Dokąd pojechać na majówkę? 6 destynacji

Majówka już niebawem! Jeśli nagle przyszedł Wam do głowy pomysł gdzie ją spędzić, to przychodzę Wam z pomocą i garścią poleceń. Bez względu na to jak majowe święta wypadają i czy do dyspozycji mamy 3 czy np. 5 dni wolnego, sprawdzą się podobne kierunki. Osobiście wiele razy majówkę spędzałam na wyjazdach typu city break. Oto moje propozycje.

Destynacje wybierałam w taki, sposób, by lot nie trwał dłużej niż 2h. Spośród poniższych najszybciej dolecicie do Budapesztu i Wiednia oraz Kopenhagi. Nieco dalej jest do Aten, ale bez przesady. Do Berlina można polecieć, ale często szybciej będzie wsiąść w samochód czy pociąg. Tak samo z Wiedniem – jeśli mieszkacie na Dolnym Śląsku lub Śląsku, możecie dojechać tam piorunem.
Wszystkie te miejsca dają gwarancję dobrej pogody na początku maja. Loty są w tym roku nadal relatywnie tanie, nawet przy rezerwacjach z niedużym wyprzedzeniem. Dodatkowym plusem jest możliwość przeniesienia ich na inny termin. Taka opcja jest w Locie i to przy każdej taryfie. To oczywiście reperkusja pandemii, ale mało osób o tym wie, że nie trzeba dodatkowo dopłacać. Kiedyś taka możliwość była tylko w najwyższych taryfach, a teraz jest dostępna dla każdego. Sama się bardzo zdziwiłam. Tak samo jest z hotelami. Wiele daje możliwość bezpłatnej anulacji nawet do godziny 18:00 w dniu zameldowania. Kiedyś to było nie do pomyślenia lub trzeba było słono dopłacać za taką możliwość. Pandemia bardzo zmieniła podróżowanie. Zobaczymy jak długo będziemy mogli korzystać z takich dodatkowych benefitów.
No dobra, to lecimy z tą majówką!

Wiedeń
Kolejna stolica, którą odwiedziłam nawet nie wiem ile razy. To przepiękne miasto z masą urokliwych kawiarni, pięknymi muzeami, wspaniałymi bulwarami. W Wiedniu nie sposób się nudzić. Jest to też jedna z relatywnie tańszych europejskich stolic, podobnie jak i kolejny na liście Berlin. Na temat Wiednia przeczytacie kilkanaście artykułów w sekcji WIEDEŃ.

Zurych
Zurych wbrew pozorom wcale nie musi być bardzo drogą destynacją. Hoteli jest dużo i są w dobrej cenie. Lata tam zarówno LOT, jak i SWISS, więc połączeń jest pod dostatkiem. Z lotniska do centrum jedzie się mniej niż 10 minut. To naprawdę duży luksus. Miasto jest bardzo przyjazne, wszędzie dojdziecie na piechotę. Dodatkowo jest super bezpiecznie. Można spokojnie jechać w pojedynkę, sama byłam tam dwukrotnie bez towarzystwa i spędziłam fantastyczny czas. O atrakcjach Zurychu przeczytacie w moim bezpłatnym e-booku „Szwajcaria” oraz na blogu: ZURYCH.

Berlin
Jedna z pierwszych stolic, jakie odwiedziłam w swoim życiu. Miałam szczęście obserwować rozwój Berlina i jego ogromną odbudowę. Jej skala porażała! Teraz to wspaniała metropolia, bardzo przyjazna, zielona, ze świetnym jedzeniem. Pojechałabym choćby dziś! Zwłaszcza, że rzut beretem jest zjawiskowy Poczdam nie tylko z Pałacem Sanssouci, ale i genialną dzielnicą holenderską, do której mało kto dociera. Więcej o Berlinie znajdziecie w zakładce BERLIN.

Kopenhaga
Tydzień temu wróciliśmy z Kopenhagi i pozostał nam duży niedosyt. Pogoda była bardzo dobra do zwiedzania, więc za 2 tygodnie na majówkę, powinna być jeszcze lepsza. Kopenhaga jest bardzo przyjazna turystom, a podróż wcale nie męczy. Bo o ile podróż z lotniska w Budapeszcie czy Wiedniu do centrum trwa ok. 30-45 minut, to w Kopenhadze wyrobicie się w kwadrans. Polecam: KOPENHAGA.

