Oglądanie seriali bez wyrzutów sumienia
Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis będzie dla Was motywacją. Jak wiecie niemal nałogowo oglądam seriale. Zwykle znajduję czas na 4-5 odcinków w tygodniu. Najbardziej lubię medyczne, prawnicze i sensacyjne. Wszelkiego rodzaju telenowele nie mają u mnie szans. Ponad rok temu mój przyjaciel zdradził mi swój sekret na to jak oglądać seriale i nie mieć wyrzutów sumienia, bo co tu dużo mówić jak się spędza ok. 4 godzin przed komputerem w zasadzie na darmo, to mniejsze lub większe wyrzuty sumienia pewnego dnia się pojawiają…
Tak, wiem. Trzeba mieć żelazne nerwy i zasady, których się nie łamie. Ale ponoć bieganie wchodzi w krew i jak się raz człowiek przyzwyczai, to potem jest już prosto.
Sama nie biegam i nawet nie mam zamiaru, gdyż przy mojej dyskopatii nawet nie wolno podejmować mi tego rodzaju aktywności. Mogę za to ćwiczyć w inny sposób, który jest wręcz wskazany.
Już jakieś 6 lat temu kupiłam sobie w miarę zaawansowany rower treningowy. Teraz oglądając serial jednocześnie jeżdżę. Jeden odcinek to ok. 10-13 przejechanych kilometrów. Zwykle wybieram program „cardio” lub „jazda pod górę”, więc spalam w trakcie takiej przejażdżki około 270-340 kcal. Kiedyś używałam też stepera, ale w moim przypadku się nie sprawdził. Choć może to i dobry pomysł, by przynieść go z piwnicy i dla odmiany trochę poćwiczyć na innym urządzeniu…?
Tak, czy inaczej, w trakcie dwóch pierwszych serii „Suits” i 6 odcinków „House of Cards” spaliłam ponad 11 tys. kcal i pokonałam dystans ok. 440 km. A to tylko mój wynik z bieżącego roku.
Seriale to dobry motywator do podjęcia wysiłku fizycznego. Przynajmniej ja czuję się zachęcona 🙂 Po obejrzeniu odcinka nie dość, że mam ochotę na kolejny (co oznacza dodatkowe kilometry na liczniku), to jeszcze momentalnie czuję się lepiej, mam więcej energii i chęci do pracy.
Jestem bardzo ciekawa czy Wy także macie małe wyrzuty sumienia podczas oglądania tv. A może nie macie ich w ogóle? 😉
P.S. Od reguły są pewne wyjątki. Istnieją seriale przy których nie jeździłam na rowerze, bo to by zepsuło całą aurę. Do tego grona zaliczyć można np. „The Fall” i „The Killing”. Generalnie jeżdżę przy wszystkich odrobinę lżejszych gatunkowo jak „Suits”, „Elementary”, „Broadchurch”, „House”, „Chirurdzy” etc.
Więcej o serialach, które polecam przeczytacie we wpisach:
Podobne wpisy
Komentarze
14 odpowiedzi na “Oglądanie seriali bez wyrzutów sumienia”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis będzie dla Was motywacją. Jak wiecie niemal nałogowo oglądam seriale. Zwykle znajduję czas na 4-5 odcinków w [...]

A ja przy serialach prasuje;) ooo!! I też nie mam wyrzutów sumienia;)
Madame Ediht:) Boze! Jak ja lubie seriele!!!…nie mylic z tele-nowelami:)
Do moich ulubionych naleza:
"Prawo Agaty"
"Ranczo"
"Przyjaciolki"
Jeszcze ogladalam "Lekarzy",ale serial sie skonczyl:)
Mam kilka cd seriali "Domu nad rozlewiskiem" i "Tajemnica Twierdzy Szyfrow", bo to szczegolnie bliski memu sercu serial, akcja dzieje sie w Ksiazu i zamku Czocha.
Z anglojezycznych lubie serie o Poiort, wg.ksiazek Agaty Christy i "Morderstwa w Midsommer".
Nigdy nie mialam wyrzutow:), bo jestem hedonistka i lubie uciechy zyciowe, do ktorych powyzsza czynnosc sie zalicza:)
Caluski
Wiesia
Wiesiu,
Jakże mi się podoba Twoje podejście! 🙂
Również znam "Prawo Agaty", ale tylko dwie serie, bo potem mój komputer okazał się być w jakiś sposób niekompatybilny ze stroną tnvplayer. Bardzo ładnie pokazali w tym serialu Warszawę.
Moc wiosennych pozdrowień!
E.
Próbowałam ćwiczyć i oglądać serial jednocześnie – nie mogłam się skupić ani na oglądaniu, ani na ćwiczeniu. Może to wina tempa, które sobie narzucałam albo braku podzielnej uwagi.
Jeśli chodzi o seriale, ja praktycznie jednym tchem oglądałam "Dextera" – cieszę się, że poza ostatnim sezonem wszystkie poprzednie obejrzałam w ciągu 2-3 tygodni, bo zakończenie mnie rozczarowało. 🙁
Oglądałam też "Suits", ale początek najnowszego sezonu jakoś mi nie przypasował, więc odpuściłam, może wrócę…
"Chirurdzy" – o tak, chociaż obecnie poziom już też aż tak nie zachwyca niestety, ale oglądam – z sentymentu. 🙂
Lubię też "Rizzoli & Isles" – fajna relacja pomiędzy tytułowymi bohaterkami – detektyw wydziału zabójstw i patolog sądową, ciekawe przypadki.
