
Na dzień przed naszym wylotem do Grecji mój tata przyjechał z tygodniowego wypadu do Gruzji. Wrócił zachwycony! Pomyślałam sobie, że skoro przetarł szlaki, to może i my wybierzemy się tam w przyszłym roku? A może Wy już byliście i coś nam też podpowiecie?

Jak dojechać?
Do Gruzji można się dostać charterem lub indywidualnie – bezpośrednio lata Lot (z Warszawy do Tbilisi) oraz w sezonie WizzAir (z Poznania do Kutaisi). Przelot trwa ok. 3h 40 minut, więc nawet z małymi dziećmi jest to dystans do wytrzymania.

Jak się poruszać i gdzie mieszkać?
Tradycyjnie na lotnisku wzięlibyśmy samochód i ruszyli w trasę zatrzymując się na dzień lub dwa w poszczególnych miejscach. Hotele można z łatwością zarezerwować przez Booking.com lub AirBnb. Standard, z tego co zdążyłam się zorientować, jest dobry, a ceny całkiem atrakcyjne.
Jeśli jesteście fanami opcji all inclusive, to raczej w Gruzji nie znajdziecie hoteli z taką ofertą. Tu standardem jest śniadanie z kolacją, ewentualnie trzy posiłki.

Co robić na miejscu?
Przy wyborze wyjazdu z biurem podróży wylądujecie w którymś z hoteli w Batumi lub bezpośredniej okolicy. Druga opcja z biurem to wycieczka objazdowa. Trasy są różne, ale wiadomo, że nie każdy lubi takie imprezy. My na przykład nie przepadamy i raczej byśmy się na coś takiego nie zdecydowali.
Do Gruzji zdecydowanie pojechalibyśmy we własnym zakresie, by trochę pozwiedzać, ale też wypocząć nad Morzem Czarnym. Jestem ciekawa gruzińskiego wybrzeża. Póki co Morze Czarne znam tylko z Krymu oraz Bułgarii. Tak więc połączenie zwiedzania i wypoczynku to byłby strzał w 10.

Co byśmy chcieli zobaczyć?
Miejsc wartych odwiedzenia jest cała lista i dobrze wiem, że podczas 1-2 tygodniowego wypadu nie da się obejrzeć wszystkiego i wszędzie być. Dlatego w pierwszej kolejności chcielibyśmy zobaczyć:
- Tbilisi z wielką statuą Matki Gruzji, Mostem Pokoju, starym parlamentem i wieloma cerkwiami, synagogami i kościołami
- Batumi ze słynnym placem Piazza, placem Europy, skwerem Neptuna i kościołem św. Mikołaja oraz nadmorskim parkiem
- most królowej Tamary i wodospad Makhuntseti z krystalicznie czystą wodą
- Jaskinię Prometeusza i Monastyr Gelati
- Park Narodowy Mtirala i wąwóz rzeki Chakvistskali
- kanion i klasztor Martvili

Czego byśmy chcieli spróbować?
Kuchnię gruzińską znam z restauracji Rusiko, U Tato, Gaunarjos czy nieistniejącej już Mimino Caucasian Bistro i uważam ją za bardzo interesującą. Chaczapuri, chinkali, gruzińskie sery, orzechy w karmelu, a także dużo warzyw, mięsa i fasoli – z tym kojarzy mi się gruzińska kuchnia. Do tego oczywiście gruzińskie lemoniady, wino i słynna czacza. Chciałabym spróbować dań, jakie znam z polskich restauracji w ich pierwotnym wydaniu.

Gruzja i inne plany na 2020 rok
Jestem bardzo ciekawa Gruzji. Byłby to pierwszy odwiedzony przez nas kraj kaukaski. Jeśli byliście i możecie podzielić się swoimi przemyśleniami na jego temat, dajcie proszę znać w komentarzu.
W przyszłym roku chcielibyśmy odkryć kilka nowych miejsc na świecie, ale też oczywiście wrócić do tych, w których byliśmy już kilka razy, bo bez wizyty nad Morzem Śródziemnym nie wyobrażam sobie lata. To jest po prostu must!
Do przeczytania,
E.











