fbpx

Jedzenie w samolocie

27 listopada 2013
Pierwszy raz leciałam samolotem w wieku dwóch lat. Rodzice twierdzą, że choć lubiłam latać, to źle znosiłam takie podróże. Na szczęście w tamtych czasach latanie skrywało dla dzieci wiele atrakcji. Doskonale pamiętam jak miałam 4, może 5 lat i stewardessa zabrała mnie w trakcie lotu do kabiny pilotów. Dziś to przecież niewykonalne ze względów bezpieczeństwa, żeby ktoś wchodził ot tak po prostu do środka!

Pamiętam także jak wpadłam w przerażenie kiedy pilot zaproponował, bym usiadła na jego fotelu i pokierowałą samolotem (pewnie pomyślicie, że byłam łatwowierna i głupiutka, ale ja autentycznie pomyślałam sobie wtedy „ojej, przecież jak zacznę kierować, to się rozbijemy”!). Co tu dużo mówić: zaczęłam krzyczeć na całe gardło, wtuliłam się w spódnicę stewardessy i powiedziałam, że „chcę wrócić do mamy”. Na pocieszenie dostałam garść plastikowych mieszadełek do kawy z logo LOT i naklejkę z samolotem, którą potem wkleiłam do swojego zeszytu z naklejkami 🙂 
Tak, latanie w latach osiemdziesiątych było zupełnie innym doświadczeniem niż obecnie. Różne były nie tylko samoloty, procedury bezpieczeństwa, czy ubiór personelu. Zdecydowanie inne było także jedzenie. 
Bardzo żałuję, że w tamtych czasach nie było telefonów z wbudowanym aparatem, którym można zrobić zdjęcie. To dopiero byłoby coś! Móc zobaczyć i porównać jedzenie z tamtych czasów z tym, jakie dostajemy dziś. Myślę, że porównywalny z ówczesnym standard posiłków swoim pasażerom zapewniają tylko najlepsze linie lotnicze świata (znane z pysznych posiłów są m.in. Emirates, czy Singapore Airlines). 
W dzieciństwie latałam wiele razy do Hiszpanii, stąd pamiętam śniadania i obiady sewowane na porcelanowych talerzykach i w eleganckich pojemniczkach. I bynajmniej nie było to w klasie biznes. Do tego stalowe sztućce, które są gdzieś do dziś w mieszkaniu rodziców. Moja mama bowiem któregoś razu zapytała się, czy mogłaby wziąć dla mnie komplet z uwagi na to, że były rozmiaru dziecięcego i idealnie pasowały do małej buzi. Miały zachęcić mnie do jedzenia i wyglądały tak:
Źródło: http://inprl.pl/media/thumbnail/e9/01/e9019098c0baa39bb47844f113360d71.jpg
Ale przejdźmy do sedna, ostatnio tak się złożyło, że w ciągu kilku dni leciałam 6 razy samolotem. W związku z czym naszły mnie pewne refleksje związane z podróżami tym środkiem transportu. 
Wszyscy wiemy, że jedzenie w samolocie smakuje inaczej i bynajmniej nie z tego powodu, że to jakiś niezwykły środek lokomocji. Po prostu na takiej wysokości, przy niskim ciśnieniu i ograniczonej do 20% wilgotności, jedzenie musi smakować gorzej. Z uwagi na mniejszą produkcję śliny przeż nasze ślinianki nie wyczuwamy tak dobrze smaku słodkiego, ani słonego. Nasz zmysł smaku jest przytłumiony.
To nie przekreśla jednak faktu, że jedzenie może być smaczne i ładnie podane. Przecież podniebny posiłek powinien być miłym urozmaiceniem lotu. Szczególnie dla osób, które latać nie lubią posiłek to szansa, by się czymś zająć i by czas w podróży zleciał szybciej… 
Loty czarterowe, którymi leciałam np. na Zakynthos, czy Azory są obsługiwane zwykle przez wyspecjalizowanyh w takich usługach przewoźników. Przykładowo na pokadzie samolotów Travel Service można kupić batona za 2 Euro lub kanapkę za 4. Za alkohol też oczywiście płaci się dodatkowo – tzw. „małpka” lub buteleczka wina to wydatek bodajże 4 lub 5 Euro. W niebiosach należy oczywiście pić trunki z umiarem, gdyż alkohol, z uwagi na niskie ciśnienie na tej wysokości, uderza do głowy 2-3 razy szybciej.

