Przez cztery listopadowe dni stołowaliśmy się w Toruniu. Korzystaliśmy z Waszych poleceń, jak i sami odkrywaliśmy miejsca „na czuja”. Przyznam, że ostatni raz tak rozsmakowana wróciłam z wizyty na Podlasiu, ale wówczas zachwyciła mnie kuchnia regionalna, a w Toruniu obok gęsiny próbowaliśmy (pomimo zimy) rekomendowanych lodów oraz zaglądaliśmy do lokali cieszących się dobrymi opiniami. Było naprawdę smacznie, choć niektóre miejsca zaliczyły mniejsze lub większe skuchy głównie pod względem obsługi. Sami zresztą zobaczcie nasz przewodnik: „Gdzie jeść w Toruniu?”
Aktualizacja: wpis został zaktualizowany o nowe zdjęcia i adresy po weekendzie, jaki spędziłam w Toruniu w sierpniu 2016 r.
Gdzie jeść w Toruniu? – sprawdzone adresy:
Moose Cafe – lokal niestety został zamknięty
Toruń, ul. Rynek Nowomiejski 4
To jedna z kawiarni, która przykuła moją uwagę od pierwszego spojrzenia. Już z daleka rzuca się w oczy sympatyczny łoś przypominający znak rozpoznawczy serialu „Przystanek Alaska”.
Dają tu fajne śniadania: kanapki na ciepło, kawę (+/- 10 zł) i herbatę (10 zł) oraz mój osobisty hit – kawałki chałki z butelką ciepłego mleka (6 zł).
Na większy głód jest też menu lunchowe: zupy, sałatki, a nawet owoce morza. Można też wybierać w kilku rodzajach win.
Miejsce, jak zdążyłam się zorientować, cieszy się dość dużą popularnością, gdyż dopiero podczas drugiej wizyty i to przed samym jej końcem udało mi się uchwycić niemal pustą pierwszą salę ze wspólnym stołem. Nawet w środku powszedniego dnia czekaliśmy na stolik. Przy kolejnej wizycie w Toruniu chętnie tu wrócę. Obsługa jest bardzo miła i w miarę sprawna. Na zamówienie nie czeka się zbyt długo nawet przy pełnym obłożeniu.

Bajgiel z łososiem i serkiem (18 zł), herbata (10 zł)
Loft 79
Dąbrowskiego 6, Toruń
To restauracja stworzona we wnętrzach XIX-wiecznego budynku, na terenie Centrum Handlowego Twierdza. Jak sama nazwa wskazuje rzeczywiście wnętrza przypominają modne lofty – mamy tu więc wysokie sufity, wielkie okna, ceglane mury, dużo metalu i betonu, a także nowoczesne elementy oświetleniowe i ciekawe dodatki.
Po wejściu widać wielką, długą salę z antresolą. Przed porą obiadową zajętych jest ok. 20% stolików, ale na pozostałych są rezerwacje. W ciągu godziny sytuacja zmieniła się diametralnie – stoły zapełniają się do ostatniego miejsca, a kolejni chętni są odprawiani z kwitkiem. Warto więc zadbać o wcześniejszą rezerwację.
Wnętrze robi bardzo pozytywne wrażenie. Nie dziwię się, że tak wiele osób tu zagląda. Jest nowocześnie, ale jednocześnie stylowo i z pomysłem.
Monsieur zamówił nieśmiertelny rosół (9 zł) – porcja nie była ogromna, ale na pierwszy głód w sam raz.
Na drugie danie wybraliśmy dwie tutejsze specjalności: pizzę „Parma” (20 zł) oraz…
… burgera „Loft79” z wołowiną, sałatą, ogórkiem konserwowym, pomidorem, boczkiem, serem Blue Cheese, karmelizowaną cebulą, grillowaną papryką i rukolą (płaciliśmy 19 zł, ale obecnie kosztuje 24 zł – sprawdzałam na stronie internetowej).
