Soul Kitchen
To, co najbardziej lubię w prowadzeniu bloga to możliwość wypowiedzenia się na tematy, które od dawna mnie fascynowały. Jednym z nich jest niewątpliwie jedzenie, a także restauracje, bo skrycie marzę o otwarciu własnego bistro…
W ostatni weekend udałam się na ulicę Noakowskiego do „Soul Kitchen”. Nie wiem, czy wiecie, ale akurat moja wizyta zbiegła się z ogłoszeniem w Gazecie Wyborczej nominacji do „Knajpy Roku”, którą otrzymała, obok Nobo, Shabu-Shabu, Solec 44 i Ole, właśnie restauracja Pan Patryka Lempke, w której Szefem Kuchni jest Pan Andrzej Polan. Co więcej, lokal ten bierze także, obok 283 innych warszawskich knajp, udział w konkursie „Korona Smakosza” (trwającym od 16 do 18 listopada), więc ma szanse aż na dwie statuetki. Idąc tam miałam więc z tyłu głowy ich nominację, jak i wcześniejsze dobre recenzje, które zebrała ta restauracja. Poprzeczka na wstępie została wysoko zawieszona.
Do restauracji wchodzi się przez bramę zabytkowej kamienicy usytuowaną od strony Gmachu Politechniki. Trudno nie znaleźć tego miejsca, gdyż z daleka widać dekoracyjny rower (zdjęcie główne), jak i wystawioną tablicę z nowościami (zdjęcie powyżej).
Tak się akurat złożyło, że swoją wizytę celowo zaplanowałam na godzinę 13, czyli moment tuż po niedzielnym otwarciu. Chciałam uniknąć tłumów gości, gdyż wtedy nie mogłabym zrobić zdjęć wnętrz, które tak lubię.
A wnętrza jak sami widzicie są bardzo proste i nieprzesadzone. Zauważyć można sporo elementów dekoracyjnych z IKEI jak lampy, doniczki, świeczki, czy świeczniki. Jednak jedzenie nie przypomina tego z ikeowej restauracji 🙂
W lokalu są dwie sale, położone po dwóch stronach budynku. Wybrałam stolik w dalszej części restauracji, skąd w sezonie letnim można wyjść na patio, na którym podejrzewam, że również można przysiąść przy stoliku.
Ta część restauracji jest jasna i widna. Bardzo to lubię, szczególnie na niezobowiązujące lunche, czy spotkania z przyjaciółmi. Na randkę bardziej polecam część szarą lub pierwszą salę, choć należy pamiętać, że został tam ustawiony kącik dla dzieci i w TV lecą cały czas bajki.
Tak się złożyło, że sezonowo w wielu restauracjach króluje gęsina. Tak jest i w Soul Kitchen, z tym, że tu pierś gęsi można dostać w stałym menu, które jednak obecnie zostało wzbogacone o kilka dodatkowych „gęsich” pozycji.
Po złożeniu zamówienia otrzymuje się tu tak miłe dla oka „czekadełko”, które składa się z bardzo ciekawych smaków (od lewej, zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara): grzanka z chleba razowego, brioszka z czarnuszką na ciepło, masło, kawałki marynowanych śliwek oraz domowy serek ze szczypiorkiem. Niezwykle to urocze! Muszę przyznać, że dawno nie dostałam tak miłej zagryzki.
Na pierwszy ogień zamówiłam danie z serii „mały talerz” pt.”Marynowany łosoś, żurawina, soczysta pomarańcza i bazylia” (30 zł). Może nie widać tego po zdjęciu, ale porcja jest naprawdę spora, a co najważniejsze jedzenie jest przepyszne. Sos do ryby jest po prostu genialny!
Druga w kolejce była zupa „Grzybowa, makaron domowy, oliwa jałowcowa, pesto pietruszkowe” (22 zł) podana w towarzystwie grzanek oraz brioszki z solą morską.
Przyznam, że sposób podania samej zupy mnie trochę zawiódł, bo nawet nie było do niej żadnego talerzyka (widziałam jak podawana jest zupa dyniowa, która wyglądała niesamowicie!), za to smak kluseczków w połączeniu z prawdziwymi grzybami wynagrodził to małe niedociągnięcie.
