fbpx

Podróż w pojedynkę czy w grupie?

1 sierpnia 2014

Życie mnie nieustannie zaskakuje. Trzy dni temu na Fanpage’u udostępniłam zdjęcie Sycylii z pytaniem do Was, czy byliście i czy ją polecacie. Sama nigdy tam nie dotarłam, a nie ukrywam, że w planach na ten rok miałam właśnie tę wyspę, Sardynię lub jeszcze inny skrawek ziemi na Morzu Śródziemnym. Traf chciał, że wczoraj dostałam maila z zaproszeniem do odwiedzenia…Malty!

Napisała do mnie tamtejsza organizacja turystyczna i zaproponowała wyjazd we wrześniu, jak tylko upały nieco zelżeją. Ogromnie się cieszę, bo od pewnego czasu przyglądałam się Malcie, która tak naprawdę jest archipelagiem sześciu wysp, ze szczególnym zainteresowaniem. Już teraz wiem, że odwiedzę dwie największe. Powiem Wam w sekrecie, że na ten wyjazd wyruszam sama i mam … pietra!

Przy tej okazji uświadomiłam sobie bowiem, że już od 10 lat nie wyjeżdżałam nigdzie w pojedynkę. Ostatnimi laty zawsze jeździłam z Monsieur lub też w większej grupie. Za czasów studenckich podróżowałam niemal wyłącznie samodzielnie i bardzo sobie chwaliłam ten rodzaj wyjazdów. Zawsze uważałam, że ma wiele zalet.

Jako, że czasami pytacie się mnie czy polecam dany kierunek na samotną podróż postanowiłam napisać kilka swoich przemyśleń na ten temat i zestawić plusy oraz minusy wyjazdów w pojedynkę z tymi w grupie.

Gran Canaria, Wyspy Kanaryjskie 2014.

 

Zalety wyjazdu w pojedynkę  i jednocześnie wady wyjazdu w grupie:

  • Podczas samotnego wyjazdu poznaje się mnóstwo nowych ludzi z różnych krajów. Nawiązujemy nowe relacje i znajomości. Potem możemy liczyć na bezproblemowy „couchsurfing” 🙂 Co tu dużo mówić: jeśli jedziemy ze znajomymi szanse na poznanie nowych osób są zdecydowanie mniejsze.
  • Wyruszając solo mamy pełną swobodę i luz. Robimy to, co chcemy i kiedy chcemy. Nie musimy zwiedzać np. dziesiątego zamku pod rząd lub jedenastej kaplicy jeśli nie mamy ochoty. Sami planujemy swój czas i punkty programu zależą tylko od nas. W grupie musimy iść na kompromis i czasami robić rzeczy, na jakie nie do końca mamy ochotę. Wiadomo też, że im większa grupa tym trudniej wszystkim dogodzić i każdego zadowolić.
Poranek z Zermatt, Szwajcaria 2013.
  • Jadąc w pojedynkę wyjazd dostosowujemy wyłącznie do swoich potrzeb – jeśli jesteśmy „nocnym Markiem” możemy spać do południa i bawić do rana, a jeśli należymy do grona „rannych ptaszków” od świtu możemy eksplorować nowe miejsce i nikt nam w tym nie będzie przeszkadzał. Wyobraźcie sobie wyjazd „nocnego Marka” oraz „rannego ptaszka” – poranki wyglądają niezbyt ciekawie (wiem to z autopsji, bo sama wstaję bardzo wcześnie, a Monsieur najchętniej spałby do południa. Bywa więc tak, że spakowana czekam na niego przy samochodzie w pełnej gotowości do zwiedzania, a on w tym czasie przekręca się dopiero na drugi bok…

 

Wschód słońca w São Roque, São Miguel – Azory 2013.
  • Jako podróżnicy-single dużo rozmawiamy z tubylcami i dużo się od nich dowiadujemy. Zauważyłam, że ludzie chętniej podchodzą do pojedynczych osób, niż do większych grup, i oferują im pomoc.
  • Jadąc solo nikt nie będzie marudził, no chyba, że sami do siebie zaczniemy 🙂
  • Nikt nie będzie kazał jeść w miejscach, w jakich nie mamy ochoty spożywać posiłków, ani wybierać za nas pory kiedy jesteśmy głodni. W grupie trzeba zawsze wypracować kompromis co do miejsca, jak i pory.
Espada z bananem w Ponta Delgada, São Miguel – Azory 2013.