Oba dania, choć ograne do bólu w przeróżnych restauracjach zwłaszcza w Warszawie, były bardzo poprawne. Zwłaszcza pizza, którą robił za naszymi plecami „pizzaman”. Niestety ogólne bardzo dobre wrażenie popsuła fatalna obsługa, która się z niczym nie wyrabiała. Na dania, rachunek, czy kartę czekaliśmy o wiele za długo. Osoby siedzące przy stoliku obok nie mogły złożyć zamówienia przez 20 minut w końcu opuściły lokal.
Szeroka 9
Toruń, Szeroka 9
To kolejne po Loft79 miejsce z ładnym wnętrzem i smacznym jedzeniem, ale kiepskim serwisem.
Zaszliśmy tu wieczorem na małe co nieco. Na stolik musieliśmy trochę poczekać, dlatego warto zrobić wcześniej rezerwację.
Lokal jest bardzo przytulny i elegancki. Lubię takie nienarzucające się wnętrza utrzymane w brązie i beżach, z dużą liczbą świec i jesiennych bukietów.
Jako, że porcje dań głównych były dość pokaźnych rozmiarów zdecydowaliśmy się tylko na zamówienie kawy i deseru. Wybrałam cappuccino i szarlotkę jabłkowo-gruszkową…
… a Monsieur crème brûlée także z kawą (desery są po ok. 15-20 zł, a kawa kosztuje ok. 10 zł). Oba były świetne i podane w dość niecodzienny sposób: szarlotka jakby położona na boku z rozsypaną po talerzu kruszonką, a krem wylany na głęboki talerz i udekorowany z dodatkami rewelacyjnego kremu czekoladowego i rześkiego sorbetu porzeczkowego.
Niestety kelner, który i tak nie miał zbyt wielu stolików do obsługi, najpierw przyniósł tiramisu oraz pomylił rodzaje zamówionych kaw. Nie był też specjalnie uprzejmy, więc pomimo bardzo smacznych łakoci trudno mi z czystym sumieniem polecić to miejsce.
Być może źle trafiliśmy, ale po lokalu, który chwali się tym, że znalazł się w gronie „100 najlepszych restauracji w Polsce” oczekiwałabym czegoś więcej.
Browar Jan Olbracht
Toruń, Szczytna 15
Przyszliśmy tu skuszeni wizją skosztowania robionych na miejscu piw, w tym polecanego piwa piernikowego (zamówiliśmy zestaw degustacyjny 4×125 ml za 12 zł, w skład którego wchodzi Olbracht Pils, Śmietanka Toruńska, piwo piernikowe i piwo specjalne).
Niestety na degustacji piwa się skończyło przez nieokrzesaną obsługę, która nie raczyła do nas podejść i przyjąć zamówienia przez ok. pół godziny (piwa na szczęście można samodzielnie zamówić przy barze). Kiedy zaczepialiśmy przechodzących obok naszego stolika kelnerów każdy odpowiadał, że to „nie jego rewir” i że „zaraz kogoś przyśle”. Jak się domyślacie nie przysyłał, a siedzieliśmy w sali na parterze, w wielkich piwnych beczkach, koło których był największy ruch.
Ostatecznie mając szansę zamówienia dania głównego zrezygnowaliśmy i poprosiliśmy o rachunek, gdyż dowiedzieliśmy się, że czas oczekiwania wynosi…co najmniej 45 minut w przypadku sałaki szopskiej, a w przypadku dań mięsnych nawet 1h!
Lokal ma u nas plus za faktycznie smaczne piwo piernikowe oraz wystrój na parterze (na wyższych kondygnacjach estetyka diametralnie się różni i przypomina tę rodem z wczesnych lat ’90-tych i serialu „Tygrysy Europy”).
