„Przeprowadzimy się do końca wakacji!”. O jakże naiwne to było myślenie! Niby budowa szła zgodnie z planem, a nawet wyprzedzała harmonogram, ale jednak nic z odbioru mieszkania na początku maja nie wyszło. W czerwcu również. Będzie dobrze, jeśli odbierzemy je na koniec lipca…
A skoro nie mieliśmy kluczy w maju, to możecie sobie wyobrazić, że ekipa, która miała nam je wykańczać znalazła sobie nowe prace i teraz mają czas…w październiku. Na szczęście mieliśmy drugą w zapasie, ale też nie wiemy kiedy wejdą. Coś zaczną robić w sierpniu, ale poważniejsze prace pewnie przesuną się na wrzesień. Ten brak konkretnych terminów doprowadza mnie do szału, bo nic nie możemy do końca zaplanować.
Przy remoncie wszystko kupujemy sami, nie ma tu żadnych współprac. Chcemy mieć takie rozwiązania i materiały, które faktycznie sami wybraliśmy, a nie na zasadzie, że ktoś nam coś da, to my to bierzemy w ciemno, by tylko zaoszczędzić. O nie! To jest nasze mieszkanie docelowe, na kolejnych 20 lat i wszystko ma być takie, jak sobie wymyśliliśmy.
Rozbój w biały dzień
Zaczęliśmy kupować materiały budowlane i co się okazało? Że od stycznia wszystko podrożało o co najmniej 20%. Są artykuły, które nawet o 35%! Dramat. Nasz budżet i tak był napięty do granic możliwości i teraz niestety będziemy musieli realizację niektórych pomysłów przesunąć na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Poza tym mam wrażenie, że każdy chce nas oskubać z ostatniej złotówki i teraz rozumiem, że wiele osób chce kupować mieszkania już wykończone. My też się za takim rozglądaliśmy, ale w naszej dzielnicy były takie z wykończeniami sprzed 15-20 lat, więc de facto i tak do remontu. A robienie remontu to podwójna robota i koszty dla ekip, które najpierw muszą wszystko zdemontować, by potem położyć na nowo. Wykończone mieszkania są też zwykle znacznie droższe, bo ludzie chcą mieć zwrot z inwestycji i nie jest dla nich ważne, że mieszkanie było remontowane 20 lat temu… Taki rynek.
Firma od klimatyzacji chce od nas o 1,3 tys. więcej za urządzenie, niż przeciętna stawka z internetu. To mnie najbardziej wkurza. Mam wrażenie, że firmy, do których zapytanie wysyła architekt, dodają sobie marżę 200%, bo uważają, że jak kogoś stać na architekta, to nie patrzy na to, ile wydaje. A u nas zatrudnienie architekta okazało się wielką oszczędnością i pomocą przy modyfikacji planów mieszkania już na etapie budowy.
Co rusz pojawiają się nowe, niezaplanowane koszty: a to firma od podłóg źle wbiła w excelu ilość chemii, bo 20 kg zamiast 120 kg i trzeba dopłacić 1500 zł, a to drzwi miały kosztować 14 tys. pod koniec marca, a teraz nagle zdrożały do 17 tys. Głupie haczyki do wieszania ręczników z 42 zł podrożały na 58 zł, czyli, bagatela, o 38%. I to wszystko w stosunku do cen z początku roku lub nieco późniejszych.
Zmiany w kuchni – niekończąca się historia…
Są też jednak niewielkie plusy czekania na odbiór mieszkania. Na przykład firma, która będzie robiła nam meble do kuchni podpowiedziała, byśmy sprawdzili lodówki do zabudowy o szerokości 70 cm. Pierwotnie w planie mieliśmy „side by side”, ale lepiej będzie wyglądała właśnie taka. Są naprawdę pojemne i mniej uciążliwe w użytkowaniu. Przy „side by side” trzeba uwzględnić grube drzwi, które zwykle wystają poza obrys mebli i otwierają się na dwie strony, co rodzi pewne ograniczenia w projektowaniu sąsiadującej zabudowy.