 

Wady wyjazdu solo i zalety wyjazdu w grupie:

  • Targamy cały bagaż na własnych barkach. Nie lubię tego, bo zawsze oprócz walizki i torebki mam sporą torbę ze sprzętem fotograficznym, a czasami także i statyw. Przyznam się bez bicia, że zawsze chętnie podrzucam któryś z tych elementów Monsieur.
  • Jeżdżąc samodzielnie nie mamy komu wcisnąć nadbagażu do walizki jeśli kupimy kilka kilo filiżanek, talerzyków i innych kuchennych, „niezbędnych pamiątek” z podróży. Dlatego najlepiej podróżować z kimś, kto ma w miarę pustą walizkę. Idealnie by było, gdyby była ona w rozmiarze XXL 🙂
Okęcie, Warszawa 2014.
  • Sprawdzamy wszystko po pięć razy: godziny odlotów, rozkłady pociągów, autobusów etc., by mieć pewność, że będziemy w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Tego typu kwestie lubię z kimś konsultować po to, by druga osoba mnie upewniła, że dobrze odczytałam godzinę z wydruku biletu, lub z maila.
  • Nie cierpię samotnych lotów samolotem. Wiem, że to śmieszne, ale lubię kogoś złapać za rękę podczas startów, jak i lądowań.
  • Jadąc w pojedynkę nie ma od kogo pożyczyć pieniędzy jeśli ktoś nas, odpukać, okradnie lub jeśli bankomat pochłonie naszą jedyną kartę. Podróżując w towarzystwie ten problem nie występuje.
  • Będąc solo w obcym miejscu może być nam pewnego dnia smutno, możemy mieć potrzebę, by z kimś pogadać. W grupie zawsze jest wesoło, choć czasami każdy potrzebuje chwili na to, by wsłuchać się w to, co mu w duszy gra.
  • Jedzenie w samotności nie smakuje tak dobrze jak to jedzone w towarzystwie. Posiłki spożywane w towarzystwie smakują zawsze dużo, dużo lepiej!
Fondue w Les Diablerets, Szwajcaria 2013.
Jak się możecie domyślać osobiście preferuję wyjazdy z innymi, bo po prostu fajnie jest się dzielić z kimś bliskim wrażeniami na miejscu z tego, co się akurat przeżywa, czy ogląda. Miło jest komentować na bieżąco co się podoba, a co jakby mniej. Poznawanie opinii innych jest dla mnie zawsze bardzo ciekawe, bo często odmienne punkty widzenia skłaniają do podróżniczych refleksji. Wyjazdy w pojedynkę to zupełnie inna para kaloszy. Można się wtedy wsłuchać we własne potrzeby i chodzić swoimi ścieżkami, co też ma swój urok.
Jestem bardzo ciekawa jaki styl podróży preferujecie.
Jeździcie zawsze z kimś, a może jednak sami? Jesteście indywidualistami, czy z łatwością chodzicie na kompromisy podczas wyjazdów w grupie?
E.
Moje nowe „koleżanki” w okolicach Hakone, Japonia 2014.
Podczas rejsu po jeziorze w okolicy wulkanu Fudżi wraz z Monsieur robiliśmy za …atrakcje turystyczne. Co chwilę ktoś nas prosił o wspólne zdjęcie. Czuliśmy się niemalże jak celebryci i szybko zorientowaliśmy się, że dobra poza wymaga ustawienia palców dłoni w literę „V”. Ponoć taki znak na zdjęciu przynosi szczęście 🙂

 

Od lewej, zgodnie z ruchem wskazówek zegara:
w Ikea z najzdrowszymi przyjaciółmi – Panem Brokułem i Panią Marchewką;
w Tokio w Moomin House Cafe z Panną Migotką;
w Parku Szczęśliwickim z goldenem Franciszkiem;
w Fabryce Trzciny z Fredem Noe.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

14 odpowiedzi na “Podróż w pojedynkę czy w grupie?”

