Bali – dlaczego nie warto tam jechać?

22 listopada 2016

bali dlaczego nie warto jechać

Bali – wyspa bogów, raj na ziemi, miejsce, w którym mieszkają dobre duchy i dobrzy ludzie. Piękne krajobrazy, malownicze świątynie, aura tajemniczości i mistycyzmu, złoty piasek, palmy kołysane przez wiatr znad oceanu, w tle kształtny wulkan i kwiaty na ulicach. Ach, wszędzie kwiaty! I kadzidła! Oj tak, dużo kadzideł! Już na lotnisku dostajesz kwiatowy naszyjnik zupełnie jak na Hawajach. Kwiaty frangipani pachną tak dobrze, że kręci ci się w głowie i nie wiesz czy to jawa czy sen. Lecz jednak wjeżdżasz do miasta, a tam brzydota kuje w oczy. Bali to dla mnie wyspa sprzeczności. O tym, że tam nie wrócimy przesądziło kilka rzeczy. Przeczytajcie.

bali dlaczego nie warto jechać

Kwiaty frangipani na drzewie

Bali – dlaczego nie warto tam jechać?

Bali nie jest miejscem jak z filmu

Jeśli zakochaliście się w Bali po obejrzeniu „Jedz, módl się, kochaj” z Julią Roberts i Javier’em Bardem’em to nie macie po co tam jechać, bo Bali tak nie wygląda. Oj nie! Duchowa stolica wyspy – Ubud jest tak zatłoczona, że trudno się przecisnąć idąc wąziutkim chodnikiem, a ulicą się nie da, bo pędzą po niej skutery i samochody. Dodatkowo podczas ponad dwóch tygodni nie widziałam tam zbyt wielu rowerów, na którym wśród malowniczych pól ryżowych jeździła bohaterka filmu. Pytałam się nawet o nie tubylców, w tym naszego kierowcy i powiedział, że na Bali niewiele osób z nich korzysta ze względu na duże wzniesienia. Z tego względu ludzie wybierają skutery. Ponadto na skuter wsiądzie cała rodzina, więc jest to lepszy środek transportu w tamtejszych realiach, gdzie niewiele osób stać na samochód. 

Na Bali wszędzie grasują naciągacze

Wszędzie, ale to wszędzie! Oskubią Was z ostatniej rupii, będą chcieli naciągnąć a to w trakcie wypożyczania skutera, a to przy wejściu do świątyni twierdząc, że jeden sarong (duża chusta, którą trzeba się przewiązać przed wejściem i zakryć „brudną” część ciała, czyli od pasa w dół), który masz na sobie to zdecydowanie za mało, a to przy wypożyczeniu leżaka na plaży… Oszukają na stacji benzynowej, nawet w sklepie spożywczym, o kantorze nie wspominając. Po jednym dniu spędzonym na Bali można uznać, że ludzie pracujący tam w turystyce to złodzieje i oszuści. I niestety będzie to bliskie z prawdą. Ludzie ci myślą, że jak przyjeżdża białas, to wręcz trzeba go oskubać. Po prostu. Dla zasady, bo przecież to bogacz. W końcu przyjechał z Australii lub, co lepiej, z drugiego końca świata, czyli Europy. A skoro przyjechał i wydał półroczną pensję Balijczyka na sam bilet, to znaczy, że milioner i że nic mu się nie stanie jeśli zostawi dodatkowe ileś set dolarów na wyspie. Smutne, ale bardzo prawdziwe.

Brud, smród i ubóstwo

Wyspa tonie w śmieciach. Nie widać ich w miejscach znanych z widokówek, ale jeśli tylko odejdziecie kilka metrów w bok traficie na dzikie wysypiska śmieci z masą plastikowych butelek, worków i przeróżnych odpadków. Nawet na plantacjach ryżu widzieliśmy takie wysypiska! Balijczycy w ogóle nie szanują tego, co im dała natura. Depczą wszystko, a śmieci rzucają pod siebie. Wieczorami na ulicach walają się setki ofiarników. Zgarniane są one na kupki, w których grasują szczury. Brrr!

bali dlaczego nie warto jechać

Ofiarnik – koszyczek upleciony z liści bananowca wypełniony darami dla bogów

Małpy, szczury i karaluchy, czyli balijska „święta trójca”

Codziennością na Bali są złośliwe małpy. Jeśli odwiedzisz czy to świątynię Uluwatu, małpi gaj w Ubud, okolice wulkanu Bratan czy pierwszy lepszy wodospad, masz 100% pewności, że okropne makaki tam będą. Szczerze nie cierpię tych małp i się ich boję. Są agresywne, często wyrywają ludziom okulary czy inne przedmioty. Są odważne i bardzo zadziorne. Nie polecam bliższych kontaktów z nimi. Szczury wielkie jak koty to także codzienność. Łażą nawet po dobrych restauracjach i po ulicach w Kucie. Bawią się i podkradają jedzenie z ofiarników. To prawdziwa plaga. Podobnie jak wielkie karaluchy, które jakby nigdy nic przemierzają ulice i zaglądają przez odpływ w wannie czy zlewie. True story.

ile kosztuje wyjazd na bali

Wykorzystywanie zwierząt

Inną kwestią jest wykorzystywanie małych małpek, słoni, cywet (to te zwierzaczki produkujące ziarna kawy kopi luwak) czy … nietoperzy. Na Bali żyje rudawka wielka – największy nietoperz na świecie. W ciągu dnia nietoperze te są osowiałe. Zwisają z drzewa nogami do dołu, trochę śpią, ale przez większość czasu pozują do zdjęć. Polega to na tym, że właściciel nietoperza rozciąga jego olbrzymie skrzydła i człowiek bierze je w ręce. Nie powiem, ich wielkość robi wrażenie, ale po co mieć takie zdjęcie? I dawać ludziom zarobić na zdjęciu z małpką na łańcuchu, słoniem czy nietoperzem? Nie pojmuję tego. Gdybyście się zastanawiali czemu nietoperz nie odleci – w dzień tego nie zrobi, bo jest nieaktywny. Mógłby to uczynić wieczorem, ale wtedy jest zamykany w ciasnej klatce.

rudawka-wielka

Klimat

Klimat na Bali jest dość męczący. Przez pierwsze dwa dni zupełnie nie mogliśmy się przyzwyczaić do ogromnej wilgotności i dosłownie lał się z nas pot. To nie jest klimat dla przeciętnego Europejczyka, oj nie! Dopiero trzeciego dnia zaczęliśmy przyzwyczajać się do tamtejszej pogody. Na początku września temperatury oscylowały wokół 30 stopni C, ale odczuwalna temp. wynosiła ponad 40 stopni C przez wilgotność.

Na Bali jest po prostu brzydko

Poza miejscami kultu na wyspie jest po prostu brzydko. Dominuje zabudowa prowizoryczna, niedokończone budynki, niespójna architektura. W miasteczkach powieszone są setki billboardów, a wszystkie kable biegną nad ulicą. Taka sama plątanina jak w Japonii z tym, że tu jest znacznie większa prowizorka. Dodatkowo liczba neonów i reklam przyprawia o ból głowy. Miało być europejsko, a wyszło tandetnie. Po prostu.

Jest też niebezpiecznie

Abstrahując od faktu, że zostaliśmy napadnięci w mieście, to na Bali jest po prostu niebezpiecznie. Ogromna liczba turystów ściągnęła też wielu przestępców. Po powrocie dowiedziałam się, że na plaży w Kucie dwa tygodnie przed naszym pobytem został zamordowany policjant. Wieczorem, w momencie, gdy tuż obok bawiły się tysiące ludzi! Przypomniała mi się historia, którą kiedyś opowiadał mi kolega, który wyjechał do Brazylii na stypendium. Kilka miesięcy spędził w São Paulo, a ostatnie dni w Rio. Rano przed wylotem poszedł zażyć ostatniej kąpieli. Zostawił rzeczy na Copacabanie. Gdy po pół godzinie wrócił niedaleko jego ubrań i ręcznika zastał policjantów stojących nad zastrzelonym człowiekiem…

Żeby było ciekawiej za zabójstwo policjanta z Bali zostali oskarżeni obcokrajowcy. Poczytajcie sobie tę historię na anglojęzycznych portalach. Włos się jeży na głowie. Rzućcie okiem też na opowieść o „Bali Nine” czy o wielu Brytyjczykach oraz Australijczykach sądzonych o posiadanie narkotyków czy inne przestępstwa, które rzekomo popełnili. Ta strona Bali ma zupełnie inne oblicze. Podobnie jak to, że mało kto powie Wam o niebezpieczeństwach czających się na każdym kroku w miejscowościach wypoczynkowych. Na głównych ulicach stoją faceci oferujących przeróżne narkotyki. Jeśli się skusicie, możne okazać się, że są oni podstawieni przez policję i przyjdzie Wam zapłacić kilkaset dolarów łapówki lub być sądzonym za posiadanie (za przemyt narkotyków w Indonezji grozi kara śmierci; posiadanie jest też bardzo surowo karane – młodszy brak Gordona Ramsay’a został skazany na 10 miesięcy więzienia za posiadanie 0,1 grama heroiny).

Podobnie jest z jazdą na skuterze – w tym aspekcie odsyłam Was do wpisu „Jazda na skuterze na Bali – tam opisałam na co trzeba szczególnie uważać.

Są gigantyczne korki

Jeśli myślicie, że w Polsce są duże korki to jesteście w błędzie. Bali nie jest dużą wyspą, ale jeśli przyjmiecie, że na małej powierzchni mieszka ponad 4 mln osób, to zaczyna robić się ciasno. Korki są porażające. Zaczynają się wraz ze wschodem słońca – ok. 6 rano, a kończą po 22. Przejechanie kilku kilometrów zajmuje nierzadko całą godzinę. To bardzo męczące. Z tego też powodu większość ludzi jeździ na skuterach, bo tak jest relatywnie najszybciej.

 

Bali – dlaczego nie warto tam jechać? – podsumowanie:

Żeby jednak oddać sprawiedliwość napiszę, że kilka rzeczy mi się podobało na Bali. Byłam zachwycona pustymi plażami, jakie mieliśmy okazję odwiedzić. Były jednak puste, bo pogoda nie była idealna do plażowania – były bardzo duże fale i była to raczej pogoda dla surferów, aniżeli do kąpania.

Smakowało mi też jedzenie – kuchnia indonezyjska, a w zasadzie jej balijska odsłona bardzo przypadła mi do gustu. Piękne były też świątynie, a podglądanie balijskich rytuałów sprawiło nam wiele radości (trafiliśmy akurat na największe, po balijskim Nowym Roku, święto Galungan). Miło patrzyło się też na żywo zielone ryżowe pola – pokazywałam je Wam we wpisie „Jak rośnie ryż?„.

bali dlaczego nie warto jechać

To jednak zbyt mało, by jechać tam ponownie. Zdecydowanie zbyt mało. Cieszymy się, że zobaczyliśmy mały kawałek Azji Południowo-Wschodniej, ale niestety nie zrobił na nas dobrego wrażenia. Raczej nas rozczarował. Były to pierwsze wakacje odkąd pamiętam, z których chcieliśmy jak najszybciej wrócić do domu, a czas w ostatnich dniach wyjazdu dłużył się niemiłosiernie. Bali jest po prostu bardzo zadeptane. Może gdybyśmy trafili tam kilka lat temu mielibyśmy inne odczucia? Ponoć „modę na Bali” zapoczątkował film „Jedz, módl się, kochaj” i od czasu jego premiery w 2010 r. wyspa pęka w szwach od turystów.

