To zabawne, że w kontekście Madery pierwsze co przychodzi większości osób do głowy, to nie przepiękne krajobrazy, a … lotnisko. Praktycznie każdy kto usłyszał, że jadę na Maderę lub właśnie z niej wróciłam mówił: „aaa, to tam gdzie jest to niebezpieczne lotnisko?!”. Postanowiłam odczarować nieco ten mit powtarzany ochoczo przez media i liczne filmiki na YouTube, które na dramatycznych ujęciach nakręconych trzęsącą się kamerą pokazują zestawienia „10 najbardziej niebezpiecznych lotnisk świata/Europy*” (*niepotrzebne skreślić), wyliczając na jednym z pierwszych miejsc właśnie lotnisko na Maderze (a dokładniej w miejscowości Santa Cruz, 14 km od stolicy Funchal).
To nie jest tak, że lotnisko na Maderze jest obecnie jakoś znacząco bardziej niebezpieczne od większości lotnisk świata, bo żaden wypadek nie miał tam miejsca od feralnego 1977 roku. Jest po prostu inne, bo koniec i początek pasa startowego rozpoczyna się kilkadziesiąt metrów nad taflą oceanu, z trzeciej strony jest strome zbocze, a z czwartej znowu ocean. Piloci tu lądujący muszą więc wykazać się większym doświadczeniem i powinni być odporni na piękno otaczającej przyrody by się nie zagapić i nie zatrzymać wzroku na którymś z widoków 😉
Uwierzcie mi nie ma się czego bać i opinie, że jest to drugie co do „straszności” i niebezpieczeństwa lotnisko w Europie i trzecie-piąte (w zależności od rankingów) na świecie są grubo przesadzone.
Na marginesie:
pierwsze najniebezpieczniejsze lotnisko w Europie usytuowane jest ponoć w Gibraltarze – filmik ze startu samolotu z tego lotniska zamieszczałam kilka miesięcy temu na moim kanale na YT. Główną atrakcją gibraltarskiego pasa jest fakt, że biegnie przez nie główna droga, która przecina je mniej więcej w połowie, w związku z czym ruch pieszych i samochodów jest wstrzymywany na czas startów i lądowań. Poza tym samo lotnisko jest płaskie jak stół i jedyną przeszkodą usytuowaną znacznie z boku jest Wzgórze Gibraltarskie, które ma wpływ na występujące tu często perturbacje pogodowe. Więcej o Gibraltarze przeczytacie we wpisie „Gibraltar„.
Pas na Maderze, od czasu wydłużenia w 2000 r. jest naprawdę długi (ponad 2,7 km) i może przyjąć nawet wielkie Boeingi 747 („Jumbo Jet”). Owszem, w 1977 r. zdarzył się tu potworny wypadek z udziałem samolotu linii TAP, który rozbił się przy lądowaniu w trudnych warunkach atmosferycznych (śmierć poniosło 131 osób, a 33 pasażerów zostało rannych), ale wtedy pas był znacznie krótszy i mierzył zaledwie 1,6 km, dlatego samolot przy obfitym deszczu nie wyhamował i spadł na plażę. Ostatecznie w latach 1982–1986 feralny pas startowy został wydłużony o 200 metrów. W 2000 r. został ponownie wydłużony i jego obecnie mierzy 2781 metrów. Wybudowano wówczas 180 ogromnych kolumn, które go podtrzymują i mają od 50 do 70 m wysokości.
Samo podejście do lądowania odbywać się może z dwóch stron i w zależności od wiatru leci się albo nad Przylądkiem Św. Wawrzyńca lub nad oceanem.
Uważam, że to drugie rozwiązanie jest dla pasażerów dużo bardziej straszne, bo w samolocie występują spore przeciążenia, które po prostu czuć (zwłaszcza w żołądku). Samolot robiąc ostry zakręt niemal szoruje jednym skrzydłem po wodzie (oczywiście w rzeczywistości jest kilkadziesiąt metrów nad wodą, ale ma się wrażenie, jakby końcówka skrzydła dotykała fal). Przy czym robiąc ten zakręt statek powietrzny przez chwilę leci wprost na wyspę, po czym jakby nigdy nic ostro skręca i ląduje na pasie zawieszonym nad urwiskiem. Lądowanie na Maderze dostarcza nie lada emocji szczególnie za pierwszym razem. Za drugim wiecie co Was czeka i lecicie z całkowitym (no może prawie) spokojem.
Podejście od strony Przylądka Św. Wawrzyńca jest znacznie łagodniejsze, bo leci się cały czas na wprost i siada na lotnisku zawieszonym na słynnych 180 kolumnach. Dla pilotów to pewnie „luzik” 🙂
To, w jaki sposób będziecie lądować zależy oczywiście od kierunku wiatru.
A tu jeszcze wspomniane kolumny z bliska:
Samo zaplecze lotniska jest w miarę nowoczesne. Aktualnie trwa remont hali odlotów i jest trochę zamieszania. W sklepach można jednak dokupić ostatnie pamiątki i oryginalną Maderę (wino) z różnych roczników. Jest też kilka kawiarni, w których można coś przekąsić przed odlotem.
