fbpx

Parówki: Jakie wybrać? Które jeść, a które omijać?

31 stycznia 2017

parówki

Kiedy niedawno zamieściłam na swoim Fanpage’u i Instaramie zdjęcie z naszego weekendowego śniadania i znalazły się na nim parówki, podniosła się wrzawa. Kilka osób zarzucało, że „jak to, blogerka kulinarna i je parówki?!” lub pytało „dlaczego promujesz MOM?!” Na te komentarze odpowiedziałam krótko: nie każde parówki mają MOM, są takie zrobione z szynki i w dodatku bez konserwantów. Wiem, czasami trudno je znaleźć, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by czytać etykiety. To nie jest takie trudne, prawda? Dziś, podobnie jak kilka miesięcy temu w przypadku mleka kokosowego, zabieram Was na spacer do kilku supermarketów. Przyjrzymy się bliżej parówkom i ustalimy które można od czasu do czasu zjeść, a których lepiej nie ruszać, by nie zacząć świecić w nocy.

Parówki: Jakie wybrać? Które najlepsze? – TEST

Wstępne uwagi:

  • Zdjęcia do wpisu zbierałam w okresie grudzień 2016 – styczeń 2017 w Piotrze i Pawle, Lidlu oraz Biedronce. Poprzedni test oparłam na produktach w Leclercu, więc chciałam co nieco odmienić. Kolejne testy będę robiła w jeszcze innych sklepach, by nie było, że promuję jeden supermarket.
  • Nie sugerujcie się datami przydatności widocznymi na fotkach – niektóre zdjęcia zostały zrobione na początku grudnia, co nie znaczy, że produkty leżące na półkach były przeterminowane w którymkolwiek ze sklepów.
  • Kolejność w zestawieniu jest przypadkowa.
  • Celowo pomijam ceny. Parówki trudno jest porównać ze względu na różną wagę opakowania. Mogłabym wszystkie ceny przeliczyć na kwotę za kilogram, ale przecież idąc do sklepu i tak patrzy się na cenę jednostkową, więc to nie miałoby sensu.
  • Pokazuję tylko parówki dostępne w opakowaniach zamkniętych. Pominęłam parówki i frankfurterki sprzedawane na wagę na stoisku mięsnym, choć często zdarzają się tam naprawdę dobre produkty, więc polecam pytać o skład. Obecnie każdy produkt musi mieć etykietę z dokładnym składem.

A teraz jeszcze szybki rzut oka na zdjęcia sprzed kilku miesięcy za które niektórzy chcieli mnie odsądzić od czci i wiary:

parówki które wybrać

Słowem wstępu napiszę, że zdarzają się parówki mające 30-60% mięsa w składzie i nie są to bynajmniej parówki wegetariańskie. Wybaczcie ten żart, ale nie mogłam się powstrzymać przed tym skojarzeniem. Są też takie, które mięsa, i to całkiem dobrego, bo np. z szynki, mają 80-97%. Te liczby robią różnicę, prawda?

Ale oczywiście parówka nie byłaby parówką, a zwykłą szynką, gdyby nie miała dodatków, które sprawiają, że mają tę przyjemną, bardzo specyficzną konsystencję. Otóż, producenci niekiedy pakują do parówek całą plejadę akceptowalnych i tych mniej pożądanych składników. Słysząc niektóre nazwy aż włos się jeży na głowie.

Dużo dają do myślenia opakowania niektórych parówek. „Bez fosforanów!” – krzyczy napis z pudełeczka. Fosforany są bowiem bardzo rozpowszechnione w przemyśle mięsnym i ich brak jest czymś stosunkowo rzadkim. Są używane, ponieważ:

  • poprawiają zdolność wiązania wody przez mięso, co sprawia, że mięso jest bardziej soczyste i … wydajne,
  • pomagają w utrzymaniu ładnej, czerwonej barwy wędlin poprzez stabilizację pH,
  • ułatwiają proces produkcyjny.

Czyli jeśli produkt zawiera fosforany nie jest ani trochę fajny. Znajdziecie je pod oznaczeniami: E450, E451 i E452. Dodawanie fosforanów jest zabronione w produkcji żywności ekologicznej. Zasadniczym ich problemem jest to, że nadmierne spożycie fosforu prowadzi do zaburzenia równowagi wapniowo-fosforowej w organizmie. Zbyt duże spożywanie fosforanów może mieć wpływ na m.in. większą łamliwość kości i osteoporozę. Sam fosfor jest jak najbardziej wskazany, ale w diecie Polaków opartej na mięsie jest go wystarczająco dużo i nie powinniśmy go spożywać w dodatkowej formie pod postacią fosforanów.

Parówki, które wpadły mi w ręce miały często zadziwiające składy. Lista ingrediencji była niekiedy długa i szeroka. Momentami przecierałam oczy ze zdumienia. Dwóm osobom odradziłam zakup parówek przy lodówce, bo sięgały po te niewłaściwe i powiedziałam im na co powinny zwrócić uwagę.

