HAKA Bar
Wnętrze składa się z jednej małej sali, za to wyłożonej cegłą, co sprawia ogromnie pozytywne wrażenie. Moją uwagę przyciągnęły słoje z ciasteczkami, które podaje się tu do kawy.
Na wstępie zamawiamy napoje. Chłopaki wybrali rosyjskie piwo Baltika oraz lubelskie Perła (piwa są w cenie od 7 do 13 zł za butelkę w zależności od rodzaju), a ja wybrałam prosecco z kija (9 zł za kieliszek).
Jest tu zarówno kilka stolików niskich, jak i parę wysokich ław ze stołkami barowymi.
Karta HAKA Baru składa się z dwóch części – napojów oraz menu głównego, za które odpowiada nowozelandzki szef kuchni. Znajdziemy tu wybór zarówno kaw, ciekawych piw oraz kilka drinków i koktajli.
Właściwa karta także nie jest długa, co bardzo lubię. W dni powszednie serwowane są tu zestawy lunchowe po 20 i 24 zł. Jako, że byłam średnio głodna obsługa poleciła mi sałatkę Caesar, moi towarzysze wybrali za to, jak na prawdziwych mężczyzn przystało, burgery w wersji mini (każdy po 17 zł) 🙂
Kiedy jedzenie wjechało na stół byliśmy pozytywnie zaskoczeni wielkością porcji. Mini burgery wcale nie były takie mini i muszę przyznać, że były smakowite i serwowane z ciekawymi „kotletami” np. wegetariański z ciecierzycą na ostro…
…kurczakiem hassara z sosem tzatziki …
…czy wołowiną i szpikiem – pyszny i bardzo soczysty. Każdy z nich podany był w smakowitej maślanej brioszce. Sos i mały placek ziemniaczany robiły za dodatki.
W mojej sałatce znalazły się za to klasyczne składniki Caesara. Na moją prośbę dostałam ją bez czosnkowych grzanek. Znakomity był w niej sos z anchois, który ciekawie komponował się z boczkiem i grillowanym kurczakiem. Porcja była spora, ale nie przesadnie duża. Idealna na średni głód.
Moim ulubionym elementem, obok smacznego jedzenia, jest tu zdecydowanie prosecco z kija. Jest obecne w wielu lokalach, ale tylko w nielicznych smakuje tak dobrze jak tu. Zapewne duży wpływ na to miała piękna pogoda i fakt, że siedzieliśmy na zewnątrz delektując się ostatnimi podrygami tegoocznego lata.
HAKA Bar – dla kogo?
Dla każdego – zarówno mięsożerców, jak i wegetarian. Na szybki lunch, jak i dłuższe spotkanie z przyjaciółmi. To miejsce, z którego siedząc w ogródku nie chce się wychodzić.
Bardzo chętnie tu wrócę, by spróbować innych ciekawych, niby klasycznych, a jednak podanych z lekkim „twistem”, pozycji z menu.
Do kolejnego przeczytania / zobaczenia na Fanpage’u,
E.
fajne to wino – super, że szef kuchni jest Nowozelandczykiem :-), czy wino też maja z NZ?
Z win zauważyłam jedynie włoskie prosecco…
Z pozdrowieniami
E.
fajne te słoiki
Podoba mi się nazwa lokalu i przekonuje mnie to, że szef pochodzi z Nowej Zelandii. Zdjęcia są również bardzo zachęcające. Chętnie się tam wybiorę na prosecco i przekąskę 🙂
Po Twoim opisie wydaje się fajne klimatyczne miejsce, lubię takie:-)
Pozdrawiam z Winobrania z grodu Bachusa:-)