Starty nie są już tak emocjonujące jak lądowania. Choć trzeba przyznać, że widoki są ładniejsze, niż na innych lotniskach, bo gdy samolot wznosi się w powietrze nagle pod nim brakuje ziemi i zostaje tylko błękitna woda. Ot, cała filozofia 🙂
Lotnisko na Maderze – dojazd z/do Funchal
Dworzec autobusowy znajduje się w centrum Funchal. Jeśli więc mieszkacie gdzieś poza stolicą Madery, najprawdopodobniej będziecie potrzebowali transportu najpierw do Funchal, a potem pojedziecie dalej. Oczywiście pod warunkiem, że nie przyjechaliście lotem charterowym i nie macie zagwarantowanego transportu wprost pod drzwi Waszego hotelu, co bez wątpienia jest najwygodniejszą opcją.
Transfer hotelowy
Wiele hoteli oferuje gościom oferuje bezpłatny transfer. Sprawdźcie tę opcję podczas robienia indywidualnych rezerwacji.
Taksówki
Postój taksówek znajduje się przed samym wejściem na lotnisko. Dojazd do Funchal może kosztować sporo, bo nawet 40 EUR.
Autobusy
Możecie wybrać spośród dwóch opcji: poczekać na autobus kursujący na trasie Machico-Funchal lub skorzystać z Aerobus’a. W obu przypadkach bilety sprzedają kierowcy, przy czym podróż autobusem podmiejskim dostarczy Wam od pierwszej chwili niezapomnianych wrażeń (i to za niewielką opłatą ok. 3,35 EUR). Trasa będzie nieco dłuższa, gdyż autobusy jeżdżą bocznymi dróżkami, ale do Funchal i tak dotrzecie w ok. 30-40 minut. Uwierzcie mi, maderyjscy kierowcy jeżdżą jak żadni inni na świecie i to atrakcja sama w sobie – zwłaszcza jeśli zajmiecie przednie siedzenia, które z jakiegoś powodu są zwykle puste 😉
Aerobus dowiezie Was bezpośrednio i nieco szybciej za 5 EUR (bilet w jedną stronę) lub 8 EUR (bilet powrotny).
Lotnisko na Maderze – podsumowanie:
Jeśli do tej pory wykluczaliście Maderę jako kierunek Waszych wakacji właśnie ze względu na lotnisko, to powiem Wam, że nie ma się czego bać. Startowałam i lądowałam tam już dwa razy i nic mi się nie stało. Tysiącom turystów lądującym tam każdego dnia także. Samo lotnisko wygląda dużo bardziej przerażająco na filmikach i zdjęciach niż w rzeczywistości. Przeżyjcie lądowanie na lotnisku na Maderze i potem zachęcajcie innych do odwiedzenia tej pięknej wyspy i opowiadajcie im, że lądowanie tu to nic przerażającego. Lądują tu w końcu doświadczeni piloci, jak zresztą na każdym innym lotnisku.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
27 odpowiedzi na “Lotnisko na Maderze”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
To zabawne, że w kontekście Madery pierwsze co przychodzi większości osób do głowy, to nie przepiękne krajobrazy, a … lotnisko. Praktycznie [...]
ja właśnie we wtorek wylatuje na madere pierwszy raz będę lecieć samololotem i mam mieszane uczucia po przeczytaniu tych komentarzy
A mnie z kolei nie udało się wylądować na Maderze 🙂 Nie za pierwszym razem. Ze względu na złe warunki atmosferyczne samolot został skierowany na Teneryfę. Ma Maderę dotarliśmy następnego dnia po nocy spędzonej w fajnym hotelu (na koszt linii lotniczych). Niech będzie to potwierdzeniem dla wszystkich „bojących”, że jeśli cokolwiek jest nie tak – lotnisko jest zamykane i żadne samoloty tam nie lądują.
Lotnisko faktycznie nie jest takie straszne, jak o nim mówią, jednak sporą wadą i niebezpieczeństwem są silne wiatry. Byłam na Maderze w zeszłym tygodniu i było spore zamieszanie na lotnisku w związku z odwołanymi lotami. Utknęłam zatem na Maderze na kolejny tydzień, czekając na kolejny lot. Zakwaterowano mnie w hotelu w Santa Cruz, gdzie miałam doskonały widok na pas startowy. Prawda jest taka, że wszystko gorzej wygląda z ziemi. Podczas codziennego opalania na leżaku, w oczy rzucały się dziesiątki samolotów, którym nie udało się wylądować i podchodziły do lądowania drugi raz, pomimo iż były prawie przy ziemi. Częstym zjawiskiem są bowiem zwiewanie samolotu, co uniemożliwia wylądowanie. Jeśli ktoś boi się latania samolotem lub po prostu tego nie lubi, nie jest dobrym pomysłem, aby wybierać właśnie Maderę. W moim przypadku nawet nie można było poczuć, kiedy samolot dotknął pasu. Wszystko odbyło się bardzo płynnie i sprawnie, z czym nie spotkałam się podczas moich pozostałych lotów 😉
Miało być : ” nie straszcie”…?