Oczywiście zakup przekąsek, czy napojów w czarterze jest ogólnie przyjętym rozwiązaniem, ale trzeba pamiętać, by mieć ze sobą gotówkę (najlepiej drobne moety i banknoty o niskim nominale) –  Euro lub polskie złotówki przy lotach do/z Polski (ceny są przeliczane na PLN i można płacić w obu walutach).

Inaczej jednak sytuacja ma się w standardowych liniach lotniczych, choć i tu trzeba rozróżnić linie na tanie i, powiedzmy, „normalne”. W tanich liniach, podobnie jak w charterze, za wszystko poza szklanką wody mineralnej, trzeba płacić. Nie ma w tym nic dziwnego i każdy kto decyduje się na lot np. WizzAir, czy RyanAir powinien być na to przygotowany.

Ostatnio leciałam jednak, uważanymi za tanie, liniami Niki oraz AirBerlin. W obu, ku mojemu zdziwieniu, zaserwowano bardzo smaczne przekąski:
1) drożdżowa bułeczka z rodzynkami podawana na ciepło

 2) kanapka z szynką i serem, z dużą ilością sałaty i pomidorem

 3) ziemniaczane talarki o smaku balsamico

 4) Aachener Nobis Printen – typowy wypiek (podobny w smaku do pierniczków) z niemieckiego Aachen, odznaczony europejskim symbolem „Chronione oznaczenie geograficzne”!

Na koniec lotu AirBerlin każdy z pasażerów otrzymał czekoladkę w kształcie serca „na drogę”. Czyż to nie jest miłe?

Tymi liniami leciałam po raz pierwszy, ale byłam bardzo zaskoczona ich poziomem obsługi i podejściem do pasażera, jak i tematu posiłków. Szególnie, że raptem trzy dni wcześniej miałam okazję korzystać z Lotu, niby standardowej europejskej linii. Porównując obu przewoźników dochodzę do wniosku, że władze Lot powinny polatać trochę po Europie i zobaczyć jak podniebne przekąski przygotowują inni przewoźnicy, którzy nie wpadają na pomysł serwowania kawy z torebki ze Starbucksa za 8 zł…

Niestety z roku na rok podniebne posiłki w naszych liniach ulegają zubożeniu. Dla przykładu: w ubiegłym roku na trasach po Polsce, do Wiednia, czy Bupadesztu, w Locie można było się załapać na muffina i kawę / herbatę / sok / wodę:

…a dziś dostanie się tylko samą wodę i paczkę talarków (25 g) lub mini Prince Polo.

Jeszcze niedawno latanie z narodowym przewoźnikiem było dodatkowo o tyle kuriozalne, że w pokładowym magazynie Lot chwalił się specjalną kuchnią i menu, które układał Robert Sowa lub Magda Gessler… Pomyślcie o tym, w kontekście wyżej opisanego, jakże „wyszukanego”, menu na pokładzie samolotów rozwożących pasażerów po Polsce, jak i bliższych europejskich destynacjach.

Obecnie linie lotnicze tnąc koszty sprowadziły w wielu przypadkach jedzenie na niziny. Są oczywiście chlubne wyjątki jak np. portugalskie linie lotnicze TAP. Dwa lata temu miałam okazję lecieć nimi dwukrotnie i za każdym razem jedzenie było znakomite i porcje były obfite (jeszcze długo nie zapomnę sałatki z owoców egzotycznych m.in. z melonem, truskawkami i karambolą – byłam zaskoczona, że coś takiego może mi się przytrafić na śniadanie w klasie „economy”).

Dobrze wspiminam także niedawny lot Swiss do Szwajcarii, bo poziom obsługi, jak i serwowanego poczęstunku był podobny jak w AirBerlin, czyli bułeczka na śniadanie, a do tego zimne i ciepłe napoje.

 Pod koniec podróży smakowita czekoladka:

Średnio za to wspominam także loty Air France – ze zgrozą przypominam sobie zimne rosotto z grzybami pozbawione smaku. Śni mi się ono po nocach do dziś i tak sobie myślę, że dania „trudne” jak risotto właśnie powinny zostać raz na zawsze wykreślone z podniebnego menu. No chyba, że ktoś je zrobi od A do Z na pokładzie, ale to jest możliwe tylko w najlepszych liniach z kucharzem na pokładzie i odpowiednio wyposażoną kuchenką.