Składniki, które znalazłam łącznie w 16 opakowaniach parówek w ww. sklepach były następujące:

woda, sól, glukoza, przyprawy, białko wieprzowe, białko sojowe, aromaty, ekstrakty przypraw, błonnik pszenny, błonnik bambusowy, izolat białka sojowego, skrobia modyfikowana, skrobia ziemniaczana, stabilizatory (w tym fosforany), węglan wapnia, kwas karminowy (barwnik), ekstrakt drożdży, hydrolizowane białko słonecznika i wzmacniacz smaku E621 (czyli w obu przypadkach nic innego jak glutaminian monosodowy!), konserwanty, przeciwutleniacze i stabilizatory (np. azotyn sodu – E250, cytrynian sodu – E331, kwas izoaskorbinowy – E315, kwas askorbinowy – E300, askorbinian sodu – E301, octan sodu – E262), aromat dymu wędzarniczego, regulator kwasowości (mleczan wapnia).

Oczywiście nie wszystkie te składniki są złe i szkodliwe dla organizmu. Wiele używanych przez producentów konserwantów, stabilizatorów i przeciwutleniaczy ma pochodzenie organiczne. Nie należy się bać np. kwasu askorbinowego (tylko jeden producent podaje nazwę zamienną, czyli pisze wprost, że to witamina C), askorbinianu sodu czy octanu sodu, ale azotynu sodu już bym nie polecała, bo to związek nieorganiczny, któremu udowodniono działanie kancerogenne w trakcie badań na myszach (nie wiadomo jednak jaki ma wpływ na ludzi, ale w Kanadzie nie można dodawać go do żywności). Wiadomo też, że skrobia ziemniaczana jest lepsza od skrobi modyfikowanej, a błonnik nam nie zaszkodzi.

Etykiety trzeba czytać z uwagą i wybierać te produkty, w których jest jak najwięcej dobrego jakościowo mięsa, a jak najmniej dodatków. Należy zachować przy tym zdrowy rozsądek i pamiętać, że parówka, zjedzona raz na jakiś czas, nam nie zaszkodzi, jeśli tylko nasza dieta jest urozmaicona i dobrze skomponowana.

Wybrałam dla Was kilka parówek, które można kupować i kilkanaście, których bym nie polecała. Pamiętajcie jednak, by zawsze czytać etykietę i nie kupować produktów zupełnie bezrefleksyjnie, bo zawsze warto zerknąć na skład. W obecnych czasach producenci lubią eksperymentować i bawić się w zamianę składników. Nic nie jest dane raz na zawsze. Nawet przyzwoite parówki.

Parówki: Jakie wybrać? Które najlepsze?

Parówki wieprzowe z Lidla – nie polecam

Duże opakowanie, to i obszerna lista składników. Czego tu nie ma! Jest i azotyn sodu, glutaminian są też trifosforany. Szkoda, że zabrakło miejsca na mięso, które obroniło się w 65%.

Pikok – parówki wieprzowe – nie polecam

A tu niespodzianka: fosforany! I to mocno reprezentowane.

Pikok – parówki z szynki wieprzowej – nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej

W składzie jest dużo cyferek i producent liczy, że się nikt nie połapie o co chodzi. Na szczęście na górze wpisu jest ściągawka, którą raz jeszcze powtórzę: E331 – cytrynian sodu, E262 – octan sodu, E300 – kwas askorbinowy, E301 – askorbinian sodu, E621 – glutaminian sodu, E250 – azotyn sodu. Parówki Pikok bronią się tylko dużą zawartością mięsa z szynki – 93%.

Pikok – Piratki z 93% szynki – można polecić

To bodaj jedyne na rynku parówki bez konserwantów. Polecała mi je także dietetyk z Instytutu Żywności i Żywienia. Są dedykowane dzieciom, ale sama także je kupuję obok frankfurterek w naturalnym jelicie, które kupuję na wagę.

parówki które wybrać

PURE – z 93% szynki – polecam (AKTUALIZACJA – tych parówek nie było w zestawieniu na dzień pisania posta)

Kolejne parówki z Lidla i to z najlepszym składem! Weszły do sklepów około początku 2017 roku i przez pewien czas nie było ich w moim Lidlu lub pokazywały się okazjonalnie. Od późnej wiosny są już w stałej ofercie i nie zdarzają się ich braki. Dobry skład: 93% szynki wieprzowej, a poza tym tylko woda, sól, glukoza, przyprawy oraz aromaty naturalne.

Berlinki classic – nie polecam

Czego tu nie ma… tu jest wszystko! Szkoda, że na mięso już zbrakło miejsca i jest tylko 71%.

Berlinki z kurcząt – nie polecam

W parówkach z kurczaka zrobionych z „wyselekcjonowanego mięsa” znalazłam tkankę łączną z kurczaka, czyli główny składnik MOM. Lepiej nie kupujcie tych parówek dzieciom.

Krakus – parówki z szynki – nie polecam

Znana polska marka, a wykorzystuje skrobię modyfikowaną oraz azotyn sodu. Wstyd, Krakusie! Czy naprawdę nie dało się inaczej?

Sokołów – Sokoliki – nie polecam

Producent jest sprytny. Zamiast glutaminian monosodowy pisze „hydrolizowane białko słonecznika”. Wszystko zgodnie z prawdą, jednak zwęszyłam tu małą manipulację. Zwłaszcza, że chodzi o produkt dedykowany dzieciom. Producent uważa, że tym sposobem łatwiej ogłupi i przyciągnie rodziców. Nie dajcie się zwieść pozorom.