Luizjana
Toruń, Mostowa 10/1
Wydaje mi się, że to adres – pewniak. Trafiliśmy tam wieczorem po tym, jak w Browarze Jan Olbracht nie załapaliśmy się na kolację. Byliśmy więc bardzo głodni i w nie najlepszym humorze. W Luizjanie na szczęście znalazło się dla nas miejsce.
W menu znajdziemy specjały kuchni kreolskiej, czyli np. chowder rodem z Nowego Orleanu (kremowa zupa z dodatkiem kukurydzy, selera naciowego i bekonu), krążki cebulowe, policzki wieprzowe, żeberka BBQ, sałatki, burgery i kurczaka na kilka sposobów. Jest ciekawie i to bardzo.
Jako specjalność zakładu miła kelnerka jedynym tchem wymieniła wspomniany wyżej chowder. Niestety o tak późnej godzinie już się skończył. Dlatego ostatecznie zdecydowaliśmy się na dania specjalne „Jego wysokość burger”. To nie był zwykły burger, gdyż celowo zabrakło w nim bułki! Była to podwójna porcja wołowiny (w sumie 300 g) przekładana hash browns (trójkątne placki ziemniaczane) krążkami cebulowymi, grillowanymi warzywami, serem Cheddar, bekonem i sosem Baton Rouge (36 zł). To był chyba najlepszy burger, jakiego jadłam w życiu! I jak widać można podać burgera bez bułki. Po tej porcji nawet nie myśleliśmy o deserze. Zadowoliliśmy się gorącą, zimową herbatą.

Kilka przykładowych dań z Luizjany: burger buffalo (28 zł), kreolska bruschetta (13 zł), kalmary (16 zł), smażone krążki bakłażana (24 zł)
Lodziarnia Lenkiewicz
Toruń, Wielkie Garbary 14 (ładniejszy i nowszy lokal mieści się przy Rynku Staromiejskim 33/34)
Tu po prostu trzeba przyjść na lody. Lokal przy ul. Wielkie Garbary jest niebywale zatłoczony i widać już na nim odciśnięty znak czasu. Dlatego polecam zapuścić się w bramę kamienicy przy Rynku Staromiejskim – tam jest znacznie ładniej, a i tłumy są mniejsze.
Lenkiewicza ma najlepsze lody cytrynowe. Monsieur wybrał jagodowe, które były także obłędnie pyszne. Gałki są ogromne, a jedna kosztuje jedynie 4 zł (można brać w waflu lub kubeczku – na zdjęciu widać po 1 gałce każdego smaku). Warto skusić się na piernikowe.
Za to shake’i lodowe (9,90 zł) są wprost fatalne. Po prostu nie do wypicia. Aż niebywałe, że dwa desery w jednym lokalu z tak wąskim menu mogą tak od siebie odstawać… Shake’ów nie zamawiajcie pod żadnym pozorem – smakują jak mleko w proszku wymieszane ze skrobią kukurydzianą.
Dla samych lodów Lenkiewicza warto jednak przejechać pół Polski.


Stary Młyn i Stary Toruń
Szerzej o tych restauracjach pisałam w oddzielnym wpisie „Stary Młyn / Stary Toruń„.

Dom Chleba – Bread House



Gdzie jeść w Toruniu? – podsumowanie:
Podobne wpisy
Komentarze
20 odpowiedzi na “Gdzie jeść w Toruniu?”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Przez cztery listopadowe dni stołowaliśmy się w Toruniu. Korzystaliśmy z Waszych poleceń, jak i sami odkrywaliśmy miejsca „na czuja”. [...]

Jako Torunianka nie rozumiem, jak w przeglądzie najlepszych toruńskich restauracji mogło zabraknąć „1231” i „Gęsiej szyi”? Rozumiem, że można posmakować burgera z Luizjany, ale będąc w kujawsko-pomorskim (w Polsce) warto sięgnąć też po lokalne specjały. Nie można nie spróbować tutejszej gęsiny czy doskonałej zajęczej wątróbki z żurawiną.