Podobne wpisy
Komentarze
10 odpowiedzi na “Gruzja – pomysł na wakacje 2020”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Na dzień przed naszym wylotem do Grecji mój tata przyjechał z tygodniowego wypadu do Gruzji. Wrócił zachwycony! Pomyślałam sobie, że skoro [...]

Ooo Gruzja całkiem fajne miejsce zeby sie wybrac.
I tego się trzymaj. Może się spotkamy na szlaku, bo przypuszczalnie jesienią wpadniemy znów do Gruzji, dooglądać niedooglądane i spotkać się z przyjaciółmi 😉
Dziękuję za cenne rady i linki do wpisów. Będę miała interesującą lekturę 🙂
To zmienia postać rzeczy. Zmyliło mnie to, że na Twoim blogu nie widać tego hardcore’u w opisach podróży, a wręcz chciałoby się rzec: „Marian, tu jest jakby luksusowo” 😉 . Wolałam Cię ostrzec, bo natknęłam się już na paru, skądinąd doświadczonych turystów (podróżnik to inna liga), którzy wracali z Gruzji mocno zdegustowani, bo „to kraj trzeciego świata”, a oni spodziewali się w każdym miejscu standardów z Chorwacji czy Hiszpanii. Jasne, Gruzja się bardzo zmienia, i te standardy też już bywają, ale to wciąż Gruzja.
Pozdrawiam,
Erynia
Oczywiście, bardzo dziękuję! Wiem mniej więcej czego się spodziewać jadąc do takich miejsc, bo też nie interesuje mnie tylko i wyłącznie ta ładna strona. Lubię wiedzieć jak naprawdę żyją ludzie.
Jeszcze jedno, w Gruzji fantastycznie czują się ludzie którzy zjeździli drogi i schodzili bezdroża Ukrainy, Rumunii, tych „gorszych” krajów bałkańskich (czyt. Serbii, Macedonii, Albanii, etc.). Zdjęcia, które pokazujesz, przedstawiają tę najpiękniejszą twarz Gruzji. Czy masz świadomość, że za tą piękną fasadą kryją się i takie obrazki?
https://www.instagram.com/natela_grigalashvili Czy jesteś na nie gotowa? Czy jesteś świadoma potężnego kontrastu pomiędzy pomiędzy luksusem widocznym w miejscach reprezentacyjnych a biedą w bocznych uliczkach (tak, również w Tbilisi i w Batumi). Czy wiesz że 11 lat temu była tam wojna, a po niej Gruzja „zyskała” 160 tys. wewnętrznych uchodźców na ok. 4 miliony mieszkańców? Piszesz o wynajęciu samochodu. Czy czytałaś jak jeżdżą Gruzini? Czytałaś o safari? https://www.eryniawtrasie.eu/9535 Słyszałaś o „Georgia maybe time”? O bezpośredniości Gruzinów w kontaktach międzyludzkich? 😉 Absolutnie nie chcę Cię zniechęcać , ale z Twojego blogu sądzę, że możesz przeżyć spory szok, spodziewając się wyłącznie standardów znanych Ci z krajów tzw. Zachodu. Zanim podejmiesz decyzję o przyjeździe, dobrze przemyśl w jaki sposób chcecie zwiedzać ten kraj. ..
P.S. Czacza to de facto bimber. Wolę wino.
Erynia,
wiem, że samochód można wynająć nawet z kierowcą, więc nie sądzę, że to jest największy problem. Na Ukrainie byłam w 1991 roku, w Chorwacji po raz pierwszy w 1996 r. – tuż po wojnie, gdy takich jak dziś dróg nie było, a pola minowe jeszcze nie były rozbrojone (zresztą do dziś jeszcze nie są), więc ta „ciemniejsza” strona mnie raczej nie zaskoczy. Na Bali też swoje widziałam i to nawet więcej biedy niż luksusów. Myślę, że hardcore’owa jest właśnie dla nas dopiero Azja, bo kaukaz jest jednak nam bliższy choćby kulturowo.