Niestety z Bali się nie polubiliśmy. W końcu nie z każdym miejscem na ziemi musi tak być.

Oczywiście nie jest powiedziane, że wyjazd na Bali nie może być udany. Może. Myślę nawet, że w 100% będzie, jeśli spędzicie cały pobyt w 4-5* resorcie i będziecie tylko kursować między prywatną plażą, basenem i hotelowymi restauracjami. Ale wtedy nie zobaczycie prawdziwego oblicza tej wyspy, które niestety z rajskim obrazkiem ma niewiele wspólnego.

Do przeczytania!

E.

bali-jedzenie-1

bali-jedzenie-2

bali-jedzenie-3

Czerwone banany - pycha!

Czerwone banany – pycha!

 



Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 3.1 / 5. Liczba głosów: 165

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

77 odpowiedzi na “Bali – dlaczego nie warto tam jechać?”

  1. Veturo.pl pisze:

    Jak to mówią: jak ktoś ma pecha to i palec w dupie złamie😃 Bali to piękna i przyjazna wyspa w Azji. Jeśli Azja dla kogoś stanowi wyzwanie, może lepiej zostać w domu. Pozdrawiam Staszka z komentarza Maćka i przypominam, ze po pijaku nie siadamy za kierownicę, nawet w Grójcu😃

  2. Traveler pisze:

    Trafiłam przypadkiem. Zupełnie się nie zgadzam. Właśnie jestem trzeci tydzień w Indonezji. Zero szczurów,karaluchów,mało naciągaczy. Pyszne jedzenie a jak dopłynęłam na Bali to przepadłam. Trochę świata zwiedziłam,ale wrażenie,klimat tej wyspy jest niesamowity. Gościnni ludzie, architektura, zapach kadzideł. Są małpy,ale raczej stronią od ludzi, są turyści,ale w miejscach,które odwiedzam nie ma dzikich tłumów. Serdecznie polecam Bali,bo dla mnie przebił Meksyk ,Filipiny,Malediwy i wiele innych egzotycznych krajów, które zwiedziłam.

  3. Rado pisze:

    Dziś jest 6 sierpnia 2023 r. Jestem właśnie po raz drugi na Bali i ciężko mi się nie zgodzić z recenzją 🙂 Tu rzeczywiście jest trzeci świat i gdyby było można, to wkleiłbym Wam foty ze swojej prywatnej wycieczki po takiej „powiatowej” Bali. :))) Syf nie do opisania! Jak się tak zapuścić na wiochy, to widać wyraźnie, że miejscowi są mniej więcej tak samo uśmiechnięci i mają taką samą lekkość bytu, co Polacy podróżujący w każdy poniedziałek rano transportem publicznym do roboty 🙂 Natomiast idea, lansowana przez niektóre źródła, że Balijczycy, to uduchowieni buddyści, którzy dążą ciepłą sympatią obcokrajowcow, jest dla mnie super dziwna 🙂 Oczywiście – oni się dużo uśmiechają, jeśli tylko wyczują kasę. Mają też obowiązek uśmiechania się i pozdrawiania turystów w hotelach. Ale tu jest bieda, dlatego w turystach „uduchowieni” lokalsi widzą chodzące bankomaty, a kiedy jakiś turysta nie za bardzo chce spełnić tę rolę, to Balijczycy robią się bardzo mocno nieprzyjemni. Jakkolwiek mają trochę problemów z Chińczykami (tych jest tutaj masa), bo Ci są oszczędni, dobrze zorganizowani i nie mają skrupułów. Mimo wszystko lubię Bali. Jest doskonała, jeśli chcesz spędzić trochę czasu w ciepłym kraju i wiesz jak się tu poruszać (czytaj – jak się nie dać naciągnąć na każdym kroku). Jeśli jednak ktoś chciałby klimatów rodem z filmów o Bali z Julią Roberts, to może niech od razu pojedzie na all inclusive do Turcji – klimatu Bali nie będzie, ale nie będzie też rozczarowania (a i lot bez porównania tańszy) 🙂 Pozdrawiam.

  4. Maciek pisze:

    Byliśmy z żoną i rodziną na Bali kilka tygodni temu. Pojechaliśmy ze szwagrem i jego żoną.
    Straciliśmy wiele tysięcy złotych.
    Najpierw oszukali nas podczas rezerwacji biletów. Żona Staśka mówiła, że znalazła jakieś serwisy, które pozwalają na tańszy zakup biletów. I rezerwację hoteli. Nawet o 40 procent. To kupiliśmy. Potem przewoźnik przesunął lot. A ten nasz pośrednik nic, jakby głuchy był i z głupimi się macał przez ściany. W dniu wylotu okazało sie, że nie mamy biletów. Trzeba bylo kupować bilety na lotnisku. Wiesz ile bilet kosztuje, jak kupujesz na ostatnią chwilę? cztery razy tyle, co rezerwowany.
    Mieliśmy przesiadkę w Doha. Samolot leciał łącznie 21 godzin. Męczarnia. zimno na pokładzie. Żarcie do kitu, a nic swojego nie weźmiesz.
    Był problem. Mieliśmy międzylądowanie w Singapurze i ogólnie miałem ochotę zostawić ten zwierzyniec i wysiąć, zobaczyć Singapur a potem wrócić do kraju, ale ostatecznie się pogodziliśmy.
    Na lotnisku na Bali powiedzieli nam, że mamy jakiś problem w dokumentach. Stasiek, szwagier mój, nie wziął zaświadczeniu o szczypawce. Trzeba było dać kilkaset dolarów łapówki.
    Wpuścili nas, tylko ciągle wołali „kontol, kontol putin”.
    Pogoda od razu nas znokautowała, Wilgotno, gorąco i smród.
    Na lotnisku oszukał nas taksówkarz. Jechaliśmy do hotelu przez 4 godziny. Gość chyba okrążył całą wyspę, bo jak potem patrzyłem na Google, to hotel był oddalony od lotniska 2 kilometry.
    W hotelu karaluchy, smród hinduskich potraw. Okazało się, że obok w pokoju zamieszkała cała rodzina Niemców.
    Były problemy z menedżerem hotelu, trzeba było dać znowu kilkaset dolarów. Zreztą Niemców tam jest do cholery.
    Potem przez 2 – 3 dni był spokój, bo padał deszcz i siedzieliśmy w domu. Babi guling było dobre, co chwilę ktoś z nas chodził zamawiać. Kaczka po balijsku też dobra, była też knajpa ze smażonym makaronem, ale walili za dużo cebuli. Tak samo, jak po tym ich bakso. Nie można było spać. Ogólnie ta kuchnia ich ciężka, jest, wątroba boli, człowiek czuje się, jakby miał kamień w żołądku.
    Markety są i małe sklepy, ale wszystko drogie, człowieku, drogie jak cholera.
    Staśkowi zachciało się piwa, poszedł szukać. Nigdzie nie było, aż w końcu znalazł w jakimś markecie, miejscowe Bintang. Drogie jakby ze złota gotowali. Do tego nie dobre. Wódeczki nei kupisz nigdzie. Syf. Wszędzie palą te swoje pety o zapachu gożdzików. Obrzydliwe.
    Wracając do Staśka, poszedł po to piwo i gdzieś je znalazł. Takie miał pragnienie i tęsknotę za browarem, ja go rozumiem. Kupił kilka i pił już po drodze. Skończyło się tragicznie. Do domu wrócił z rozbitą twarzą. To muzułmanie go zbili kijami, za to, że piwo pił na ulicy.
    Następnego dnia poszliśmy na plazę. Brud i ubóstwo, wypożyczyli nam jakieś krzesła. Żona Staśka się rozebrała, zaraz przyleciała policja i znowu mandat, łapówka.
    Trzeciego dnia Stasiek rozbił się po pijaku na skuterze. Za lekarza skasowali równowartość kilkuset dolarów. Kraj biedny, ale leczenie w cenie złota. Tabletki przeciwbólowe kosztowały kilkadziesiąt dolarów. Potem okazało się, że można było je zamówić na Shopee za równowartość 0,5 dolara.
    Wszędzie tłumy. Na plaży tłum, na ulicy tłum, w barze tłum, przy wodospadzie tłum.
    Jak w autobusie na rynek, człowiek ma tego dość.
    Checiliśmy zjeść wołowinę, to darli mordę, że nie bo oni są Hindusi i wołowiny się nie je.
    Rano ledwo słońce wstanie to wszyscy wsiadają na te motorki i pierdzą, że głowa boli, do nocy, zanim nie pójdą spać. W świątyniach i wszędzie gdzie drzewa pełno makaków. Wygląda to, jakby miało grzywę na głowie, lata z gołymi jajami i kradnie. Stasiek przyłożył jednemu, to dwa inne go ugryzły. I znowu trzeba było płacić za lekarza.
    Karaluchów na tony. Pokój miał białe ściany. ale po naszej wizycie były czerwone, bo co dzień zabijałem je kapciem na ścianach.
    Na koniec się skończylo tragicznie, bo żona Staśka nakupowała różnych pamiątek, całą torbę, z czarnego drewna, z kamienia, malowanych, sarongi, pytongi. Stasiek się wściekł, a potem walnął drzwiami i poszedł.
    Wróciliśmy w fatalnych nastrojach.
    Ogólnie nie polecamy i na Bali więcej nie pojedziemy
    Zdjęć narobiliśmy sporo, wrzuciliśmy na fejsa na instagram, ale jakoś nawet to na ludziach nie zrobiło wrażenia. Bali się kończy. Lecimy teraz do Tajlandii, na Pattaya.

  5. Alessandro Frioli Bilherbeck pisze:

    I think that you are too negative and probably you have low experience travelling in Asia. Indonesia is 3rd world country and you can not compare with Poland. There are minus and pluses but overall Bali and Ubud are a very positive experience for us. You can always negotiate the price and show them that Europeans are not dumb. Travel more to Asia and you will understand better and appreciate what the place can give to you.

  6. T pisze:

    Przez przypadek tu wszedłem i tak bezsensownego „przewodnika” po Bali dawno nie widziałem 😃 pierdolenie o tym ile tu jest szczurów i jak duże korki, a ile złodziei… o mój Boże. Jestem tu od 5 dni nie widziałem, żadnego szczura. Portfel mam zawsze zamknięty w pokoju, karty w telefonie, jakaś gotówkę przy sobie na dany dzień. Nikt mnie nie okradł. Powiem więcej, ludzie są tak mili i pomocni, że w sytuacji awaryjnej pomogliby Ci w 5 minut. Jedzenie mega dobre i mega tanie.
    Oprócz jednego pająka wielkości wiadra i faktycznego jeżdżenia skuterem po Bali (kiepskie drogi, i za dużo pijanych turystów) nic złego tu się nie dzieje.
    Bali brzydkie? Hm.. raju szukasz w Uluwatu, albo Kucie a nie w Ubud albo pobliżu lotniska. Każda cześć wyspy jest inna. Wiec każdy znajdzie coś dla siebie. Tylko nie zniechęcajcie się czytając takie bzdury… serio, pozdrawiam

  7. Tom pisze:

    Zawsze miałem ciśnienie na Bali + okoliczne wyspy ,ale po tym Twoim artykule zastanawiam się czy jest sens jechać tam i ,,użerać się,, na każdym kroku. Jechać na wakacje i cięgle sprawdzać czy mam jeszcze portfel czy nie ??? .Co do Tajlandii to jeśli nie byłaś zdecydowanie polecam , a w szczególności Koh Kood + Koh Chang z kilkudniowym wypadem do Siem Reap w Kambodży.

