fbpx

Cholecystektomia laparoskopowa – czy jest się czego bać?

23 sierpnia 2024
cholecystektomia laparoskopowa

Właśnie mijają cztery tygodnie od mojej operacji usunięcia pęcherzyka żółciowego. Cholecystektomia laparoskopowa to zabieg, którego nie musiałam robić na cito, ale ze względu na wskazania i rekomendacje lekarzy zdecydowałam się na niego zapisać i spokojnie czekać w kolejce. W tym momencie poza nielicznymi ograniczeniami ruchowymi czy jedzeniowymi, prawie zapomniałam, że cztery tygodnie temu leżałam w szpitalu.

Od czego się zaczęło?

Kamienie w pęcherzyku żółciowym zidentyfikowane zostały u mnie po pierwszej ciąży. Do dziś pamiętam, że podczas badania USG jamy brzusznej lekarz zapytał się, czy przypadkiem niedawno nie byłam w ciąży. Potwierdziłam, a on na to, że tak obstawiał, bo zrobiły mi się małe kamienie, których na poprzednim badaniu – nieco ponad rok wcześniej – nie było.

Od tego momentu wiedziałam, że problem jest i w pewnym momencie będzie czekał mnie zabieg. Profilaktycznie po badaniu zostałam wysłana do chirurga, który wyjaśnił, że mogę jeszcze spokojnie zaczekać, ale powinnam monitorować temat mniej więcej co rok lub dwa.

Po drugiej ciąży powtórzyłam badanie. Z kilkunastu kamieni jeden wyróżniał rozmiarem – miał 14 mm. Wtedy dostałam informację, że powinnam powtórzyć USG za rok. I jak przyszłam na badanie w grudniu 2023 r., to okazało się, że kamień najprawdopodobniej urósł do 24 mm lub po prostu pokazał się nieco z innej perspektywy – większego boku. Niemniej to był już sygnał, że powinnam pomyśleć o zabiegu, bo w takim tempie, szybko mogłoby się okazać, że urośnie do 4 cm i może być za duży na cholecystektomię laparoskopową. Przy dużych kamieniach chirurdzy często wolą klasyczną metodę „otwartą”, która dla pacjenta jest znacznie cięższa. Rekonwalescencja zajmuje wiele tygodni i ma się rozcięte prawie pół brzucha.

Operacja usunięcia pęcherzyka żółciowego – blizny:

Doskonale pamiętam, jak mój dziadek został w latach 90-tych zabrany do szpitala na taką operację. Miał wielką szramę wzdłuż linii żeber. Wolałam tego uniknąć i mieć trzy lub cztery nieduże nacięcia w kontrolowanym momencie i warunkach. Bo wiedzieć musicie, że niektórzy chirurdzy robią tę operację z trzema lub czterem nacięciami. Moja mama miała z trzema, a tata z czterema.

Mój Pan Doktor Mirosław Steć też robił z czterema nacięciami, bo powiedział mi, że to pewniejsza metoda i więcej wtedy widzi, a że nacięcia są nieduże, to dla pacjenta to niewielka różnica.

Teraz mam dwie blizny po ok. 3 cm długości: jedną w pępku, drugą kilka centymetrów pod mostkiem i dwie malutkie – po 1 cm – z prawej strony brzucha na wysokości pępka. Najdłużej goiła mi się ta mała, w której był założony dren oraz ta w pępku. Ale też trafiłam na kilka upalnych dni po operacji, więc pogoda nie sprzyjała gojeniu.

Gdzie miałam operację?

Zabieg robiłam w Szpitalu Lux Med Puławska w ramach NFZ. Nic nie płaciłam za operację, musiałam tylko opłacić wizytę kwalifikacyjną. Był to szpital, który razem ze Szpitalem Południowym oferował najszybsze terminy spośród warszawskich placówek. Dodatkowo jest blisko mojego domu i ma dwóch super chirurgów, którzy robią takie zabiegi, więc same plusy.

W MSWiA proponowali mi okres oczekiwania ponad 3 lata, w Szpitalu Medicover w ramach NFZ około 2 lat, w Szpitalu Bielańskim i na Banacha było podobnie. Tylko Południowy, chyba z racji tego, że jest nowy i może jeszcze mało popularny, miał terminy rzędu 4 miesięcy. A w Lux Med poczekałam 6 miesięcy i dokładnie wiedziałam, że będzie operował mnie specjalista od tego typu zabiegów.

Dodatkowo opieka w szpitalu była rewelacyjna, a na sali operacyjnej znieczulenie podawała mi moja czytelniczka Zuzanna, którą gorąco pozdrawiam! Pana Doktora Mirosława Stecia też szalenie Wam polecam. Takich lekarzy, którzy mają poczucie humoru, wszystko dokładnie wyjaśniają i potrafią uspokoić pacjenta, rzadko się spotyka. Jak usuwać pęcherzyk żółciowy, to tylko u niego!