  1. Anonimowy pisze:

    Malta jest wspaniała, polecam szczególnie wyspę Gozo. Wróciłam tydzień temu z Macedonii i wrócę tam na pewno za rok.
    Pozdrawiam

  2. Właśnie wróciłam z 12 dniowej wyprawy po Polsce i podczas niej przemyślałam sobie temat "razem, czy osobno". Myślę, że przede wszystkim, to jest kwestia osobowości. Jeśli ktoś jest bardzo otwartą, ekstrawertyczną osobą, to uwielbia mieć mnóstwo osób wokół siebie i czuje się w takiej sytuacji jak ryba w wodzie. Ja osobiście tak jak gin najbardziej lubię podróżować we dwoje razem z moim mężulem. Mamy mniej więcej takie same upodobania, a jeśli nie, to on jest bardziej skłonny do kompromisu i jest tak jak ja chcę;). Miałam okazje podróżować samotnie, np. byłam miesiąc we Włoszech w szkole językowej i to było bardzo fajne doświadczenie, ale to jest trochę inna sytuacja. Nie wyobrażam sobie, że miałabym odbyć tę 12 dniową podróż po Polsce, którą właśnie odbyłam samotnie. Najbardziej by mi brakowało wspólnych posiłków, możliwości podzielenia się z kimś moim zdaniem na temat danego miejsca i w ogóle obecności kogoś bliskiego z kim będę mogła wspominać i jeszcze raz przeżywać minione chwile. Niefajnie byłoby też spędzić 11 samotnych nocy w hotelu. jednak na pewno mają rację te osoby, które twierdzą, że jeśli podróżujemy samotnie, to poznajemy wtedy więcej osób. W ostatnią sobotę spędziłam prawie cały dzień samotnie w Warszawie i chodząc po różnych miejscach rozmawiałam z obcymi osobami (strażniczką w muzeum, przewodnikiem, z ludźmi na ulicy) i dzięki temu uzyskałam wiele ciekawych informacji, a jak chodzę tylko z moim mężulem, to nie często zaczepiam innych ludzi. Wolę jeździć we dwoje, ale jeśli bym miała wybór, że mam gdzieś pojechać sama albo w ogóle, to na pewno pojechałabym sama. Myślę, że warto jest też poruszyć taką kwestię: we dwójkę, czy w grupie? Jeśli padłoby takie pytanie, to moja odpowiedź brzmi: we dwójkę jest o wiele lepiej, a przede wszystkim łatwiej. Nie trzeba się do nikogo dostosowywać, zmieniać swoich planów, czekać, obawiać się, czy się kogoś nie urazi innym zdaniem itd. Może jestem egoistką, ale wolę robić wszystko po swojemu;).

    • Madame Edith pisze:

      Anno,
      Zdecydowanie się z Tobą zgadzam! We dwójkę jest najlepiej, bo ma się z kim rozmawiać, czy dzielić na bieżąco wrażeniami i ma się tylko jedną osobę, którą trzeba przekonać do swoich planów 😉

      Pozdrawiam Cię ciepło i bardzo dziękuję za Twój komentarz,
      E.

  3. gin pisze:

    Ja lubię najbardziej wyjazdy we dwójkę, czyli coś pomiędzy 😉 Sama trochę się boję, poza tym z kimś zawsze jest ciekawiej – można porozmawiać, wymienić wrażenia, znaleźć coś, czego nie znalazłoby się samemu. Wyjazdy w większych grupach mnie męczą, właśnie dlatego, że czuję, że ktoś organizuje mi czas. A skoro jestem na wakacjach, to chcę robić to, na co akurat mam ochotę 🙂
    Mam ten luksus, że z C. bardzo dobrze się dobraliśmy pod względem wyjazdów – mamy podobne oczekiwania i pomysły na spędzenie wakacji, co oznacza, że nie muszę robić nic "na siłę" mimo, że jestem z kimś:)

  4. Anonimowy pisze:

    Byłam na Malcie we wrześniu 2013 i najlepiej zapamiętałam… ich chleb. Po prostu tak dobrego chleba nie jadłam nigdzie indziej:) Śni mi się po nocach:)
    Baw się dobrze!
    Kamila

  5. Agnieszka F. pisze:

    Podziwiam za tę 'pojedynkę', bo ja jestem trochę bojaźliwa i pewnie bym sama się nie wybrała 😉

  6. Beatriz pisze:

    Coś dla mnie, bo akurat lecę sama na 4 dni do Amsterdamu. Mam tylko jedną obawę: bezpieczeństwo w takiej podróży, ale postaram się po prostu wracać do hotelu przed zachodem słońca. Pozdrawiam!