Jestem bardzo ciekawa jakie są Wasze doświadczenia z podniebnych podróży? Lubicie jedzenie w samolocie?

Z serdecznymi pozdrowieniami,
E.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 2.5 / 5. Liczba głosów: 2

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

44 odpowiedzi na “Jedzenie w samolocie”

  1. Julka D pisze:

    Polecam Ci linie Qatar Airways albo Emirates.
    Tam masz zawsze na krótki lotach drobną przekąskę np kanapkę na ciepło a na długich lotach dostajesz menu i wybierasz co zjesz na obiad/śniadanie/kolację a dodatkowo pijesz ile chcesz co chcesz i nie musisz płacić.
    Także polecam trochę droższe linie, ale nie ma do czego się przyczepić

  2. Michal pisze:

    Miałem przyjemność lecieć kilka razy rewelacyjnymi Turkish Airlines i Etihad. Jedzenie za każdym razem było wyśmienite.
    Mile zaskoczyły mnie brazylijskie linie TAM, oferując przekąskę w cenie biletu ma trasie Sao Pauolo-Rio de Janeiro. Niby nic, ale to tania linia i tylko ok 40min samego lotu.

  3. xer pisze:

    Wracałem z Chicago AA oraz Brussels Airlines. W sumie trzy loty, Chicago-Londyn, Londyn-Bruksela i Bruksela-Warszawa. Lot opóźniony o 7 godzin. Nie dostałem żadnego jedzenia ani picia. Po zwróceniu uwagi obsłudze, mieli przynieść wodę ale tego nie zrobili. Ogólnie 24h bez picia i jedzenia. Koszmar. Niektórzy dostali i jedzenie i picie, ale nie wszyscy. Jaki był klucz przy wydawaniu nie wiem. Nie chciałem się wykłócać więc dalej tematu nie ciągnąłem. Przy zmianie samolotów gdy odleciał ten, na który miałem bilet, otrzymałem nowy bilet oraz voucher na 10 GBP jednak nikt mnie o nim nie powiadomił a był schowany za plikiem wydruków. Znalazłem go dopiero w domu, bo na miejscu spieszyłem się by zdążyć na kolejny lot.

  4. scholast pisze:

    w 2009 lot W-wa – Amsterdam Lot-em napoje i kanapka z szynką …może coś jeszcze…
    Frankfurt -W-wa Lufthansa …podobnie + chyba batonik
    Dość dobre w Delta Air Lines kl ekonomiczna – chyba 2 dania do wyboru na obiad, jednak to samo menu w jedną i drugą stronę – potrawka z kurczakiem z ryżem…napoje do woli (woda kawa z mlekiem i bez soki herbata napoje w puszkach), dobre śniadanie, słodycze. Z powrotem wesolutcy panowie stewardzi zachachmęcili ….część moich słodyczy …ale wszystko ok!

  5. suasica pisze:

    Ja mile wspominam sataje w AirAsia podczas lotu z Paryza do KL (to se ne vrati, buu). Ponieważ jest to tania linia, to oczywiscie nie były wliczone, ale żeby pasazerów zachęcic do zakupu, kilka porcji darmowych rozlosowali miedzy ludzi, żeby reszcie ślinka ciekła. I oczywiście zaraz sie posypały zamówienia.
    To moj debiut komentatorski tutaj. Madame Edyto, ubostwiam twojego bloga (raz nawet zrobilam babke wielkanocna)

    • Madame Edith pisze:

      Suasico,
      Bardzo dziękuję za Teój komentarz! Mam nadzieję, że babka Ci smakowała 🙂

      Niesamowita historia z tym losowaniem darmowych porcji na pokładzie. Ktoś to nieźle sobie wymyślił 😉

      Pozdrawiam ciepło,
      E.

