Praktycznie od początku roku zaczęłam planować zmiany w naszym mieszkaniu. Pisałam o nich zresztą we wpisie „Wiosenne porządki„. W końcu mogę Wam pokazać rezultat. Wszystko robiliśmy w zasadzie sami, choć z pomocną dłonią przyszli także przyjaciele, a i praca krawcowej okazała się nieoceniona. Całość zajęła nam z przerwami dwa miesiące, bo nasza metamorfoza sypialni odbywała się na raty i po godzinach. Nie spieszyło nam się zresztą i plan był taki, by wyrobić się przed Wielkanocą, co się nam praktycznie udało.
Metamorfoza sypialni – po kolei:
Malowanie
Zdecydowaliśmy się przede wszystkim na samodzielne malowanie ścian, bo zależało nam na dokładności wykonania. Przy całym mieszkaniu zastawionym meblami, kwiatami, gadżetami itd. trudno byłoby nam wpuścić ekipę malującą i komuś zaufać w tym zakresie. Wiemy czym się skończyło niedawne malowanie u mamy Monsieur – mieszkanie było niemal praktycznie opróżnione przed przyjściem malarzy, a i tak udało im się zamalować na biało fragment skórzanej sofy, która została na środku pokoju. Powiedzieli tylko, że „widocznie obsunęła się folia zabezpieczająca” i sofa oberwała farbowym rykoszetem. Chcieliśmy tego uniknąć i jako, że mamy już doświadczenie w malowaniu ścian, to postawiliśmy na samodzielne wykonanie tego zadania. Stwierdziliśmy, że jeśli powierzymy komuś to zadanie, to zaoszczędzimy czas na samym procesie, a potem i tak będziemy musieli go poświęcić na czyszczenie malarskich potknięć. Samo zabezpieczanie folią i taśmami malarskimi małej sypialni zajęło nam ponad 4,5 godziny, a malowanie drugie tyle. Razem z przenoszeniem mebli, zdejmowaniem obrazków ze ścian, lamp czy zasłon, a także wypełnianiem ubytków w tynku jeden pokój kosztował nas calutki dzień pracy, ale stwierdziliśmy, że było warto. Nie dość, że mamy wszystko zrobione bardzo dokładnie, to jeszcze zaoszczędziliśmy sporo pieniędzy. Podobnie jak w przypadku malowania niektórych ścian na szaro (patrz wpis: szara farba do ścian), teraz również zdecydowaliśmy się na zakup farb Flügger (jedna sufitowa, a druga ścienna – obie w tym samym białym kolorze), które wielu z Was polecało mi na facebooku w ubiegłym roku.
Zasłony/firanki
Poza malowaniem zdecydowaliśmy się na usunięcie rolet rzymskich, które po kilku latach użytkowania po prostu się popsuły, poplątały i przestały się nam podobać. Postawiliśmy na dość gęste firanki, a w zasadzie zasłono-firanki, bo to coś pomiędzy. Są białe, jednolite, wykonane a bawełny. Pięknie rozpraszają światło i tworzą bardzo przytulny klimat. Na szybie okiennej mamy dodatkowo wyciemniające plisy, bo latem trudno się zasypia, gdy na dworze jeszcze bywa jasno. Firanki uszyła nam znajoma krawcowa i trzeba było tylko zaklajstrować dziury po roletach i zainstalować karnisze, ale w tym pomógł Monsieur jego przyjaciel, więc w sumie ta zmiana poszła całkiem gładko, przynajmniej dla mnie.
Nowy materac i poduszki
Ale malowanie pokoju i zamalowywanie ubytków w ścianach było dopiero pierwszym etapem prac. Przyczynkiem do całego remontu było to, że na przełomie roku oboje zaczęliśmy mieć problemy z kręgosłupem. Wstawaliśmy rano z łóżka i czuliśmy się jak połamani. Bolały nas kręgi szyjne i odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Dość szybko doszliśmy do wniosku, że wszystkiemu winny jest zapadnięty materac i nieco zużyta już poduszka, która nie trzyma szyi. Na początku spróbowaliśmy obrócić materac o 180 stopni, by spać na mniej wygniecionym miejscu, ale szybko okazało się, że jest ono niemal tak samo wyprofilowane jak poprzednie. W końcu materacem manewrowaliśmy już kilkanaście razy w ciągu ponad 6 lat użytkowania.