To pisałam ja, która od mięsa stronię 🙂
Inni torunianie nigdy o tych miejscach nie wspominali, gdy przed wyjazdami pytałam ich „gdzie warto jeść w Waszym mieście?”.
Ja osobiście polecam jeszcze inne miejsce nie jest może w centrum ale podają tam bardzo dobre domowe obiady. Jest to nieduża restauracje Caffe Bistro ul. legionów 28c/1, umieszczona jest w kamienicy i nie widać jaj z daleka ale tam jest :). Śniadań nie mają ale posiadają dość rozbudowane menu obiadowe oraz codziennie dają inne danie dnia które czasami naprawdę zaskakuje 🙂 i jeszcze pieką tam najróżniejsze ciasta co jest dosyć nowatorskie bo można powiedzieć że pieką to na co w danej chwili mają wenę.
Jeśli chodzi o mnie to obowiązkowo polecam wszystkim Cukiernie Lenkiewicz i naleśnikarnie Manekin. To połączenie zadowoli nawet najbardziej wymagających. Generalnie za każdym razem, gdy wyjeżdżam w delegację do Torunia wrzucam sobie stronę , żeby być na bieżąco co i gdzie, bo ostatnimi czasy to ciężko u mnie z orientacją w terenie.
Trzymajcie się!
Ja polecam w Toruniu Gospodę Pod Modrym Fartuchem. Pyszne staropolskie jedzenie oraz ogromny wybór piwa. Byłem z przyjaciółmi, każdy najedzony, napity 🙂
a ja w Toruniu polecę kawiarnię Central Coffee Perks na Strumykowej 2. pyszne kawy, duże porcje w przyzwoitych cenach, świetne, domowe ciasta. obsługa miła, a i atmosfera w lokalu zachęca do posiedzenia dłużej 🙂
Polecam przy Rynku Staromiejskim PROSTO Z MORZA – świetna ryba. Sandacz – po prostu wyśmienity. Rosół – dzieci wchłonęły 😉
Warto zajrzeć.
Dobry post! 🙂 Właśnie się za chwilę wybieram do Torunia i na pewno coś z Twojej listy przetestuję :))
Polecam w Toruniu przy kolejnej wizycie" chleb i wino". To wyjątkowe miejsce z przytulnym wnętrzem i pysznym jedzeniem 🙂
Już kiedyś wspominałem o restauracji Luizjana gdzie zostałem zaproszony podczas rodzinnej wycieczki latem do Torunia.
Nie wypadało ( jako, że byłem zaproszony) jechać "po bandzie" i zamawiać czegoś z górnej półki cenowej, ale to nic. Zamówiłem tam podstawowy hamburger jako danie ( chyba miał nazwę Luizjana ale nie jestem pewien). Było to niesamowite przeżycie kulinarne. W Luizjanie naprawdę wiedzą co robią. Jedzenie było przepyszne a mój szwagier rodowity Amerykanin potwierdził też autentyczność wystroju i atmosfery w tym lokalu. Absolutnie polecam tą restaurację i na pewno będąc następnym razem w Toruniu tam wrócę.
W Toruniu odwiedziłem też kawiarnię Sowa i niestety mam bardzo negatywną opinię o obsłudze. Desery wyglądały przepysznie ale zepsuli nam piękne popołudnie ignorując nas.
Toruń to cudowne miasto. Warto tam pojechać. W moim subiektywnym odczuciu ( mieszkańcu tak pięknych miast jak Gdańsk, Olsztyn a teraz Lublin) Toruń jest jednym z najpiękniejszych miast Polski a może nawet najpiękniejszym… 🙂
Leszku,
Cieszę się, że podzielasz moją opinię w kwestii Luizjany. Byłam ciekawa wystroju wnętrza i tego czy faktycznie tak wyglądają restauracje w tamtej części USA – dzięki Tobie już wiem, że wnętrze powinno być właśnie takie (przyznam, że miałam co do tego pewne wątpliwości i uznałam je za zbyt normalne i zachowawcze).