    • Madame Edith pisze:

      Dziękuję za polecenie! Mieliśmy jechać przed pandemią, ale się nie udało. Teraz prędzej chyba wybierzemy się do Japonii lub Korei, ale Tajlandię bardzo chciałabym odwiedzić, odłożyliśmy ją na chwilę na bok.

  8. SlavKing pisze:

    Po Azji jezdze od dwoch miesiecy, moim ostatnim przystankiem jest Bali, na ktorej znajduje sie od kilku dni i faktycznie jest to najslabsze miejsce z calej wycieczki. Szczury wielkosci kota w kazdym miejscu, karaluchy jak piesc, masa lokalnej ludnosci, ktora albo jest pijana albo chce cie oszukac. Chociaz jak sie odejdzie od tych turystycznych szlakow to mozna spotkac milych, usmiechnietych i pomocnych ludzi, wiec przepisem na w miare udany pobyt jest dobry hotel z atrakcjami, basenem itp + wypady w mniej popularne miejsca, choc to nie do konca moj klimat zwiedzania 😉 Pozdrawiam

  9. Wojtek pisze:

    Jestem na Bali. Jest piękne. Nikt mnie nie naciąga. Jak jedziesz do Paryża zwiedzać kanały to się tam Luwru nie spodziewaj. Wiec jak chodzisz po zakamarkach to dostajesz co szukasz. Mnie nikt nie oszukał i jest tu bardzo pięknie. Polecam podróż na Bali. jest to piękne miejsce.

  10. Leslie pisze:

    Zaczniemy od tego, że nie znamy madame Edith i nie jest w naszym interesie ani obrona, ani krytyka kogokolwiek. Natomiast hejt, jaki zieje wobec osoby madame Edith – to zwykłe chamstwo i brak obycia. Również brak tzw: „ otrzaskania” podróżnego.
    Po 45 latach doświadczenia prawie wszystkich kontynentów, człowiek spogląda z innej perspektywy na życie w innych krajach. A więc do rzeczy: tzw: trzeci świat – to przede wszystkim zgniła do szpiku korupcja. My turyści nabijamy kieszenie grupom uprzywilejowanym, które siłą podporządkowały sobie resztę społeczeństwa.
    Na Bali 80% wpływów do budżetu pochodzi z turystyki. Te ogromne pieniądze pochodzą z waszych i naszych kieszeni. Zwabieni mitami o „rajskości
    tej wyspy (co wogóle miałoby to znaczyć???) przybywamy tu z mega-oczekiwaniami. To jest podłe, że opinie o Bali, które nie przypadają do gustu osobom z klapkami na oczach – dołują osobiste dobra madam Edith, wyrażając przemądrzałe „jedynie słuszne”- własne opinie, które pełne są „oh-ów i ah-ów. 👎Bali to przede wszystkim ludzie, którzy (w większości) choć żyją bardzo biednie – NIE NARZEKAJĄ!!! i nie jęczą z byle powodu. Jak wszędzie na świecie tutaj także grasują złodzieje, hochsztaplerzy i niestety jednostki, którym w życiu się nie powiodło – mówiąc oględnie. Na Bali powinien przybyć każdy Europejczyk, który jest ciągle niezadowolony jak nie z tego to z tamtego.
    Ten sam Europejczyk potrafi zachwycać się „urokami nędzy”, choć na własnym podwórku donosi na sąsiada, który nie segreguje śmieci ! A czy ktokolwiek z wypisujących tu osób zadało sobie trudu aby „liznąć” choć odrobinę wiedzy? Czy macie pojęcie, że na Bali nie istnieje pojęcie: emerytura? że taki banalny owoc jak jabłko stać ich zjeść RAZ W ROKU na święto Galungang? Czy macie pojęcie ile tu jest sierot? i to, że „normę” stanowi – wyśmiewanie się z dzieci, które straciły rodziców? Można-by napisać elaborat dla tych z was, którzy zachłysnęli się tajemniczością i kulturą Bali. Z całą pewnością nacechowana jest egzotyką i zachowaniami, które dla Europejczyka zawsze pozostaną tajemne. My, mieszkając w „złotej klatce” – widzimy na codzień walkę tych ludzi o przetrwanie. Jak harują po 18 godzin, aby nie umrzeć z głodu!!! Ich nigdy nie będzie stać na 15-godzinne loty do bogatej Europy, na urzeczywistnianie marzeń czy blogowanie + przekomarzanie się kto więcej zwiedził i jakie wrażenia wyryły się w pamięci. Więc zanim człowiek zacznie się wymądrzać gdzie to nie był i czego to nie doświadczył, warto poczytać o doświadczeniach ludzi z klubu 100+ Pokora dla życia nie przeszkadza stwierdzeniom, że gdzieś jest bród, smród i ubóstwo ! To są (być może – brutalne), ale niestety fakty. Podróżując do trzeciego świata – zasilamy PRZEDE WSZYSTKIM chciwe łapy skorumpowanych urzędników! Zróbmy więc coś dla 95% bardzo biednych mieszkańców- okazując im szacunek i gotowość serdeczności. Wydajemy krocie ( parząc z ich perspektywy) na rzeczy, których oni nigdy nie doświadczą. Objadamy się produktami, które są kompletnie NIEOSIĄGALNE dla portfeli 95% rodzin!
    Pokażcie więc, że przybywacie aby podziwiać ich kulturę i cokolwiek Wam jeszcze przyjdzie do głowy. Ale zróbcie jednocześnie coś dobrego. Np: w taktowny sposób podzielcie się wiedzą dlaczego ważne jest aby nie śmiecić, aby kobiety były traktowane jako homo sapiens, a nie sługuski mężczyzn i „maszynki” do rodzenia dzieci; dlaczego korupcja przyczynia się do dewastacji moralnej oraz środowiskowej ( w Indonezji NIESTETY wycina się ogromne połacie dżungli pod uprawę palmy oleistej dla oleju palmowego- najtańszego i paskudnego świństwa. Które cała Azja biedaków może jeść. Bo nie stać ich na oliwę z oliwek lub cokolwiek innego. A więc reasumując:
    trzeci świat boryka się z brudem i smrodem – TAK!! są to FAKTY niepodważalne. Trzymani są „ za mordę” w niewiedzy i ubóstwie, aby nieliczni opływali w tzw: „obrzydliwe bogactwa”.
    Im głośniej będziemy o tym mówili, tym większa jest szansa, że kiedyś Bali może stać się lepszym miejscem do życia – przede wszystkim dla samych Balijczyków.
    Bo my turyści nie powinniśmy tu przybywać w celu wymądrzania się na forach
    internetowych. Szerzmy wiedzę i oświatę. Bo tylko PRAWDA może człowieka wyzwolić. Nawet ta bolesna i bez ogródek. 👍

  11. Monika pisze:

    Byłam na Bali w 2011 r. i była to podróż mojego życia (połączona z Singapurem). Mam zupełnie odmienne doświadczenia niż Twoje. Cudowni ludzi, zero naciągania, skromność i otwartość na turystów. Usłyszałam wiele historii , jak ciężko im się żyje i rozumiem, że chcą wyciągnąć z turystyki ile się da. Rozumiem, że akurat Twoja przygoda na Bali nie była tą wymarzoną, czasami jedno złe doświadczenie rozpoczyna cały łańcuch i potem już idzie. Jedyne co nie spodobało mi się w Twoim artykule to taka zaborcza stanowczość w Twoich poglądach. Tak jak napisałaś, jesteś blogerką i wiele osób Cię czyta, więc liczy się z Twoją opinią. I może wiele osób zrezygnowało z wyjazdu na Bali po przeczytaniu Twojego wpisu, co uważam za dość niesprawiedliwe w stosunku do tego kraju. Już sam tytuł Twojego wpisu ma tak negatywny wydźwięk, że odstrasza. Pamiętaj, że masz duży zasięg, a ja odebrałam ten wpis jako jeden wielki hejt w stosunku do tej wyspy. Nie musisz odsyłać mnie to innych Twoich wpisów, czytam, je wszystkie 🙂 Można mieć swoją opinię i jak najbardziej ją wyrażać, po to czytamy blogi, żeby dowiedzieć się coś od ludzi, którzy tam byli, dużo podróżują i ufamy ich osądom. Ale Twój wpis mas tak negatywny wydźwięk, że jakbym go przeczytała, nie będąc wcześniej na Bali, to może bym się tam nie wybrała. Pamiętaj o tym pisząc, bo masz wpływ na ludzi 🙂

    Pozdrawiam,
    Monika

  12. Adam pisze:

    Ja właśnie wróciłem z Bali i równiez chciałbym podzielic sie swoimi odczuciami
    Juz na lotnisku naciagneli nas na taksówke za 300k (okolo 100 zl) za niecale 4 km. Zatrzymalismy sie w Kucie. Byl środek nocy wiec od razu do chotelu i spac, ale jadac taksówka juz moja uwage zwróciły szczury wielkości kotów. Rano wyszlismy na miasto. Do plazy okolo 800 metrów
    Byliśmy w dwie pary i po dojsciu na plaze wszyscy bylismy załamani. Plaża brudna, pełno śmieci kolor piasku straszny. Na plazy blak lezaków do wypozyczenia a tubylcy od razu zaproponowali krzesla ogrodowe ( stare zajechane). Na ulicach brud, wszedzie walające się śmieci. W/g mnie ta miejscowosc powinna byc wizytówka tej wyspy. Znajdziecie tutaj Hard Rock Cafe, znane prestiżowe hotele oraz restauracje Jamie Oliver. Po szybkim namysle stwierdzilismy, ze sie ewakułujemy. Wybraliśmy kierunek promem na wyspe Gili Air. Choć wyspa jest mała to bardzo ładna. Piękne plaze z białym piaskiem i mnustwo ciekawych wycieczek fakultatywnych od lokalnych sprzedawców. Po 2 dniach wrócilismy na Bali. Wynajelismy kierowce i zwiedzilismy czesc wyspy. Bardzo podobsly mi sie świątynie, pola ryżowe ( chociaz na zdjęciach zwlasza z drona wyglądaly ładniej) bylismy równiez na plantacji kawy i na wodospadach. Środek wyspy jest znacznie ładniejszy, czystszy. Zwiedzilismy okolo 1/5 wyspy. Nie bede sie rozpisywal ale zbyt wiele zeczy mnie nie zachwycilo. Sensu Stricto sama Bali to totalna porażka. Wiekszosc zdjec które widzicie w wyszukiwarkach to zdjecia pobliskich wysp ( Gili travaganda, nemo i Air oraz Nusa Penida). Na pewno tutaj nie wróce bo szkoda czasu i pieniędzy. Zapomnialem dodac o samym przemieszczaniu sie ponwyspie 20 km zajmie wam czasem nawet 3 godziny

    • Madame Edith pisze:

      Adamie,
      dziękuję za Twoje spostrzeżenia. Czyli niewiele się zmieniło na Bali od czasu naszego pobytu. My w zasadzie zjechaliśmy całą wyspę: na skuterze i z kierowcą prywatnym samochodem, jak i w ramach wycieczki. Niestety prócz świątyń i ładnych widoków reszta jest jaka jest. Na Gili czy Nusę niestety nie dotarłam, bo byliśmy tylko 2 tygodnie i jakoś bardzo zależało nam, by zobaczyć w miarę wszystko na Bali. I chyba nie było to warte tego czasu 😉

  13. Paulina pisze:

    Fajnie, ze trafilam na ten wpis, bo mam bardzo podobne odczucia co do Bali 🙂

  14. Slawek pisze:

    W podroże jeździ z tobą twoja głowa i odbiera rzeczywistość wedlug swoich nawyków, więc to co i jak widzisz jest odbiciem twojej świadomości.

