Belgia w migawkach

6 kwietnia 2013
Manneken Pis
Moi Drodzy, na szybko wybrałam dla Was 50 z dokładnie 1445 zdjęć, które przywiozłam ze sobą z Belgii. Jest trochę Brukseli, a także Gandawy, Antwerpii oraz cudownej Brugii. Na więcej przyjdzie czas wkrótce. Przywiozłam ze sobą plecak pełen pomysłów na nowe wpisy – pojawią się relacje z wizyt w brukselskich restauracjach, a także belgijskie przepisy. To już niedługo, teraz czas na 50 ujęć.

Temperatura podczas wyjazdu była zdecydowanie wyższa niż w Polsce. Śniegu nie widzieliśmy. Raz spadło z nieba kilka płatków, które w plusowej temperaturze nawet nie miały szansy wylądować na ziemi. 
Przed każdą kwiaciarnią były pięknie wystawione wiosenne kwiaty, które zwiastowały nadejście tak wyczekiwanej wiosny.
Tłumy turystów pod „siusiającym chłopcem”, czyli Manneken Pis.
manneken pis

 A wszystko po to, by zobaczyć przyodzianą w czerwone ubrano siusiającą postać.

Manneken Pis

 Po świętach było już znacznie luźniej, a i fontannę można było obejrzeć w całej okazałości 🙂

Manneken Pis
Na Place Sainte-Catherine chyba tylko pod „Mer du Nord” zobaczyć można takie tłumy każdego dnia. Na jednym z rogów placu funkcjonuje sklep z rybami, który serwuje (bez względu na pogodę) jedzenie. Można zjeść na stojąco lub zabrać gorącą porcję na wynos. Je się „na kupie”, przy ladzie lub wysokich stołach rozstawionych do około.
Noordzee

W „Mer du Nord” wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni, bo jedzenie jest pyszne, a obsługa uprzejma i sprawna.

Noordzee

 Tu moja porcja „Kibbeling”, czyli smażonego na wzór holenderski dorsza z sosem…

Noordzee
…oraz krewetki. Pychota!
Noordzee
Jeden z symboli Brukseli „Atomium” pięknie oświetlony nocą. To pozostałość po EXPO z 1958 roku. W 2006 przeszedł gruntowną renowację.
Atomium

Do każdego posiłku w restauracji, czy bistro dostaje się bułki z solonym masłem.

Lola Brussels
Jedna z wielu przepięknych, wielkanocnych wystaw w niezliczonych sklepach z czekoladą i słodkościami.

Le Pain Quotidien – jedna z uroczych kawiarni usytuowana w niesamowitym pasażu „Galerie du Roi” przypominającym mediolańską Galerię Emmenuela.

Le Pain Quotidien Brussels

Wycieczka małymi łódkami po kanałach w Brugii.

Brugge

 Pływające po kanałach łabędzie nic sobie nie robią z łódek które się o nie ocierają.

 Z wody Brugia wygląda zachwycająco i zupełnie inaczej, niż z lądu.

Brugge

 W całej Belgii, a zwłaszcza w części flamandzikiej, można na każdym kroku spotkać mnóstwo rowerów.

 Na targu staroci w Brugii wyszperałam mały gadżet do zdjęć…

 …a w Brukseli można było nabyć stary aparat.

„Małe co nieco” do kawy (od lewej):  florentynka, porcja bitej śmietany, mus czekoladowy, wybór czekoladek, ajerkoniak i ciasto z gruszkami.

 Wszechobecne gofry! Pachną tak intensywnie, że nie można obok nich przejść obojętnie 🙂

A to już tradycyjne cukierki wymyślone w Gandawie. Nazywają się „cuberdons”, a ich kształt przypomina nos. W środku są płynne i ciągnące. Smakują wspaniale i bardzo owocowo. To takie zapiekane żelki. I choć są bardzo słodkie, to zupełnie mnie urzekły.

cuberdons
cuberdons

 Jedna z wystaw w Gandawie: wielkanocny zając siedzący na cuberdons.

cuberdons
Wnętrze wspaniałej katedry w Gandawie.
Gant

 A tu mural nad jedną z gandawskich kawiarni.

Gant Den Hoek Af

 Sklep z kawą i herbatą w Gandawie.