Parówki „Lubię” – zdecydowanie nie polecam

Te parówki to samo zło. Czułam się gorzej od samego trzymania ich w ręce. Zobaczcie tylko ten skład. Mistrzostwo świata, choć z pozoru aż 83% mięsa.

Tarczyński – parówki z fileta  – nie polecam

Jak dla mnie dodatek tłuszczu z kurczaka, glutaminianu, azotynu i aromatu dymu wędzarniczego dyskwalifikuje ten produkt.

Tarczyński – parówki z szynki – nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej

Aż 97% mięsa z szynki – chciałoby się powiedzieć WOW! Ale jest jedno ale: dodatek glutaminianu i azotynu sodu. Na szczęście nie mogli go dodać nie wiadomo ile, bo mięsa jest naprawdę bardzo dużo jak na parówki. To największa wartość w tym zestawieniu.

Tarczyński – kiełbaski z szynki – nie polecam

Nie dość, że trifosforany, to jeszcze azotyn sodu! A szkoda. Tym sposobem producent zmarnował całkiem smacznie wyglądające kiełbaski i 90% mięsa z szynki.

Morliny – Frankfurterki  – nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej

Poza azotynen sodu skład jest bardzo dobry i akceptowalny.

Piotr i Paweł – parówki z szynki – nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej

93% mięsa z szynki – tylko po co te dodatki, po co ten glutaminian i azotyn sodu?

Sokołów – parówki z szynki – nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej

Skład byłby całkiem ok, gdyby nie ten nieszczęsny azotyn sodu, którego wolałabym unikać.

Wiesław Kania – Parówki na dzień dobry dla Biedronki – nie polecam

W tym składzie występuje tyle trudnych słów, że w żadnej mierze nie mogę polecić tego produktu.

Do następnego razu!

E.



Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 3.6 / 5. Liczba głosów: 18

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

58 odpowiedzi na “Parówki: Jakie wybrać? Które jeść, a które omijać?”

  1. Produkcja pisze:

    Ludzie wy łykacie te bzdury jak pelikany. Otóż pracuję w jednej z czołowych firm produkujących te rónież polecane tu parówki. Nie umiecie niestety czytać ze zrozumieniem. To, że napisane jest 9X% mięsa z szynki to znaczy tyle, że w parówce (przykład) ważącej 50g jest 25g mięsa i to jest mięso w 9X% z szynki a nie, że ta parówka składa się w 9X% z szynki, bo po pierwsze kosztowałaby znacznie, znacznie drożej – sprawdźcie ile kosztują szynki wieprzowe a po drugie nie miałaby tej gównowatej konsystencji.

  2. Anonim pisze:

    @CHRIS WAWA
    Mam dokładnie takie samo wrażenie.

  3. CHRIS WAWA pisze:

    Przeczytałem artykuł i komentarze i zastanawiam się, czy wszyscy autorzy piszą teksty sponsorowane? Ja jestem obiektywny, chociaż jestem zachwycony parówkami jednej firmy – Parówkami Ekstra z firmy ŁMeat Łuków. Najlepsze parówki, jakie jadłem nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Inne parówki można wrzucić do kosza. Aby nie być posądzony o reklamowanie produktów jednej firmy, powiem wyraźnie Parówki Extra z tej firmy są najlepsze, ale innych produktów tej firmy nie wziął bym do ust. Nie smakują mi. To są parówki (wieprzowo- wołowe), które są dokładnie takie jak 30-40 lat temu. Zawierają 92 % mięsa, są bez konserwantów – jako alergik wyczuwam to. Są one relatywnie mało popularne, bo nie są sprzedawane w żadnej sieci handlowej, wyłącznie w sklepach firmowych ŁMeat Łuków. Akurat w Warszawie jest kilka ich sklepów. Nie są one tanie 19,99 PLN/kg, ale warto. I jeszcze jedno zdają mój test parówkowy, których nie zdają inne parówki. Te parówki można gotować przez 5-8 minut na bardzo ostrym wrzątku, podkreślam na bardzo ostrym wrzątku….i nie popękają, ani nie zmienią kształtu, nie zwiększą swojej objętości, tak jak robią Berlinki, parówki z Sokołowa, Biedronki itd

  4. Agnieszka pisze:

    Szymon Rzeźnik Pure – polecam 🙂

  5. Zigzag pisze:

    Wg dokumentu „The Meat Lobby Big Business Against Health” (u nas pokazywanego jako „Całą prawda o przemyśle mięsnym”) azotyn sodu (E-250) jest szkodliwy i tworząc w żołądku nitrozaminy może powodować powstawania komórek przedrakowych szczególnie w jelicie grubym. Dzieje się tak w wyniku niszczącego działania na DNA. Badacz pokazywał doświadczenie, w którym komórki zaczynały tracić DNA już po pół godzinie od ekspozycji na nitrozaminy.

    Azotyn sodu jest dodawany dla stworzenia różowego koloru mięsa. Dla konserwacji też, ale najważniejszy zdaje się jest kolor.