    • suasica pisze:

      haha, przyznam się, że nie mogłam sie doczekać, kiedy wyjdzie z pieca, więc wyszła ciut przedwczesnie. Wykroiłam kawałek na spróbowanie, ustaliłam, że warto wrzucić z powrotem, żeby skórka była bardziej chrupiąca i potem już była cudowna. Tylko okolice po wyciętym kawałku wyschły. Ale cichcem je obrobiłam i nikt nie zauwazył. Zbieram się, żeby zrobić ją znowu. Skompletowałam też składniki do chleba bez mąki. Babkę nawet w zielarskim niełatwo znaleźć, ale w trzech była. Finansowo wychodzi lepiej niż colon-c i to drugie, co komentatorzy polecali (najtaniej 8 zł za 100 g w zielarskim na rogu Struga i Wólczańskiej w Łodzi :). Pozdrawiam równie ciepło

    • suasica pisze:

      haha, chyba sobie skasowałam komentarz zamiast go opublikowac. Chciałam odpowiedziec, że mi ręka zadrżała i za wczesnie babkę wyjęłam. Wykroiłam kawałek na spróbowanie i uznałam że warto skórke dochrupić, więc babka wróciła do pieca. Potem okolice odkrojenia były suche ale cała reszta boska. Dobrze wiedzieć, że babkę da sie tak odratować. Zrobię ją jeszcze raz wkrótce!

    • Madame Edith pisze:

      Bardzo się cieszę, że babka Ci podpasowała 🙂 Również bardzo ją lubię i w okresie Wielkanocy zawsze ją robię.

      Pozdrawiam ciepło,
      E.

  6. Ja TAP leciałam 6 razy z czego 5 razy jedzenie było bardzo ok (szczególnie to na "sucho" – bułka, masło, dżem, ser oraz deser), ale przy ostatnim powrocie z Lizbony chyba nikt nie tknął dania głównego – rozmemłane ziemniaki wymieszane naprawdę nie mam pojęcia z czym, ale zakładam, że miało być to bacalhau z pseudo beszamelem, lekko chłodne i po prostu obleśne w zapachu i konsystencji. Bleeee.

    Z ciekawostek – w low costach którymi ja latam często nie trzeba mieć gotówki – można płacić kartą 🙂 Ryan Air ostatnio się stara i widziałam w "menu", że nawet mają ciepłe posiłki w menu, fast food, ale chociaż na ciepło.

    • Madame Edith pisze:

      Agnieszko,

      faktycznie, zauważyłam lecąc Ryan Air w tym roku, że mieli hot dogi i frytki, ale przyznam, że nie widziałam, by ktokolwiek korzystał z tej oferty… Fajnie, że akceptują karty płatnicze – tego faktu przyznam, że nie odnotowałam, bo też lecąc przezornie zabrałam własne jedzenie 🙂

      Serdeczności,
      E.

    • W sumie czemu sie tu dziwic. Wszyscy chca latac i to jak najtaniej, nic wiec dziwnego, ze firmy tna koszty. To zabawne, ze to tym piszesz, bo uczestnicy francuskiego masterchefa beda wlasnie przygotowac posilki dla linii lotniczych, oceniac ich beda oczywiscie pasazerowie i obsluga pokladowa ;))

  7. Agnieszka pisze:

    Oczywiście jedzenie zależy od przewoźnika, kiedyś w LOT były inne czasy,szkoda do czego ta firma doprowadziła. Cieszę się,że masz pozytywną opinię na temat Air Berlin ponieważ jutro po raz pierwszy lecę tą firmą do Berlina 🙂

  8. Agnieszka pisze:

    Oczywiście jedzenie w samolocie zależy od przewoźnika. Tak jak sama napisałaś Madame Edith kiedy LOT były inne czasy,szkoda do czego doprowadziły osoby zarządzające tą spółką. Bardzo mnie cieszy Twoja pozytywna opinia na temat Air Berlina bo właśnie jutro po raz pierwszy lecę tymi linami do Berlina 😀

  9. Foodlove pisze:

    My również bardzo miło wspominamy jedzenie na pokładzie linii TAP. O ile nas pamięć nie myli to była to sałatka z kurczakiem i uwaga! panna cotta z truskawkami 🙂 Byliśmy mile zaskoczeni, zwłaszcza, że nie był to długi lot.