  15. Małgorzata pisze:

    Jak ktoś szuka prawdy dostanie to czego chce. Jak ktoś szuka luksusu- dostanie prawdę. Ja szukałam kultury, poszliśmy poza głównymi szlakami, poza turystami i poza resortami i tyle prawdy, piękna i bogactwa kulturowego nie dostałam nigdzie. Na Bali wrócę nie raz. To miejsce mnie ubogaciło, każdy jego najbiedniejszy i najbrudniejszy kawałek.

  16. Paula pisze:

    Miałam podobne odczucia po wizycie na „rajskiej” Dominikanie. Naciąganie, bieda itp. Europa to jest to, zwł. Grecja, w której zawsze się relaksuję.

  17. Iza pisze:

    Calkowicie nie zgodze sie z opinia ze na Bali nie warto jechac! Bylam tam dwa razy i polacam goraco wyspe moim znajomym! Wydaje mi sie ze nie przygotowalas sie wystarczajaco do tej wycieczki:/ Bali jest cudowne jezeli zaplanuje sie wyjazd z glowa i wcale nie polecam 5 gwiazdkowych Hoteli-tylko Ville/domy ktore mozna wynajac od miejscowych-i przy okazji napawac sie przepiekna architektura i mieszkajac naprawde tanio w ekskluzywnych warunkach. Ubud warto odwiedzic dla swiatyn ale nie koniecznie ze wzgledu na Mlapi Gaj-zreszta jezeli nie lubisz malp nie rozumiem w jakim celu sie tam wybieralas:( Polecam wszystkim zatrzymac sie w Canggu-idealne miejsce dla osob ktore chca sie zrelaksowac, poopalac w beach clubach (La Brisa, Potato Head, Single Fin) i dobrze zjesc! Kute omijajcie z daleka!!!!! Zachody slonca w La Brisa to kolejny punkt wycieczki. Koniecznie rowniez nalezy wybrac sie na Nuse-mala wysepka obok Bali-a tam spedzic dzien na Diamond Beach:) niezapomniane widoki! Kolejnym punktem jest Uluwatu-tam rowniez bardziej hipsterowskie klimaty ale naprawde mozna sie zrelaksowac:) i blisko stamtad do OMNIA Beach club-jezeli mamy ochote jeden dzien sie zabawic:) Jak wszedzie trzeba uwazac na naciagczy-ale to chyba ryzyko kazdej podrozy? mnie okradli raz w zyciu-w Portugali i jakos nie jestem negatynie nastawiona do tego panstwa. Z taksowkarzami trzeba sie targowac ale najlepiej jezdzic uberem-jest tanio! lub wynajac skuter. Z ciekawych atkrakcji-mozna wspiac sie na wulkan i zobaczc wschod slonca:) Bali ma do zaoferowania cos dla kazdego-wiec wydaje mi sie ze kazdy powinien sam sprobowac:) a nie zniechecac opinia powyzej….. pozdrawiam i kazdemu kto wybiera sie na Bali wysylam duzo pozytywnej energii:) i zdecydowanie warto!!!!!!

  18. Kocham Bali pisze:

    Czytam i nie wierze – mam nadzieje ze Bali dwa lata temu było inne… dlatego ten post jest tak negatywny.
    Każdy punkt tego artykułu to tak wielka przesada ze aż przykro czytać. Smród? W gorących krajach zawsze napotkamy nie przyjemne zapachy zwłaszcza ze to nie jest kraj bardzo rozwinięty i nie każde gospodarstwo stać na dobre chłodziarki, zamrażarki itd. Ale z zapachów to co właśnie zapamiętam to wszędzie unoszący się zapach kadzideł. Naciągacze? Witamy w Azji. Jak ktoś jest naiwny to zapłaci, jak ktoś wie jak się targować i zapytać o cenę, wie za co płaci i ile. I można powiedzieć nie jeśli jest za drogo. Szczury, karaluchy? No ciekawe, bo ja nie widziałam ani jednego a nawet jeśli to nic mi nie przebiegało pod nogami, nic nie biegało po domu. Klimat? Myślałam ze ludzie właśnie marzą o tropikach i tym co z nimi związane. Bali jest brzydkie? Na ulicach miast mija się piękne rzeźby, hinduistyczne świątynie, pomniki, dominuje drewno, naturalne materiały itd. Jeszcze raz powiem to nie jest kraj wysokorozwinięty i to jest właśnie ten urok.
    Dla mnie Bali to uśmiechnięci ludzie, zapachy, piękne widoki, nieliczenie czasu i totalny relaks. Wszystko to co Pani Madame napisała podzielcie przez 5.

    • Madame Edith pisze:

      Drogi Anonimie, każdy ma prawo do własnej opinii i z moją, jak widać wyżej, zgodziło się całkiem sporo osób. Myślę, że nie przeczytałeś/aś moich wszystkich wpisów z Bali i tego powyższego zbyt dokładnie także, bo nie pisałam tylko o negatywach. Co jest na Bali ładne i wyjątkowe, to jest! I nie można odmówić specyficznego uroku tej wyspie.

  19. Dorota pisze:

    Mój Boze, byłam tam przez dwa kolejne lata i jeszcze mi mało. Zwiedzaliśmy Bali na skuterze, spaliśmy w wybranych (booking) hotelach, pływali, snorklowali, nurkowali. Także na Komodo. Czytając Twoja opowieść, mam wrazenie ,ze o innym miejscu piszesz. Bieda- tak, brud – tak, próby naciągania – tak( poza jedną ewidentną łapówką – policja) nie daliśmy się naciągnąć. Balijscy Indonezyjczycy są otwarci, uśmiechnięci ..friendly . Ja jestem zakochana w tym miejscu.
    Myślę, ze to przypadek potwierdzający, że: de gustibus non est disputandum
    pozdrawiam 🙂

  20. Kapi pisze:

    Napisze krótko bo nie chce wchodzić w dyskusję i szczegóły ale ten artykuł jest totalnie kłamliwy i napisany przez osobę która ma jakiś problem, uwierzcie mi że Bali jest piękne i różnorodne, wiem co mówię bo zwiedziłem całą wyspę.

    • Madame Edith pisze:

      Kapi, ale czy ja gdzieś napisałam, że Bali to brzydkie miejsce i nie jest różnorodne? Przeczytaj proszę ze zrozumieniem. I nie sądzę, by było w moim tekście cokolwiek kłamliwego. Zresztą inne osoby to potwierdzają, więc nie ma co się zacietrzewiać, że komuś ta wyspa nie przypadła do gustu. Każdy może mieć swoje zdanie, prawda? Na swoim blogu przedstawiam ZAWSZE własne opinie. Nie każdy musi się z nimi zgadzać. Pozdrawiam!

  21. Laura pisze:

    Chyba mocno przesadziłaś. Wszystko na nie… masakra….

    • Madame Edith pisze:

      Nie wszystko „jest na nie” jak napisałaś, wystarczy przeczytać uważnie tekst. Zresztą moją opinię podziela sporo osób – wystarczy przejrzeć powyższe komentarze. Są plusy, są też minusy. Niestety tych ostatnich jest wg mnie więcej.

  22. anna kursa pisze:

    właśnie jestem na bali i zostałam okradziona….właściciele willi w ubud …masakra

    • Madame Edith pisze:

      Właściciele willi, w której się zatrzymałaś, Cię okradli? Aż się wierzyć nie chce! Bardzo współczuję.

      Idź koniecznie na policję i złóż zeznania – niech spiszą protokół do ubezpieczenia.

  23. Ania pisze:

    Bylam , obecnie jestem na Lombok, lot powrotny z Bali wiec musze tam wrocic. Po 4 dniach ucieklismy na Lembongan i Lombok. Bali piekne i okropne. W super miejscach jakie sie widzi w internecie podpisanych Bali I feel you jest pieknie. Druga strona to brud, smrod smieci rozkladajacych sie i palonych, smrod spalin. To mozna zobaczyc jak sie pojezdzi, my akurat skuterem. Ale takich zdjec na insta nie znajdziesz. Natarczywosc ludzi od drugiego dnia byla juz nie smieszna tylko irytujaca, nie da sie kilku metrow przejsc spokojnie, te usmiechniete twarze widza w nas znaczki dolara na dwoch nogach, chca wydoic ile sie da, rozumiem potrzebuja, dopasowali sie do tej ilosci turystow. Probowali wyrwac mi telefon podczas jazdy skuterem, uzywalam jako nawigacji. Duzo ludzi tak widze tu a oni zalapali nowy sposob na zarobek. To ostrzerzenie dla innych, uwazajcie na telefony i kamery. Ja moj trzymalam mocno, bo i tak balam sie ze mi wypadnie, podjechal z boku innym skuterem i zlapal go, ale sie nie udalo. Byl bez swiatel droga z Kuty do Sanur. Kantor jak liczy pieniadze pod lada to chce was oszukac. Jeden cudownie mily taksi jak powiedzialam ze my chcemy skuter zaczal na nas bluznic po swojemu, bo nie chcielismy jego uslug. Tacy sa mili te usmiechy nie prawdziwe, chca kase. Mam na mysli naciagaczy. Sa oczywiscie mili ludzie tu prawdziwie. Cdn mam jeszcze wiecej do opowiedzenia Pozdrawiam

    • Madame Edith pisze:

      Aniu,
      przykro mi, że mieliście podobnie niepozytywne doświadczenia jak i my. Dziękuję, że się podzieliłaś swoimi obserwacjami.
      Na Lembongan i Lombok nie dotarliśmy, bo zależało nam na dokładnym zwiedzeniu Bali i w sumie trochę żałuję, bo ponoć widoki tam są zjawiskowe. Nie wiem, może jeszcze kiedyś wrócimy w ten rejon świata. Ale jedno jest pewne: nie będzie to zbyt szybko, bo choć jest tam mnóstwo pięknych miejsc i dobre jedzenie, to jednak ta reszta, o której piszesz robi różnicę.
      Serdeczności!
      E.

