Kraków zajmuje szczególne miejsce w moim życiu. Kiedyś omal tam nie zamieszkałam. Było to jedno z miast, w którym zdawałam egzaminy na studia. Co za zabawne czasy! By dowiedzieć się czy się dostałam musiałam pojechać na miejsce pociągiem z Lublina, bo w internecie nie było wyników, a pani w dziekanacie nie chciała przekazać informacji przez telefon. Tak, tak to najprawdziwsza prawda! Jak już się okazało, że się dostałam i do Krakowa i do Warszawy miałam niezły orzech do zgryzienia. Niby wiedziałam, że wolę uczelnię w Warszawie, ale jednak Kraków miał swój klimat, za którym wiedziałam, że będę tęsknić.
Ostatecznie z bólem serca, po kilku dniach myślenia, pojechałam ponownie do Krakowa by odebrać świadectwo maturalne i złożyłam je w warszawskim dziekanacie. Nie była to łatwa decyzja. Zwłaszcza, że uzyskałam niemal maksymalną liczbę punków, zajęłam miejsce w tzw. „top 10 kandydatów”. Odbierając dokumenty osoby w dziekanacie bardzo się dziwiły, że wybieram inną szkołę i dopytywały: „ale czy jest pani pewna?”. Mimo wszystko nie żałuję. Kraków na mnie czekał i pozwolił się poznać jeszcze w trakcie studiów, gdy podjęłam pierwszą pracę.
Krakowski Kazimierz
I o ile kiedyś, na przełomie liceum i studiów Kraków kojarzył mi się głównie z Rynkiem, to z czasem odkryłam jego rozliczne uroki. Pomogły mi w tym delegacje, na które byłam wysyłana w pierwszej pracy. Zdarzyło mi się też bywać tam prywatnie i w ciągu kilku lat zupełnie zmieniłam zdanie o tym mieście. Pokochałam krakowski Kazimierz do tego stopnia, że nawet jeśli wpadałam na dzień, to tak planowałam czas, by spędzić kilka godzin na Kazimierzu. Z biegiem czasu poznałam wszystkie lokale na Placu Nowym, wydeptałam swoje ścieżki.
Nadal uważam, że ulice w całym Krakowie są okropnie dziurawe i przerażająco wąskie, ale w gruncie rzeczy na weekend to miasto wymarzone. Do Krakowa, a zwłaszcza już na krakowski Kazimierz, nadal lubię wpadać na moment, na chwilę – to wystarcza by nacieszyć się tym miejscem, jego klimatem i architekturą.
Myślę, że mieszkanie w Krakowie wymaga dużo cierpliwości do wszechobecnych hord turystów i duże zanieczyszczenie, które niestety widać gołym okiem. Jednak bezsprzecznie na krótki wypad to miasto jest super! Kazimierz od kilkunastu lat rozkwita i bardzo się cieszę, że miałam okazję obserwować jego rozwój. Co prawda obecnie jest tam zdecydowanie więcej ludzi i czasami trudno przejść ulicą, ale liczba odnawianych kamienic, nowych restauracji, kawiarni i sklepów z rzemiosłem artystycznym wprost zachwyca. Wybór jest przeogromny i widok prężnie rozwijającej się, a niegdyś mocno zaniedbanej, dzielnicy cieszy oczy. Dużo poczyniono także pod kątem zwiedzania. Są trasy turystyczne, darmowi przewodnicy. Po prostu super!
Zapraszam Was na kilka zdjęć z naszej wizyty przed tygodniem. Patrząc na te zdjęcia już tęsknię za tym miejscem i jedzeniem, którego można tam skosztować… Kilka dni temu pisałam o restauracji Nolio, a w kolejce już czekają następne smakowite relacje z kawiarni i restauracji ulokowanych na krakowskim Kazimierzu.
Do przeczytania
E.
Podobne wpisy
Komentarze
5 odpowiedzi na “Krakowski Kazimierz – magiczna dzielnica”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Kraków zajmuje szczególne miejsce w moim życiu. Kiedyś omal tam nie zamieszkałam. Było to jedno z miast, w którym zdawałam egzaminy na studia. Co [...]
Zaletą mieszkania w Krakowie jest to, że na Kazimierzu można się znaleźć w tygodniu, kiedy turyści aż tak nie dokuczają. W weekendy raczej unikam rejonów starego miasta oraz Kazimierza (chyba, że jest zima – wtedy miasto jest nieco bardziej wyludnione).
Nolio również polecam (szkoda, że w tygodniu otwierają się dopiero o 16!), a tuż obok znajduje się maleńkie, ale przepyszne, Curry Up!
Kasiu,
o Curry Up też słyszałam pochlebne opinie. Następnym razem z pewnością tam zajrzę.
Serdecznie pozdrawiam
E.
Witaj Madame 🙂 Przyjemnie ogląda się te fotografie, atmosfera miejsca jest wręcz namacalna. Nabrałam ochoty na spacer tymi uroczymi uliczkami..
Mieszkam pod Krakowem i jak dawniej Kraków to był Rynek to od ponad 15lat moje kroki zawsze kieruję w stronę Kazimierza, który bardzo się zmienił przez te lata i jakże miło patrzy się na miejsca, w których bywam, z perspektywy Twoich zdjęć. Kazimierz jest dla mnie miejscem niepowtarzalnym…. Jestem ciekawa, jak Twoje wrażenia z Targu Pietruszkowego 😉
Magdo,
Targ Pietruszkowy to super miejsce! Przypomina mi warszawski BioBazar. Kupiłam tam olej z czarnuszki i żałowałam, że nie mogłam kupić sera oraz ryb ze względu na podróż do Warszawy.
Serdeczne pozdrowienia
E.