  10. Anonimowy pisze:

    W 2005 leciałam z Amsterdamu do Pekinu liniami KLM – lot trwał ok 9 godz. i w ciągu tych 9 godzin dostaliśmy tyle razy jedzenie, że w pewnym momencie naszła mnie myśl: "znowu?". Generalnie z tego co pamiętam jedzenie było dobre (były nawet lody) a w miarę jak zbliżaliśmy się do celu menu zmieniło się na bardziej "chińskie" – o ile pamiętam był to jakiś makaron z kurczakiem zapewne 🙂 Ciekawe czy nadal tak często "karmią".
    W 2011 leciałam fińskimi liniami do Tajlandii i o zgrozo dali tylko 2 razy jeść: raz po starcie ok. 17 a potem przed lądowaniem czyli nad ranem. To co zaserwowali było średniej jakości no ale nie grymasiłam. O 22 już mnie skręcało z głodu bo jestem przyzwyczajona jeść coś co 3 godziny 🙁 Chciałam oczywiście ratować się poprzez zakup czegoś ale okazało się, że mieli tylko "snaki"!!!!! Na powrót przezornie już się odpowiednio przygotowałam 😉

  11. Risotto zdecydowanie powinni wycofać. Miałam okazję jeść samolotowe risotto, kiedy leciałam do Pekinu. W związku z długim lotem dostaliśmy obiad, przekąskę i śniadanie. Śniadanie jak śniadanie, masełko, nożyk, chlebek, szynka, ser, dżem – zrób to sam;). Obiad, risotto – miałam to szczęście dostać wersję wegetariańską. Taki ryż na mleku z truskawkami, gorzej mieli mięsożercy – stary, śmierdzący kurczak. Wszystko podane w plastiku i przykryte folią aluminiową- letnie, więc domyślam się, że leciało z nami od Petersburga. Przekąska super jak dla mnie: ryżowe wafle w czekoladzie. Do tego kawa, herbata, kakao, sok, woda. Ogólnie podsumowując, jak na linie lotnicze które nie mają wstępu na terytorium Europy (po za Rosją) i są drugimi najbardziej niebezpiecznymi liniami na świecie – nieźle.
    Latam tylko jak muszę, bo się boję i po Europie jeżdżę pociągami i autobusami.

  12. Edyta Farjan pisze:

    Ostatnio leciałam 4 samolotami. 2 razy SwissAir-em i tu jak u Ciebie- każdy dostał croissanta + kawę/herbatę/sok/wodę + czekoladkę, potem Austrian, tu dostaliśmy kawę/herbatę/sok/wodę +mufinę/ciastka krakersy lub batona i LOT – woda mineralna + prince polo mini. Resztę – trzeba dokupić 🙂 ale kanapka z kurczakiem za 10 zł była całkiem niezła 😉

  13. Kasia pisze:

    Jak ja Ci zazdroszczę tego podróżowania 🙂

    Miałam okazje lecieć samolotem 4 razy w życiu. Z tego dwóch pierwszych nie pamiętam, bo miałam wtedy jakieś 3,5 roku i był to środek lat 90-tych. Moja mama mówiła, że jedzenie było całkiem ok. Ja pamiętam, że w jedną stronę chciałam sok pomarańczowy, w drugą grejpfrutowy 😉
    Ponownie leciałam w te wakacje do Szwajcarii, ale z Eurolotem. W każdą stronę dostaliśmy po kanapce oraz ciepły i zimny napój. Nie było to najgorsze, w porównaniu do bogatej ofety LOTu, a ja dużo więcej się nie spodziewałam 😉

  14. Ja uwielbiam i samoloty i jedzenie w nich, choć fakt, smakuje różnie i serwowane w ramach bezpieczeństwa plastiki nie sprzyjają wrażeniom. I zgadzam się z tym, że Singapore Airlines podają pyszne jedzenie. Leciałam z nimi kilka razy a raz siedziałam nawet przy świątecznym stroiku, co sprawiło, że wszystko było jeszcze smaczniejsze 🙂

  15. Coś Ci się chyba w ustawieniach bloga zepsuło, bo wpis się dziś na Durszlaku pokazał 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Dziękuję za informację! Wpis był dziś aktualizowany i opublikowany w nowej, rozbudowanej formie. Zakładam, że to dlatego durszlak pobrał go ponownie.

      Serdecznie pozdrawiam,
      E.