  24. Mateusz pisze:

    Byłem, zobaczyłem i wróciłem. Jak dla mnie piękna przygoda, ludzie mili – chodź oczywiście finansowo zalecam mieć głowę na karku 🙂 Zero niebezpiecznych sytuacji, chodź szwędałem się ciemnymi zakamarkami. Mała relacja tutaj 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=iJLeJQ5nJFc&t=1s

  25. Mateusz pisze:

    Dopiero tam jadę za parę dni, ale tak czytam i czytam że źle, że nie tak i wogóle. Zadaj sobie pytanie zanim jedziesz do ubogiego kraju po co tam jedziesz. Byłem w Kenii, bardzo specyficznie, ubogo – poza hotelem all inclusive – na każdym kroku Cię maltretują by kupić cokoliwek. Co z tego, taki kraj takie realia, zawsze można zostać w basenie, ale takie atrakcje zdaje się są dla Pani Madame Edith skoro prawdziwe życie na wyspie to dla niej za wiele. Tak, jesteś biała, jesteś na celowniku. Nic w tym dziwnego, w Mombasie to mi robili zdjęcia, bo byłem jedynym białym w promieniu zapewne kilku kilometrów. Doceniam chęć dzielenia się doświadczeniem, ale zauważam brak obiektywnego spojrzenia i egoizm.

    • Madame Edith pisze:

      Mateuszu,
      Chyba nie zrozumiałeś mojego wpisu, a już z całą pewnością nie przeczytałeś go wystarczająco dokładnie. Pisałam przecież, że leżenie nad basenem mnie nie interesuje. Wolę zwiedzać i poznawać kulturę. Doskonale wiedziałam dokąd jadę, więc zostaw swoje uszczypliwości dla kogoś innego. Jeśli zadałeś sobie choć nieco trudu i przeczytałeś powyższe komentarze, to może zauważyłeś, że w swoich opiniach nie jestem odosobniona.

      Mimo wszystko życzę udanego pobytu
      E.

  26. Agnieszka pisze:

    Moje wrażenia z Bali są zupełnie inne, spędziliśmy cztery dni w okolicach Ubudu a teraz jestesmy w Nusa Dua, to nasz ostatni dzień na tej wyspie).Ludzie są tu bardzo mili, wynajęliśmy samochód z kierowca na dwa dni (przemiły człowiek, dużo poopowiadał nam o codziennym życiu na tej wyspie) na nic nas nie próbował naciągać, sami zaplanowaliśmy sobie cala wycieczkę i byliśmy bardzo zadowoleni, moze dlatego, ze za wszelka cenne staraliśmy sie unikać takich miejsc jak Kuta, czy Ubud. Sprzedawcy nie są nachalni, szanują jak im się powie „nie dziękuje”. Obsuga w hotelach wspaniała, mila i bardzo pomocna. Zgadzam się co do śmieci, pełno plastików , papierów, opakowań, pływają nawet w oceanie, co zniechęca do pływania. Ogólnie to ciekawa wyspa, trzeba tylko pamiętać, ze ludzie tu żyją skromnie, 80% z turystyki i często się uśmiechać a pobyt napewno będzie miły.

  27. czacza pisze:

    Czytam ten wpis i nie wierzę.
    Mam zupełnie inne odczucia na temat Bali i naprawdę mi przykro, bo z tego, co widzę w komentarzach, odstraszyłaś wiele osób od obrania tego kierunku za cel podróży.

    Dodam coś od siebie, jakoś nie mogę tego tak zostawić 🙂

    Odnośnie naciągania- w Indonezji trzeba się targować, nie wolno przyjmować początkowej ceny. Na targu w Ubud to wręcz oczywiste. Osoby, które nie mają o tym pojęcia przyczyniają się do podnoszenia cen, bo sprzedawcy widzą, że towar schodzi za więcej niż zamierzali sprzedać. Kupiłam kilka fajnych bawełnianych, czy też jedwabnych ciuchów naprawdę tanio.
    Wsiadając do taksówek trzeba najpierw ustalić, ile to będzie nas kosztować. Dużo jest ofert typu przewóz osób – mogą zabrać daleko za korzystną cenę, nawet całodniowe wyprawy. Czułam dzięki tej usłudze, że mamy szofera 🙂
    Tanie atrakcje- nurkowanie, oglądanie delfinów, spływ, oprowadzenie po rezerwacie.
    Tanie noclegi oraz jedzenie. A tanie noclegi nie oznaczają wieloosobowego hostelu, ale fajny pokój (łóżko z moskitierą) z łazienką + śniadanie. Suma sumarum- inwestycja w bilet samolotowy, a potem jest super, bez ograniczania się można naprawdę wiele zrobić/ zobaczyć.

    Ludzie są bardzo życzliwi, uśmiechają się, zagadują. Nie doświadczyłąm naciągania, jak czegoś się nie kupiło, to nie narzekali, nie wyklinali, nie lecieli za nami. Na ulicy witali się z nami, nie mając w tym żadnego interesu. Wiele osób ciekawiło, że jesteśmy z Polski i od razu wymienialo nazwisko Lewandowskiego.

    Jest cudowny klimat chilloutu, można naprawdę wypocząć. Ludzie się nie spieszą, cieszą się chwilą, tym, co mają. Nabiera się tam dystansu i przejmuje ich podejście do życia.

    Kuta- byłam chwilę, nie moje klimaty, nie po to jeżdżę tak daleko, żeby siedzieć w klimacie kurortu.
    Ubud- warto zobaczyć, ale niekoniecznie zatrzymywac się na dłużej. Bali ma swój urok w postaci przyrodyu, a nie miast.
    Małpi gaj- nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, może dla dzieci to fajniejsza atrakcja. Tu też nie rozumiem Twojego komentarza- skoro nie lubisz małp, po co tam się wybierać, przecież wiadomo, czego się spodziewać :/
    Insekty- tak, są. taki klimat, co zrobić? nie ma miejsc idealnych
    a w Wawie też szczury biegają w niektórych miejscach
    Niebezpiecznych sytuacji żadnych nie doświadczyłam, ale wiadomo, trzeba uważać. Nie tylko na Bali.

    Ogólnie bardzo polecam ze względu na serdecznych ludzi, rafy koralowe (nawet blisko brzegu! wystarczą okulary), roślinność (piękne kwiaty i są wszędzie), sporty wodne, cudowne masaże 🙂

    Wydaje mi się, że niestety pojechałaś bez przygotowania, nie czytając nic o Bali, możliwościach spędzania wolnego czasu, kulturze i obyczajach.
    Na pewno to nie jest miejsce, w którym warto ograniczyć się do drogiego hotelu i plaży. Swoją drogą jaki sens lecieć tak daleko, żeby to robić?

    • Madame Edith pisze:

      Czacza,
      odnoszę wrażenie, że nie przeczytałaś uważnie moich poprzednich wpisów z tego miejsca i wiele Twoich zarzutów jest bezpodstawnych.

      Owszem, czytałam dużo przed wyjazdem i rozmawiałam z wieloma znajomymi, którzy byli tam przede mną. Dzięki nim miałam m.in. tani samochód z kierowcą na cały dzień i wiedziałam jak się targować i co ile kosztuje.
      Nigdy nie jeżdżę bez przygotowania i w ciemno.
      I nie, nie spałam ani w resorcie, ani w hotelu 5*. Przeczytaj proszę uważnie moje wpisy zanim zaczniesz wyciągać błędne i pochopne wnioski.

      A jeśli kogoś zniechęciłam do Bali, to szczerze mówiąc bardzo się cieszę, bo po to piszę bloga. Raz zachęcam do jakiegoś miejsca, a raz zniechęcam. Piszę przynajmniej zawsze o swoich doświadczeniach i odczuciach. Zarówno w kwestii podróży, dwiedzanych restauracji, usług czy produktów.

      Myślę po prostu, że nie do końca warto tam jechać. Osobiście tam z pewnością nie wrócę. Plaże i świątynie czy niektóre widoki są bardzo ładne, ale ludzie są tylko z pozoru przyjaźni, o czym zresztą pisali mi czytelnicy mieszkający tam na stałe.
      Pozdrawiam
      E.

      • Karolka pisze:

        Ja też czytając przecierałam oczy ze zdumienia: najlepsze wakacje w moim życiu spędziłam na Bali. Ostatniego dnia, wracając taksówką do hotelu, wymieniałyśmy z przyjaciółką opinie, że właściwie to nie bałybyśmy się wracać po zmroku same i że ja się tu czuję bezpieczniej niż w Katowicach. 10 dni, ani jednego naciągacza, ani jednego oszusta, czy złodzieja. Robale? Taki klimat, ale proszę mi wierzyć, nie spotkałam ani jednego karaluszka. Kwestia szczęścia? Może. Śmieci? Podczas przechadzki w polskim lesie też je często spotykam, ale fakt, może na Bali jest ich więcej – nie oszukujmy się, to Azja. Również nienawidzę makaków! Dlatego do małpiego raju nie poszłam. Jedyne makaki spotkałam podczas tego wyjazdu w Malezji… Nie widziałam tego filmu z J. Roberts więc może miałam inne oczekiwania, ale dla mnie Bali to RAJ. Cudowna przyroda, pyszne jedzenie, bardzo życzliwi ludzie, urocze plaże w rejonie Uluwatu z doskonałymi warunkami do surfingu. Wszędobylski klimat chill-outu, relaksu i zdrowego trybu życia. A to wszystko w naprawdę niskiej cenie. Wystarczy szerokim łukiem omijać Kutę. Widziałam też mnóstwo rodzin z dziećmi i wspominałam znajomym, że moim zdaniem to świetne miejsce na wypad z rodziną. Porównanie z krajem tak niebezpiecznym jak Brazylia to duże nieporozumienie. Cieszę się, że nie trafiłam na ten wpis przed swoim wyjazdem 😉 Cóż, każdy z nas jest inny, ale jako znany w rodzinie francuski piesek polecam wszystkim Bali. Nie wierzcie! Bali można przeżyć naprawdę inaczej. Pojeźdzcie i sami się przekonajcie. Cała nasza czwórka tylko marzy o tym, żeby tam wrócić 😉 a autorkę bloga pozdrawiam i dziękuję za obszerną relację z Madery, na którą się właśnie wybieram 🙂

        • Madame Edith pisze:

          Karolka, udanego wyjazdu na Maderę! Dla mnie to jest prawdziwie rajska wyspa 🙂

          P.S. Jeśli poczytasz w internecie, to znajdziesz też wiele wpisów innych blogerów, którzy mają podobne odczucia do Bali. Nie jestem niestety w swoich odczuciach osamotniona.

    • Klaudia pisze:

      Właśnie wróciłam z Balii i… i w 100 procentach zgadzam się z Madame Edith. Brzydko, straszny syf i najgorsze dla mnie to. podejście Balijczyków do turystów. Byłam przygotowana na targowanie, na dość mocne „naleganie ” na zakupy różnych rzeczy,… Jednak zmęczyło mnie bycie ciągle czujnym i „blokach startowych”. Oszukują i naciągnąć na wszystkim. „Biała Twarz” to wystarczający powód, żeby oszukać lub naciągnąć. Baliczyjcy uwielbiają Australijczyków, bo oni nie upominają się o 5 dolarów, które doliczyli od tak sobie do rachunku. Byłam 18 dni, nie spałam w luksusowych hotelach, podróżowałam na własną rękę, dużo zwiedziłyśmy i zobaczyłam… Jednak Bali mówię zdecydowanie NIE! Dobrze, że tanio kupiłam bilety lotnicze, bo na pewno napisałbym do rządu Indonezji o zwrot kosztów. Bali traktuję w kategorii ciekawego doświadczenia, ale na pewno tam nie wrócę. Zdecydowanie wolę Filipiny, Tajlandię.