Na danie główne wybrałam danie „Pieczona pierś z gęsi, buraki w owocach leśnych, kasza gryczana z grzybami” (55 zł). Porcja jest naprawdę bardzo duża i sama bym się zapłakała, a i tak nie dałabym rady jej zjeść. Najadłam się swobodnie połową dania, które zresztą było wyśmienite i niezwykle urodziwie podane.
Zawsze staram się zjeść tyle, by zmieścić jeszcze deser…tak było i tym razem 🙂
Resztkami sił i zapominając o zdrowym rozsądku zamówiłam, polecane przez przesympatyczną Panią Kelnerkę, ciasto chałwowe. I to był strzał w 10! Delikatny śmietankowo-chałwowy mus z kawałkami chałwy i karmelizowanymi świeżymi figami (19 zł) to coś, dla czego warto tu przyjść choćby właśnie na deser i kawę. Niebo w buzi!
Już dawno nie wpadałam w takie zachwyty nad żadnym z warszawskich lokali, choć niedawno pisałam bardzo dobrze również o Socjalu i Pico Quadro. Jednak Soul Kitchen pomimo niemałych cen jest warta odwiedzin. Jedzenie śmieje się do człowieka, jest pyszne, aromatyczne i zachwyca wyglądem.
To prawdziwa uczta nie tylko dla podniebienia, ale i duszy.
Brawa dla Soul Kitchen!
Wiem, że będę zaglądać, bo już mam ochotę na więcej.
E.
Teraz pan Andrzej Polan jest gospodarzem w nowej restauracji Mała Polana. Był tam ktoś, warto?
Szkoda, że Soul Kitchen już nie będzie tym samym miejscem. Jestem ciekawa jak będzie wyglądało to miejsce po zmianie szefa kuchni.
Ewelina,
nie wiedziałam, że Andrzej Polan odchodzi. Czytałam tylko, że mają przerwę wakacyjną. Szkoda, ciekawe kto go zastąpi.
Przesyłam pozdrowienia,
E.
Tak jak już Ci wcześniej wspominałam miałam w Soulu praktyki. Był to świetny czas i doskonała nauka. Niestety pan Polan nie jest już tam szefem kuchni. Dodatkowo napisał o tym oficjalnie na swoim profilu publicznym na Facebooku 🙁
Przechodziłam kilka dni temu obok i chciałam zrobić zdjęcie podwórka do swojej serii o Warszawie, ale wyskoczył do mnie ochroniarz i zaczął krzyczeć a potem musiałam mu pokazać jak kasuję zdjęcie… :/
Ajko,
jak robiłam zdjęcia na zewnątrz też do mnie wybiegł ten ochroniarz i zaczął krzyczeć, że to budynek chroniony (był z firmy ochroniarskiej) i że nie można robić zdjęć, ale się tym nie przejęłam. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej, w stronę restauracji robiąc kolejne zdjęcia. Na szczęście mnie nie gonił i nie kazał kasować, bo wtedy bym mu powiedziała co o tym sądzę 🙂 Myślę, że się trochę zagalopował nakazując Ci kasowanie zdjęć. W końcu to miejsce publiczne, a nie jego własność.
Pozdrawiam serdecznie,
E.
Droga Madame Edith,
czy Twoje fachowe oko i smak wykryło moze żelatynę w deserze? Pytam, gdyż jej nie jadam, a z doświadczenia wiem, że w najpyszniejszych musach jest ona najczęściej niestety obcena 🙁 Bo ciacho wygląda znakomicie!
Mammifero Erbivoro,
szczerze Ci powiem, że mus był genialny, ale zupełnie nie smakował jakby miał w sobie żelatynę. Myślę, że chałwa go dobrze zagęściła i to mogło wystarczyć. Jeśli spotkam dziś na gali wręczenia nagrody dla "Knajpy Roku" Pana Andrzeja Polana, to się go zapytam 🙂
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
E.
Moja Droga,
Udało mi się porozmawiać z Panem Andrzejem 🙂
Powiedział, że na dwie blachy daje jedynie 10 dag żelatyny, by ciasto mogło zachować swój kształt.
Z pozdrowieniami,
E.
