SMAK vs. KUKBUK II
Zachwyceni czytelnicy po udanym debiucie książkowym, czy też słuchacze debiutanckiej płyty jakiegoś wykonawcy, często z ufnością, wiarą i oczekiwaniami sięgają po drugą płytę, czy książkę. Czasami bywa, że ich oczekiwania nie zostają spełnione, bo trudno przebić coś, co już miało wysoki poziom. Innym razem, choć już zdecydowanie rzadziej, nadzieje są spełnione i czytelnik, czy słuchacz, jest z otrzymanych treści zadowolony…
I tak w odstępie tygodnia czasu pojawiły się ostatnio świeżutkie drugie numery Magazynu Smak oraz Kukbuka. Czy dorównały interesującym pierwszym wydaniom, o których pisałam na początku grudnia w poście „Smak vs Kukbuk„? Zapraszam do lektury, przekonajcie się sami!
Magazyn Smak
Zacznę od okładki, która utrzymana jet w mroźnych, zimowych klimatach, podobnie zresztą jak sesja zdjęciowa obrazująca zimowy piknik opublikowana w środku. Nie podoba mi się w niej jeden detal: niedokładnie pomalowane paznokcie modelki – nie znoszę tego, po prostu nie mogę ścierpieć obdrapanych lub niedokładnie pomalowanych paznokci. Poza tym drobnym faktem okładka Magazynu wzbudziła moją ciekawość i niekłamane zainteresowanie 🙂
Zawartość tego numeru, pomimo zbliżonej liczb stron (148 z okładką) jest jednak jakby uboższa niż numeru pierwszego. Magazyn przeczytałam od deski do deski w jedno popołudnie, co pozostawia lekki niedosyt, zwłaszcza, że sprawa tyczy się kwartalnika.
Ale po kolei, prześledźmy zawartość i skupmy się na co ciekawszych artykułach. Osobiście zachwyca mnie obrazowy pomysł na pokazanie przepisu na zupę (zdjęcie powyżej). Natomiast to, co już na początku budzi mój niepokój, to kilka wpisów sponsorowanych (w pierwszym numerze nie dały się aż tak zauważyć) – mam tu na myśli np. artykuł o warsztatach Miele, czy jeden z ostatnich tekstów o Hotelu Narvil…
Genialny jest za to artykuł „Retro kontra modern”, w którym Joanna Krysińska, autorka Retrogarnka, wyzywa na pojedynek Roberta Trzópka z restauracji Tamka 43.
Zestawienie m.in. nowoczesnej wersji mazurka Roberta z tradycyjną, przygotowaną na podstawie przepisu z książki babci Joanny z 35 roku, budzi niesamowite zaskoczenie. To po prostu trzeba zobaczyć!
Jako fanka domowego pieczywa, z zainteresowaniem prześledziłam przepisy zaproszonych gości na ulubione chleby na zakwasie.
Ale prawdziwym hitem jest dla mnie wywiad z Magdą Cielecką, która świetnie i wciągająco opowiada o jedzeniu. Przyznam, że byłam tą rozmową bardzo zaskoczona, ale wyłącznie w pozytywny sposób.
Na deser zostaje jeszcze ciekawa rozmowa z Jackiem Grochowiną, szefem i właścicielem „Nolity” – jednej z nowszych restauracji w Warszawie. Każdy, kto marzy o własnej restauracji powinien przeczytać jak wygląda jego standardowy dzień i zastanowić się dwa razy, czy jest gotowy na podobny kierat.
Sesja okładkowa, o której wspomniałam wcześniej, jest bardzo przyjemna, zimowa, choć może o tej porze roku wolelibyśmy zobaczyć raczej zdjęcia zrobione na jakiejś zielonej łące?