W międzyczasie przemyśleliśmy też temat blatu kuchennego. Zdecydowaliśmy, że nie będzie przechodził na ścianę, bo wolimy nieco urozmaicić przestrzeń i między meblami położymy po prostu płytki. Znaleźliśmy cudne, ręcznie robione kafle hiszpańskiej marki Equipe Ceramicas (są widoczne na zdjęciu głównym, ale weźmiemy większy wymiar jak niżej). Są boskie! Każdy nieco inny, przez co mają nieco rustykalny wygląd i sprawiają, że wnętrze jest bardziej przytulne. Położymy je w cegiełkę. Tylko jeszcze nie wiem czy taką klasyczną, czy może jednak wybór padnie na bardziej nowoczesną – pionową.
Remont mieszkania – czy na czymś można dziś zaoszczędzić…?
Wykańczanie mieszkania w czasach pandemii, przy galopującej wręcz inflacji i cenach, które rosną od niej jeszcze szybciej, to prawdziwe wyzwanie. Oczywiście nie jest tak, że nic nie da się zrobić taniej i zaoszczędzić, bo się da, ale są to dosłownie pojedyncze rzeczy.
Na przykład: w weekend byliśmy u znajomych w nowym mieszkaniu i podpatrzyliśmy u nich fajne krzesła dębowe Woodica. Okazało się, że zapłacili za jedno niecałe 400 zł, podczas gdy bardzo podobne, a nawet ciut mniej wygodne, w salonie czeskiej marki TON były za ok. 1200 zł, a w salonie Fameg w Radomsku kosztowały ok. 800 zł za sztukę. Także widzicie: da się kupić coś dobrej jakości w dobrej cenie, ale trzeba zrobić porządne rozeznanie.
Taniej też udało nam się zamówić podwójną umywalkę do łazienki. Jest włoska, dostępna tylko w kilku sklepach, przy czym rozpiętość cen wynosi od 2 do 5 tys.! Tak samo drugą, mniejszą – zamówiliśmy za 1,2 tys., a można ją znaleźć i za 3,6 tys. Widzicie te różnice w cenie?! Szok! Nie mogłam uwierzyć, że narzuty mogą być tak dramatycznie wysokie. Gdy robiliśmy obecne mieszkanie 11 lat temu, różnice się zdarzały, ale chyba nie aż takie.
Tyle wieści „z frontu robót”. Resztę będę relacjonowała już po odbiorze kluczy, czyli mam nadzieję, pod koniec lipca.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
11 odpowiedzi na “Remont, remont…”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
„Przeprowadzimy się do końca wakacji!”. O jakże naiwne to było myślenie! Niby budowa szła zgodnie z planem, a nawet wyprzedzała [...]
Płytki piękne (mamy tej firmy płytki typu metro, nic się z nimi nie dzieje), a z cenami potwierdzam, trzeba bardzo sprawdzać pomiędzy sklepami, bo marże są różne. Zgadzam się z komentarzem mmena – ceny surowców poszły ogromnie w górę. Przekonali się w ostatnich tygodniach moi rodzice, którzy chcą wyremontować dach, kosztorys robili na początku roku, zaś z początkiem czerwca/końcem maja chcieli zakupić materiał. Podstawowe materiały: blacha, deski, płyty OSB poszły w górę o od kilku do kilkudziestu procent. Okazało się nawet, że taniej jest zastąpić płyty osb deskami, które to płyty powstają z odpadów wiórów (trocin)… Czym to jest powodowane nie potrafimy do końca rozgryźć. W każdym razie wszystkiego dobrego z remontem:)
Dziękuję! To prawda, wszystko drożeje niemalże z dnia na dzień. Nasze deski na podłogę kupione w styczniu, zdążyły zdrożeć już dwa razy o konkretne kwoty. Dobrze, że choć w tym przypadku udało nam się zostać przy starych cenach 😉
Woodicę bardzo, bardzo polecam. Mam krzesła i 2 stoły. Bardzo sobie chwalę.
Ceny znam od drugiej strony – producenta. Podwyżki są bardzo mocno przemyślane. Zawsze do końca stara się ich uniknąć. Nie jesteśmy sami na rynku, jak polecimy z cenami, to stracimy klientów i znikniemy z rynku. Obecne czasy nie dają wyboru. Surowce poszły bardzo w górę – stal, granulaty, drewno (meble, ale i palety, na których przyjeżdża towar). Drożeją, a ciągle jest ich za mało. Jest szaleństwo w usługach. Mamy kolejną, po 2008, bańkę. Żaden szanujący się, myślący długofalowo producent nie będzie w oparciu o tak niestabilną sytuację budował polityki cenowej. Ceny idą w górę nie dlatego, że jest nienaturalny popyt i ciemny lud wszystko kupi, ale dlatego, że bez podwyżki nie będzie na opłacenie transportu i kupno surowców.
