Jak odzyskać zdjęcia z karty pamięci?
Wiem, że w tym roku z podróży pewnie nie za dużo Wam wyszło, ale jednak chciałam się z Wami podzielić moją przygodą ku przestrodze. Tak „na zaś”. Wyobraźcie sobie, że jedziecie na wakacje. Jest super: plaża, piękne miasta, świeci słońce, a niebo jest błękitne. Zdjęcia robią się same. Nie trzeba się starać po prostu są jak w National Geographic. Przeglądając w aparacie cieszycie się jak dzieci, że takie piękne i kolorowe. Idealne, jak z magazynu po prostu. Myślicie, że zainwestowanie sporej kwoty w porządny filtr polaryzacyjny się opłaciło, bo teraz to „zupełnie inna jakość”, o której mówił sprzedawca w sklepie foto. Wrzucacie zdjęcie na Fb i jest szał. „Lajkom” nie mają końca. To znak, że i innym się podobają. Już się zastanawiacie co to dopiero będzie po powrocie jak przegracie je na komputer, obrobicie w programie graficznym. To dopiero będzie się działo! „Powstaną najładniejsze wpisy na bloga w historii!” – zacieracie ręce. Wracacie do domu. Mija dzień, dwa. Walizki rozpakowane, pranie zrobione. Czas na przegranie zdjęć i zabranie się do pracy nad wpisami. I wtem okazuje się, że jedna z dwóch kart odmawia posłuszeństwa. NIE działa. 32 Gb fotek diabli wzięli. Co robić? Jak odzyskać zdjęcia z karty pamięci? „Przecież nie mogły zniknąć ot tak!” – myślicie. I niestety jesteście w błędzie.
Karty pamięci (obecnie najpopularniejsze to SD i micro SD), jak każdy dysk (wewnętrzny czy to zewnętrzny) może się popsuć. I jak się psują, to niestety bez ostrzeżenia. Z dnia na dzień. Z minuty na minutę. To, że karta działała wczoraj nie znaczy, że będzie działała dziś. To brutalna prawda, którą trzeba mieć „z tyłu głowy” robiąc zdjęcia czy to do prywatnego archiwum czy to do publikacji.
Jestem pewna, że znacie z autopsji podobne przypadki do tego opisanego na wstępie. To niestety prawda. W ostatnim wpisie „Andaluzja – co warto zobaczyć?” pisałam Wam o tym, że więcej zdjęć z Alhambry, Malagi oraz Kordoby dodam jeśli uda mi się odzyskać je z karty pamięci. Te, które zamieściłam pochodziły z mojego telefonu i były zaledwie małym wycinkiem fotek, jakie zgrałam w między czasie przez Wi-Fi z aparatu do telefonu.
Bardzo rzadko na wyjazdy zabieram komputer. Laptop przeważnie zostaje w domu, więc nie mam możliwości zgrywania zdjęć każdego dnia. Po prostu zabieram odpowiednią liczbą czystych kart, biorę pokrowiec, w którym mają swoje miejsca i jadę. Jeśli jedna karta się zapełni, do aparatu wkładam nową itd. Po powrocie przegrywam je na komputer i dysk zapasowy. Dopiero potem formatuję karty pamięci, by ponownie je wykorzystać.