 Spis wybranych gatunków piwa serwowanych w piwiarni w Brugii.

Pysznymi piwami są te z „Mort Subite” – na zdjęciu po prawej piwo o smaku brzoskwiniowym oraz łagodne piwo „blanche” marki Brugs.

 Jeden z pasażerów w pociągu na trasie Gandawa – Bruksela.

 Zabytkowy i całkowicie odnowiony dworzec kolejowy w Antwerpii.

Antwerp

Antwerpia słynie z handlu diamentami i najlepszych sklepów jubilerskich. Tu wystawa jednego z nich.

Antwerp jewellery

 Rynek w Antwerpii.

Antwerp

 Pralnia tuż przy Rynku.

 Sklep z meblami w Antwerpii.

 Mała demonstracja na placu Schumanna w Brukseli. Po lewej budynek Komisji Europejskiej.

European Comission

 Łopocząca na wietrze polska flaga pod budynkiem Parlamentu Europejskiego.

European Parliament

„Maison Antoine” – tu mieliśmy zjeść najlepsze frytki w Brukseli. Przeszliśmy za nimi pół Brukseli. Zjedliśmy je, ale najlepsze zdecydowanie nie były.

Maison Antoine

Nemo 33 – najgłębszy basen do nurkowania na świecie. Ma aż 33 metry głębokości.

Nemo 33

W jego budynku mieści się restauracja serwująca tajską kuchnię. Siedząc w niej można obserwować przez ogromne okna nurków pływających w głębinach.

Nemo 33

Budynki przy Grand Place w Brukseli.

Brussels

„Kamo” – jedna z „gwiazdkowych” restauracji w Brukseli specjalizuje się w kuchni japońskiej.

Kamo restaurant

Jedna z przystawek do obiadu były małe rybki w tempurze, które się jadło w całości, łącznie z oczami, którymi łypały spod panierki 😉 Mimo pewnych obaw, które towarzyszyły ich konsumpcji na początku, muszę przyznać, że były bardzo smaczne.

Kamo restaurant

 Coś słodkiego na deser, czyli belgijskie czekoladki w zabawnych formach.

 Brukselski ratusz nocą.

Bruxelles rathaus

Pierwsze oznaki wiosny – żonkile na stołach w barze przy Place Saint-Géry.

P.S. 
Wiele z wyżej opisanych miejsc mieliśmy okazję zobaczyć dzięki uprzejmości Ani, która służyła nam cennymi wskazówkami. Gorąco ze nie dziękuję w imieniu swoim, jak i Monsieur.
E.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

30 odpowiedzi na “Belgia w migawkach”

  1. Beneluks pisze:

    Niesamowita relacja z Belgii, na pewno zostanie wam wiele wspomnień. Zdjęcia z jedzeniem najbardziej rzucają się w oczy – te potrawy są nieziemskie, a czekolada – niebo w gębie. Na naszym portalu poświęcamy się publikacjom o wakacjach w Beneluksie i polecamy też przejrzeć sobie nasz ranking hoteli i atrakcji.

  2. Aleksandra pisze:

    Ale fajna relacja z Belgii! Na zdjeciu z placu Schumana po lewej Rada UE, po prawej Komisja. Ale to pewnie dla nikogo nie ma znaczenia 😉
    Bardzo fajnie czyta sie Twoj blog, na rozne tematy.
    Pozdrawiam z Brukseli.

  3. AJ Griffiths pisze:

    Zdjecie wystawy u jubilera z kurczaczkami rzucilo mnie na kolana… ze smiechu. Perelka.

  4. Byłam tam zdecydowanie zbyt dawno. Dziękuję za piękne zdjęcia i przypomnienie jakie to świetne miasto.

  5. Zdjęcie pasażera najcudniejsze 🙂 Masz oko!

  6. Agnieszka pisze:

    Edith! Mam jeszcze pytanie z innej beczki. Czy możesz polecić jakieś miejsca w Budapeszcie gdzie warto pójść na obiad?