    Jest też opisana kwestia botulizmu na przykładzie duńskiego producenta wędlin, produkującego od kilkudziesięciu lat bez dodatku azotynu. Twierdzi on, że w dzisiejszych fabrykach jest już tak czysto, że nie ma dużych szans na zatrucia. Im się takie nigdy nie zdarzyło.

    A słuchając jak producenci wędlin z USA należący kapitałowo do producentów papierosów stosowali takie same sztuczki jak przy biernym paleniu, to się niedobrze robi.
    Zagrożenie botulizmem było również jedną z metod opóźniania skasowania azotynu.

    Warto obejrzeć.
    https://www.youtube.com/watch?v=QuhHaGciXVo

  6. kazimierska pisze:

    Ja od lat kupuje parówki dobrowolskich. Są naprawdę pyszne i nigdy się na nich nie zawiodłam 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Nie znam zupełnie tych parówek, ale z doświadczenia wiem, że dobry smak to niestety nie wszystko…

  7. As pisze:

    no i jeszcze chciałem dodać, że najwięcej azotanów mają warzywa. Więc jak ktoś chce unikać jedzenia azotanów to powinien żywić się najlepiej samym mięsem 🙂 Tak, że ziemniaki mają o wiele więcej azotanów niż te parówki tylko o tym nikt nie informuje na etykietach.

  8. As pisze:

    Azotyn potasu czyli E-252 to saletra potasowa stosowana od dawien dawna do produkcji wędlin. Bez tego wędliny nie tylko są szare ale i nie takie smaczne. Jakbyś zjadała dziennie 1,5 kg szynki to może i by ci ta saletra zaszkodziła, ale normalnie to raczej nie powinna.

  9. Ja pisze:

    W pipok-piratki też jest azotyn sodu ?

  10. P pisze:

    „Animex producent słynnej od ponad 60 lat szynki konserwowej Krakus to firma wykupiona w 1999 roku przez amerykańskiego giganta Smithfield Foods. W wyniku globalnej rozgrywki biznesowej ten jednak został przejęty przez wywodzącego się z Chin WH Group, największego producenta mięsa na świecie.” Krakus nie jest polski od dawna… A Animex słynie z bardzo złych praktyk 'produkcji’ zwierząt.

  11. pikok pisze:

    Piratki wydają sie naprawdę ok, mnie zraża za to opakowanie „07” ktore moze sie okazać bardziej rakotwórcze niz glutamin sodu…

  12. Waldek pisze:

    Twój wpis oraz sprzedawcy (także internetowi) mający w ofercie jaja wiejskie, to dla mnie powód do kolejnego szerszego zainteresowania wędlinami ( w tym parówkami 🙂 ). W okresie wakacyjnym pojawiły się nowości. Być może rzeczywiście bez chemikaliów są np. następujące wędliny: Sokołów Naturrino, Konspol Natura (w tym Konspol Natura Żarłaki i Konspol Natura Amore), Kraina Wędlin Nature, Pikok Piratki, Pikok Pure, kiełbasa lisiecka ChOG, szynka dalmatyńska ChOG. Ciekawy materiał poglądowy dały mi również internetowe opisy wędlin firmy Bohun. Większość opisów wędlin zaczerpnąłem z internetu komórkowego. Skoro wspomniałem o producencie wędlin Bohun, to wymieniam również takie wędliny, jak np.: Jamon Serrano ETG (ową szynką fajnie się owija ryby czy szparagi, a poza tym smakuje ona wybornie chociażby z melonem, kiwi, jasnymi winogronami), Szwarzwalder Schinken ChOG, schab parzony wędzony spod skrzydeł firmy Sokołów dla sieci Biedronka. Pomijając wędliny z firmy Bohun i kiełbasę lieciecką, to pozostałe wspomniane powyżej wędliny są aktualnie raczej szeroko dostępne. Z wędlin wieprzowych chyba najdroższa jest szynka Puro Jamon Iberico de Bellota – nie wiem jak by wypadło jej porównanie z Prosciutto di San Daniele ChNP i Prosciutto di Parma ChNP.

    • Madame Edith pisze:

      Puro Jamon Iberico de Bellota (najsłynniejszej i najdroższej hiszpańskiej marki Joselito) miałam okazję jeść. W Hiszpanii można ją znaleźć w każdych dobrych delikatesach na specjalnych stoiskach. Jest przepyszna! Myślę, że to jedna z najlepszych wędlin, jakie kiedykolwiek jadłam. Prosciutto di San Daniele ChNP i Prosciutto di Parma ChNP można regularnie znaleźć nawet w Lidlu czy Biedronkach – te dyskonty bardzo starają się, by coraz więcej ich produktów miały oznaczenia geograficznego pochodzenia.

