Chargeback – jak odzyskałam 300 EUR, z którymi już się pożegnałam

30 sierpnia 2019

Chciałabym Wam zdradzić patent, o którym wie bardzo mało osób, a który w trudnych przypadkach może zaoszczędzić Wam dużo pieniędzy, dokładnie jak mi. Opowiem Wam historię od początku, wszak wiele osób mogło być w podobnej sytuacji.

Chargeback – historia mojej nieudanej transakcji:

W ubiegłym roku w maju kupiłam przez Kickstarter gimbala (urządzenie do stabilizacji smartfona, pomocne przy kręceniu filmów). Jak to na Kichstarterze, produkt miał być innowacyjny, super, hiper i w ogóle. Wraz z akcesoriami kosztował prawie 300 EUR. Zapłaciłam w momencie składania zamówienia i zgodnie z informacjami produkt miał do mnie przyjść w ciągu 2 miesięcy, bo tyle miał trwać proces produkcji partii, do której zakwalifikowano moje zamówienie.

Na początku lipca otrzymałam maila, że niestety muszę czekać na gimbala do września, bo jest tyle zamówień, że produkcja się nie wyrabia. W tym czasie fanpage marki szalał i cieszył się ogromną popularnością, a wrzucane filmiki reklamowe czy wypowiedzi ekspertów, którzy używali produktu, tylko napędzały kolejne zamówienia i podkręcały apetyt kupujących. Nawet Monsieur, dla którego technologiczne nowinki są jak chleb powszedni, był bardzo podekscytowany nowym sprzętem, który miał wkrótce trafić w nasze ręce.

Jak się możecie domyślić, we wrześniu otrzymałam kolejnego maila, że niestety na przesyłkę przyjdzie mi poczekać do Bożego Narodzenia. W grudniu z kolei napisali, że do lutego, a w marcu, że przez Chiński Nowy Rok produkcja miała miesięczny przestój i że zamówienie otrzymam w maju 2019 roku. Wtedy straciłam cierpliwość i zgodnie z regulaminem anulowałam zakup, a także poprosiłam o zwrot pieniędzy. Otrzymałam informację, że kasę prześlą mi w ciągu 30 dni. Gdy czas ten minął, a było to około połowy kwietnia, napisałam wiadomość z pytaniem co się dzieje i kiedy mogę spodziewać się przelewu. Firma odpowiedziała, że…w sierpniu, bo mają problemy finansowe!

Nie zdziwiło mnie to ani trochę i już prawdę mówiąc postawiłam krzyżyk na tych 300 EUR. Szalę goryczy przelała wiadomość z końca czerwca mówiącą o tym, że że ogłaszają bankructwo. Na branżowych portalach doczytałam, że ich majątek wyceniono na 1 mln EUR, podczas gdy narobili 5 mln zobowiązań… Jako że firma pochodziła z Norwegii nawet w postępowaniu upadłościowym klienci nie mieli praktycznie żadnych szans na odzyskanie wpłaconych pieniędzy. A to dlatego, że sąd w pierwszej kolejności zaspokaja państwo, czyli m.in. organy podatkowe, w drugiej kolejności pracowników, którzy nie otrzymywali wypłaty, a dopiero potem pozostałych wierzycieli, czyli np. klientów.

W tym momencie już zupełnie przestałam wierzyć w odzyskanie pieniędzy. Ale przypomniałam sobie o procedurze chargeback. Weszłam na stronę mojego banku i doczytałam co trzeba zrobić, aby ją rozpocząć.

Chargeback – jak wygląda procedura? Jak odzyskać pieniądze po zakupie kartą?

Otóż wystarczyło złożyć na infolinii reklamację do transakcji kartą płatniczą, wszak płaciłam właśnie kartą. I to mnie uratowało!

Rozmowa i składanie reklamacji chargeback trwało jakieś 10 minut, po czym dostałam maila z potwierdzeniem i informację, że bank może mnie poprosić o dodatkowe informacje o tej transakcji. I tak się faktycznie stało.

Po dwóch tygodniach dostałam kolejnego maila z prośbą o kopię maili, jakie otrzymałam o firmy, w których była mowa o opóźnieniach w dostawie i o braku możliwości otrzymania zwrotu pieniędzy. Gdy je wysłałam, bank napisał, że ma już komplet dokumentów i sprawę przekazuje dalej – do agenta rozliczającego płatności sprzedawcy, za pośrednictwem Mastercard (VISA ma analogiczną procedurę).

Czas oczekiwania na odpowiedź ze strony agenta (Mastercard) miał wynieść 45 dni, ale już po 3 tygodniach otrzymałam decyzję pozytywną i zaraz potem zwrócono mi pełną kwotę płatności na rachunek karty kredytowej. W tym czasie agent mógł kontaktować się ze sprzedającym, by poprosić go o dodatkowe wyjaśnienia. Nie wiem jednak czy to faktycznie robił.

Chargeback – kiedy skorzystać z tej formy reklamacji?