      • Madame Edith pisze:

        Klaudio,
        Dziękuję za Twój komentarz. Jak widzisz z powyższej dyskusji zdania są podzielone… My jeszcze w Tajlandii nie byliśmy. Na Filipiny mieliśmy chrapkę 2 lata temu, ale ostatecznie wybraliśmy wiosną Chiny. Z perspektywy czasu nieco żałuję, bo w obecnej sytuacji politycznej raczej nie jest tam bezpiecznie i nic się nie zanosi na poprawę. A szkoda, bo to ponoć piękny kraj i jeszcze nie został zepsuty, jak Indonezja, przez masową turystykę.

        Serdeczne pozdrowienia
        E.

  28. Paulina pisze:

    Ja niewiele dołożę od siebie do dyskusji, bo w Azji nie byłam, ale jestem bardzo zaskoczona Twoim wpisem. Wszystkie dotychczasowe relacje z Bali były pełne superlatywów i przepięknych zdjęć, naprawdę nietrudno było się zakochać i zapragnąć wyjechać tam i zobaczyć to piękno na żywo. Dobrze, że pokazujesz też inną stronę medalu. To też prawda, że wycieczka do kurortu czy 4-gwiazdkowego hotelu to zupełnie inny wyjazd niż podróż przez cały kraj / wyspę i zobaczenie, jak żyją tam mieszkańcy. Gdy ktoś mówi mi, że np. Egipt jest super, a wiem, że nie wychylił nosa z hotelu i basenu nawet w kierunku jakiejkolwiek wycieczki, to wiem, że oprócz klimatu nie doświadczył w zasadzie niczego ponad to, co mamy w Europie czy nawet w Polsce.

    A do Bali odechciało mi się lecieć na amen;)

  29. Kori30 pisze:

    Jesr duza szansa, ze zachwyci Cie Singapur. Miniaturowy, ale unikalny.

  30. Martinka pisze:

    Witaj Edith,
    z ciekawością przeczytałam Twój wpis, gdyż jeszcze wczoraj właśnie Bali chciałam obrać za kolejny cel podróży 🙂
    Tydzień temu wróciłam z Tajlandii i jest to miejsce, które mogę spokojnie polecać. Spędziliśmy kilka dni w Bangkoku, kilka dni na północy (Chiang Mai) oraz niemal tydzień na wyspie Koh Chang – najmniej turystycznej chyba wyspie w Tajlandii. Bangkok jest bardzo specyficzny – smog, zapachy, korki, tłumy, ale ma naprawdę wiele do zaoferowania, moim zdaniem jest to niejako kwintesencja Azji. Świątynie robią wrażenie nie do opisania, uliczne jedzenie za kilka złotych – nieziemskie! Prowincja Chiang Mai – zupełnie inna kuchnia niż reszta kraju, inne krajobrazy, fantastyczne szkoły gotowania oraz pokazy tajskiego boksu 🙂 Polecam odcinek Anthony Bourdain Parts Unknown właśnie z Chiang Mai – nic dodać, nic ująć. I w końcu Koh Chang- piękna, zielona wyspa, w listopadzie była w dalszym ciągu jakby w letargu pomimo, że rzekomo sezon już trwał. Super miejsce na odpoczynek. Ceny – owszem wyższe niż na kontynencie, ale łatwo przywyknąć do jedzenia za kilka, kilkanaście złotych 🙂 Wciąż są to jednak ceny niższe niż w Polsce, a jeśli dodatkowo patrząc na okoliczności (kurort ze wspaniałymi plażami) – jest po prostu tanio.
    Podczas całego pobytu czułam się bardzo bezpiecznie, ludzie zawsze byli uśmiechnięci, sympatyczni i skłonni do pomocy (sami podchodzili pytając czy gdzieś nas pokierować, czy może czegoś potrzebujemy), kwestia cen i targowania się – chyba element kulturowy i trudno coś na to poradzić. Mimo że bardzo tego nie lubie, byłam w stanie jakoś przywyknąć, a potem czerpałam nawet pewną przyjemność z każdej zaoszczędzonej złotówki 😉 Raczej nie miałam wrażenia, że ktoś chce mnie oszukać, no może oprócz taksówkarzy 😉 Wszystko jest niesamowicie dobrze zorganizowanie (pomimo pozorów chaosu ;), nie było żadnego problemu żeby gdziekolwiek dojechać, wszystko było na czas i tak jak było umówione.
    Także szczerze polecam!
    Pozdrawiam 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Martyno,
      bardzo dziękuję za tak szczegółowy opis. Tajlandia jest na liście moich marzeń od wielu lat, ale póki co jadąc do Azji wybiorę raczej inny kraj. Muszę się pozbyć urazu do Azji Płd-Wschodniej 😉
      Z ciepłymi pozdrowieniami
      E.

  31. Wiesia pisze:

    Witaj Madame Edith:)
    Dawno nie pisalam, wiec sie znowu odzywam.Z ciekawoscia przeczytalam Twoj opis Bali.Nie bylam tam I nie mam zamiaru przede wszystkim ze wzgledu na podrzucanie narkotykow.Co chwile w tutejszej tv pokazuja mlodych Australijczykow, ktorzy „wpadli” I albo do wieziena, albo na szafot!
    W Azji odpowiada mi tylko Japonia.
    We wrzesniu zas bylam w Izraelu, o ktorym marzylam cale zycie.Bylam zaproszona na wesle do Jerozolimy.
    Wszystkim, ktorzy nie byli goraco polecam ten cudny kraj.

    Pozdrowienia z letniego Sydney

    • Madame Edith pisze:

      Wiesiu,
      Jak dobrze, że się odzywasz! O właśnie, to kolejny temat, o którym w Polsce zupełnie się milczy. Ludzie jadą na Bali sądząc, że złapali Pana Boga za nogi i zupełnie nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. Indonezja ogromnie różni się od Europy i powiem Ci szczerze, że jestem zła, że w polskich mediach czy na rozlicznych stronach jest przedstawiana jako „raj na ziemi”. U Was przynajmniej każdy jasno wie dokąd jedzie i co się może stać. Niestety wielu Austalijczyków tam „wpadło” w różny sposób i nie zawsze przecież że swojej winy jak piszesz. Sama czytałam o takich przypadkach i to są bardzo głośne sprawy, ale niestety nie mówi się o nich w Europie. Wiadomo, że balijskie plaże, a w zasadzie dobre fale, przyciągają wielu surferów i są niezwykle kuszące, więc wielu młodych ludzi korzysta…

      A co do Izraela, to bardzo chciałabym tam kiedyś pojechać. Jedzenie jest ponoć niezrównane!

      Moc pozdrowień (za niestety zimnej i smutnej o tej porze roku Warszawy)!
      E.

      • Wiesia pisze:

        Witaj Madame E.:)
        Zgadzam sie z Toba,ze w Polsce , takie miejsca , jak Bali sa edenem.Kazdy zreszta sam musi doswiadczyc, czasami bolesnie.
        Izrael- jezeli nie ma sie uprzedzen – jest krajem, kolorowym, wesolym.Wiadomo,ze jest konflikt, ale ja tam nie czulam niebezpieczenstwa, a widok zolnierzy, bardziej mnie uspokajal niz przerazal( moze tez dlatego,ze wiekszosc z nich jest przystojna czesc armii:)).
        Serdecznie polecam.

  32. Olek pisze:

    W zasadzie to bardzo mi przykro, że przeczytałem ten wpis. Utwierdził mnie bowiem w przekonaniu, że pomimo „głodu odkrywania” nie chcę zwiedzać krajów takich jak Indonezja, Kambodża czy inna Sri Lanka właśnie z tych powodów, które Ty opisałaś. Po prostu nie każdy ma charakter, żeby czerpać przyjemność z odwiedzania choćby najpiękniejszych miejsc na Ziemi, jednocześnie nie czując się bezpiecznym. A wnioskuję, że właśnie zachwianie poczucia bezpieczeństwa spowodowało, że masz takie a nie inne wspomnienia z Bali. 🙁 I tutaj wcale Ci się nie dziwię, bo chyba jestem taki sam. Ale na szczęście jest na świecie jeszcze tyle wspaniałych, a jednocześnie „cywilizowanych” miejsc, że szkoda czasu i pieniędzy na takie „dalekowschodnie eksperymenty”, bo przecież samej Europy nie będziemy w stanie poznać w trakcie swojego życia tak do końca! Dlatego zachęcony Twoimi innymi wpisami w styczniu lecę na Maderę, a w lecie planuję odwiedzić okolice Lizbony (a może nawet Azory, jak coś się znajdzie). Też bardzo chciałem do Gruzji, ale po opowieściach znajomego o podejściu Gruzinów do higieny i stanie tamtejszych sanitariatów nawet w dobrych lokalach stwierdziłem, że może jeszcze trochę poczekam z takimi marzeniami. W każdym razie dziękuję Ci, że szczerze opisałaś swój ostatni wyjazd!

    • Madame Edith pisze:

      Olku,
      Maderą Cię zachwyci – jestem tego pewna! Dla mnie to niemal raj na Ziemi 🙂 Lada dzień pokażę na blogu zdjęcia z Madery z okresu noworoczno-świątecznego. Dam tez przepis na ich ciasto na Trzech Króli (ale to dopiero na samym początku stycznia).
      Okolice Lizbony też są cudne. My póki co jeszcze nie mieliśmy okazji zwiedzić całej Portugalii. Z części kontynentalnej znamy kawałek od Faro w kierunku Hiszpanii i właśnie Lizbonę z przyległościami. To cudowne rejony. A w Portugalii zawsze czułam się super bezpiecznie. Jedynym wyjątkiem były tramwaje w Lizbonie – na nie trzeba bardzo uważać. Po kilku dniach już znaliśmy z twarzy bandy dzieciaków – złodziei, które od rana do nocy jeździły utartymi szlakami…

      Udanych podróży, daj proszę znać jak było na Maderze 🙂

      Serdeczności!
      E.

    • Marta pisze:

      W kwietniu bylismy na Sri lance i byla to najwspanialsza podroz po Azji. Bylam w Chinach i Tajlandii i wiem ze moze byc tam roznie. Sri lanka jest wspaniala, jedzenie cudowne, ludzie bardzo goscinni i pomocni. Nidgy nie czulam sie zagrozona!!! a poruszalismy sie tu-tukami, lokalnymi pociagami i przeladowanymi busami. Mieszkalismy u lokalnych rodzin i wciaz utrzymujemy kontakty. Wiec wszystko zalezy od podejscia i szczescia i wybranej lokalizacji. Dla mnie na przyklad podejscie Chinczykow do nas bylo bardzo niemile i pozostawilo niesmak. Ale tak tam jest i chetnie bym wrocila.
      W kazdym razie- niech kazdy pojedzie i przekona sie na wlasnej skorze.
      A ze kibelki sa obskurne? Jeszcze pare lat temu podobnie bylo u nas.
      Na Ceylonie jedlismy tam gdzie tubylcy (smacznie i tanio i strasznie mili ludzie) i zadnych problemow nie mielismy.
      Naciagali? to idzie sie dalej i szuka sie dalej.

    • Ralf pisze:

      Portugalia jest piękna. Na Maderze nie byliśmy ale teraz w styczniu byliśmy na Teneryfie i pomimo że nas okradziono to uważam że europejskie wyspy są najlepsze do spokojnego zwiedzania i wypoczynku.