U Sowy w Toruniu nie jadłam, tylko zajrzałam do środka. Odwiedziłam za to tę najstarszą w Bydgoszczy i też bardzo długo czekaliśmy na zamówienie. Na szczęście pyszny makowiec nam to zrekompensował 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
Niestety obsługa bardzo kuleje w Toruńskich restauracjach, przy następnej okazji polecam odwiedzić WIDELEC (przy czym skosztować koniecznie burger tygodnia 🙂 a co do shake'ów nigdy nie zdarzyło mi się aby smakowały tak jak to Pani opisała, moje ulubione ! ( poza tym często można zobaczyć jak Pani, która je przygotowuje miksuje lody ze świeżym mlekiem).
Pozdrawiam,
I.
I.,
Dziękuję za polecenie! "Widelca" będę miała na uwadze przy okazji kolejnej wizyty.
Serdecznie pozdrawiam,
E.
P.S. Nasz shake był przyniesiony z zaplecza (zresztą czekaliśmy na niego ponad 10 minut), więc nie wiem co miał w środku. Może nawet był na bazie świeżego mleka, ale miał jakieś kompletnie niepotrzebne dodatki. Z przykrością muszę stwierdzić, że shake z McDo to przy tym od Lenkiewicza mistrzostwo świata.
W Toruniu byłam, i poszłam kompletnie nieprzygotowana, zupełnie na czuja bez czuja. Teraz, po przeczytaniu to ja już mam tzw. gotowca i nie lada przygotowanie. Dziękuję za te info, naprawdę przyda się!
ps; choć po świętach jedyne o czym nie myślę to jest : jedzenie.
🙂
Ellen,
bardzo się cieszę! Sama zawsze przed wyjazdem pytam się co i gdzie dostanę dobrego w mieście, którego nie znam. Niestety u nas to nie jest pewnik, że wchodząc do restauracji dostaniesz dobrze nakarmiona, a eksperymenty mogą się źle skończyć, zwłaszcza na wyjeździe 😉
Serdeczności,
E.
Nie irytuje mnie nic bardziej jak słaba obsługa, chyba że zepsute danie. Mnie zdarzyło się, że w osławionej restauracji Gesslerowej czekałem 30 minut na podejście kogoś z obsługi. Nie doczekałem się. Może pamiętasz- ja w Toruniu zachodziłem do Sowy. Ale widziałem u ludzi kubeczki, tacki czy serwetki od Lenkiewicza więc pomyślałem, że tam musi być fajnie.
T.,
oczywiście pamiętam Twoją wizytę w Toruniu. W Sowie w Bydgoszczy też bardzo długo czekaliśmy, ale było warto. U Lenkiewicza latem ponoć trzeba stać po pół godziny w kolejce, która się wije daleko przed lodziarnią. Można powiedzieć, że listopad to był dobry czas do odwiedzenia tego miejsca, bo stało się może z 5 minut w kolejce w środku.
Przesyłam pozdrowienia,
E.
Jeszcze oczekiwać w lodziarni a nawet przed to rozumiem, zwłaszcza w sezonie letnim. Pamiętam, że najdłużej w życiu czekałem w tym roku w Łazienkach. Była piękna pogoda, świetne otoczenie więc te 20 minut mi nawet nie przeszkadzało.
Taaak, w Łazienkach po lody Zielonej Budki zawsze są okropnie długie kolejki, ale otoczenie na szczęście rekompensuje czas oczekiwania 🙂
Ja od chwili kiedy pojawił się w Toruniu lokal serwujący frytki belgijskie stałam się ich miłośniczką. Nie smakują jak zwykłe frytki i podawane są różnymi sosami. Więcej dowiesz się ze strony. Szczerze polecam bo to danie warte grzechu.