Zdecydowaliśmy się więc o zakupie nowego i wymianie poduszek. Pomysł nie był wcale zły, ale z jego wykonanie przyniosło nam z początku wiele trudności. Odwiedziliśmy szereg sklepów meblowych, kładliśmy się na kilkudziesięciu materacach i praktycznie żaden nie spełniał naszych oczekiwań. A te, które wpadły nam w oko były w cenie samochodu! Zależało nam na materacu z dopasowującej się do ciężaru ciała pianki o odpowiedniej grubości (powyżej 20 cm). Nie chcieliśmy kolejnego materaca, który szybko się ugniecie i w którym będziemy się zapadać jak w kołysce.
W marcu byliśmy już powoli zdesperowani, bo na horyzoncie nie mieliśmy żadnego kandydata do zakupu. Aż w końcu trafiliśmy w bingo! Od wyszukiwania haseł „materac do łóżka” na różnych stronach google zaczął podsuwać mi reklamy najprzeróżniejszych marek produkujących materace. W ten sposób trafiłam na Eve Sleep i ich materace. Po pierwsze zachwycił mnie ich wygląd: biały materac z żółtym bokiem. Wygląda czadersko! Po drugie: okazało się, że Eve to firma założona w Anglii przez dwóch Polaków, którzy jako start-up rozpoczęli działalność ledwie dwa lata temu, a teraz podbijają kolejne rynki (w tym roku sprzedaż ruszyła właśnie w Polsce). Pomyślałam, że skoro w tak krótkim czasie ich firma rozwijała się z tak prężnie, to za sukcesem musi stać też wysoka jakość. I nie pomyliłam się.
To, że materac zamawia się online i dostaje się go kurierem w zabawnym pudełku, jest dopiero początkiem przygody. Bo potem mamy 100 dni na testowanie materaca i firma gwarantuje bezpłatny zwrot, jeśli coś się nam w nim nie spodoba. Uważam, że to bardzo uczciwe podejście. Materac jest z nami już ponad miesiąc (zdecydowaliśmy się także na poduszki wykonane z tej samej pianki do kompletu) i powiem Wam jedno: komfort naszego snu poprawił się o 200%. W zasadzie nawet nie ma czego porównywać, bo obecny materac jest znacznie twardszy od poprzedniego, jest też super wysoki (ok. 25 cm), co bardzo ułatwia wstawanie z łóżka. Już się do niego tak przyzwyczailiśmy, że uważamy go za najważniejszy przedmiot użytkowy w naszym domu. W końcu spędzamy w nim ok. 1/3 każdego dnia.
Śniadanie do łóżka
Zadowoleni z wyboru i skończonego remontu sypialni, postanowiliśmy urządzić sobie wiosenne śniadanie w łóżku. A skoro wiosna i śniadanie, to wiadomo, że musiały się w nim znaleźć nasze ulubione szparagi, jajka i kawa z chemexa.
Postawiłam na hit obecnego sezonu szparagowego i chlebek szparagowy z oliwkami i suszonymi pomidorami, na który przepis pokazywałam Wam przedwczoraj. Do tego ugrillowaliśmy szparagi i zrobiliśmy przepiórcze jajka sadzone.
Niecała godzina i śniadanie z ciepłym chlebem oraz dodatkami gotowe. Super smaczna rzecz. W ten sposób metamorfoza sypiali została ostatecznie przypieczętowana. Teraz czas na pracownię! Monsieur, jako główny wykonawca moich szalonych pomysłów, nie może się wprost doczekać 😉
Do następnego przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
16 odpowiedzi na “Metamorfoza sypialni i śniadanie do łóżka”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Praktycznie od początku roku zaczęłam planować zmiany w naszym mieszkaniu. Pisałam o nich zresztą we wpisie „Wiosenne porządki„. W [...]