Tak miało być i tym razem, ale jedna karta zawiodła i odmówiła współpracy. Próbowaliśmy się do niej dostać przez kamerę, dwa komputery i dwa aparaty. Przy czym włożona do mojej ukochanej lustrzanki zaczęła się PALIĆ! Wyobraźcie sobie moje przerażenie, gdy z najlepszego w moich zasobach aparatu zaczął się wydobywać siwy dym… Karta najnormalniej w świecie spaliła się – pod wpływem spięcia stopiła się zewnętrzna obudowa. Po wysłaniu zdjęcia do firmy odzyskującej dane uzyskaliśmy informację, że nawet nie mamy po co jej wysyłać, bo i tak nie da się z nią nic zrobić. Obecnie karty są na tyle małe, że przy takim uszkodzeniu nie ma szans na odzyskanie zapisanych informacji (ok, pewnie tajne służby mają, ale nie zwykły Kowalski, który pójdzie do firmy świadczącej takie usługi). Pech. Ogromny pech. Na domiar złego na karcie tej zapisana była połowa zdjęć z wyjazdu – blisko 4 dni intensywnego zwiedzania 🙁 To trochę tak jakby ktoś skasował moją pamięć z tych czterech, wspaniałych dni w Andaluzji! Straszne uczucie…
Monsieur przez cały dzień pisał do różnych firm odzyskujących dane. Okazało się, że gdyby karta po prostu nie działała, to byłaby szansa…odzyskać zdjęcia za 1500 PLN! Takie są ceny usług tego typu przy wielkości karty 32 Gb, przy większych dyskach i kartach cena może wzrosnąć nawet do kilku tysięcy złotych…
Po tej przygodzie obiecałam sobie, że będę rygorystycznie przestrzegała kilku zasad.
Jak nie dopuścić do utraty zdjęć z karty pamięci?
- po zgraniu zdjęć za każdym razem formatować całą kartę, a nie tylko usuwać zdjęcia korzystając w funkcji w aparacie lub przez komputer,
- nie korzystać z kart mikro SD z przejściówką jeśli mają służyć jako karty w aparacie na normalne karty SD – przy korzystaniu z adaptera mogą wystąpić inne napięcia (w moim przypadku doszło nawet do małego pożaru); dodatkowo adapter wpływa na szybkość zapisu danych na karcie i ją spowalnia,
- nie pracować na prawie rozładowanej baterii – jeśli bateria „padnie” może nastąpić błąd zapisu na karcie i karta może się zepsuć,
- nie wyłączać aparatu w czasie zapisu obrazów na karcie – efekty mogą być jak wyżej,
- regularnie wymieniać karty na nowe – nie korzystać z nich do momentu aż przestaną działać same,
- kupować karty tylko renomowanych firm z odpowiednią prędkością zapisu – to dla podniesienia bezpieczeństwa.
Jak odzyskać zdjęcia z karty pamięci?
O ile karta nie uległa spaleniu, jak u mnie, możecie spróbować odzyskać dane samodzielnie używając jednego z programów, które do tego służą. Polecane są przede wszystkim Digital Image Recovery lub Card Recovery.
Jeśli te programy nic nie wskórają, wówczas możecie zgłosić się do specjalistów, ale pamiętajcie, że to może być kosztowna „przyjemność”. Najlepiej nie dopuścić do sytuacji, w której karta odmówi współpracy i przestrzegać wyżej wymienionych zasad.
Stara zasada głosi: lepiej zapobiegać niż leczyć.
Do przeczytania!
E.
P.S.
Po nieprzespanej z wrażenia nocy i pogodzeniu się z utratą zdjęć wpadł mi do głowy pomysł, by sprawdzić okładkę paszportu. Pamiętałam, że coś za nią wkładałam podczas wyjazdu. Okazało się, że była to trzecia karta SD, którą włożyłam w to miejsce, bo nie miałam pod ręką pudełka. Jakież było moje zdziwienie, że to była właśnie TA karta ze zdjęciami. Okazało się, że karta, do której straciłam dostęp była po prostu pusta. Na wyjazd bowiem zabrałam trzy karty tej samej marki. Każda miała identyczną pojemność i była formatowana przej wyjazdem. W trakcie przekładania z pudełka do aparatu po prostu mi się pomyliły 😉
Tak więc wpisy z Alhambry, Kordowy i Malagi będą w pełnej krasie! Aż chciałabym napisać w tym miejscu, że głupi ma zawsze szczęście, ale jednak tego nie zrobię i napiszę, że po prostu mam farta 😀 Tę lekcję potraktuję jako ostrzeżenie. Jako aspirujący fotograf powinnam przykładać większą wagę do swoich zdjęć. I Wy też wyciągnijcie wnioski z tego doświadczenia. Uczcie się na moich błędach. Oby nigdy nie spotkało Was to, co mnie. Uczucie stracenia 800 wysokiej jakości zdjęć z pięknych miejsc, do których nie wiem kiedy wrócę, było potworne. Nie życzę nikomu takiego doświadczenia.