    • Madame Edith pisze:

      Agnieszko,

      w Budapeszcie byłam ostatni raz niemal półtora roku temu, ale szczególnie zapamiętałam dwa lokale, które mi się spodobały. Przy Placu Vorosmarty (tak samo nazywa się stacja metra) jest kilka fajnych miejsc. Dokładnych nazw niestety nie pamiętam, poza jedną Gerbeaud – to bardzo sławna cukiernia i mają pyszne desery, choć zdaje się, że normalne jedzenie też podają. Warto też odwiedzić restaurację w Hotelu Gellert – mają bardzo smaczne podwieczorki. Do tego, zważywszy na sławę miejsca, są naprawdę w bardzo przystępnej cenie. Pyszna kawa i bardzo duży wybór ciast, jak i kanapek i innych przekąsek na słono. Warto odwiedzać miejsca, w których jest sporo ludzi i oczywiście serwujących kuchnię węgierską. My zwykle wchodziliśmy po prostu z ulicy do lokali, które wydawały się rozsądne.

      Typowe węgierskie i pyszne (do tego tanie) obiady serwują także na pierwszym piętrze w Hali Vásárcsarnok. Jadłam tam kilka razy i jedzenie jest bardzo węgierskie i smaczne, choć raczej w stylu stołówki, niż restauracji 😉
      Ale samą halę trzeba koniecznie zobaczyć!

      W centrum Budapesztu (np. przy Deak Ferenc Ter) mają nawet naszą sieciówkę Coffee Heaven…

      Krótko mówiąc naprawdę jest w czym wybierać 🙂

      Serdecznie pozdrawiam i życzę udanej niedzieli!
      E.

    • Agnieszka pisze:

      Edith, dziękuję za odpowiedź. Hala to obowiązkowy punkt programu. Do ciastek i kawy to ja jestem pierwsza, więc cukiernie o których piszesz też na pewno odwiedzę.

  7. Agnieszka pisze:

    Świetna relacja. Aż chce się tam jechać. Rynek w Antwerpii przypomina mi trochę Gdańsk. Z chęcią spróbowałabym czekoladowych "nosów" 😉

  8. Agnieszka pisze:

    Czekamy na kolejne posty i zdjęcia z Belgii! Twoje zdjęcia przypominają mi moją lutową wycieczkę do Belgii 🙂 Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

  9. Joanna Nit pisze:

    Piękne zdjęcia!
    miałam przyjemność być w Brukseli 2 miesiące i jestem zakochana w Belgii i jej kuchni 😉
    Byłaś w Delirium Cafe?
    Może przepis na spolszczonego belgijskiego 'snacka'?:)
    Podzrawiam!Asia

    • Madame Edith pisze:

      Joanno,

      niestety w Delirium Cafe nie byłam. To jedno z tych miejsc, które chciałam odwiedzić, ale jednak tydzień to za mało, by wszystko zobaczyć i wszędzie pójść. Byłam za to w À la Mort Subite, Le Roi des Belges, hali Saint-Géry i kilku innych miejscach na lokalnych piwach.

      Za tydzień biorę się za gotowanie z belgijskich przepisów. Na pierwszy ogień pójdą pewnie gofry i owoce morza 😉

      Gorąco pozdrawiam,
      E.

  10. Kasia Tirilly pisze:

    Dzięki za relację, czekam na ciąg dalszy :)"Mort subite"- świetna nazwa piwa, haha 😀 Dzięki Tobie odkryłam, że "Le Pain Quotidien" funkcjonuje też poza granicami Francji! Mam wrażenie, że pewien warszawski lokal się nim zainspirował 😉

    • Madame Edith pisze:

      Kasiu,
      też nie wiedziałam, że to kawiarnia sieciowa. Są nawet w Japonii 🙂 I masz rację, inspiracji z niego można się doszukać nawet w kilku warszawskich lokalach.

      Z serdecznymi pozdrowieniami,
      E.

    • Pain Quotidien to jak najbardziej belgijska sieciowka, kiedys juz o nich pisalam : http://belgiaodkuchni.blogspot.be/2010/05/chleb-powszedni-alaina-coumonta.html

    • Madame Edith pisze:

      Dzięki za linka, z przyjemnością przeczytałam Twój artykuł.
      Trzeba podkreślić, że mają bardzo miłą obsługę, pyszne pieczywo ale i desery! No i oczywiście przyjemny dla oka wystrój.

