
W nowym mieszkaniu mieszkamy już 3 miesiące i udało nam się dokończyć nową kuchnię. Przyszedł czas, by Wam ją pokazać i szczegółowo opisać. Moja wymarzona kuchnia to projekt, który trwał dwa i pół roku. Tyle czasu zajęło mi wymyślenie jej. Zaczęłam ją projektować w momencie, gdy kupiliśmy mieszkanie, a skończyłam już po przeprowadzce. Z poprzednich wpisów wiecie już na jaki blat się zdecydowaliśmy, jaki zlewozmywak wybraliśmy oraz że mamy w kuchni szufladę grzewczą – sprzęt, którego wiele osób jeszcze nie zna. Teraz pokażę Wam pozostałe rozwiązania, na jakie się zdecydowaliśmy. Po 3 miesiącach użytkowania muszę powiedzieć, że jestem z niej zadowolona i prawie nic bym w niej nie zmieniła.

Aby ten wpis nie był przesadnie długi, zdecydowałam się go podzielić na dwie części: dziś opiszę Wam ogólne rzeczy, a w kolejnym przejdę do szczegółów. Zadaliście mi dużo pytań dotyczących kuchni, więc postaram się na wszystkie odpowiedzieć.
Jaką ma powierzchnię?
Nowa kuchnia ma 12 m2. Sam półwysep ma powierzchnię prawie 2 m2. Jest to już fajna przestrzeń do swobodnego gotowania i przemieszczania się dla 2-3 osób dorosłych. Wcześniej, gdy oboje z M. byliśmy w kuchni, cały czas się o siebie obijaliśmy i na siebie wpadaliśmy. Tu jest inaczej, dużo bardziej komfortowo.

Dlaczego aneks kuchenny?
Nasza obecna kuchnia jest prawie dwukrotnie większa od poprzedniej. W poprzednim mieszkaniu mieliśmy typowy, nieduży aneks kuchenny. W tym mieszkaniu specjalnie burzyliśmy ściany, by otworzyć kuchnię na salon. Z w zasadzie to ich nie burzyliśmy, tylko zlikwidowaliśmy na planie w czasie wprowadzania zmian deweloperskich.
Nie wyobrażam sobie zamkniętej kuchni, bo lubię duże przestrzenie. Największym zarzutem, jaki stawiają przeciwnicy kuchni łączonych z salonem jest fakt, że w całym pomieszczeniu pachnie jedzeniem. Jednak przy dobrym wyciągu nie ma obawy, że tak się stanie. W nowym mieszkaniu mieliśmy już kilka razy gości, wspólnie gotowaliśmy i to był super czas. Nikt nie musiał się czuć wykluczony, że robi jedzenie w kuchni i omijają go rozmowy. Zresztą tak jak i w poprzednim mieszkaniu, tak samo i w tym, goście najchętniej siadają na hokerach i tam piją kawę czy jedzą. Mało kto przenosi się do części salonowe. No, chyba że odpalamy kominek.
Układ kuchni jest bardzo podobny do poprzedniego. To wyszło przypadkiem, po prostu taki był zaprojektowany przez dewelopera. My tylko mu nieco pomogliśmy usuwając dwie ściany odgraniczające kuchnię od reszty mieszkania. I samo wyszło.

Jako że układ kuchni z poprzedniego mieszkania bardzo dobrze nam się sprawdził, to stwierdziliśmy, że nie ma sensu robić rewolucji. Pierwsze wizualizacje robiła dla nas Magda – nasza architektka, ale ostateczny układ mebli ustalaliśmy już z formą meblarską i to u nich powstał ostateczny projekt. Tych projektów po drodze było zresztą wiele. Kilka razy zmienialiśmy układ szafek, a przy odbiorze okazało się, że będziemy mieć problem z wpuszczeniem wentylacji w ścianę za szafkami. Myśleliśmy już, że trzeba będzie kombinować i robić podwieszany sufit. Na szczęście udało się to zmienić.