    • Madame Edith pisze:

      Beatriz,
      słuszna uwaga – zupełnie zapomniałam o tak ważnej kwestii jak bezpieczeństwo! Są kraje, w których nie ma się o co martwić. Np. w Japonii czułam się najbezpieczniej na świecie, bo tam przestępczość jest w zasadzie zerowa. Nosiłam na wierzchu w kieszeni portfel, telefon…w Polsce nawet coś podobnego nie przeszłoby mi przez myśl. Choć z drugiej strony Japończycy dość bezpardonowo potrafią się gapić na Europejki, bo (co by nie mówić) zdecydowanie się wyróżniają na tle Azjatek. Zatem jadąc samej do tego kraju trzeba się na to przygotować psychicznie 😉

      W Amsterdamie mam wrażenie, że jest średnio bezpiecznie. Przynajmniej takie są moje odczucia. Z pewnością warto uważać, ale trzeba też zobaczyć miasto nocą, bo genialnie wygląda kiedy światła odbijają się w kanałach. To jeden z tych widoków, jakie trzeba zobaczyć.

      Życzę Ci udanego wyjazdu!
      Pozdrawiam,
      E.

    • Beatriz pisze:

      Tak właśnie myślałam 🙂 Na pewno będę unikać Dzielnicy Czerwonych Latarnii, poza tym – mam nadzieję, że wszystko będzie okej. Byłam sama miesiac w Wiedniu i tam się bezpiecznie czułam, choć duża ilość Arabów mnie trochę przerażała…

  7. Podróżowanie samemu jest najlepsze! Spędziłam pół roku w Ameryce Pd. na takiem "samotnym" podróżowaniu i zawiązałam przyjaźni na życie, zaangażowałam się w ciekawe projekty i miałam czas nad odkryciem siebie. Poza tym nigdy nie jesteś sama. Ludzie są naokoło i jakoś sami zagadują. Bagażem się nie martw, spakuj mniej. Jedzenie samemu – zawsze są miejsca z dużymi stołami, a jak jedziesz na zorganizowany wyjazd nie będziesz sama 🙂 Baw się najlepiej! Na Malcie nie byłam i pozytywnie zazdroszczę 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Marta,
      o tej podróży do Ameryki Południowej czytałam na Twoim blogu. To musiało być fantastyczne przeżycie! Tyle czasu na tak ciekawym kontynencie! Osobiście chyba bym się nie odważyła pojechać tam sama, dlatego tym bardziej podziwiam Twoją odwagę. Mimo wszystko ten rejon świata uchodzi za dość niebezpieczny, choć wiem, że mafijne rozrachunki pewnie w żaden sposób nie dotykają turystów na co dzień i zupełnie nie ma się czego bać. Mieszkańcy Ameryki Pd. są podobno bardzo przyjacielscy 🙂

      Malta na szczęście leży stosunkowo blisko i pewnie poza przygodami w podróży (co najmniej 2, a może nawet 3 loty w jedną stronę) nic zaskakującego raczej się nie przytrafi. Niestety mam to szczęście, że często samoloty, jakimi lecę mają opóźnienia lub wykazują jakieś usterki jak już wszyscy pasażerowie siedzą w środku, dlatego nie przepadam za lotami z przesiadkami, ale niestety nic bezpośrednio we wrześniu tam nie lata.
      Liczę na to, że uda mi się zwiedzić archipelag i przywieźć dużo zdjęć z podróży 🙂

      Dziękuję za Twój komentarz!
      E.

  8. Aurora pisze:

    Czyli każda opcja dobra, byle by podróżować i mieć otwarte oczy i umysł 😀

  9. Abstrahując od głównego wątku – mój brat i jego narzeczona po półrocznym pobycie w Malezji nie mają ani jednego zdjęcia, na którym nie ustawiliby palców dłoni w literę "V". 😉

    • Madame Edith pisze:

      Inspirowane smakiem,

      Wcale mnie to nie dziwi, bo w wielu miejscach zauważyliśmy, że Japończy i mieszkańcy innych państw azjatyckich do zdjęcia ustawiali dłoń w ten sposób. Tłumaczyli, że to na szczęście i że dobrze wygląda jak ręcę są w jakiejś określonej pozie 😉

      Pozdrawiam wakacyjnie,
      E.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Podróż w pojedynkę czy w grupie?


Życie mnie nieustannie zaskakuje. Trzy dni temu na Fanpage’u udostępniłam zdjęcie Sycylii z pytaniem do Was, czy byliście i czy ją [...]
@MadameEdith on Instagram