      Tylko ceny trochę wysokie jak na polską kieszeń…ale w Belgii, na tle innych miejsc, te ceny i tak nie są bardzo straszne 😉

      Serdeczności,
      E.

    • Zapewniam, ze nie kazdy Belg zaglada do Pain Quotidien, bo to jednak wyzsza polka cenowa… Lubie ich za to, ze mozna wpasc po pracy i kupic po prostu cwiartke chleba.
      Rowery za to zdecydowanie w czesci flamandzkiej nie walonskiej – chyba wkradl sie blad. Poprawilabym tez podpis pod piwem Brugs – to nie jest piwo typu blonde, jak nasze jasne, ale blanche, tradycyjne, belgijskie piwo pszeniczne, duzo jasniejsze w porownaniu z tradycyjnym pilznerem. Ach, belgijskie piwa to w ogole jest temat rzeka.

    • Madame Edith pisze:

      Dziękuję bardzo, masz rację! Już naniosłam poprawki 🙂

  11. Rozmarzyłam się i wróciłam myślami do mojego pobytu tam. Miałam okazję być w Belgii przez miesiąc, odbywając staż w instytucjach europejskich i już wtedy zauroczyłam się tym krajem.
    Ale mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić podczas wakacji znajomych w Antwerpii.I znów tam wrócę 🙂

  12. madeleine pisze:

    Przepiękne zdjęcia! Po obejrzeniu tej fotorelacji chyba muszę ponownie się wybrać do stolicy Belgii, a przy okazji odwiedzić inne ciekawe miejsca. Pozdrawiam serdecznie z Burgundii

  13. AnnaA-G pisze:

    Edith na to czekałam, zdjęcia cudne. Przypomniałaś mi widoki Brukseli… A widziałaś mały park przy bibliotece narodowej w Brukseli? wieczorem jest ślicznie oświetlony:) zazdroszczę, bo chciałabym ponownie tam wrócić:)

    • Madame Edith pisze:

      Anno,
      oczywiście! Widziałam w dzień, jak i po zmierzchu. Mieliśmy szczęście, że nasz hotel był usytuowany w samym centrum, przysłowiowy rzut beretem od Grand Place.

      Z serdecznymi pozdrowieniami,
      E.

  14. Lubię takie relacje na blogach 🙂 zdjęcia cieszą oko.
    Zazdroszczę wspaniałej wyprawy 🙂

  15. Lena pisze:

    Przepiękne zdjęcia, naprawdę wspaniałe! Zazdroszczę podróży:)
    Pozdrawiam,
    Lena

  16. Jo pisze:

    w tej restauracji "chleb codzienny" bym sobie kawkę wypiła i taki aparacik z targów staroci przygarnęła 😉

  17. dybka pisze:

    Edith, świetna relacja! Bardzo lubię Belgię i często tam właśnie wypadamy na długie weekendy. Pozdrowienia!

  18. myladylaura pisze:

    Wspaniala relacja ,fajnie sie oglada Belgie twoimi oczami…Pozdrawiam.

  19. na.oko pisze:

    zazdroszcze wspanialej wycieczki, chetnie bym sie wybrala jeszcze raz 🙂 nie moge sie doczekac przepisow 🙂

    zaluje, ze u Antoine'a frytki Ci nie smakowaly, j bylam zachwycona. A moze po prostu to zalezy od dnia 🙂

    • suasica pisze:

      Nie, nie, Antoine się zdecydowanie zepsuł. Od 2009 r. go wszystkim polecałam jako najlepszą frytkarnię (po pierwszej spektakularnej wizycie) a że nie jem na ogół frytek, to drugi raz zaszłam tam dopiero w zeszłym roku i nie dokończyłam swojej porcji. Była na wpół przypalona i nie do przegryzienia, na wpół niedosmażona. Innych miejsc nie próbowałam, ale ponoć pyszne są frytki obok Barriere de Saint Gilles (przy basenie) i na placu Miroir na Jette. Bardziej w centrum jest frytkarnia obok baru Flamingo blisko stacji metra Yser.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Belgia w migawkach


Moi Drodzy, na szybko wybrałam dla Was 50 z dokładnie 1445 zdjęć, które przywiozłam ze sobą z Belgii. Jest trochę Brukseli, a także Gandawy, [...]
@MadameEdith on Instagram