Dalej jest nie mniej ciekawie. Są fajne przepisy i apetyczne zdjęcia zup…
… oraz artykuł, który mnie jako absolwentkę historii sztuki bardzo zainteresował, gdyż sięga mocno do tradycji polskiego plakatu, szczególnie tego związanego z kulinariami. Zdaję sobie sprawę, że to prawdopodobnie tekst dla wybranych i nie każdego zainteresuje. Mnie w każdym bądź razie ogromnie ujął. I chyba czas na kolejną wizytę w Muzeum Plakatu w Wilanowie 😉
Prawdziwa wisienkę na torcie stanowi za to tekst „Do ostatniego pączka” o Pracowni Cukierniczej przy Górczewskiej w Warszawie. Świetne zdjęcia oraz niezwykle interesująca historia sprawiły, że postanowiłam wybrać się na drugi koniec miasta po te osławione łakocie. To się nazywa siła przekazu!
Kolejny, szczególnie mi bliski, teks dotyczy winnic w Egerze na Węgrzech, w którym byłam niezliczoną ilość razy. To piękne, absolutnie fantastyczne miasto, a tu, szczególnie na zdjęciach, zostało przedstawione w zupełnie nietypowy, zaskakujący sposób. Kto zna Eger i widział te zdjęcia, z pewnością wie co mam na myśli.
Bardzo mi się podoba także mini przewodnik kulinarny po Kopenhadze – jeśli tylko kiedyś się tam będę wybierała, z całą pewnością skorzystam z podpowiedzi Małgosi Minty.
Kukbuk
Kiedy poszłam po nowy numer Kukbuka do Empiku i stanęłam vis-à-vis regału z kulinarnymi czasopismami przez dłuższą chwilę nie mogłam go znaleźć. Widziałam Smak, Kuchnię, czy Moje Gotowanie. Kukbuka nie. Zapytałam więc pracowników, czy już ten drugi numer do nich dojechał. Okazało się, że tak i że na dziale kulinarnym jest wystawiony w 4 rzędach! Wróciłam skąd przyszłam i znowu wpatrywałam się w półkę. Po długiej chwili znalazłam…nieco, wybaczcie wyrażenie, „żarówiastą” okładkę. Nie spodziewałam się zupełnie takiej kolorystyki tego magazynu i na neonowe kolory mój mózg zareagował jak na banery reklamowe na stronach internetowych. Zadziałał znany, choć może nie z nazwy, efekt „banner blindness” (ślepota banerowa). A podejrzewam, że chyba nie o to chodziło autorom okładki…
W środku treści podzielono na trzy części, które znamy już z pierwszego numeru, czyli: śniadanie, obiad i kolację. Przeczytanie „od deski do deski” zajęło mi niewiele więcej czasu niż poprzednio, czyli około dwóch godzin. Jak na dwumiesięcznik treści ponownie jest za mało. Przejdźmy jednak do sedna, czyli zawartości.
Ciekawe śniadaniowe przepisy na dzień dobry proponują Blogerki: Ania (Strawberries from Poland), Natalia (z Krew i mleko) i Marta (What Should I Eat for Breakfast Today). Następnie mamy do czynienia z cyklem Moniki Waleckiej „Dobry plan” (o tym jak nie marnować jedzenia w domu), w którym oko cieszą wspaniałe, wiosenne kompozycje z kiełkami w roli głównej.
Poziom Kukbuka jest niestety nierówny, chciałoby się rzec, jak warszawskie ulice po zimie. Zupełnie nie kupuję kuchennych migawek z Borysem Szycem w roli głównej. Mam wrażenie, że gdyby nie wzmianka na końcu artykułu o otwarciu niebawem jego nowej restauracji na skrzyżowaniu ulicy X i Y, to, świetny skądinąd aktor, w życiu nie wpuściłby ekipy fotograficznej do swojej kuchni i nie pokazałaby co trzyma w spiżarce, czy lodówce.
Z kolei tekst „Młyn dla wnuka” przekonuje mnie już w 100%. Tyczy przekazywania z pokolenia na pokolenie tradycji do wyrabiania mąki i pieczenia chleba. Dzięki temu artykułowi mogę powiedzieć, że w Kukbuku odnajduję również wątki autobiograficzne, ponieważ mój pradziadek miał młyn, a nawet wielki wiatrak i to nie byle gdzie, bo na wzgórzu w Nałęczowie 🙂
Przy artykule o bento mam jakby déjà vu i mam ochotę zaśpiewać piosenkę „Ale to już było…”. Rozumiem, że bento jest fajne, wygodne, smaczne i w ogóle. Ale żeby drugi numer z rzędu wałkować ten sam temat? Niby trochę w innej odsłonie, bo w wersji „dla niej” i „dla niego”, ale zawsze to jak powtórka z rozrywki.