      • Waldek pisze:

        Gdyby brać pod uwagę tylko soczystość szynek długodojrzewających, to zastanawiam się czy generalnie rzecz ujmując kolejność czterech wybranych (od najbardziej do najmniej soczystej) mogłaby być, jak poniżej:

        1/ Puro Jamon Iberico de Bellota marki Joselito (ciemny kolor, struktura marmurkowa, chyba może być nawet ponad dwudziestka czwórka)

        2/ Prosciutto di San Daniele ChNP i Prosciutto di Parma ChNP

        3/ Jamon Serrano ETG (szesnastka ciemniejsza w porównaniu z jedenastką, struktura zupełnie ”czysta”)

        4/ Szynka Dalmatyńska ChOG

        Skoro wspomniałem o barwie i strukturze mięsa, to jeśli chodzi o schab surowy (nie wędlina, a mięso) wolę ten różowy wręcz wpadający w czerwień i o strukturze marmurkowej, choć ten bledszy i o strukturze zupełnie ”czystej” ma również swoje zalety.

    • WL pisze:

      Gdybym miał porównywać schab wędzony Sokołów Naturrino i poledwicę swojską pilzneńską, to powiedziałbym, iż ten drugi produkt jest schabem mocniej uwędzonym w porównaniu z wymienionym schabem z Sokołowa. Niewątpliwie jest rarytasem wędzona POLĘDWICZKA wieprzowa.

      • WL pisze:

        Zwróciłem uwagę na wędzone polędwiczki wieprzowe, gdyż moja przygoda z nimi rozpoczęła się razem z szynką długodojrzewajacą. Dobry materiał o dojrzewających polędwiczkach wieprzowych jest na stronie http://www.swojskiespecjaly.pl/pl/p/Poledwiczki-dojrzewajace-lososiowe/51. Z rozbiorem tuszy wieprzowej spotkałem się także w dodatku Palce Lizać. Polędwiczki wieprzowe dojrzewające są naprawdę palce lizać 🙂 – tak jak wieprzowe szynki długodojrzewające, tak i wieprzowe polędwiczki dojrzewające smakują bardzo dobrze również ze świeżymi figami, na które obecnie sezon (do obkładu świeże figi kroję na plasterki wespół z ich łupiną). Wędzone polędwiczki wieprzowe dają małe plasterki – ciekawą parę wędlin z dodatkiem wołowiny dających także małe plasterki tworzą: Sokołów Salami Delikatesowe (robione w Dębicy) i Morliny Salami Ostródzkie.

      • WL pisze:

        Oczywiście interesującą pozycją w zestawie wędlin dojrzewających jest również Jambon de Bayonne ChOG. Przy okazji materiału o polskich polędwiczkach dojrzewających (jakieś zaskoczenie, to łatwiejsza w porównaniu z nimi dostępność wędlin dojrzewających zagranicznych) jest także mowa o wiejskich stołach biesiadnych – wzorem owych stołów oraz pięknych w różnych miejscach kompozycji kwiatowych (kwiaty, poza tym zioła-przyprawy w doniczkach, to piękne zainteresowanie) postanowiłem na szybcika stworzyć kompozycję owocowo-warzywną, w której się znalazły: kiwi z etykietą Zespri, Caliman Papaya, pyszne słodko-winne mandarynki z RPA, figi, gruszki Limonera, jabłka Royal Gala z Portugalii, granadilla, bataty, dynia Hokkaido. Chyba najbardziej porwała smakiem granadilla. Z wcześniejszego czasu uchowały się jeszcze 🙂 daktyle Mozafati z Iranu będące najsłodsze z wymienionego zestawu owoców.

      • WL pisze:

        Także wespół z parmezanem przypadła mi do gustu Jambon de Bayonne ChOG, a zaleta polskich wędlin dojrzewających tzw. łososiowych może być moim zadaniem też taka, iż w porównaniu z wędlinami długodojrzewającymi są one raczej mniej słone. Internetowe opisy wędlin na stronach Tesco i E.Keclerc Bielany oraz tych tradycyjnych na stronach Ministerstwa Rolnictwa, to jakby biblioteki wędlin – ze stron Tesco zwróciły mą uwagę również wędliny pilzneńskie, ze stron E.Leclerc Bielany również kumpiak z Zakładów Mięsnych Białystok, a ze stron Ministerstwa Rolnictwa również polędwiczka z Zakładów Mięsnych Martika w Radomyślu Wielkim. Kumpiak, to chyba wędlina wręcz kultowa.

      • WL pisze:

        Również zaletą szynki parmeńskiej jest być może najniższa w niej zawartość soli w kategorii szynek długodojrzewających – moja 18-miesięczna Prosciutto di Parma ChNP charakteryzowała się niższą o 1,5% zawartością soli w porównaniu z moją Jambon de Bayonne ChOG. Szynki szynkami, ale już dostępne tegoroczne polskie jabłka GALA. Swój urok ma krem z dynii Hokkaido (na nią również sezon) wespół z jej kawałkami, którym splendoru dodaje to, iż mogą one być ze skórką.

      • WL pisze:

        Wymieniona szynka parmeńska 5,5% soli na 100% składu, a wymieniona szynka bajońska 7% soli (w tym sól i konserwant) na 100% składu :).