Jakie fronty?
Zdecydowaliśmy się na fronty z MDF z przechodzącym frezem, by stworzyć efekt nawiązujący do ściennych sztukaterii. Myśleliśmy też nad szafkami z doczepianą sztukaterią z MDFu, ale po obejrzeniu kilku takich kuchni doszliśmy do wniosku, że takie fronty:
- są dużo bardziej wymagające pod względem sprzątania,
- bardzo się wyróżniają, są charakterystyczne, przez co efekt wizualny na dłuższą metę może być męczący i nieco przytłaczać, mówiąc krótko: po prostu mógłby się szybko znudzić.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wybranej opcji. Wydaje mi się, że fronty „wybierane” są łatwe w utrzymaniu czystości, jak i ponadczasowe. Dobraliśmy do nich klasyczne, opływowe mosiężne uchwyty do mebli włoskiego producenta.

Kolory frontów kuchennych
Zdecydowaliśmy się na złamaną biel. Na zdjęciach może się Wam wydawać, że kuchnia jest super biała, ale taka nie jest, to jest taka „gołębia” biel, czyli idąca w kierunku szarości. Na żywo widać lepiej, że odróżnia się od białych ścian. W tym samym odcieniu mamy listwy przypodłogowe.
Ten odcień nazywa się signal white i ma numer RAL 9003 (jest chłodniejszy od tego, jaki mieliśmy w poprzedniej kuchni – RAL 9010, który wpadał bardziej w cieplejsze tony). Jeśli robicie kuchnię czy meble , to polecam Wam pożyczyć od stolarza front pomalowany tym kolorem i zobaczyć jak się zachowa w Waszym domu. Duże znaczenie ma ilość i rodzaj światła, bezpośrednie nasłonecznienie itd. U nas na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to czysta biel, a raczej kolor „off white”. Można do zauważyć jednak dopiero na żywo. Zdjęcia nie oddają dobrze tych niuansów.

Półwysep i odcień forniru
Szafki pod półwyspem, obudowa okapu i półki nad kącikiem kawowym są zaś w odcieniu bielonego dębu, który w próbniku fornirów określony był jako „beżowy”. Idealnie dopasował się do naszej podłogi. Szafki pod półwyspem z jednej strony stoją na podłodze, więc zgranie tych dwóch odcieni było bardzo ważne.
Półwysep był dla nas bardzo istotnym elementem całej kuchni. Może przy nim wygodnie usiąść 5 osób, bo jest naprawdę potężny! Z jednej strony mamy ustawione cztery hokery, a z drugiej krzesełko Biszkopcika. Taki układ bardzo dobrze nam się sprawdza. Jest to prawdziwe serce domu!

Co położyliśmy na ścianach?
Na ścianach i we wnękach przy oknie mamy ceramikę hiszpańskiej marki Equipe Ceramicas z serii Masia. Ćwierćwałki przy wykończeniu okna pochodzą natomiast z kolekcji Jolly. Wszystkie elementy mamy w kolorze „white”, ale bynajmniej nie jest to biały. Zwłaszcza że płytki mają nierówności, są stylizowane na takie „jak z dawnych lat”, mają pewne celowe niedoskonałości i nierówną strukturę. Po raz pierwszy zobaczyłam je w Barcelonie i totalnie się w nich zakochałam. Potem tylko miałam ból głowy, bo nie wiedziałam którą kolekcję wybrać. Marka Equipe ma kilka bardzo zbliżonych, a jednak zupełnie innych. To był trudny wybór, ale było warto pomimo wyższej ceny od podobnych płytek, jakie możecie dostać obecnie w marketach.

Chwile zwątpienia przeżyliśmy, gdy zamawialiśmy ćwierćwałki. Nie dość, że było je trudno zdobyć, to za przesyłkę 6 cieniutkich jak ołówek ćwierćwałków jeden ze sklepów chciał nam policzyć jak za przesyłkę paletową (150 zł), bo „przecież to są płytki!” (same ćwierćwałki kosztowały ok. 210 zł za 6 sztuk). Znaleźliśmy taki sklep, który wysłał nam je dobrze zabezpieczone w kopercie bąbelkowej za 30 zł. Takich abstrakcyjnych sytuacji mieliśmy mnóstwo. Ze sklepami z ceramiką trzeba bardzo uważać i porównywać ceny.

Półwysep
Półwysep mamy zrobiony z drewna i fornirowanej płyty. Zamysł był taki, by wyglądał trochę jak klasyczny stół na nogach. Nogi były robione na specjalne zamówienie i toczone na prosto, by pasowały do hokerów. Wszystkie elementy idealnie zgrały się kolorystycznie z naszą podłogą w kolorze bielonego dębu. W tym samym kolorze mamy „pływające” półki przy kąciku kawowym. Początkowo miał w nim stać również czajnik, ale ostatecznie ustawaliśmy go po prawej stronie zlewu.