  33. Kamila pisze:

    No cóz Edith, po prostu Madame nie odnajdzie sie w kazdym miejscu swiata. Wydaje mi sie, ze masz nature damy, ktora chce miec wszystko ladnie, elegancko i jak z pudełeczka, wiec wszystkie biedne kraje z ich niedociagnieciami i bieda beda Cie zawodzic. Bo brudno, bo chaos, bo smieci, ale tak wlasnie wyglada tam zycie. Ja mam podobna nature, dlatego na przyklad chociaz uwielbiam hinduskie jedzenie, cenie ich kulture nigdy nie wybiore sie do Indii, nie sprawia mi bowiem przyjemnosci zetkniecie „z prawdziwym zyciem”nie chce ogladac zebrakow na ulicach, nie chce przepychac sie w tlumie i wdychac smrodu Gangesu. Ty tez wlasnie odkrylas ze lubisz tylko first world countries.
    Pozdrawiam i lacze sie w bolu:)

    • Madame Edith pisze:

      Kamila,
      niekoniecznie 🙂 Mogę spać w starym domku nad jeziorem lub pod namiotem – gorsze warunki nie są mi straszne, ani obce. Jak byłam w podstawówce tak jeździliśmy z rodzicami. Często spaliśmy na kempingach, pod namiotem czy w naprawdę średnich warunkach na kwaterach na Węgrzech (oczywiście teraz na Węgrzech jest dużo lepiej pod tym względem). Potem tak samo jeździłam z przyjaciółmi ze studiów – często nie było ani łazienki, ani WC na miejscu, ale było fajnie.
      Jednak faktycznie do Indii się nie wybieram, choć kiedyś bardzo chciałam. Zniechęcił mnie poziom bezpieczeństwa w ostatnich latach, olbrzymi smog, zanieczyszczenie i ogólna bieda. Nie po to jadę na wakacje, które mam de facto raz w roku, by się dołować i w dodatku za to płacić. Wolę bezpieczniejsze miejsca, bo jeśli jest bezpiecznie, to czuję się dobrze i mogę wypoczywać i nawet spać byle gdzie – ważne tylko, by myszy, ani karaluchy nie biegały po pokoju 😉
      Uściski!
      E.

  34. Iwona pisze:

    Ja bardzo polecam Stany. To jest dopiero przekroj przez wszytkie krainy geograficzne ! Mnostwo kraobrazow zapierajacych dech w piersiach i miejsc widzianym na filmach.Porownujac koszty, Stany sa tansze od wyjazdu do Azji a cywizylizacyjnie- na rowni z Europą. Bardzo polecam wynajecie auta zeby dojechac w fajne miejsca i poczuc wolnosc na tych autostradach !! Wynajecie jest tansze niz w Europie i ceny paliwa tez nizsze. Zjezdzilam Teksas- od pónocy po winnice teksanskie i pierwsze osady polskie w Teksasie 🙂 zatoke meksykanską, Arizonę-Kaniony i 'dzikie’ poludnie, Kalifornię i Alaskę- ta ostatnia drozsza bo wiele rzeczy tam muszą przyleciec samolotem ale jest tam cudownie. Odwiedzilam tez Las Vegas i Nowy York – te dwa miejsca warto zobaczyc ale dla kogos kto kocha naturę, 3-4 dni w kazdym z nich w zupelnosci wystarcza. Jesli bys miala jakies pytania odnosnie tych miejsc, to bardzo chetnie odpowiem.

    • Ralf pisze:

      Byliśmy w listopadzie w Chicago Milwaukee Columbus i oczywiście NY. Stany też nam się podobają i mamy też dylemat czy nadal mieszkać w pl lub usa czy nadal co roku podróżować do stanów co dla cztero osobowej rodziny nie jest tanio, takie problemy się miewa kiedy jest się posiadaczem GC a rodzina która miała pomóc odwraca się plecami. W tym roku jak pojedziemy to wynajmiemy auto i pod namiot zaczniemy zwiedzać parki narodowe itp. Azja super chciałbym pojechać tylko czy warto ciągnąć ze sobą dzieci 8 i 10 lat.?

  35. Aneta pisze:

    Dziękuję za prawdziwy opis. Dla mnie Egipt to już namiastka tego ” świata” naciągaczy i brudu, więc Bali zupełnie odpada. Natomiast Japonia to bajka, zawsze chętnie wrócę. Pozdrawiam

    • Madame Edith pisze:

      Aneto,
      w Egipcie nigdy nie byłam, ale prawdopodobnie coś jest w tym porównaniu. Aczkolwiek wiadomo, że to zupełnie inna obszar pod względem religijnym i kulturowym. Pewne cechy wydają się być jednak wspólne.
      Japonia wg mnie jest nie do porównania z żadnym innym krajem. Monsieur mówił mi, że Korea Południowa jest też mocno zaawansowana, ale nie aż tak 😉

  36. Magda pisze:

    Cóż, wychodzi na to, że w Azji mamy cały przekrój społeczeństwa, od mega bezpiecznej Japonii, po właśnie choćby Bali, które opisałaś. Koleżanka pojechała z mężem w podróż poślubną do Wietnamu, co prawda im się podobało, ale też nie byli jakoś szczególnie zachwyceni i przyznali, że na filmach ten kraj wygląda o wiele lepiej (przede wszystkim mniej tłoczno).
    Mnie Azja osobiście też bardzo kusiła, ale na razie pozostanę przy dalszym odkrywaniu pięknych zakątków Europy, bo sporo mi jeszcze zostało. W szczególności w pierwszej kolejności stawiam na polecany przez Ciebie Budapeszt i ogólnie Węgry, a potem na Szwajcarię – w obu krajach jestem wprost zakochana, na co wpływ miały także Twoje zdjęcia i posty 🙂

    • Marta pisze:

      Azja i Europa to jest tak zupełnie inny świat z punktu widzenia podróżowania, tego co sie doświadcza… Europa jest naprawdę cudowna i piękna.

    • Madame Edith pisze:

      Magdo,
      Budapeszt i Węgry polecam każdego dnia i już tyle osób namówiłam do odwiedzenia, że nie jestem w stanie zliczyć. Byli nawet tacy, którzy specjalnie jechali do Egeru, by tylko odwiedzić moją ulubioną cukiernię. Aż się śmiałam, że powinnam mieć od ich sprzedaży jakiś procent, bo im już wiele ciastek pomogłam sprzedać 😉
      Do Szwajcarii mogłabym wracać co chwilę, bo też jestem zakochana w tych krajobrazach i pysznym jedzeniu. Gdyby jeszcze było ciut taniej, byłoby idealnie!
      Moc pozdrowień!
      E.

  37. smerfetka79 pisze:

    Fajnie ze opisałas Wasz wyjazd nie tylko przez pryzmat różowych okularów. Szkoda tylko, że ni było tam tak kolorowo; (.

  38. Lech pisze:

    Indonezja bardzo się promuje ale Twój wpis o Bali przekonuje mnie, zwłaszcza że to nie pierwsza taka opinia jaką słyszałem.

    Myślę Edytko, że taniej i bardzo ciekawie może być ( ja przyjąłem sobie 3 destynacje marzeń, w których jeszcze nie byłem ale mam nadzieję że marzenia kiedyś się spełnią: – RUMUNIA ( nie wiem czy zdążę jeszcze zobaczyć ostatnią ludową kulturę Europy ale może spróbuję genialnej ponoć kuchni i zobaczę niesamowite krajobrazy ) – GRUZJA ( kuchnia, najstarsze kościoły i zapierające dech w piersiach góry no i ta gościnność !
    – IRAN ( Ech, Persja, najgościnniejszy kraj na Świecie, staram się uczyć nawet języka Farsi.)
    Jak uda się Rumunia, Gruzja i Iran to nawet założę bloga :-)))

    • Madame Edith pisze:

      Leszku,
      bardzo bym chciała pojechać właśnie do Gruzji. Myślę, że przed wakacjami lub wczesną jesienią musi być bajkowo. Jedzenie w tym przypadku byłoby wielkim atutem takiego wyjazdu 😉
      Mój kolega był niedawno w Iranie. Cóż, dość specyficzne miejsce, ale bez wątpienia piękne i warte odwiedzenia, choć raczej może niekoniecznie dla kobiety jadącej w pojedynkę 🙂

    • Kasia pisze:

      Leszku i Edith,

      Tak jak Edyta odczarowuje urok Bali, tak i ja muszę odczarować trochę urok Gruzji. Owszem, kraj przyrodniczo jest przepiękny i bardzo różnorodny. Zabytki też dość ciekawe, choć cerkwi i tego typu kościołów już się naoglądałam wcześniej na Bałkanach 😉

      Natomiast jest biedny i to widać. Poza Tbilisi oraz Signagi, i to w centrum, miasta są dość brzydkie – niedokończone budynki, dworce marszrutkowe to na ogół place bez asfaltu, więc albo masa kurzu albo błoto, kiedy pada. Po drogach chodzą krowy, owce oraz świnie. Typowe bałkańskie i azjatyckie okablowanie to też standard.
      Ludzie jeżdżą jak szaleni na drogach, więc wynajem samochodu może być niebezpieczny. Z drugiej strony – marszrutki wytrzęsą i będziemy jechać w ścisku, a „taksówkarze” będą chcieli również naciągnąć jak najbardziej.
      Ludzie są uśmiechnięci i sympatyczni, ale również bardzo natarczywi. W centrum każdego miasteczka obskakują turystów od razu i każdy ma do zaoferowania taxi, haraszo guest house, wino etc. Również wszędzie śmiecą i nie zawsze można na nich polegać. A raz trafiliśmy na taki nocleg (z oceną 8.8 na bookingu), że miałam problem wejść pod prysznic.
      Jeśli chodzi o jedzenie to fakt, jest smaczne, ale bardzo ciężkie, bardzo mało warzyw mają w menu. Kilka razy w naszej ekipie przytrafiły się problemy jelitowe, bo było za tłusto. Po tygodniu sałata była dla nas rarytasem 😉

      Mają pyszne wino, zwłaszcza domowe i świetnie się z nimi imprezuje. Wyjazd do Gruzji był ciekawy, ale też dość męczący. I mój mąż po nim stwierdził, że on ze mną do Azji płd.-wsch nie jedzie. Chętnie się wybierze, ale do Japonii albo Korei, natomiast o Wietnamie czy Tajlandii mogę zapomnieć :p
      Gdybyście chcieli poczytać dokładniej to zapraszam tutaj http://wedlug-lokatej.blogspot.com/search/label/Gruzja (mam nadzieję, Edith, że wybaczysz mi tę reklamę).

      • Madame Edith pisze:

        Kasiu,
        bardzo dziękuję za Twoją opinię. To bardzo ciekawe. Powiem szczerze, że jestem trochę zaskoczona, bo sądziłam, że tam jest nieco spokojniej i inaczej. Pamiętam jak w 2005 r. odwiedziłam Czarnogórę. Miałam trochę podobne wrażenia. Widoki zachwycające, jedzenie smaczne i też tłuste, a kierowcy ultra nieodpowiedzialni 🙂 Być może to są podobne klimaty. Choć też prawdopodobne, że Czarnogóra się od tamtego czasu trochę rozwinęła i ucywilizowała, bo w końcu 11 lat minęło, a w 2005 r. mało kto w ogóle słyszał o takim kraju i turystów było jak na lekarstwo 🙂
        Chętnie przejrzę Twoje wpisy, bo rozważałam ten kierunek na kolejne wakacje – może jeszcze zmienimy zdanie 😉
        Dziękuję i przesyłam pozdrowienia,
        E.