Witaj Madame,
Super wpis, właśnie poszukuję materaca. Bardzo zachęciłaś mnie do jego zakupu. Mam tylko jedno pytanie dotyczące stelaża pod materac. Możę zabrzmi to dziwnie :-). Czy możesz mi prosze doradzić gdzie zakupiłać swój lub gdzie najlepiej się udać. Z góry wielkie dzięki
Aga,
stelaż do łóżka kupowaliśmy razem z łóżkiem w Ikei. Wybraliśmy ten najdroższy – mający najwięcej szczebelków (już nawet teraz nie pamiętam ile kosztował, ale to były relatywnie niewielkie różnice coś w stylu: 100, 120 i 160 zł). Generalnie nie jest to nic specjalnego, ale kiedy szukaliśmy łóżka do nowego mieszkania, to zależało nam na tym, by jego rozmiar pokrywał się z materacem i by nie było dodatkowych „boczków” itp. Akurat ten nam się spodobał, bo był z litego drewna, a nie jakiejś płyty. Służy nam już ponad 6 lat i stelaż tak samo.
Serdecznie pozdrawiam
E.
Piękny łapacz snów 🙂 Słyszałam o tym materacu i też się nad nim zastanawiałam. Ostatecznie jednak kupiłam Plantpur, ale ze względów zdrowotnych potrzebowałam materaca medycznego 🙂 Super wpis!
Bardzo ładna, przytulna sypialnia 🙂 Dla mnie, niestety, za jasna – chodzę spać często w okolicach 18, i muszę mieć wtedy ciemno 😉
Niecały rok temu, po przeprowadzce, kupiliśmy łóżko wodne. W życiu tak dobrze nie spałam!
Gin, mam plisy, które wymieniają w niemal 100% pomieszczenie. Latem bez nich bym chyba nie zasnęła 🙂
I jak się sprawuje materac? Godny polecenia?
Tak, jak najbardziej godny polecenia. Nic się zresztą w tym zakresie od ubiegłego tygodnia nie zmieniło 😉
Skąd taki piękny łapacz snów?
To pamiątka z Bali. Mamy jeszcze drugi, biały, ale dwa razy większy – dlatego wisi na przeciwległej ścianie, bo przy łóżku się nie zmieścił.
Pani Edyto, a gdzie można kupić taki fajny stołeczek?
Stołeczek upolowałam w outlecie Villeroy & Boch w Piasecznie za 40 zł 🙂
Dziękuję – może kiedyś też upoluję.
Madame, teraz w Twojej sypialni prawie, jak w pokoju najlepszego hotelu 🙂 – z jej okna (czy okien) jaki na zewnątrz się rozciąga widok? Szparagi z jajkami sadzonymi świetnie się komponują. Na Twoim zdjęciu około pół pęczka szparagów – jeśli jest taka potrzeba, to jak je (w stanie surowym) przez jeden czy kilka dni przechowujesz? Jajka przepiórcze są podobno zdrowsze od jajek kurzych wiejskich (nawet tych od kur zielononóżek kuropatwianych), a tak nieporównywalnie mnie popularne w porównaniu z tymi pierwszymi.
WL,
Niestety akurat w sypialni widok mamy mało szczególny, bo na blok obok. W dodatku okno jest od północy, więc to idealny pokój do spania. Na szczęście w pozostałych pomieszczeniach mamy lepsze perspektywy – na starsze i bardzo zielone osiedle, które w dodatku jest znacznie niższe od naszego bloku, więc w praktyce widzimy duży kawałek Ursynowa, Las Kabacki i nawet Most Siekierkowski w oddali 🙂
Super sypialnia i moja ulubiona pościel ???
Dziękuję! Czasami w Ikei można znaleźć prawdziwe cuda 🙂 To też moja ulubiona pościel na tę porę roku.