Za to bardzo ciekawe są wietnamskie przepisy z jajami w roli głównej. Towarzyszom im pogodne zdjęcia dziewczyn prowadzących popularny lokal „Shabu Shabu”.
Rzecz o wykorzystywaniu okruszków też jest ciekawa, choć przepisy wydają się być nieco skomplikowane.
„Mistrzowie drugiego planu” to piękna sesja zdjęciowa okraszona krótkimi przypowiastkami Basi Stareckiej o niedocenianych często warzywach. Rzecz warta zobaczenia i przeczytania.
Interesujący, choć także nieco wtórny, okazuje się artykuł z serii „Za bary z Baronem”. Nawet zdjęcie znakomitego Aleksandra Barona jest bardzo podobne do tego w pierwszym numerze…
Inspiruje za to bardzo obszerna i pięknie wystylizowana sesja wielkanocna. Przepisy są nowatorskie, a zdjęcia bardzo, ale to bardzo zachęcające. Pokuszę się o stwierdzenie, że to najlepsza sesja tego numeru.
Jasnym elementem, dosłownie i w przenośni, jest także zbiór wielkanocnych przepisów na ciasta Moniki Waleckiej. Podoba mi się również fakt, że Kukbuk zmniejszył liczbę reklam z 23 w pierwszym numerze do 11 stron. Są one też nieco lepszej jakości i nie kują w oczy jak to miało wcześniej miejsce.
Podsumowanie:
Mam wrażenie, że poprzeczka przed oboma magazynami została zawieszona dość wysoko, ale żadnemu w drugim podejściu nie udało się jej przeskoczyć. Ba, powiem więcej, według mnie oba pierwsze numery były lepsze niż drugie. W obu zdarzają się słabsze i mocniejsze strony. Treści nadal jest więcej w Smaku, w który pochwalić się może także zdecydowanie lepszymi wywiadami. Smak jest także bardziej „światowy” – opisuje miejsca także poza Polską, co dla mnie jest dużym plusem. W drugim numerze pozytywnie zaskoczył mnie Kukbuk pod względem ilości i jakości reklam. Smak mnie nieco rozczarował z wpisami sponsorowanymi.
Kukbuk jest ponownie „jasny”, a Smak „ciemny”.
Kukbuk się raczej ogląda, a Smak się zdecydowanie bardziej czyta.
Po drugich numerach pozostaje jednak niedosyt, chyba szczególnie w przypadku Kukbuka, bo Smak się jednak obronił kilkoma fantastycznymi artykułami.
Wydaje mi się, że wiem w jakim kierunku podąża Smak. Nie do końca wiem natomiast w jakim Kukbuk. Ten drugi mam wrażenie jest bardziej odtwóryczy – jest w nim wiele tych samych, powtarzających się co numer elementów. A może to złudzenie i w następnym numerze zaskoczy nas tekstami o innych niż tylko polskie miejscach, a także wywiadami, które się wreszcie będzie dobrze czytało?
Po odłożeniu obu pism na półką zadaję sobie pytanie: czy po lekturze trzecich i czwartych numerów pozostanie nadal smak, czy już może … niesmak związany z tym, że cena nie idzie w parze z przekazywanymi treściami i dostajemy zbyt mało płacąc za dużo…?
E.
Podobne wpisy
Komentarze
31 odpowiedzi na “SMAK vs. KUKBUK II”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Zachwyceni czytelnicy po udanym debiucie książkowym, czy też słuchacze debiutanckiej płyty jakiegoś wykonawcy, często z ufnością, wiarą i [...]