      • Kasia pisze:

        Edith,

        Czarnogóra, Albania czy Macedonia to bardzo spokojne miejsca w porównaniu do Gruzji 🙂 Bałkany miałam okazję odwiedzić w 2010 i było przyjemnie, a jedzenie pyszne i znacznie lżejsze niż gruzińskie. Być może różnica postrzegania bierze się również z tego, że wtedy byłam na wycieczce z biura podróży, a obecnie sami wszystko organizujemy, ale i tak wydaje mi się, że Gruzja jest bardziej dzika i nieokrzesana.

        Gruzja jest jak najbardziej warta odwiedzenia, ale trzeba się liczyć z niedogodnościami. Kwestia co kto lubi i może jesteście w stanie wydać więcej np. na lepszy nocleg albo transport.

      • Erynia pisze:

        Odnośnie Gruzji, mam zupełnie inne odczucia dotyczące kuchni. Jaki brak warzyw? Toż wystarczyło wyjść na pierwszy lepszy bazar i można było wszystko i jeszcze parę innych owoców, o których człowiek nie miał pojęcia. W restauracjach też należało uważniej studiować kartę albo zapytać kelnera. Na poparcie podsyłam linkę do portalu poświęconego Gruzji, prowadzonego przez dwoje zaprzyjaźnionych WEGETARIAN, którzy (pomijając wcześniejsze krótsze wyjazdy) spędzili w Gruzji dwa lata, przeżyli i bardzo sobie chwalą gruzińską kuchnię.
        http://obliczagruzji.monomit.pl/ksiazki-kucharskie/gruzinskie-smaki-i-aromaty
        Natomiast pełna zgoda co do szalonych kierowców i „safari” na drodze ale i to miało swój urok, nawet jeżeli zaryzykowaliśmy jazdę własnym samochodem… http://www.eryniawtrasie.eu/category/gruzja

  39. Iwona pisze:

    Zgadzam sie co do naciągactwa, tez zdarzylo nam sie np wynajac auto z kierowcą zeby dojechac gdzies 30 km, w miedzyczasie, po 5 ciu minutach jazdy bez uprzedzenia pan zatrzymal sie na posilek gdzies na jakiejs wsi twierdzac ze jest glodny, co zajelo mu pol godziny, a jak dojechalismy doslownie w 20 minut do naszego miejsca to tak nas skolowal ze zaplacilismy 3x wiecej niz powiedzial na poczatku. Tez zawsze doliczano nam jakies dziwne oplaty no bo powinno przeciez nas na to stac jak juz tam dotarlismy ( niewazne ile sie zbieralo na ten wyjazd..) Tak, w czasie kiedy my bylismy – 3 lata temu poludnie Bali bylo bardzo rozkopane, zgadzam sie, ale pólnoc, blisko wodospadow, pola ryzowe wlasnie byly zachwycajace, park motyli. Mnie zachwycila roznorodnosc owoców i roslinnosc. Ale zgadzam sie co do brudu i braku bezpieczenstwa jazdy ( z tych powodów nie polecam Sri Lanki-tam to dopiero wyrzucaja wszystko na ulicę !) . My polecielismy rowniez na wyspe Flores, stamtad 3 dniowy rejs wokol innych wysp bo chcielismy doplynac do Komodo i zobaczyc dragony, potem tez po powrocie na Bali poplynelismy na Gili. Mysle ze nie warto spedzac calego urlopu na Bali, wlasnie z tych powodow jakie opisujesz. Warto spedzic pare poczatkowych lub koncowych dni a mysle ze ciekawsze i piekniejsze sa Java czy Sumatra, bardziej dziewicze. Pozdrawiam !

    • Madame Edith pisze:

      Iwono,
      mieliśmy ambicje, by zjechać dokładnie Bali i zobaczyć wszystko co najważniejsze. Plan zrealizowaliśmy, jednak zabrakło już czasu na mniejsze wyspy dookoła. Jechaliśmy tam z myślą, że to zrobimy kolejnym razem, ale teraz zupełnie nie zapowiada się jakikolwiek powrót do Indonezji. Słyszałam, że naciągactwo jest jeszcze w Tajlandii, zwłaszcza na wyspach, gdzie ceny są ponoć 2-3 razy wyższe niż na kontynencie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale aż mi się odechciewa na samą myśl o wyjeździe w tamtą stronę. A Tajlandię od kilku lat bardzo chcemy zobaczyć…
      Serdecznie pozdrawiam
      E.

      • ola pisze:

        to,że w Tajlandii na wyspach jest dużo drożej,niż na kontynencie to nie naciągactwo,tylko po prostu realia. będąc w Polsce nad morzem,czy w górach, też za wiele rzeczy płacimy dużo więcej,niż w rodzinnych miastach,ot uroki turystycznych miejsc. Tajlandia jest cudownym krajem,nie bez powodu nazywana jest „krainą uśmiechu”,byliśmy kilka lat temu i wybieramy się ponownie w przyszłym roku,by zwiedzić inną jej część. w tym roku zjechaliśmy też całą Malezję,generalnie chcemy zobaczyć jeszcze wieeele w tych rejonach. dodam,że nigdy nie zostaliśmy w Azji oszukani,ba,wręcz spotykaliśmy się z bezinteresowną pomocą i ogromną życzliwością (a podróżujemy na własną rękę,najróżniejszymi środkami transportu i wcale nie bywamy w pięciogwiazdkowych hotelach,z których nie wyściubiamy nosa). widać,że ta przykra sytuacja z napaścią na Bali mocno Cię dotknęła i niewątpliwie miała wpływ na Twój odbiór całej podróży,ale nie zamykaj się na Azję,bo to piękny kawałek świata. wierzę,ze jeszcze będziesz miała się o tym okazję przekonać 🙂 może wystarczy chwila odpoczynku od balijskich klimatów i kolejnym razem trafisz w miejsce,które rozkocha Cię w sobie na amen – tego życzę!

        • Madame Edith pisze:

          Olu,
          jeśli pojadę do Azji, to chyba tylko ponownie do Japonii lub Chin, by zobaczyć inne, jeszcze nieodkryte rejony 🙂 Azji Południowo-Wschodniej póki co mówię zdecydowane nie. I to nawet nie chodzi o kradzież, bo ona mogła się przytrafić przecież nawet w Polsce. Tu chodzi o podejście do turystów i białych twarzy. Trochę dało nam się to we znaki już w Chinach, ale na Bali to zachowanie było sto razy gorsze i jeszcze bardziej irytujące. Niestety.

      • Marta pisze:

        Ja sie zgadzam z Ola! Pare godzin temu wróciłam z Tajlandii i to cudowny kraj. Minusy właściwie takie same, o których piszesz. Brud, smród (Bangkok), niedbanie o naturę (olej palmowy używany na tony!), próby naciągania, robale, korki, skutery… ale ludzie cudowni! Pomocni i uśmiechnięci. Wyluzowani.
        Z cenami na wyspie tak, jak w Polsce nad morzem, tez drożej (wcale nie trzy razy!) Tylko, ze wciąż to jest bardzo tanio. Wciąż znajdziesz streetfood, a to ze za pad thaia zamiast 5 zł wydasz 7…

        • Madame Edith pisze:

          Marta,
          pocieszyłaś z tymi cenami, bo się naczytałam, że na wyspach ceny są w zasadzie jak w Polsce i panuje „zmowa taksówkarzy”, którzy słono sobie liczą za wszystkie przejazdy. Smutne jest jednak, że tam też ludzie nie dbają o naturę. Co jak co, ale o to powinni dbać najbardziej, bo od natury zależy przyszłość ich dzieci i wnuków. Jak zadepczą i zaśmiecą swój kraj, to za 20 lat nikt nie będzie chciał tam jechać. Tak samo jak w przypadku Bali, którą Indonezyjczycy maksymalnie eksploatują, bo przynosi im aż 97% przychodów z turystyki.

      • Iwona pisze:

        W Tajlandii i Kambodzy bylam 6 lat temu . Zaczelismy od kilku dni w Bangkoku gdzie tamtejsza agencja turystyczna organizowala nam wize do Kambodzy a my mielismy parę dni na zwiedzanie miasta. Bangkok jest po prostu specyficzny. Wszedzie mnostwo ludzi, duzo tuk-tuków a ich kierowcy oferują darmowy (lub o obnizonej cenie) przewoz do naszego miejsca jesli po drodze beda mogli nas zawiezc do krawców lub muzeum kamieni szlachetnych- Kamieni nie kupilam ale uszylam sobie calkiem ladna sukienke na miare z dobrego materialu:) Kierowcy dostaja pieniadze na benzynę od wlascicieli tych miejsc i tak interes sie kręci. My nie musimy nic kupowac, ale wejdziemy na chwile, zobaczymy i jedziemy dalej. A to nawet jest ciekawe:). W Bangkoku podobalo mi sie uliczne jedzenie, szczegolnie wszelkiego rodzaju fried noodles ktore nie mialo sobie rownych nigdzie indziej, plywajacy market Taling Chan. Jesli mialabym polecac azjatyckie panstwo to polecilabym Tajlandię. Tajlandia jest bardzo dobrze turystycznie zorganizowana i mysle ze tam po prostu o wszytsko trzeba sie targowac i zbijac cenę i to jest normalne i dla nich jak najbardziej naturalne. Poza tym konkurencja turystyczna jest wielka i ceny nie sa wysokie. Uwazam ze Tajlandia to najtansze turystyczne panstwo azjatyckie w ktorym bylam. Owszem, w Bangkoku czesto wystepuje smog i jest zatloczone ale do Tajlandii warto pojechac aby sie dobrze najesc- jedzenie rewelacja , no i tajskie masaze !! 6 lat temu w Bangkoku mozna bylo miec godzinny masaz za 6-7 dolarów i jaka roznorodnosc !! Poznej po Bangkoku pojechalismy na 3-dniową wycieczkę do Kambodzy zwiedzac Angkor Wat i tam to dopiero byl chaos. Niby wszystko zorganizowane, transport a na przewodnika na granicy trzeba bylo czekac 1,5 godziny, ktos sie umawia z organizatorow i nie przychodzi i te kambodzanskie dzieci proszące o pieniadze na kazdym kroku, dam pieciu pierwszym ale pozniej to staje sie bardzo uciazliwe.. Dla mnie Tajlandia i Kambodza w tamtym czasie to zetkniecie sie dwoch swiatów, Tajlandia to ten lepszy :). Po powrocie z Kambodzy do Bangkoku polecielismy na pólwysep Phuket i tam juz cieplej, bardzo turystycznie i ceny 3 razy wyzsze 🙂 Bardzo duzo Skandynawów i Rosjan. Agencje turystyczne oferuja rejsy, wycieczki, kajaki , czego dusza zapragnie. Warto pojechac i zobaczyc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Bali – dlaczego nie warto tam jechać?


Bali – wyspa bogów, raj na ziemi, miejsce, w którym mieszkają dobre duchy i dobrzy ludzie. Piękne krajobrazy, malownicze świątynie, aura [...]
@MadameEdith on Instagram