Jeśli chcielibyście mieć zabieg właśnie w tej placówce, to musicie pojechać i umówić się w recepcji. Dzwoniłam kilka razy na infolinię szpitalną Lux Med i za każdym razy mówili mi, że oni nie mają kontraktu z NFZ. A mieli na myśli wyłącznie szpital Św. Elżbiety – największy szpital Lux Med na Goszczyńskiego na Mokotowie. Warto było podjechać na Ursynów na Puławską, dopytać o możliwości i umówić się osobiście. To była super decyzja! Podpowiedziała mi ją oczywiście Zuzanna, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

Pobyt w szpitalu:

Do szpitala pojechałam na 12:00, a chwilę po 15:00 miałam operację. Na sali pooperacyjnej byłam już o 16:25. Operacja była w klasycznej narkozie. Zasypiałam bez rurki w gardle i obudziłam się już też bez niej. Nic mnie nie bolało, nie miałam żadnej chrypki, ani zdartego gardła, co czasami ma miejsce zwłaszcza przy dłuższej narkozie. Po godzinie na sali pooperacyjnej przewieziono mnie z powrotem do mojej sali.

Nie jadłam w sumie jakieś 38h, bo od 20:00 dnia poprzedzającego zabieg aż do 10:00 kolejnego dnia, gdy podano mi kleik ryżowy. Pić mogłam już koło 19:00 wieczorem po zabiegu. Podawano mi małe pojemniczki z wodą do zwilżenia ust, a potem już całe szklanki w ciągu nocy.

Najgorsze było wyjmowanie drenu z rany na brzuchu kolejnego dnia koło 11:00. Było to bardzo nieprzyjemne, choć nie bardzo bolesne. Po prostu niesympatyczne, bo ten dren wydawał się nie mieć końca. Ale da się to przetrwać. Około 13:00 przyjechał po mnie Monsieur i zabrał do domu. 25h w szpitalu i po wszystkim! Po 3-4 tygodniach trzeba tylko odebrać wynik badania histopatologicznego, bo cały pęcherzyk żółciowy z kamieniami trafia do pojemnika z formaliną już na sali operacyjnej i jest przewożony do badania.

Nie jest tak jak kiedyś, że pacjent dostawał kamienie na pamiątkę. Pamiętam, jak kamienie mojej babci leżały na kredensie w pojemniku. Po kilku latach z dnia na dzień rozsypały się na drobny piasek.

Jak się czułam po zabiegu?

Po zabiegu czułam się źle przez 8 dni – aż do zdjęcia szwów, potem wszystko bardzo szybko wróciło do normy. Mój przewód pokarmowy mocno strajkował przez pierwszy tydzień i miałam sporo dolegliwości opisanych w dokumentach, jakie dostałam do podpisu przed zabiegiem. Nie było to więc dla mnie żadnym zaskoczeniem. Byłam poinformowana o każdej ewentualności.

Przez małą ilość spożywanego jedzenia byłam też po prostu słaba. Pierwszy tydzień spędziłam głównie w łóżku oglądając olimpiadę i dużo śpiąc. Codziennie ucinałam sobie drzemki po 2-3h w ciągu dnia. Poprzednim razem miałam tak w pierwszej ciąży. Dzieci na szczęście były wtedy u moich rodziców na wakacjach, więc miałam dwa tygodnie na dojście do siebie.

Przez 8 dni po zabiegu miałam brzuch jak balon. Wychodził ze mnie dwutlenek węgla, którym zostałam napompowana w trakcie zabiegu (to pomaga oddzielić narządy od siebie, bo zwykle ściśle do siebie przylegają, więc chirurg nie mógłby włożyć narzędzi i swobodnie nimi operować). Nie miałam na szczęście bólu barków, który ponoć czasami zdarza się po laparoskopii.

Dieta po cholecystektomii:

Przez pierwszy miesiąc po zabiegu trzeba przestrzegać dość konkretnych zaleceń żywieniowych. Ale jak się czuje, że ma się na coś ochotę, to można próbować nowych rzeczy w niewielkich ilościach. Na przykład po dwóch tygodniach spróbowałam odrobiny surówki z kapusty i szybko tego pożałowałam. Po trzech znowu zjadłam kapustę i już mi nic nie było.

dieta wątrobowa po operacji usunięcia pęcherzyka żółciowego

Przez pierwsze dwa tygodnie nie zjadłam nic z listy rzeczy zakazanych. Potem zaczęłam powolutku eksperymentować i sięgać po nowe warzywa jak ogórek czy sałata. Generalnie na diecie wątrobowej można mieć bardzo urozmaicone menu. Nie ma się czego obawiać!