To był bardzo dobry pomysł, by w tym miejscu zrezygnować z wiszących szafek. Dzięki temu wpada więcej światła do pomieszczenia i przestrzeń jest przyjemniejsza dla oka. Otwarte półki mają w sobie jakąś magię i zdecydowanie poprawiają odbiór całej kuchni. Trzecim elementem w kolorze bielonego dębu jest obudowa okapu. Takie drewniane elementy bardzo ocieplają wnętrze nawet białej kuchni.

Połączenie płytek kuchennych i drewnianej podłogi
Często pytacie w jaki sposób zostało rozwiązane połączenie parkietu i gresu w kuchni. Otóż wybraliśmy połączenie za pomocą naturalnego korka. Tak samo mieliśmy to zrobione w poprzednim mieszkaniu. Korek świetnie się sprawdza, jest naturalny, a przy tym dyskretny. Jego kolor ładnie współgra z dębową podłogą. Dobrze pracuje z podłogą, gdy drewno się minimalnie rozszerza. Nie odpada i nie rusza się jak metalowe listwy. To od lat najlepsze rozwiązanie, ale nie każdy parkieciarz je stosuje.

Cargo, LeMans i inne praktyczne rozwiązania
W kuchennych szafkach zainstalowaliśmy dwa elementy typu cargo szwajcarskiej marki Peka: koło piekarnika i lodówki. Są super na butelki z oliwą, oleje, podłużne pudełka z workami strunowymi itd. Wybraliśmy model z drewnianymi, dębowymi bokami dzięki czemu przechowywane przedmioty są bardziej stabilne niż na półkach zrobionych z metalowych prętów. Wiem, bo w poprzednim mieszkaniu mieliśmy takie.

W szafce narożnej mamy nerkę, czyli tzw. LeMans II. Wcześniej mieliśmy tzw. Magic Corner i LeMans dużo lepiej nam się sprawdza przy przechowywaniu garnków czy patelni. Zasada jest prosta i absolutnie się z nią zgadzam, bo przetestowałam w swoich dwóch kuchniach: jeśli w szafce narożnej chcecie przechowywać rzeczy o okrągłej podstawie jak patelnie, garnki, pokrywki itd., to wybierzcie LeMans, bo więcej zmieści. Jeśli natomiast chcecie przechowywać prostopadłościenne pudełka na kasze, mąki, cukier, makarony, wówczas lepiej sprawdzi się Magic Corner, bo więcej do niego zapakujecie.

Mamy też dużo szuflad (wybraliśmy niemiecki system Blum): jedne bardzo szerokie – 90 cm i drugi słupek z klasycznymi szufladami o szerokości 60 cm. Firma meblarska wyposażyła je w pasujące organizery do szuflad, dzięki którym mamy prządek w sztućcach. Jedynie szafki pod półwyspem są zwykłymi szafkami z półkami. Są one płytkie i nie można byłoby zainstalować w nich szuflad, bo mają łącznie z frontami i pleckami tylko 30 cm głębokości. Wykorzystałam je na poustawianie mikserów, malaksera, blendera i innych sprzętów AGD, z których często korzystam.

Segregacja śmieci
Dwie szafki przeznaczyliśmy na segregację śmieci. Tu także wybraliśmy systemy na bazie szuflad. To wielka wygoda! W szafce pod zlewem mamy jeden duży pojemnik na plastiki oraz dwa mniejsze: na szkło i papier. Natomiast bio i zmieszane trzymamy w szafce obok. Nad pojemnikami na odpadki mamy półkę, na której trzymamy chemię do zmywarki. W tej szafce zmieściła się także taka sprytna ukryta szuflada, którą przeznaczyliśmy na przechowywanie worków na śmieci, ściereczek, zmywaków kuchennych itp.

Dalszą część, czyli AGD, sztukaterię, elementy zdobiące okno, blat i inne dodatki opiszę w kolejnym wpisie pojutrze na blogu.
Do przeczytania,
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
W nowym mieszkaniu mieszkamy już 3 miesiące i udało nam się dokończyć nową kuchnię. Przyszedł czas, by Wam ją pokazać i szczegółowo opisać. Moja [...]

Dodaj komentarz