Łowcy Syren – gorący adres nad Wisłą
Łowcy Syren to działający od maja nowy koncept znanego warszawskiego duetu gastronomicznego prowadzącego Pogromców Meatów oraz Siewców Smaku. Na swoją kolejną lokalizację wybrali wiślane nadbrzeże, w okolicach którego w legendzie pojawiała się warszawska syrenka. Sprzedają cztery rzeczy na krzyż, a ustawia się do nich taka kolejka, że na jedzenie trzeba czekać solidne pół godziny.
Łowcy Syren – jak trafić?
Zacznijmy od tego jak tu trafić, bo warszawskie nadbrzeże nie doczekało się jeszcze uporządkowania i nie ma tu numerów, pod którym można znaleźć konkretny lokal. Zresztą pewnie Bulwar Flotylli Wiślanej też niewiele Wam mówi, więc taki adres wcale nie ułatwia sprawy. Łowcy Syren działają nad Wisłą, zaraz obok nowego budynku Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, w bezpośrednim sąsiedztwie Solca i Mostu Poniatowskiego. To niewielka budka, która postawiona została zaraz obok baru Babie Lato, w którym można zaopatrzyć się w napoje.
Usypano tu przyjemną plażę, jest trochę stolików i leżaków. W wolny dzień jednak o miejsce nie jest wcale łatwo. Ci, którzy zajęli fajne miejsca wcale nie mają ochoty z nich szybko rezygnować.
Łowcy Syren – menu:
Karta jest na tyle krótka, że praktycznie przy pierwszej wizycie można spróbować wszystkich lub większości pozycji. Mamy coś dla mięsożerców, miłośników owoców morza, jak i wegan. Sądzę, że każdy będzie ukontentowany.
Monsieur po podejściu do okienka od razu krzyknął: „Chcę łopatkę!” nie pozostawiając mi w zasadzie wyboru. Kanapka z szarpanym mięsem z łopatki (26 zł) to oczywiste nawiązanie do Pogromców Meatów. Maślana brioszka jest dokładnie taka sama, jak w lokalu na Koszykowej. Mięso jest cudnie doprawione, soczyste i, co tu dużo pisać, rozpływa się w ustach. Kanapka do małych nie należy i trzeba poćwiczyć nieco szczękę, by objąć ją na raz. Zachwycają mnie w niej cudownie chrupiące ogórki i mocno roztopiony ser Mimolette. To duża przyjemność jeść taką rzecz. Trochę się pewnie przy tym pobrudzicie, ale w razie czego kuchnia dysponuje jednorazowymi sztućcami. Lecz w sumie jaka to przyjemność jeść taką kanapkę nożem i widelcem?
Kanapka z kalmarami (25 zł) to coś, czego Monsieur zazdrościł mi pół popołudnia. Sam złapał pyszną łopatkę, a potem narzekał, że moje kalmary były jeszcze pyszniejsze. Trudno mi ocenić czy faktycznie były, bo ciężko jest porównać świetnie przyrządzone mięso ze zrobionymi w punkt chrupiącymi kalmarami, ale niech mu tam będzie! Ta kanapka to był dla mnie strzał w 10. Bo nie dość, że miała fajny, wyrazisty smak, to jeszcze super dodatki: grillowanego ananasa, chrupiące chipsy z marchewki, kolendrę i sos majonezowy z dodatkiem chipotle. Kalmary nie były zaś ani przez moment twarde czy ciągnące. Pozycja na 5+.
Do kanapek wzięliśmy też porcję frytek z domowym, bardzo pomidorowym ketchupem. Choć nie są tanie (10 zł), to warte grzechu, bo super chrupiące i mało tłuste. Zastanawialiśmy się jeszcze nad zamówieniem hummusu na deser, ale po opędzlowaniu kanapek skapitulowaliśmy.
Łowcy Syren – podsumowanie:
Jedzenie jest tu przednie i zupełnie nie ma się czego przyczepić. Warto jednak mieć na uwadze dwie rzeczy: czas oczekiwania na jedzenie oraz malownicze otoczenie, które jednak często przyciąga sporą rzeszą nie do końca trzeźwych osób. To psuje klimat, ale oczywiście właściciele lokalu na plaży nie mają na to wpływu, więc ich za to nie winię. Ich nową miejscówkę gorąco polecam, bo lepszych kanapek nie znajdziecie nigdzie indziej. No może poza Koszykową.
Do przeczytania!
E.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Przedział cenowy: do 30 zł
Dodaj komentarz