A dzięki ci wielkie, wybiorę się zatem, kafle wyglądają pięknie na zdjęciach, już zaczęłam się zastanawiać czy zielone czy niebieskie! Jeszcze jedno, z doświadczeń z paru mieszkań, które zdarzyło mi się w życiu zaliczyć – przemyśl porządnie kwestię gniazdek elektrycznych, zwłaszcza w kuchni. Później zmiany są kłopotliwe, a na wstępnym etapie to tak dużo nie kosztuje, żeby sobie przemyśleć co będziesz w tej kuchni robić i gdzie by się gniazdko przydało, a kabel nie plątał po całej przestrzeni roboczej. Akurat w moim mieszkaniu tu problemu nie ma, poprzedni właściciele (albo projektant :-)) musieli być osobnikami gotującymi.
Pozdrawiam,
Katarzyna
Kasiu, dziękuję! O gniazdkach już pomyśleliśmy na etapie zmian deweloperskich i zrobiliśmy ich sporo. Mam nadzieję, że taka liczba wystarczy 🙂
Widzę, że nic się nie zmieniło od czasów, kiedy ostatnio robiłam takowy, co napawa mnie melancholią, bo kupiłam 2 lata temu mieszkanie takie właśnie remontowane przed 15-stu laty. Jakiś remont by mu się należał, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że są w nim szafki kuchenne w najbrzydszym odcieniu brązu jaki znam. Dobra strona jest taka, że wykończenie jest naprawdę wysokiej jakości, poprzedni właściciel o to zadbał, więc remont może być z takich powierzchownych, tylko niestety to mieszkanie to nie moje klimaty kolorystyczne. Natomiast co do reszty, to szlag może człowieka trafić rzeczywiście – najpierw główny wykonawca się spóźnia, więc ekipa wykończeniowa bierze inna robotę. Potem się okazuje, że po głównym wykonawcy należy poprawić, jest to tzw., pardon my French, etap „Pani a kto to pani tak sp…ił”. Niestety czasem okazuje się to prawdą w poprzednim mieszkaniu wykuwaliśmy futryny i skuwaliśmy szlichtę. Potem następuje etap „Pani, to się nie da”. A jak się okazuje, że się da, to koszty rosną w tempie jednostajnie przyspieszonym , tu jeszcze fuga, tu listwy, tu to tu tamto i kasa z portfela wyfruwa nawet bez podwyżek.
Ale ja tu się rozgadałam, a chciałam zapytać, czy widziałaś te płytki na żywo? Na zdjęciach piękne są, osobiście nie przepadam za białymi, ale widzę śliczne kolory, a na ścianę też chcę położyć coś innego niż to co tam jest obecnie (szyba, a pod spodem przecierki na srebrno, też nie mój typ kolorystyczny 🙂 ).
Tak, oczywiście! Można je zobaczyć na żywo w Domotece na Targówku. Specjalnie do nich jechaliśmy, by je obejrzeć na żywo. Ta marka ma kilka linii z tego typu płytkami. Każda jest nieco inna. Kolory też są bardzo różne. W niektórych przypadkach kolor „blanco” wcale nie jest biały, a raczej szarawy. Koniecznie trzeba je oglądać na żywo!.
Pytanie – ceramiczny zlew z pierwszego zdjęcia , skąd ? ??
Niestety nie wiem, to wizualizacja producenta płytek 😉
Jeśli chodzi o krzesła Toneta to dużo się płaci za markę (historię itd).. Ale fakt że w tym roku bardzo wzrosły ich ceny również na starociach, przed pandemią można było na starociach kupić klasyczny model 14 za ok 1500 CZK, teraz spokojnie i za 3-3,5 tys.. Ale są piękne i prawie niezniszczalne, to trzeba przyznać ?
To prawda, ale nasze gięte z Radomska i Famegu, moim zdaniem im wcale nie ustępują, a są jednak sporo tańsze 🙂