    • WL pisze:

      Właściwie trudno powiedzieć, czy bardziej interesujący jest temat wędlin czy owoców. Zdarza się, że przynajmniej do niektórych wędlin stosuję również gruszki, a pojawiły się już włoskie gruszki Abate Fetel. Pomidory są w użytku codziennym, a sposród nich chyba najbardziej stałem się fanem odmiany Lima. Obecne malutkie śliwki węgierki świetnie się sprawdzają także do zupy śliwkowej z dodatkiem anyżu gwiazdkowego oraz do torciku węgierkowego. W mojej najnowszej kompozycji owocowo-warzywnej znalazły się między innymi: ponad 600-gramowe mango; malutkie śliwki węgierki; włoskie gruszki Abate Fetel; polskie tegoroczne jabłka Gala, Celeste, Lobo; pomidory Lima; ziemniaki Red Fantasy. Prześlizgnąłem się przez temat wędlin (ciekawa jest nie tylko kiełbasa Tarczyński krakowska wieprzowa sucha, ale również kiełbasa Tarczyński krakowska z fileta sucha – obie kiełbasy zrobione ze 148g mięsa na 100g gotowego wyrobu), a gdyby mówić o mięsie, to myślę iż na miano poezji smaku zasługują żeberka i golonka z grilla w Zajeździe przy Kominku znajdującym się w otoczeniu Lasów Janowskich.

    • WL pisze:

      Dochodzące informacje (w tym telewizyjne) o prowadzonych robotach w Puszczy Białowieskiej jakby zniechęciły mnie do powtórnego odwiedzenia tego regionu – Puszcza Białowieska na terytorium Polski, to około 1,5 powierzchni Lasów Janowskich, w których to lasach również bardzo może przypaść do gustu odwiedzony przeze mnie tam kiedyś Rezerwat Imielty Ług. Nie bez kozery mówi się, iż Polska wędlinami stoi, a producenci coraz baczniejszą uwagę zwracają na gramaturę wędlin paczkowanych – np. Tarczyński Kiełbasa Sucha Myśliwska Extra i Tarczyński Kiełbasa Sucha Jałowcowa Extra, to gramatury po 150g (w jednym i drugim przypadku na 100g produktu poszło 150g mięsa). Mówiąc o tych produktach przychodzą mi na myśl mini banany sprzedawane w pękach po 250g i mrożone polędwice z dorsza atlantyckiego pakowane w porcjach po około 125g. Z wędlin tradycyjnych typu na 100g produktu poszło np. 125g mięsa chyba stosunkowo mało popularny jest karczek (baleron) wędzony.

      • Madame Edith pisze:

        Jałowcowa od Tarczyńskiego to ulubiona kiełbasa Monsieur 🙂

      • WL pisze:

        Wspomniałem o baleronie i wręcz od ręki wpadła mi w ręce karkówka wędzona, w przypadku której na 100g produktu poszło 129g mięsa – ździebko do tej liczby brakuje 🙂 karczkom wędzonym z zakładów mięsnych Bohun i Szubryt, ale domniemam iż całej owej trójce baleronów niewiele brakuje do 97% mięsa na 100% składu produktu. 97% mięsa na 100% składu produktu uzyskuje baleron, jak i polędwiczka wędzona Wasąg. ”Silniki” wymienionych powyżej pięciu wędlin wydają się mocne :). Listki z ostrzyżonego przeze mnie jednego pęczka świeżej bazylii osiągnęły wagę 86g – pesto z użyciem takiej ilości bazylii na 200-250g makaronu (spaghetti, albo penne rigate) jest już mocne. Można się od niego uzależnić, gdyż uderza prostotą wykonania i poezją smaku.

    • WL pisze:

      Osobiście ponad mięso wołowe stawiam ryby, co nie oznacza, iż np. nie jest ciekawe mięso mielone w skład którego po jednej trzeciej wchodzą: wołowina (rostbef albo ligawa), szynka wieprzowa, łopatka wieprzowa. Inspiracją do takiego trio było dla mnie w jednym opakowaniu trio następujących ryb wędzonych: łosoś, halibut, tuńczyk. Interesujący jest tatar z polędwicy wołowej, choć ten z łososia jest również niczego sobie. Na pewno wędliny wołowe są ciekawe. Ten wpis o parówkach pośrednio spowodował, iż nabrałem większego przekonania do wędlin konfekcjonowanych.

  13. Sylwia pisze:

    A ja znalazłam świetne parówki w Biedronce.
    Kraina wędlin Nature.
    94% mięsa wieprzowego z szynki, woda, sól, białko sojowe, ekstrakty przypraw oraz naturalne aromaty. I to wszystko. 🙂
    250 g. (6 parówek) kosztuje ok. 5 zł.

    • Madame Edith pisze:

      Sylwio, bardzo dziękuję za informację. Bywam w Biedronce sporadycznie i przyznam, że nawet nigdy nie przyszło mi do głowy, by rozejrzeć się za ich parówkami.

    • Trup pisze:

      Obejrzałem wszystkie w Piotrze i Pawle, a więc w sklepie dosyć elitarnym. Nie było żadnych bez azotynu sodu!

      • Madame Edith pisze:

        Elitarność sklepu nie przekłada się niestety na jego ofertę. Pójdź do Lidla – tam znajdziesz parówki z serii Pure oraz Piratki – jedne i drugie są bez azotynu 🙂

  14. WL pisze:

    Oczywiście w Lidlu kupiłem polecone przez Ciebie parówki Pikok Piratki. Moim zdaniem ich zaleta jest także taka, że ich opakowanie składa się jakby z dwóch podopakowań, co powoduje, iż jeśli chcemy ich zużyć mniej, to druga ich część nie musi być odpakowywana – myślę, iż mrożone ryby (np. polędwice z halibuta, polędwice z dorsza) w kilku połączonych oddzielnie porcjach, to również trafiony pomysł.