Po przeczytaniu Twojego posta wybrałam się do Empiku żeby kupić któryś z magazynów. Po pobieżnym przejrzeniu ich na miejscu stwierdziłam, że szkoda mi na nie pieniędzy i wyszłam z niczym. Jak czekałam na pociąg zobaczyłam poprzedni numer KUKBUKa za 6 zł na stoisku ze starymi i przecenionymi gazetami. Sięgnęłam po niego bez wahania 😀 Myślę, że to dobry sposób dla kogoś kto nie chce przepłacać, bo czuje, że nie warto. Nie będzie wtedy jednak "na biężąco"… Cóż, są wady i zalety. Zaczynam lekturę i pozdrawiam serdecznie!
Włoskieinspirache,
Myślę, że to bardzo dobry wybór! Życzę Ci miłego przeglądania i ciekawej lektury.
Serdeczniści,
E.
Edith gdzie kupię te magazyny? Byłam dziś w Empiku ale nie było O.o
Ewelino,
mi Smak w Empiku spod lady wyciągali 🙂 Kukbuk chyba jest szerzej dostępny – tj. w kioskach też powinien być. A Smak z pewnością w Trafficu, ale najlepiej w Empiku zapytaj sprzedawcy o oba pisma. Może na zapleczu będą mieli.
Z pozdrowieniami,
E.
Ewelina, ja widziałam Kukbuk w Kolporterze normalnym:)
A jaka jest ich cena? 🙂
Smak 22zł (kwartalnik), Kukbuk 15 zł (dwumiesięcznik).
Edith,
piękne podsumowanie! Smaku przeczytałam połowę póki co i zgadzam się co do wywiadu z Magdaleną Cielecką – jest rewelacyjny. Na Kukbuk ciągle czekam :).
Uwielbiam Twoje recenzje!
Pozdrawiam gorąco
Kasia
Kasiu,
bardzo Ci dziękuję. Jest mi ogromnie miło, że moje recenzje Ci odpowiadają :-)))
Pozdrawiam serdecznie,
E.
w końcu 🙂 czekałem na ten post 🙂 także potwierdza się moje założenie, że lepiej jest pożyczyć od kogoś niż kupić 🙂 dzięki Edith 🙂 bardzo fajny wpis 🙂
Damianie,
cieszę się, że ten post uważasz za przydatny. A w Lublinie Smak chyba najłatwiej dostać w Empiku – to a propos Twojego wcześniejszego komentarza 😉
Serdeczności,
E.
Mnie Kukbuk nie zachęcił na tyle żebym go w ogóle kupiła. Tyczy się to obu numerów. A co do Smaku to pierwsza okładka dużo bardziej mi się podobała. Obrazkowy przepis na zupę i wywiad z M. Cielecką to moi faworyci.
a ja nie czytalam zadnego 🙁 nie ma tutaj u nas i nie sadze aby mama mi kupila 🙁
Także czekałam z niecierpliwością na kolejne numery tych magazynów i po wstępnym zapoznaniu się z nimi mam podobne jak Ty wrażenia. Jednak jeśli chodzi o okładkę magazynu kukbuk to mi się ona bardzo podoba 🙂
kupiłam kukbuk wczoraj z ciekawości, zobaczę na ile mi się przyda. Ogólnie pismo jest bardzo estetyczne ale wydaje się trochę puste.
jeszce nie czytalem ani jednego, ani drugiego
ale sprawdzilbym przepis z jajkami i boczkiem
bo niedawno mialem taki (tyle ze z jajkami przepiorczymi) na blogu 😉
w lykend chyba zrobie sobie kulinarna czytelnie 😉
ps czy moglby ktos napisac jak wersje na ipada? bo planuje w niedlugiej przyszlosci przesiadke z paroma pismami na wersje cyfrowa, tylko nie wiem czy warto
Wersji na ipada nie próbowałam, ale Melka w pierwszym komentarzu napisała, że "trochę niedomaga".
z pozdrawieniami,
E.
troche szkoda, bo moim zdaniem akurat dla czasopism zwiazanych z kuchnia to naprawde moze byc przyszlosc
no i czlowiekowi odchodzi gromadzenie archiwum z ktorym po pewnym czasie nie wiadomo co zrobic 😉
Ja mam starego Ipada więc może to kwestia sprzętu. Choć mam też czasopisma zagraniczne i tu obsługa jest bezproblemowa. Pozdrawiam.