Gruzja to był świetny kraj do zwiedzania jeszcze 5 lat temu. Teraz to jest modny kraj do zwiedzania… (co widać zresztą po blogach). A to zasadnicza różnica.
Nie wiem jak gotują w wymienionych przez Ciebie restauracjach, ale nastaw się na dużo sera, orzechów, kolendry, czosnku i mocno doprawione potrawy, chociaż z tego co słyszałam od ludzi którzy mieszkali 2 lata w Gruzji, a w październiku wrócili na miesiąc – kuchnia też się popsuła.
Potwierdzam, że Gruzini uwielbiają dzieci, więc gdyby coś się działo, możecie zawsze liczyć na pomoc.
Poniżej podrzucam nasze trasy.
https://www.eryniawtrasie.eu/category/gruzja
Gruzja to i moje marzenie. Zwłaszcza dla krajobrazów i kuchni… Pozdrawiam 🙂
Gruzja to niesamowity kraj! Uważam, że w kuchni Włosi powinni czyścić Gruzinom garnki 😉 Takich potraw nie jadłam nigdzie indziej. 3 lata temu przejechaliśmy 1500km po Gruzji z prawie 4-letnimi bliźniakami komunikacją miejską…przygoda życia! Rezerwowaliśmy tylko pierwszy i ostatni nocleg, ogólnie mieszkanie samo szuka Ciebie i zazwyczaj jest sporo tańsze niż to rezerwowane przez pośredników. Tbilisi jest bardzo magicznym miastem, ma w sobie coś takiego, że można tam spędzić cały urlop i trudno je opuścić (warto skorzystać z łaźni, kolejek linowych, funicularu i parku rozrywki – diabelskie koło to najwyższy punkt w mieście, a dzieci do 15 roku życia wchodzą za darmo). Warto wybrać się do starej części miasta – Mcchety – są tam najstarsze cerkwie, pięknie przygotowane pod turystów. Sighnagi jest gruzińską Prowansją…winna część kraju, zupełnie inna od reszty. Widoki cudne, wino przepyszne. Tydzień nad morzem spędziliśmy w Ureki, są tam czarne, lecznicze plaże. Batumi jest dość…hmmm…bogate;) Starówka piękna, ale woleliśmy spokojniejsze miasteczko. W Batumi warto odwiedzić ogród botaniczny, jest ogromny, ciągnie się wzdłuż wybrzeża. Największe wrażenie zrobiła na nas Mestia (w lecie czynny jest wyciąg narciarski, piękne widoki na Ushbę i cały Kaukaz), skąd wybraliśmy się do Ushguli – tam już nie ma drzew. Za to jest nieziemski widok na najwyższy szczyt Gruzji – Scharę. 3 godziny idzie się do lodowca. Do Mesti jedzie się w miarę dobrą drogą, szyja boli od jej wykręcania, bo nie wiadomo z której strony lepsze widoki, za to do Ushguli trzeba mieć zapas odwagi – droga jest wymagająca i warto wybrać się tam z doświadczonym kierowcą. W Zugdidi jedlismy najlepszego kebaba na świecie, a Kutaisi jest fajnym miasteczkiem na koniec podróży. Lecieliśmy początkiem czerwca, pod koniec podróży było już bardzo gorąco, więc dla aktywnego zwiedzania lepiej wybrać początek lata lub wrzesień/październik. Gruzini są niesamowitcie przyjaźni, kochają dzieci, to nic dziwnego, że policjanci biorą je na ręce i zabawiają. Porcje jedzenia są ogromne. Zdecydowanie jest to inny świat, biedniejszy, ale niezwykle gościnny i szczery. Takiej atmosfery na Zachodzie jak i u nas już nie spotkamy.