  16. Dinka pisze:

    ja byłam zachwycona jedzeniem serwowanym przez AIR Astana (Kazachskie linie lotnicze) w ciągu 5 godzinowego lotu dostaliśmy jeden porządny posiłek i drugi ciut mniejszy. Była ryba grillowana, wino, sałatka owocowa i beza. Miła niespodzianka – szczoteczka i pasta do zębów, jednorazowe skarpetki i opaska na oczy

    • Madame Edith pisze:

      Dinko,

      to musiał być bardzo udany lot 🙂 Jeszcze o takich niespodziankach nigdy nie słyszałam, ale to bardzo dobrze, że dbają o klientów. To się bardzo chwali!

      Pozdrawiam serdecznie i bardzo Ci dziękuję za ciekawy komentarz,
      E.

  17. Ola pisze:

    jedzenie na pokładzie LOTu jest niestety okropnie zenujące
    i tak jesteśmy szczebelek wyżej od ukraińskich linii lotniczych, gdzie na trasie Odessa-Kijów (w Kijowie śnieg po kolana), zaserwowano nam lodowatą wodę w plastikowym kubeczku (raczej nie nalewaną z butelki) i malusienkiego cukiereczka do ssania:) to było moje najgorsze menu pokładowe

    życie & podróże
    gotowanie

  18. Ula pisze:

    W zasadzie to nie dziwię się, że na lot do Wiednia i Budapesztu zaserwowano takie skromne jedzenie, bo lot był krótki i większość lini nie zapewnia posiłku na bliższe trasy. Koszty tną na całym świecie, wiele porządnych zagranicznych linii zrezygnowało z darmowych posiłków. Pamiętaj też, że kiedyś ceny biletów były bardzo wysokie w porównaniu do tego, ile ludzie zarabiali, więc nie dziwie się, że rozdawali sztućce ze stali nierdzewnej;).
    Tylko to sezonowe menu układane przez Roberta Sowę brzmi trochę śmiesznie, no chyba że mówią o klasie biznes, bo takie rzeczy zazwyczaj tylko dotyczą tych droższych biletów, ale też niewiadomo ile w tym prawdy;).

  19. dybek pisze:

    Mmmmm Cava pysznie schłodzona! I widok na ocean… Bawcie się dobrze! I oczywiście czekam na smakowe (ale nie samolotowe, tylko wyspowe) wrażenia 🙂 Pozdrowienia, dybka

  20. Lena pisze:

    Kolejny raz zgadam się z Tobą w 100%:)

    Ostatnio leciałam TAPem i jedzenie było naprawdę bardzo smaczne i urozmaicone – na śniadanie omlet ze szpinakiem i jogurt z musli, a na obiad polędwiczki w sosie cebulowym z pieczonymi ziemniakami i sałatką z pomarańczą oraz winem.

    A reszta linii, którymi leciałam, to tak sobie, żeby nie powiedzieć, że kiepsko.

  21. Pamiętam swój pierwszy lot, odbyłam go jakoś w latach 90. Wszystko było dla mnie nowe i ciekawe, z wrażenia nawet jedzenie mi smakowało 😉 Ostatnio mam wrażenie, że jest coraz gorzej, mniejsze porcje i jakoś mniej zjadliwe i w żadnym wypadku sycące. A już dostanie kanapki wegetariańskiej, jak się tego nie zgłosi ileś dni wcześniej, graniczy z cudem, a ja żadnej wędliny w kanapce nie przełknę i nawet jej wyjęcie nic nie daje, bo "śmierdzi szynką". Także nauczona doświadczeniem, najadam się przed lotem 😉

  22. Bon Appetit! pisze:

    Nie cierpię jedzenia samolotowego, nigdy mi nie smakuje, dlatego skutecznie odmawiam! 🙂 Nie ma to jak kanapka własnej roboty. Ale jedyne dobre posiłki, których próbowałam zdarzyły się w liniach Aegan lecących do Grecji, natomiast czekoladki w kształcie serca w Air Berlin są takie "pocieszne":)
    A propos miłego powitania w hotelu, to w ubiegłym roku podczas urlopu w Andaluzji jedno z nas obchodziło urodziny i manager hotelu przyniósł w tym dniu do pokoju szampana i mały torcik ze świeczką! Bylismy zdumieni! Polecam sieć hoteli BARCELO! 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Cudownie! To rzeczywiście bardzo miły gest 🙂

