Street Food Thursday – jedzeniowy targ w Berlinie
Street Food Thursday to jedzeniowa inicjatywa , która zdobyła ogromną popularność w Berlinie. Targ odbywa się w każdy czwartek i przyciąga niesamowite tłumy! Zobaczcie jakie smakołyki można tam dostać i czym różni się choćby od warszawskiego Nocnego Marketu, o którym pisałam niedawno.
Street Food Thursday odbywa się w dzielnicy Kreuzberg, w starej, niezwykle klimatycznej hali Markthalle IX. Okolica, jak na Kreuzberg przystało, jest delikatnie mówiąc klimatyczna. Aby dojechać na Street Food Thursday trzeba wysiąść na stacji Görlitzer Banhof (S-bahn). Linia w tym miejscu zbudowana jest na wiadukcie. Trzeba zejść po schodkach na poziom zero i ruszyć wzdłuż jednej z głównych ulic dzielnicy – Skalitzer Strasse.
Dalej przecinamy park, w którym na ziemi można dostrzec zużyte strzykawki, a w krzakach naprawdę dziwnych ludzi… Spacer tą okolicą nawet za dnia, w okolicach godziny 17, nie należy do przyjemności i sama bym go nie powtórzyła. Ale są tacy, którzy na Kreuzbegu czują się dobrze i takie klimaty im nie przeszkadzają. Mi nie jest z nimi po drodze. Na szczęście trasa do hali nie jest długa i zaraz za parkiem mijamy mały skwer z kilkoma kawiarniami. O dziwo życie na nim wygląda zupełnie normalnie i nie przypomina zapyziałego parku, z którym sąsiaduje. Na skwerze bawią się dzieci przeróżnych narodowości. Kobiety siedzące w kawiarniach mają na głowie hidżaby. Taki urok tego miejsca i dzielnicy zamieszkanej przez imigrantów. Przyjeżdżając tu warto mieć tego świadomość. Po stu kilkudziesięciu metrach docieramy pod halę. Przed wejściem tłum. Co najmniej jakby w środku rozdawali coś za darmo.
Wchodzimy do środka. Czegoś takiego dawno nie widziałam. Miejsce jest czynne od 20 minut, a już wszystkie stoliki zajęte! Do lokali tworzą się kolejki – szok! Obchodzimy halę dookoła, by zorientować się co dobrego można tu zjeść. Okazuje się, że cały świat. Wybór jest przeogromny. Mamy przedstawicieli niemal każdej kuchni: włoskiej, niemieckiej, japońskiej, koreańskiej, wietnamskiej…
Są też stoiska z mięsem i wędlinami, są także świeże owoce morza i do nich szampan.
Jest manufaktura makaronu i piec do wypieku pizzy. Można zjeść japońskie takoyaki – kulki z owocami morza. Są burgery, kawa i świeżo robione lemoniady, wino sprzedawane na kieliszki i piwo w wielkich kuflach. Na deser ciasta i lody. Każdy łasuch znajdzie coś dla siebie.
Niestety, podobnie jak to ma miejsce na Nocnym Markecie, ceny na wielu stanowiskach do niskich nie należą. Za małą bułeczkę bao z pary z dodatkami przyjdzie nam zapłacić 4 Euro, za porcję dań marokańskich 5 Euro, za lemoniadę czy kieliszek wina ok. 3-5 Euro, za kanapkę z pulled pork lub pastrami 6,50 Euro. Drogie są też makarony z sosami, ale tania pizza i pyszne foccacie – po ok. 2,50-3,00 Euro za spory kawałek. Generalnie więc można zjeść coś smacznego i nie wydać fortuny.
Na Street Food Thursday panuje całkiem fajna, międzynarodowa atmosfera. Widać, że miejsce ściąga wielu turystów. Myślę, że to bardzo ciekawa inicjatywa. Zwłaszcza, że działa okrągły rok, a nie tylko sezonowo jak Nocny Market, który organizowany jest pod chmurką. Liczę, że podobną lukę na warszawskim rynku wypełni Hala Koszyki, ale o tym przekonamy się wkrótce.
Jedyne co mi się nie pidobało na Street Food Thursday to postawa sprzedawców na stoisku marokańskim. Amerykanka idąca przede mną pytała się o dania, które były w ofercie. Podziękowała za odpowiedź i poszła dalej rezygnując z zakupu. Sprzedawcy między sobą na głos określili ją w bardzo niewybredny sposób. Powiem szczerze, że jedzenie, które oferowali wyglądało fajnie, ale po tej sytuacji całkowicie zrezygnowałam z zakupu. Przykre, że niektórzy mają tak negatywne nastawienie i nawet się z tym nie kryją. Chcą zarabiać pieniądze, ale jednocześnie obrażają swoich klientów nie bacząc nawet, że robią to na głos i przy innych osobach – potencjalnych klientach. Takie sytacje bardzo zapadają mi w pamięć.
Street Food Thursday – podsumowanie:
Street Food Thursday generalnie Wam polecam, bo warto odwiedzić to miejsce. Patrzcie tylko u kogo się stołujecie i komu dajecie zarobić. Uważajcie też po drodze.
Aha, i bardzo ważne: przyjdźcie tam w momencie otwarcia, czyli o 17:00 i zajmijcie sobie stolik. Potem jest problem z konsumpcją w komfortowych warunkach. My, ze względu na problemy komunikacyjne, dotarliśmy tam z 20-minutowym poślizgiem i to był spory błąd, bo udało nam się znaleźć tylko mały stolik stojący. I tak było fajnie i smacznie, ale zawsze mogło być wygodniej 😉
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Przedział cenowy:
Dodaj komentarz