Bardzo fajna recenzja! Zachęciła mnie bardzo! a deser z musem chałowym brzmi genialnie:)
Najbardziej spodobał mi się marynowany łosoś! Biała sala podoba mi się tak średnio, malutki fragment szarej sali na piątym zdjęciu wygląda zdecydowanie bardziej atrakcyjnie. W każdym razie klimat w jakim utrzymane są wnętrza mówi, że to nie byle jaka restauracja. Szkoda, że ceny takie wysokie, ale za dobre jedzenie warto zapłacić.
Pozdrawiam ciepło!
Nie byłam, ale kocham czytać Twoje recenzje !
Zakochałam się wystroju, piękny ! Niby prosty a jednak przytulny ; )
Weroniko,
bardzo mi miło 🙂
Masz rację wnętrze jest bardzo miłe dla oka, a krzesła zadziwiająco wygodne (mimo, że nie wyglądają do końca na takie) 😉
Pozdrawiam ciepło,
E.
Fajna recenzja:)
Wnętrze bardzo mi się podoba. trochę jednak dziwi mnie umiejscowienie kącika dla dzieci w tej bardziej 'intymnej' części;)
Jedzenie wygląda smakowicie, zwłaszcza to ciasto chałwowe!:)
Alice,
ta część bardziej intymna jest po prostu bardziej ciemna, stąd moje skojarzenie 🙂 Zupełnie intymna jednak nie jest bo jest tam wspomniany kącik, wejście znajduje się niedaleko, a także tuż obok jest bar… więc w zasadzie najintymniejsza przestrzeń to strefa szara między jedną, a drugą salą.
Ale ten kącik mnie jednak bardzo rozbawił i jednocześnie bardzo mi się spodobał 🙂
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
E.
to ciasto z chałwą przemawia do mnie przez monitor!
mmmmm.
A restauracja ma piękne wnętrze. Tyle tam światła, bardzo mi się podoba 😉
Piekne zdjecia, pieknie podane jedzenie, co do smaku moge wierzyc na slowo.
Bardzo dziękuję 🙂
Bardzo lubię czytać Twoje recenzje, są apetyczne 🙂 Do Warszawy mam kawałek, ale jak przyjadę, to na pewno skorzystam z Twoich rekomendacji!
Ciachomanio,
bardzo się cieszę i dziękuję za miły komentarz.
Z pozdrowieniami,
E.
Ja często wchodziłam na stronę tej restauracji. Po Twojej ocenie będzie to moje pierwsze miejsce, gdzie się udam przy okazji wizyty w Warszawie:-)
Marzenko,
wydaje mi się, że warto się tam przejść.
Serdeczności,
E.
Byłam niedawno w Soul Kitchen – tuż przed ogłoszeniem nominacji. Miałam okazję spróbować zupy z dyni – w jej przypadku sposób podania jest mocniejszą stroną niż jej smak – jest on wprawdzie intrygujący (trudno wyczuć, co wchodzi w skład zupy oprócz dyni), ale samej dyni jest w zupie mało i nie ma charakterystycznego dla tego składnika smaku i koloru. Szczerze mówiąc, moje różne zupy dyniowe ugotowane w domu smakowały mi bardziej niż w Soul Kitchen. Jadłam też kaczkę – była niezła, al nie najlepsza, jaką jadam w życiu; większe wrażenie zrobiły na mnie dodatki do kaczki niż ona sama. Skusiłam się także ciasto chałwowe – było rewelacyjne. Bardzo podobał mi się wystrój wnętrza. Mimo pewnych zastrzeżeń do potraw chętnie bym wróciła do tej restauracji, aby spróbować innych dań.
O Haniu!
To mnie zaskoczyłaś z tą zupą dyniową, bo jej podanie wyglądało znakomicie.
Pozdrawiam serdecznie,
E.
Taka grzybową to bym zjadła. Choćby i teraz. Fajnie że jest coraz więcej takich ciekawych miejsc. Mnie do Wawy akurat daleko, ale cieszę się z Wami:))
http://www.hemmahosjohanssons.blogspot.se
No i się zaśliniłem przed śniadaniem 😉 Zaciekawiła mnie jałowcowa oliwa, chyba ukręcę sobie buteleczkę takiej na spróbowanie 🙂
kiedy w końcu uda mi się wyrwać z domu, oddziecić na chwile i ruszyć na jedzonko do Warszawy będę wiedziała gdzie zajrzeć. Dzięki za tak rzetelna recenzję 🙂