  15. WL pisze:

    Szczególnie często nie korzystam z parówek, ale ten wpis spowodował, iż zmieniłem swoje parówkowe preferencje.

  16. ja pisze:

    A co złego jest w momie oprócz tego, że obrzydzenie mamy do scięgien itp, przecież tam jest kolagen np

  17. A pisze:

    Dokładnie, Pikok Pure. I dodatkowo są bezglutenowe 🙂

  18. Na takie wpisy czekam częściej 🙂 Trochę mi się przypomniał filmik z Kocham Gotować o parówkach i firmach, które poleca :))

  19. wedelka pisze:

    Nigdy nie zapomnę, gdy przyjechałam do teściowej z moją córeczką, która wtedy miała ok. 2 lat, a ona na śniadanie podała jej parówki. Niby nic złego, bo sami też jadamy, najczęściej Piratki z Lidla lub te z szynki z Sokołowa, ale w parówkach zakupionych przez teściową mięsa było……35%. Do tego najwięcej MOM. Nie pamiętam już ich marki, ale powiedziałam teściowej, że ma nigdy więcej nie dawać ich mojemu dziecku. Zrozumiała i zaczęła trochę dokładniej czytać etykiety 😉

  20. Magda pisze:

    Dzięki za wpis 🙂
    Znalazły się tam moje ulubione Piratki, do tego są bg, co dla mnie jest zbawienne, jako cieliaka 🙂
    Ostatnio z tych z dobrym składem odkryłam parówki Wasąg z serii eko: drobiowe lub wieprzowe (w Carrefour trafiam tylko wieprzowe, bo drobiowe zawsze schodzą szybciej, niż ja się dowlokę do sklepu ;-p ).
    Mam też inną ulubioną firmę – Rolmięs z ich eko wędlinami. Kupuję je na Norblinie w soboty na stoisku firmowym, wędlinki mają naprawdę fajny skład, a parówki Złotniczki są utrwalane właśnie witaminą c i te dietetycy polecają nawet maleńkim dzieciaczkom (bo brak jest azotynu). Kiedyś myślałam, że azotyn sodu nie jest dozwolony w wędlinach eko, ale jest inaczej, pocieszam się, że jest to jedyna substancja „nieidealna” w tych wędlinach i je kupuję co jakiś czas 🙂
    Pozdrawiam 🙂
    Magda

    • Madame Edith pisze:

      Magdo,
      Ogromnie dziękuję za Twoje namiary. Z chęcią sprawdzę te parówki, zwłaszcza te z Carrefour, bo bywam w nim w miarę regularnie 🙂
      Serdecznie pozdrawiam
      E.

      • Magda pisze:

        Cieszę się, że informacje się przydadzą 🙂 Dodam, że do jutra włącznie jest w Carrefour promocja na te parówki Wasąg (w ramach tygodnia promującego żywność bio). Termin parówek do 8 lutego, więc zrobiliśmy zapas, który…powędrował do zamrażarki, a spora część tego czego nie zamrażaliśmy jest już smaczną przeszłością 😉 Te parówki sprawdziły się nam nawet do fasolki po bretońsku (z Twojego przepisu) 🙂 Są wędzone naturalnym dymem, więc „robiły” w tym daniu za kiełbasę 😉
        Pozdrowienia 🙂
        Magda

  21. Gabi pisze:

    Madame, a jadłaś może kiełbaski Besos? 🙂 są w Piotrze i Pawle i osobiście bardzo je lubię. Mają sporo mięsa, ale nie pamiętam jak z resztą składników. Aż skoczę po nie w weeeknd :))
    D
    Świetny wpis, pokaże mojemu Lubemu, który całkiem często wcina parówki. Może zacznie patrzeć na skład:)

    • Madame Edith pisze:

      Gabi,
      szukałam ich! Ale zostały po nich tylko ulotki w moim PiP. Widocznie są tak dobre, że znikają na pniu 😉
      Ale znalazłam skład w internecie: mięso z szynki wieprzowej 83%, woda, sól, skrobia, stabilizator – mleczan sodu, regulator kwasowości – cytrynian sodu, dekstroza, cukier, glukoza, hydrolizat białka słonecznikowego, ekstrakty przypraw, przyprawy (seler), aromaty, ekstrakt drożdży, substancja konserwująca: azotyn sodu.
      Czytając skład trzeba przyznać, że niestety daleko im do tych najlepszych i są lepsze alternatywy.
      Besos! 😉
      E.

      • Gabi pisze:

        O, dziękuję za odpowiedź. Dziwne, że tak malo mięsa, coś musiałam źle zapamiętać, bo ubzduralo mi się, że mają 93% mięsa. Ehh, szkoda 🙁 ale raz jakiś czas może nie zaszkodzi. 🙂 pozdrawiam!