Dieta wątrobowa – obiady:

Już od pierwszego dnia po powrocie do domu na obiad jadłam prawie normalnie. Były to m.in. różne zupy warzywne z dodatkiem kaszy, a na obiad dorsza duszonego w warzywach czy indyka duszonego w sosie lub grillu elektrycznym bez tłuszczu. Do tego młoda marchewka i ziemianki/ryż lub surówka z marchewki i jabłka. Jadłam też makaron z delikatnym sosem pomidorowym z indykiem. Piłam dużo wody, delikatne herbaty, ulubioną werbenę i napary ziołowe z koprem włoskim.

Dieta wątrobowa – śniadania i kolacje:

Na śniadanie i kolację białe pieczywo z chudym twarogiem, a do tego nielimitowane pomidory bez skórki. Próbowałam jeść chude wędliny, ale mi nie smakowały, bo generalnie nie jadam wędlin. Jedynie czasami sięgam po pastrami lub włoską szynkę cotto, gdy robię pizzę dla dzieci. Po ponad tygodniu sięgnęłam też po owoce, jogurt i granolę. Na początku wszystko w niedużych ilościach – korzystałam głównie z naczyń chłopców, bo mają mniejszą objętość niż takie klasyczne.

Odstępstwa od diety

Nawet raz, po ok. 2 tygodniach, zjadłam brzeg od pizzy neapolitańskiej, choć nie odważyłam się zjeść roztopionej mozzarelli ze środka placka. Do ciężkich deserów też mnie nie ciągnęło. Jak miałam ochotę na coś słodkiego, to robiłam budyń na mleku do 2% lub kisiel. Po trzech tygodniach upiekłam pierwsze drożdżówki – malinianki z budyniem i tak mi smakowały, że nie mam słów. Wróciłam też do ciemnego pieczywa, bo klasycznego białego normalnie prawie nie jem, więc po dwóch tygodniach wyszło mi nieco bokiem 😉

Do kawy wróciłam dopiero kilka dni temu. Jednak nie piję jej codziennie i tylko raz dziennie, a nie dwa jak przedtem. Jakoś przestała mi tak bardzo smakować i po blisko 5 tygodniach kawowego postu (zrezygnowałam z picia kawy na ponad tydzień przed operacją) już jej nie potrzebuję jak dawniej. Być może zimową porą to się zmieni.

Byliśmy już kilka razy w restauracjach i póki co większość rzeczy, które zjadłam mi nie zaszkodziły, anie nie wywołały rewolucji – byliśmy m.in. na sushi.

Czy po 4 tygodniach nadal jestem na diecie?

Tak, bardzo dbam o to, co jem. Nadal unikam smażonego. Choć w weekend zjadłam kawałek burgera z grilla i nic mi nie było po czerwonym mięsie. Unikam po prostu rzeczy smażonych w głębokim tłuszczu i generalnie tłustych potraw. Mogę już jeść większość⁹.

Póki muszę jeszcze uważać na ruch. Przy szybszym spacerze zaczyna mnie kuć z boku. Na rowerze też jeszcze nie jeżdżę i bardzo żałuję, bo sezon mi trochę przeleciał między palcami. Ale plus jest taki, że mam problem z głowy.

Co jeśli nie zrobiłabym zabiegu?

Czuję się bezpiecznie, że nie przytrafi mi się żadna przygoda podczas kolejnego pobytu na Azorach. Jeden z lekarzy internistów podczas jakiejś standardowej wizyty mnie trochę nastraszył, bo zapytał czy mam w zwyczaju wyjeżdżać dalej od kraju. Powiedziałam, że tak. A on mi na to, żebym przypadkiem nie jechała z kamicą pęcherzyka do Azji, bo znał wiele osób, którym w Wietnamie czy Tajlandii na skutek zupełnie innej diety, kamica się odzywała i mieli ataki lub wręcz trafiali na stół operacyjny. Wolałabym jednak nie mieć operacji na drugim końcu świata.

Podczas pobytu na Azorach w kwietniu nieco się tym stresowałam, bo byliśmy na dwóch wyspach, na których nie ma szpitala: Faial oraz Santa Maria. Oczywiście oprócz EKUZ mieliśmy wykupione bardzo szerokie ubezpieczenie. Niemniej lekki stres był. Zwłaszcza że pogoda bywała różna, a masa lotów została odwołana, z czego i kilka naszych, więc potencjalny lot helikopterem do szpitala na inną wyspę też mógłby być zagrożony… Tak się złożyło, że wyjazd zaplanowaliśmy przed kontrolnym USG i przed decyzją o operacji. Na szczęście nie miałam żadnego ataku podczas podróży.