Podobne wpisy
Komentarze
6 odpowiedzi na “Jak odzyskać zdjęcia z karty pamięci?”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Wiem, że w tym roku z podróży pewnie nie za dużo Wam wyszło, ale jednak chciałam się z Wami podzielić moją przygodą ku przestrodze. Tak „na [...]
Kochana Edith,
mój ojczym przeżył podobny koszmar. Jest on zapalonym podróżnikiem, jeżdźi po Polsce od wielu lat, od małych wiosek po największe miasta. Przez wiele lat zapisywał swoje zdjęcia na płytach, lecz wraz z rozwojem technologii postanowił przerzucić się na dysk, tłumacząc sobie, że jest trwalszy i pewniejszy od płyt. Kilka lat i tysiące zdjęć później dysk się zepsuł… O ile zdjęcia z płyt można ponownie przegrać, tak zdjęcia bieżące (ok 2 lata) przegrywał tylko na dysk. Szlochy, błagania, modlitwy nic nie pomogło. W każdej firmie świadczącej usługi odzyskiwania danych mówili, że nic nie da się zrobić. Wszelkie imprezy rodzinne, zdjęcia z wycieczek wszystko, jak za dotknięciem (nie)magicznej różdżki, przepadło. Teraz planujemy „przeprowadzkę” zdjęć do chmury, ale kto wie czy tam będą bezpieczne.
Bardzo się cieszę, że Twoje zdjęcia odnalazły się na innej karcie i nie podzieliłaś losu mojego ojczyma 🙂
Pozdrawiam,
Alicja
Alicjo,
Czytając Twój komentarz przypomniała mi się pewna sytuacja. Będąc pod koniec liceum wpadła mi w ręce kaseta VHS z mojej komunii. Pomyślałam: włączę i obejrzę kawałek. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że na kasecie, która była zabezpieczona przed nagraniem, mój tata nagrał film „Tańczący z wilkami”. Zachwało się jakieś 5 pierwszych sekund nagrania!
Tak sobie myślę, że względną pewność można mieć przy dwóch niezależnych kopiach. Dlatego właśnie zdjęcia z bloga trzymam na dwóch dyskach i komputerze. Do chmury nie mam zupełnie zaufania, choć może niesłusznie…?
Serdecznie Cię pozdrawiam
E.
Przeżyłam raz chwile grozy, gdy po powrocie z wakacji nie mogłam odtworzyć zdjęć akurat z tego okresu, ale okazało się, że dziwnie się pozapisywały i w końcu je znalazłam i dzięki temu sporo naczytałam się o odzyskiwaniu zdjęć. Ale też moje zdjęcia przy Twoich to nicość i wyobrażam sobie co musiałaś czuć tracąc efekt swojej pracy 🙁
Aniu,
wydaje mi się, że to bez znaczenia czy zdjęcia są ładne czy bardzo ładne. Najważniejsze, że w takiej chwili traci się te wszystkie wspomnienia na nich utrwalone. To było dla mnie najbardziej przygnębiające. Oczywiście szkoda mi było, że nie będę mogła części z nich pokazać na blogu w nowych wpisach, ale o tym myślałam w drugiej kolejności. Taka sytuacja spotkała mnie po raz pierwszy i wyciągnęłam z niej lekcję. Mam nadzieję, że coś podobnego już mi się nie przytrafi jeśli tylko będą bardzo uważnie korzystać ze sprzętu i kart SD 🙂
Moc pozdrowień!
E.
Ile razy straciłam swoje ukochane zdjęcia, to aż nie chcę myśleć. :< Szkoda, że wówczas nie wiedziałam co z tym zrobić. Świetny wpis, bardzo pożyteczny! 🙂
Vela,
przestrzegając tych kilku wskazówek wszystko powinno być ok i zdjęcia powinny być w zupełności bezpieczne 🙂
Serdecznie pozdrawiam
E.