Nasza kuchnia i salon powoli nabierają rumieńców. Po kilku pierwszych miesiącach, gdy układałam rzeczy na swoich miejscach i szukałam najlepszego sposobu na zagospodarowanie szafek i szuflad, przyszedł czas na dodatki. Te lubię najbardziej, bo nadają wnętrzu charakteru. Zresztą uważam, że kuchnia dużo mówi o jej właścicielach. Lubię mieć sporo bibelotów i dodatków. Gdy kilka miesięcy temu przyjechała do nas ekipa Dzień Dobry TVN, by nagrać program, większość z tych rzeczy musiała zniknąć, bo „nie wyglądały dobrze w telewizji”. W TV sprawdzają się ponoć najlepiej puste wnętrza, bez nadmiaru ozdób. Nasz dom na co dzień tak nie wygląda. Za to na zdjęciach na blogu czy w profilach społecznościowych nie muszę się martwić czy coś wygląda dobrze czy nie. Po prostu robię zdjęcia takiej przestrzeni, jaką mamy na co dzień.
Nowe akcesoria w kuchni
Biało-kobaltowe wazony
Dzięki temu, że nasze blaty są duże i dochodzą pod samo okno, mam miejsce na kilka kwiatków i wazon na rośliny cięte. Dwa biało-kobaltowe wazony kupiłam w listopadzie i bardzo mi się one podobają. Raz stoją w kuchni, a innym razem w salonie – na kominku. Mam słabość do biało-kobaltowej porcelany. Gdybym mogła, całą zastawę miałabym w mój ulubiony wzór cebulowy, ale Monsieur nie jest go aż tak wielkim fanem 😉
Chlebak
Na blacie mamy też nowy chlebak. To prezent od naszej przyjaciółki na nowe mieszkanie. Jest wspaniały, ma piękny opływowy kształt. I choć wydaje się wizualnie mały, to mieści się do niego wystarczająca ilość pieczywa dla naszej czwórki. Od zawsze ten model marki Wesco bardzo mi się podobał. Używamy go już pół roku i mogę Wam go z czystym sumieniem polecić. To był strzał w 10!
Butelka na oliwę
Ileż przez ostatnich kilka lat mieliśmy butelek na oliwę! Masę! Ale mało która była naprawdę dobra. Z większości oliwa wypływała z trudem. Jeszcze gorzej się je myło. Część była przezroczysta, a oliwa woli nieprzezroczyste opakowania. W końcu znalazłam butelkę, z której świetnie się nalewa oliwę, jest spora, śliczna i dobrze trzyma się ją w ręce. Pochodzi z oliwkowej serii Le Creuset. Teraz już chyba jest nie do kupienia.
Noże
Obok chlebaka mamy nowy blok noży. W końcu, po kilkunastu latach, zdecydowaliśmy się na zakup profesjonalnych noży. Wiele lat temu japońską markę Global polecił mi Grzesiek Łapanowski. I przez wiele lat miałam na nie wielką ochotę. Pamiętałam je już z pobytu w Japonii, a potem obserwując wielu szefów kuchni widziałam, że każdy miał je w swoim ekwipunku. W końcu je zamówiłam i co tu dużo pisać: choć noże popularnych marek mogą być dobre, w miarę ostre, wygodne itd., nic nie zastąpi noży profesjonalnych, które wybierają szefowie kuchni.
A robią to nie bez powodu, bo korzystając z nich ręka się nie nadwyręża, one w zasadzie same kroją. Można posiekać stos twardych warzyw i dłoń nie boli, nie zrobią się odciski. Mam nadzieję, że dzięki nim nie przytrafi mi się kontuzja związana z krojeniem dużej ilości warzyw. Tak jak przed świętami, gdy musiałam jechać na ostry dyżur, bo odnowił mi się stary uraz. Jeśli w coś warto zainwestować w kuchni, to naprawdę dobre noże robią różnicę. To duży wydatek, ale kupujecie je na wiele, wiele lat. Zawsze można zacząć od jednego noża szefa kuchni.
Herbaty
Nad chlebakiem i nożami mamy szafkę na herbaty. W tym zakresie nic się nie zmieniło. Herbaty pijemy najwięcej, bo kawy wypijamy maksymalnie dwie filiżanki dziennie. Za to herbata leje się u nas strumieniami. Jesienią z Turcji przywiozłam nowe podstawki do szklaneczek w kształcie tulipana. Bardzo je lubię! Pijąc z nich herbatę, mam wrażenie, jakbym była na wakacjach.
Ostatnio nauczyliśmy się pić rooibos z dodatkami, ale w stałym repertuarze jest u nas herbata czarna, jak i zielona. Herbata biała pojawia się najrzadziej, bo też nie ma jej dużo w polskich sklepach.
Po drogiej stronie półwyspu stoją cztery hokery i fotelik Biszkopcika, z którego jeszcze przez kilka miesięcy będzie korzystał, zanim przesiądzie się na „dorosłe” krzesła. Półwysep łączy kuchnię z salonem. To przy nim wszystko się dzieje.
Nowości w salonie
Zegar kominkowy
Zegar kominkowy Haller to prezent od mamy i jednocześnie pamiątka po dziadkach. Jest bardzo ładny, a te kulki na dole się kręcą. Odcień złota pasuje do pozostałych elementów w mieszkaniu. Myślę, że fajnie się wpasował nad kominkiem.
Lampa ptak i nowe plakaty
Lampa ptak jest zjawiskowa! Każdy zwraca na nią uwagę. Daje ładne światło, a jednocześnie pobiera mało prądu, bo jest LED-owa. Samego ptaka można powiesić w innym miejscu, bo jest nakładany na lampę i fajnie balansuje. Czasami przenosimy go na żyrandol i tam sobie siedzi. Pokazywałam go już Wam kilka miesięcy temu na Instagramie.
Na czas zimy wymieniliśmy też plakaty w salonie. Wiosną wrócą na swoje miejsce te z Maroka, ale zimową porą, do świątecznych dekoracji, zupełnie one nie pasowały.
Nowe poduszki
Na okres świąteczny kupiłam nowe poduszki na sofę. Jedna ma nawet wszyte lampki led, które można zapalać. Pod tym względem bardzo polecam Wam zakupy w Marks and Spencer, bo od zawsze mają świetne i oryginalne dodatki dobrej jakości. I choć wycofali się z Polski kilka lat temu, do jesienią z radością odkryłam, że przesyłka do Polski kosztuje bardzo mało i wciąż można tam robić zakupy.
Choć niestety nie przesyłają artykułów spożywczych. Te za to z powodzeniem kupuję je we Frisco. Choć oferta jest ograniczona, zawsze to coś.
O ile choinkę i część dekoracji świątecznych już sprzątnęliśmy, to poduszki i ciepły wełniany koc leżą nadal na sofie. Pewnie zostaną z nami do wiosny, bo są dwustronne i na drugiej stronie zupełnie gładkie, bez świątecznych wzorów.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
Nasza kuchnia i salon powoli nabierają rumieńców. Po kilku pierwszych miesiącach, gdy układałam rzeczy na swoich miejscach i szukałam najlepszego [...]
Dodaj komentarz