  22. Kasia pisze:

    A może parówki ZM Nove – Natura? Ja kupuję je w Selgrosie. Zaciekawił mnie skład bez E i glutaminianów/fosforanów. W smaku ok, raz na jakiś czas można!
    Skład: mięso wieprzowe 83%, woda, sól, cukry (dekstroza, trzcinowy, meltodekstryna), białko wieprzowe, susze owocowe (acerola) i warzywne (seler, marchew), ekstrakty (drożdży, przypraw), aromaty i przyprawy naturalne, hydrolizowane białko sojowe, kultury bakterii.
    pozdrawiam,
    K.

    • Madame Edith pisze:

      Kasiu,
      dzięki! Co prawda w Selgros nigdy nie byłam, ale innym taka informacja może się przydać. Trzeba pamiętać jednak, że hydrolizowane białko sojowe to wzmacniacz smaku, w dużym skrócie glutaminian. Ale jeśli komuś nie szkodzi, to skład poza tym jest faktycznie całkiem dobry.
      Serdeczności!
      E.

  23. Kasia pisze:

    Nie rozumiem tego oburzenia, jeśli chodzi o parówki. Czy naprawdę zjadamy ich tony, żeby coś nam się miało stać? Podejrzewam, że ci, co najbardziej się oburzają wcinają ze smakiem inne rzeczy przebogate w różne świństwa.
    W naszych czasach niczego nie możemy być pewni, wszędzie do żywności dodaje się różne cuda i nawet we własnym ogródku można wyhodować trujące warzywa (kto je bada przed zjedzeniem?).
    We wszystkim potrzebny jest umiar i nie można dać się zwariować 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Kasiu,
      Też nie rozumiem tego oburzenia. Zwłaszcza, że w większości przypadków pochodziło od innych blogerek kulinarnych. Wystarczy czytać etykiety i nie dać się zwariować. Osobiście okazjonalnie dopuszczam produkty nawet z glutaminianem, bo nie mam po nich „choroby zupek chińskich” i przetestowałam na sobie, że w niewielkich ilościach mi nie szkodzi. W Japonii używają go zamiast soli i na stolikach w miejscu soli i pieprzu stoi słoiczek z glutaminianem w proszku 😉

      Najbardziej w parówkach obawiam się azotynu, bo jego działanie nie zostało do końca zbadane.

      Wydaje mi się, że we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nawet ten, owiant jakże złą sławą, tłuszcz palmowy spożywany okazjonalnie w niewielkich ilościach nie podniesienie nam od razu cholesterolu. Umiar przede wszystkim!

      Serdeczne pozdrowienia!
      E.

      • Marysia pisze:

        Chère Mme Edith,
        chcialabym zareagowac, na Pani wypowiedz, co do tłuszczu palmowego. Jest on owiany złą sławą, gdyż nie tylko znajduje się co drugim produkcie przetworzonym, z lekką przesadą oczywiście ale jest naprawdę obecny wszędzie i trudno nie jeść jego z nadmiarze, jednak rownież dlatego, ze jego produkcja przyczynia się do ocieplenia klimatu i zamiany naturalnej puszczy w Azji i Oceanii w plantacje drzew palmowych. Absolutnie masowej produkcji. Prowadzi to do wyniszczenia naturalnego środowiska dla fauny tych regionów. Aby lepiej zrozumieć ten przemysł, polecam obejrzeć film Before the Flood, wyprodukowany przez Scorsese i Di Caprio.
        Artykuł o kiełbaskach bardzo użyteczny. Dziękuje i chętnie skorzystam.

        • Madame Edith pisze:

          Marysiu,
          oczywiście. Napisałam w dużym uproszczeniu, bo to temat na osobny artykuł. Więcej o nim wspomnę przy okazji porównania ciast francuskich w kolejnym odcinku wpisów z porównaniem produktów.
          A ten film oglądałam – bardzo dobry.
          Serdecznie pozdrawiam
          E.
          P.S. Naprawdę uważam, że spożywaną ilość tłuszczu palmowego można zminimalizować i mieć pod kontrolą. Po prostu trzeba czytać etykiety i zrezygnować ze sklepowych ciast, ciastek, słodyczy i byle jakich croissantów itp. W domu nie używam rafinowanego tłuszczu palmowego. Mam tylko słoik nierafinowanego, ale to inna historia, inne zastosowanie i właściwości.

    • Trup pisze:

      Tak, nie rozumiem tego oburzenia. Przecież i tak musimy umrzeć. Co za różnica wcześniej czy później.

  24. Jud pisze:

    Ja dodałabym jeszcze te z serii Pure z Lidla 🙂

  25. Paulina pisze:

    Szkodliwość azotynu sodu jest powszechnie znana. Niestety jest to jedyny środek, który skutecznie zabezpiecza produkt przed namnażaniem bakterii Clostridium botulinum w produkcji przemysłowej.
    Jest dozwolony do stosowania na zasadzie mniejszego zła. Lepsza kiełbaska z azotynem niż z trującą toksyną botulinową 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Paulino,
      dzięki za informację! W sumie co prawda, to prawda. Na szczęście niektórzy producenci radzą sobie bez tego dodatku 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Parówki: Jakie wybrać? Które jeść, a które omijać?

Czas przygotwania:

@MadameEdith on Instagram