Pierwszy iPadowy numer KUKBUKA zakupiłem bez problemu, przy drugim miałem problem z jego załadowaniem (musiałem poczekać 2 godziny od momentu uiszczenia opłaty). Na szczęście potem wszystko działało bez zastrzeżeń.
Januszu,
bardzo dziękuję za informację. Następny numer kupię na ipada, bo jednak wypada zdecydowanie korzystniej cenowo.
Z pozdrowieniami,
E.
Z zaciekawieniem czytałam Twój wpis. Teraz już tym bardziej nie mogę się doczekać odbydwu magazynów, bo przylecą do mnie już za tydzień. Mam nadzieję jednak, że poziom z każdym następnym numerem będzie szedł w górę, bo dobrze by było mieć jakieś ciekawe magazyny o jedzeniu w Polsce. W Dubaju czytam Food and Travel, jestem nim zachwycona. Piękne zdjęcia, wspaniałe przepisy, ach! Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za ten wpis. Asia.
Z cyklu wyczytane mimochodem – Edith Ty jesteś absolwentką historii sztuki? Pamiętam, że pytałam Cię kiedyś i zapamiętałam zupełnie coś innego 🙂
Kasiu,
Bo skończyłam cztery kierunki 🙂 A wszystko zaczęło się od studiów ekonomicznym, poprzez historię sztuki, na uczelni informatycznej kończąc. To pokłosie moich szerokich zainteresowań 😉
Uściski,
E.
To tego nie wiedziałam 😀 Musimy zatem jako historyczki sztuki kiedyś o tym pogadać przy kawie 🙂
tez zwrocilam uwage na te niedomalowane paznokcie na okladce…
Dzięki za ciepłe słowa. A propos materiałów promocyjnych: oba wspomniane teksty są w Magazynie Smak oznaczone jako materiały promocyjne!
Pozdrowienia
Redakcja.
ja w rekach miałam tylko KUKBUKi i nie mam takich odczuć jak Ty. Drugi numer mnie powalił okładka ale pozytywnie, moje kolory, no i wiosennie elektryzujące. Tekstów faktycznie chciałabym więcej ale mniej mi przeszkadzały reklamy. Zdjęcia jak zwykle super. Myślę, że pierwsze numery zawsze zaskakują bo są czymś nowym, kolejne już w pewien sposób schematyczne więc i nie robią takiego wrażenia.
Ja jestem zdecydowanie wzrokowcem i pod tym względem wygrywa u mnie KUKBUK. jeszcze nie dotarło do mnie 2 numer, ale 1 byłam zachwycona (wizualnie). Jeśli chodzi o tekst, to rzeczywiście jest go mało i połknęłam artykuły w zbyt krótkim czasie. Do smaku przekonać się nie mogę, odstraszają mnie szare, ciemne zdjęcia niestety… ale może taki jego urok
A ja napiszę tak: Daj im szanse na rozwój. Pierwsze numery zawsze są wygłaskane, bo jest okazja na promocję, wejście na rynek z rozmachem. Potem ich "libido" spada, żeby dopiero po kilku miesiącach wejść na właściwy tor. Tak myślę że będzie. miłego dnia Edith!
Edith, mam podobne zdanie po przeczytaniu dwóch magazynów. Zdecydowanie bardziej podobały mi się jedynki. Zarówno jeśli chodzi o zdjęcia jak i o treści. Okładki też były lepsze. Chyba faktycznie za wysoko ta poprzeczka poszybowała. Przeczytałam je szybko i masz rację, że za mało jest treści. Teraz cena też wydaje mi się za wysoka, choć Kukbuk kupiłam w wersji na Ipada (technicznie trochę niedomaga) więc nie narzekam. Jeśli chodzi o Smak to nie podoba mi się stylistyka zdjęć z Cielecka (Dwurnikiem w poprzednim numerze) bo nie lubię tego typu chwytów. Mam nadzieję, że następne numery okaża się dużo lepsze. Pozdrawiam Cię serdecznie.