Posiadając karty płatnicze, w tym kredytowe, w kilku przypadkach możecie niejako reklamować transakcję u wystawcy karty. Robicie to przez swój bank. Ten rodzaj reklamacji ma za zadanie dodatkowe zabezpieczenie interesów kupujących i można z niego skorzystać m.in. w przypadku:

  • niedostarczenia dóbr lub usług, za które została dokonana zapłata – skorzystacie z chargeback w przypadku podobnym do mojego, ale także w przypadku bankructwa linii lotniczej, biura podróży, agenta, u którego kupiliście bilet lotniczy czy jakikolwiek inny i który np. okazał się nieważny, anulowany itp.;
  • podejrzenia oszustwa np. gdy posiadacz karty reklamuje transakcję, w której nie brał udziału, której nie autoryzował, brak jest podpisu posiadacza albo jego podpis jest sfałszowany;
  • błędów w autoryzacji – np. transakcja przekraczała limit dozwolony dla danej karty, nastąpiła odmowa autoryzacji, a mimo to transakcja została przetworzona, upłynął termin ważności karty i pomimo tego transakcja „przeszła”;
  • błędów w przetwarzaniu np. gdy wydawca otrzymał tą samą transakcję więcej niż jeden raz i obciąży konta posiadacza podwójnie;
  • zwrotu lub unieważnienia transakcji – np. akceptant był powiadomiony o żądaniu unieważnienia transakcji, ale mimo to obciążył klienta, przysłane towary lub usługi zakupione poprzez Internet nie były towarami zgodnymi z zamówieniem, otrzymane towary były uszkodzone lub niezupełne, nie został dokonany zwrot zapłaty za towary lub usługi.

Chargeback – warto pamiętać o ograniczeniach!

Pamiętajcie jednak, że reklamacja chargeback ma też swoje ograniczenia. Maksymalny termin zgłoszenia zależy od powodów. Może on wynieść 45, 60, 90, 120 i 540 dni od dnia wykonania transakcji. 

W moim przypadku – braku dostarczenia towaru było to właśnie 540 dni licząc od dnia zakupu, więc w zasadzie składając reklamację w czerwcu 2019 r., od zakupu minął rok i prawie 2 miesiące. Jeszcze kilka miesięcy i nie mogłaby z niej skorzystać.

Chargeback – podsumowanie:

Chargeback okazał się w moim przypadku ostatnią deską ratunku i powiem Wam szczerze, że był to mój pierwszy przypadek korzystania z tej usługi. W pracy zrobiłam rozeznanie i zapytałam ok. 20 osób – bankowców z dużym stażem i nikt nie wiedział zbyt wiele o takiej usłudze. Niektórzy niby coś słyszeli, ale nikt nie korzystał i nikt nie był świadom na czym dokładnie polega. Dlatego pomyślałam sobie, że jest to dobra okazja, by przekazać Wam taką informację, bo myślę, że może okazać się przydatna. Nie życzę Wam sytuacji, w których musielibyście korzystać z tej procedury, ale w życiu nigdy nic nie wiadomo i warto wiedzieć, że coś takiego istnieje.

Do przeczytania!

E.

Zdjęcie główne: Creative Commons 3 – Alpha Stock Images



Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 2.3 / 5. Liczba głosów: 3

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

7 odpowiedzi na “Chargeback – jak odzyskałam 300 EUR, z którymi już się pożegnałam”

  1. Irek pisze:

    To miałeś szczęście no i kwota też niezbyt wysoka. Nie będę tu rozwijał opowieści, ale w moim przypadku nieuczciwy sprzedawca stwierdził, że się mylę. Nie przedstawił żadnego dokumentu, nawet nie próbował nic preparować. Po prostu oświadczył, że transakcja OK i Citi Handlowy uznał, że chargeback odrzucony i tyle.

    • Madame Edith pisze:

      Tak, chargeback różnie się może skończyć. U mnie była prosta sprawa: upadłość. Myślę, że to dużo dało, bo sprzedawca się nie tłumaczył i miałam całą korespondencje mailową, w której ciągle przekładali dostawę sprzętu, aż w końcu oznajmili, że go nie wyślą.

  2. Kejt pisze:

    Slyszalam o podobnych praktykach w UK gdzie mieszkam. Zasada jest taka aby „niepewne” transakcje (musza jednak byc powyzej £100) zawsze oplacac karta ale karta kredytowa. Wtedy gdy cos pojdzie nie tak otrzymamy zwrot pieniedzy. Nie jestem jednak pewna czy dotyczy to rowniez zwyklej karty debetowej. Oczywiscie w UK moga byc inne przepisy. Ja zawsze place Paypalem gdy jest taka opcja, bo tu sa podobne gwarancje.

    • Madame Edith pisze:

      Wydaje mi się, że w UK to też powinno działać, bo te przepisy dotyczą organizacji płatniczych i nie są ograniczone przez przepisy krajowe. Kwestia pewnie tego co jest w danym kraju bardziej popularne, bo w Polsce PayPal to jakiś promil, o ile nie mniej, wszystkich płatności. Ważne jednak, że są takie możliwości, o których sama piszesz.

  3. Dzięki za wskazówki. Nie wiedziałam o takiej możliwości.

  4. ewa pisze:

    A jakie są ogrniczenia czasowe? Wpis może być super przydatny….

    • Madame Edith pisze:

      Ewo, napisałam o tym pod koniec wpisu – wyboldowany fragment. To też może zależeć od tego czy masz Mastercard czy Visę, bo te dwie firmy mają nieco odmienny regulamin chargeback. Czytałam też o tym, że Mastercard jest w tym aspekcie bardziej przychylna klientowi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Chargeback – jak odzyskałam 300 EUR, z którymi już się pożegnałam


Chciałabym Wam zdradzić patent, o którym wie bardzo mało osób, a który w trudnych przypadkach może zaoszczędzić Wam dużo pieniędzy, dokładnie jak [...]
@MadameEdith on Instagram