Cholecystektomia laparospopowa – podsumowanie:

Generalnie nie ma się czego bać. To nie jest skomplikowany, ani długi zabieg. To jedna z najczęściej wykonywanych operacji. Po takim zabiegu w miarę szybko dochodzi się do siebie. Wystarczą dwa tygodnie i można wrócić do prace biurowej. Oczywiście nawet kilka tygodni po zabiegu brzuch jeszcze momentami boli. W końcu było w nim mnóstwo gazu i narzędzi, które usunęły to i owo. Boli zwłaszcza na prawym boku, ale z każdym tygodniem jest lepiej. Po 6 tygodniach można wrócić do aktywności fizycznych. Mam zamiar za jakieś 2 tygodnie zacząć od spokojnych ćwiczeń pilatesu i jazdy na rowerze na nieduże dystanse.

Jeśli macie skierowanie na cholecystektomię, to zapiszcie się na zabieg. Nie odkładajcie tego na później. Im człowiek młodszy, tym łatwiej przechodzi wszelkie ingerencje chirurgiczne. Konsekwencje odwlekania cholecystektomii mogą być mało przyjemne. Dwie osoby napisały mi, że przez zaniechanie zabiegu osoby im bliskie zmarły na raka. Bo niestety i taka może być konsekwencja kamieni w pęcherzyku.

Na koniec namawiam Was do zrobienia USG jamy brzusznej. Warto się badać. Najlepiej oczywiście robić to regularnie, by niczego nie przeoczyć.

Zdrowia!

E.

P.S. Już odebrałam swoje wyniki histopatologii i mój pęcherzyk był na szczęście czysty. Kamień, dosłownie, z serca! Okazało się, że miałam przewlekłe zapalenie pęcherzyka – stąd też wynikał dyskomfort, który odczuwałam od czasu do czasu przed zabiegiem. Tak więc dobrze, że nie czekałam z decyzją zbyt długo!

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 4.4 / 5. Liczba głosów: 11

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

5 odpowiedzi na “Cholecystektomia laparoskopowa – czy jest się czego bać?”

  1. Asia z mTower pisze:

    Bardzo dziękuje za wpis, wiele wyjaśnia 🙂

  2. Maria pisze:

    Bardzo dziękuję za ten wpis, czekałam na to . Ja idę na zabieg 28 sierpnia i powyższe wskazówki dla mnie są ważne. Idę do szpitala powiatowego, gdzie są inne warunki niż były u Ciebie, ale też jestem dobrej myśli. Pozdrawiam serdecznie.

    • Madame Edith pisze:

      Mario,
      Właśnie to jest ciekawe na Mazowszu, że w szpitalu prywatnym czeka się znacznie krócej niż w tych największych i najbardziej obleganych. W szpitalach państwowych też może być super opieka, czego doświadczyłam choćby w Międzylesiu czy będąc z synem w Szpitalu Bielańskim. Trzymam kciuki, by w szpitalu powiatowym było równie dobrze. To na szczęście tylko jedna-dwie doby i potem można wrócić do domu.

      Powodzenia i dużo zdrowia!
      E.

  3. Maria K pisze:

    Witam również czeka mnie zabieg dzięki Tobie czekam na swoją kolej w lux medzie też u tego doktora, po przeczytaniu tekstu bardzo nurtuje mnie pytanie co to znaczy że źle się czułaś przez te 8 dni ? I co się działo jak np zjadłaś kapustę ?

    • Madame Edith pisze:

      Mario,
      bardzo się cieszę, że trafiłaś na Doktora Stecia! Jesteś w najlepszych rękach 🙂
      Na początku miałam straszne rewolucje jelitowe. Kiszki przelewały mi się z prawa na lewo. Mój brzuch niemalże „mówił”. Do tego dochodziły dość silne bóle – takie jakby skurcze jelit po każdym posiłku. No i biegałam co rusz do łazienki, bo niestety po operacji przewód pokarmowy musi się wyregulować i przyzwyczaić do nowej sytuacji. Stąd niektórzy mają zaparcia, a inny biegunki. Ale na szczęście po tygodniu to minęło. Moi rodzice czegoś takiego nie doświadczyli, a mieli zabieg w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Tak więc nie nastawiaj się, że u Ciebie to wystąpi, bo może być wszystko ok i tego Ci życzę 🙂

      Trzymam kciuki!
      E.

      P.S. A po kapuście za to dopadło mnie takie wzdęcie, że myślałam, że pęknę! A zjadłam odrobinę. Teraz unikam jak ognia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Cholecystektomia laparoskopowa – czy jest się czego bać?


Właśnie mijają cztery tygodnie od mojej operacji usunięcia pęcherzyka żółciowego. Cholecystektomia laparoskopowa to zabieg, którego nie musiałam [...]
@MadameEdith on Instagram