Ateny
Nigdy nie sądziłam, że akurat Ateny staną się jedną z moich ulubionych stolic w Europie. Ale tak się zdarzyło. Ateny są fantastyczną stolicą do spacerowania i jednoczesnego zwiedzania. Zdecydowana większość atrakcji jest osiągalna w ramach spaceru. Kocham tam wracać, bo to miasto ma jakąś niesamowitą energię, no i fantastyczne jedzenie. Polecam Wam mój ateński gastroprzewodnik oraz sekcję poświęconą ATENOM. Dodam, że do Aten za pierwszym razem pojechaliśmy z 10-miesięcznym Małym Monsieur i nie mieliśmy żadnych problemów podczas zwiedzania z maluchem w wózku.

Budapeszt
Budapeszt kocham całym sercem. Schodziłam go wzdłuż i wszerz. Znam go doskonale i rzadko kiedy wyciągam w nim mapę. Nie wiem nawet ile razy tam byłam, ale wiem, że ostatni raz był zdecydowanie zbyt dawno! Wróciłabym tam z ogromną przyjemnością. Jeśli nie byliście, to bardzo, bardzo Wam rekomenduję. Jest pięknie, niedrogo, a atrakcji jest masa. Nie będziecie się nudzić nawet, gdybyście pojechali tam na 2 tygodnie. O Budapeszcie pisałam bardzo dużo na blogu, wszystkie wpisy zobaczycie w zakładce: BUDAPESZT.

Dokąd się zatem wybieracie? 🙂
E.
Podobne wpisy
Komentarze
2 odpowiedzi na “Dokąd pojechać na majówkę? 6 destynacji”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Majówka już niebawem! Jeśli nagle przyszedł Wam do głowy pomysł gdzie ją spędzić, to przychodzę Wam z pomocą i garścią poleceń. Bez względu na to [...]

Węgry powinniśmy omijać szerokim łukiem. Przykro mi to mówić, ponieważ jestem emocjonalnie, a także zawodowo związana z tym kierunkiem. Ale trudno- nie ! Są pewne nieprzekraczalne granice,kiedy w imię solidarności i przyzwoitości trzeba wyjść że swojej strefy komfortu.
Renato,
wiem, co masz na myśli. Też się nad tym zastanawiałam. Kilka lat temu ktoś mi napisał, że „nie jeździ do Turcji, bo rządzi nią Erdogan”. I to mi dało do myślenia. Nadal jednak Turcję uwielbiam i tam jeżdżę, choć mogę nie pałać sympatią do jej polityków, za to wspieram lokalnych przedsiębiorców, często Polaków tak mieszkających wykupując u nich np. wycieczki.
Tak samo można napisać o Węgrzech, „nie jeżdżę tam, bo wybrali Orbana”. Ale idąc tym tropem ktoś może pomyśleć tak samo o nas „nie pojadę do Polski, bo wybrali w wyborach PiS”. Myślę, że trzeba rozgraniczyć władzę od zwykłych obywateli. Węgrzy zawsze byli dla nas super mili, to wspaniały naród. Co nie znaczy, że powinniśmy czy mamy się zgadzać z polityką rządzących.
Moim zdaniem to byłaby hipokryzja. Bo na tej zasadzie gdyby ktoś nie zgadzał się z polityką naszego rządu, a nadal mieszkał w Polsce, to też powinien się z niej wyprowadzić na znak protestu. A tak się przecież nie dzieje. Płacimy podatki i tym samym wspieramy nasz rząd, czy on nam się podoba czy nie. Tak samo można odwiedzić na weekend Budapeszt i zostawić tam jakieś pieniądze i tym samym podatki, które wspierają nie tylko rząd, ale cały kraj, w tym przede wszystkim lokalnych przedsiębiorców, którzy i tak przez mają bardzo ciężko. Myślę, że nie można popadać w skrajności, warto trochę rozgraniczyć te kwestie. Wydaje mi się, że to nie jest takie zerojedynkowe i warto rozważyć różne aspekty takiego turystycznego protestu. Ja się zawsze staram patrzeć na ludzi – tych, z którymi mam do czynienia podczas wyjazdu, a nie na rządy, które siedzą w „złotych klatkach”.