      My obecnie mieszkamy w hotelu sieci R2 i jesteśmy zachwyceni, ale w połowie wyjazdu zmienimy lokalizację i hotel (podobno) na jaszcze fajniejszy 🙂

      Z serdecznymi pozdrowieniami,
      Edith

    • Bon Appetit! pisze:

      Sieć hoteli R2 to również bardzo dobra sieć! 🙂
      A Ty Kochana zmykaj na plaże, bo szkoda czasu na komputer podczas pobytu w tak cudownym miejscu 🙂 No ale jeszcze zdążysz zajrzeć do mnie na pysznego łososia 🙂

  23. Fuchsia pisze:

    Latam często – kilkanaście razy w roku, ale lotami charterowymi. Jedzenie, które można kupić na pokładzie jest dość żenujące – kanapki z pieczywa tostowego z wodnistą szynką konserwową i innymi średnio zachęcającymi dodatkami; okropna kawa i batoniki znanych firm.
    Dawno nie leciałam z liniami lotniczymi, serwującymi jedzenie, ale z przeszłości nie najmilej wspominam lot do Egiptu, Turcji, Tunezji i Grecji, gdzie dania główne były okropne (np. suche, "nadmuchane" bułki z mortadellą albo jakieś smętne mięso w okropnym sosie) i przesłodzone desery.

  24. leć na plażę Edith!

  25. Olusia konwa pisze:

    Super, ze juz jestes na miejscu. Wylacz komputer i idz pstrykac.
    Co do lotów, to lecac raz Lotem podali nalesniki , co bardzo mi sie podobalo i smakowalo.
    Lecac do Iranu, tureckimi liniami jedzenie bylo przepyszne. Byly pieczone baklazany z kurczakiem lub wolowina w sosie. Deser jakies ciasto z kremem na gorze.
    Teraz latam "tanimi liniami" ktore nie sa tanie wiec co sobie kupisz to masz.
    W ogole kiedyz znalazlam blog, gdzie bloger fotografowal jedzenie z samolotow, a latal dosc czesto wiec bylo sporo.
    Jak znajde podam link.
    Pozdrowienia

  26. Droga Edith, na szczeście lot nie był długi, a LOT od jakiegos czasu ma bardzo okrojone menu.
    Ja w tym roku lecac liniami Krean Arlines – miałam wyśmienite posiłki, podane w ceramicznych naczyniach a do tego piękne błyszczące sztućce. Nie zapomnę zeszlorocznego lotu do Frankfurtu – dostaliśmy suchą bułkę zapakowaną w folię. Do dzisiaj myślę, że mi przez przypadek trafiła się jakaś wybrakowana 🙂
    …ale butelka CAVY rzeczywiście fantastycznie schłodzona

    • Madame Edith pisze:

      Pamiętam, opowiadałaś mi o tym locie z ceramiczną zastawą – to jak lot pierwszą klasą, ale na długich dystansach to powinien być standard. Zresztą na krótszych kiedyś też był, jak pisałam powyżej 😉

      Uściski,
      E.

    • Mateusz pisze:

      Sam pamiętam czasy kiedy latanie był czymś niesamowitym i zastawy były w samolotach, a teraz spowszedniało to, może to i dobrze, szkoda tylko, że nadal niektóre ceny są bardzo wysokie

  27. Ja samolotem nigdy nie leciałam (mam jakiś paniczy lęk). Cieszę się, że jesteście na miejscu. Bawcie się dobrze i korzystajcie z tego czasu;)

    • Pana Malwina, to musisz się spotkać z nami, od razu złapiesz bakcyla na latanie 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Malwinko,

      ekipa Świata Nieznanego to by Cię wywiozła na drugi koniec globu, czyli spędziłabyś w samolocie może dobę, a może nawet i półtorej. Ale nie żałowałabyś tej podróży, gwarantuję Ci 🙂

      Pozdrawiam Cię serdecznie,
      Edith

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Jedzenie w samolocie


Pierwszy raz leciałam samolotem w wieku dwóch lat. Rodzice twierdzą, że choć lubiłam latać, to źle znosiłam takie podróże. Na szczęście w tamtych [...]
@MadameEdith on Instagram