Czekam również na powrót "Orange is the New Black" – w czerwcu 3 sezon! Polecam, ale dość specyficzny.
W ramach odstresowania po sesji przebrnęłam przez "Gotham" – początkowo mnie nie zachwycił, ale jestem na bieżąco, a to za sprawą Robina Taylora grającego Oswalda – świetny. 🙂 Na plus dla mnie też postać Fish Mooney, choć wiem, że nie każdemu pasuje. Ciekawi też Edward Nygma.
W przerwie przed nowym semestrem obejrzałam też "Outlander" – chociaż przenoszenie w czasie nigdy do mnie nie przemawiało, tak samo jakiekolwiek walki, to serial mi się spodobał – sam język, ale też Szkocja – warto choćby z tych powodów.
A ostatnio w ciągu 3-4 dni pochłonęłam "The Following" – pomimo że czasem nieco przewidywalny, spodobał mi się i z niecierpliwością czekam na nowy odcinek.
Zdarzało mi się też oglądać seriale: "Elementary", "House" i "Stalker" – ale tutaj raczej na zasadzie: „O, leci, no to może sobie obejrzę”.
Ale ze mnie serialowy maniak! 😉
Pozdrawiam,
Karolina.
Karolino,
wielkie dzięki! Ja póki co, będąc po drugim sezonie, odstawiłam "Suits" na rzecz "House of Cards". "The Following" jest na mojej krótkiej liście, jak i "Orange…" – jestem go bardzo ciekawa.
Tyle seriali, a tak mało czasu. I najgorsze, że co chwila pojawiają się nowe serie i nowe odcinki 🙂
Serdeczne pozdrowienia,
E.
Jak miałam w domu rowerek to robiłam tak samo. 😉 Nie miałam motywacji do jeżdżenia, ale jak włączyłam film czy serial, wsiadałam i pedałowałam. W sumie chętnie bym do tego wróciła, może kiedyś. 😉 Pozdrawiam!
PS. Też oglądam HoC!
Zgadzam się z tym, że nie przy każdym serialu można ćwiczyć. Ja przy swoich "lżejszych" serialach też szaleję na stepperze, ale np. przy house of cards to się kompletnie nie sprawdziło i serial zupełnie mnie nie zachwycił. Spróbowałam jeszcze raz, skupiając się na fabule i już nie mogłam się oderwać.
Marzę o bieżni w domu, rowerek to też dobry pomysł i oglądaniu serialu w trakcie ćwiczeń 🙂 Niestety ceny sprzętu skutecznie odstraszają 🙁 Ale pomysł super- szczególnie gdy nie przepada się za ćwiczeniami a ile można się nagradzać czekoladkami 😉
Paula,
rower faktycznie nie jest tani i nie polecam kupować takiego za 200-300 zł w supermarkecie. Kiedyś miałam taki mały i się szybko rozleciał. Drugi kupiłam już bardziej porządny i to był wydatek ok. 1300 zł. Mam go już szósty rok i w tym czasie zwrócił się z nawiązką w postaci lepszej kondycji 🙂
Pozdrawiam ciepło,
E.
Pomysł nie jest dla mnie nowy, ale bardzo mi się podoba – to łączenie przyjemnego z pożytecznym, a ma dodatkowo ten plus, że podjadanie czegokolwiek w trakcie też raczej odpada 😉
Sama kiedyś też oglądałam mnóstwo seriali, głównie zachęcana do tego przez rodziców. I jak w coś się wciągnęłam, to koniec, na dobre. Nie miałam wyrzutów sumienia, bo traktowałam to jako rozrywkę lub dodatek do np. kolacji (nie odwrotnie na szczęście ;-)). I trwałoby to pewnie po dziś dzień, gdybym pewnego dnia nie wyprowadziła się z domu rodzinnego, aby zacząć samodzielne życie… W tym nowym życiu nie oglądam seriali, bo zwyczajnie i po prostu nie mam telewizora 😉 z wyboru 🙂 i bardzo mnie cieszy, że odzyskałam tyyyyyle czasu 🙂 Czasu, który mogę poświęcić mojej rodzinie, a zwłaszcza dzieciom, które zawsze bardziej niż z nowej kreskówki będą się cieszyć, że jestem tylko dla nich 🙂
Big fairy,
haha, dokładnie! W takim przypadku raczej nie można podjadać 🙂
A sama też nie mam TV już od dwa i pół roku i wcale nie tęsknię za telewizją.
Seriale oglądam na komputerze i jednocześnie jeżdżę, więc nie tracę dwa razy czasu: raz na serial, a drugi raz na trening 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
A ja zdecydowanie wolę się skupić na ćwiczeniu, a nie na oglądaniu. Czytałam gdzieś, że oglądanie seriali/sufrowanie w trakcie sprawia, że efekt jest gorszy:) najważniejsze, że każda motywacja jest dobra do ruszenia się z kanapy!
Karola,
o tym nie czytałam, ale kto wie, może faktycznie tak jest…?
W każdym razie ruch to zdrowie, w jakiej postaci by nie był 🙂
Serdeczności,
E.
Ja ubóstwiam HoC i Wikingów 🙂 I jak się od tego oderwać…. nie wiem !