Lądowałam na Maderze od strony półwyspu i poza pięknymi widokami większych emocji nie miałam? wszystko przebiegło bardzo sprawnie, spięłam się jak nie wiem co bo byłam „oczytana” w temacie, a tu…już!
I teraz mnie nie strzeżcie, bo za dwa tygodnie lecę tam znowu!?
No i jestem na Maderze. Lądowanie było bardzo miłe, jeśli tak można powiedzieć ? W sumie nie wiem, którą metodą lądowaliśmy, bo najpierw mijaliśmy przylądek sw. Wawrzynca, a potem „szorowaliśmy” skrzydłem po oceanie. Niesamowite wrażenie. A zatem co do lotniska, to nie ma się czego bać. Pisze to osoba, która bardzo boi się latać. Więcej nerwów kosztuje mnie przemieszczanie się po drogach. Wąskie, z ogromną ilością ostrych zakrętów i to w dodatku na wzniesieniach, z samochodami zaparkowanymi z jednej strony, nierzadko na zakrętach, z ostrym słońcem, które momentami dosłownie oślepia. Za każdym razem jadę z duszą na ramieniu. Dzisiejsza odróż z camara do lobos na cabo giro tak mnie zestresowała, że nie mogę zasnąć. Przejście w podskokach po tym szklanym balkonie to pikuś w porównaniu z tą jazdą. I choć Madera jest piękna, to nie przyjadę tu ponownie, bo zwyczajnie kosztuje mnie to zbyt wiele nerwów. Właściwie, to nie mogę już się doczekać wyjazdu ? Mimo piękna natury, cudnych widoków, nie mogę się zrelaksować.
Nie masz racji pisząc o tym, że to lotnisko nie jest niebezpieczne, bo nie wydarzył się tam żaden wypadek od lat ’70. Zobacz, jak wygląda lądowanie samolotów w Funchal przy silnym wietrze, który przy otwartym oceanie z jednej strony i skałach z drugiej strony powoduje, że samolot jest przez siły natury majtany na boki, a od płyty lotniska odbija się jak kauczuk. Zazwyczaj samoloty są wtedy zawracane na inne lotniska, żeby właśnie nie doszło do katastrofy, żeby nie podbijać statystyk śmiertelnych ofiar. Patrzenie na czystą statystykę, bez zastanowienia się nad nią to ignorancja.
Przy silnym wietrze to i na Okęciu samoloty nie ladują. To zwykle zasady bezpieczeństwa. A lotnisko jest jak każde inne – pas ma te same wymiary, spełniające określone standardy. Różni się spektakularnym położeniem. I to nie jest opinia wyssana z palca, a zdanie kolegów pilotów. Nie ma się czego bać. Choć jeśli ktoś boi się latać, to faktycznie może lepiej wybrać inną lokalizację, ale niekoniecznie Kanary, bo tam też ląduje się przy brzegu, podejście jest bezpośrednio od oceanu i także wieje. Ale to w końcu nic niezwykłego, bo podobna sytuacja występuje na większości wysp.
To może niech koledzy piloci nie kozaczą, bo procedury różnych linii lotniczych pokazują, że na lotniska pokroju Funchal wysyła się tylko doświadczonych pilotów z dodatkowym szkoleniem. Ja się nie boję latania, ani nie boję się lotniska w Funchal, lecz boję się ignorancji… i porównywania lotniska w Warszawie w środku lądu z lotniskiem nad w pół otwartym oceanem. Nawet na logikę nie można tego porównać.
Parę dni temu wróciłam z Madery. Lądowanie było z dreszczykiem z powodu złej widoczności. Kapitan informował nas że jest zła widoczność, że spróbuje wylądować, a jeśli mu się nie uda odejdzie na drugi krąg, możemy polatać nad oceanem, a jeśli dalej będzie zła pogoda to odlecimy na lotnisko zapasowe … na Teneryfie. Było bardzo duże zachmurzenie, ale na końcu wszystko skończyło się szczęśliwie. Polecam Maderę, przepiękne widoki.
Podobnie jak koleżanka wyżej panicznie boję się latać. Standardowe lotniska dostarczają moctule emocji, że zazwyczaj cała się trzęsę i płacze ze stachu. Ale jak poczytałam o Maderze, to nie wiem jak to przeżyje. Jutro mamy kupować z chłopakiem wycieczkę na tą wyspe. Jestem przerażona… :-[
O jej, żałuję, że dotarłam do tego wpisu, bo nie miałam absolutnie pojęcia o złej sławie tego lotniska 🙁 Ja panicznie boję się latać. W dodatku ostatnia podróż lotnicza, na Dominikanę, dostarczyła wielu złych emocji. Ostatnie 3 godziny lotu turbulencje, nad Puerto Plata burza z piorunami, 3 razy podchodziliśmy do lądowania. Każde podejście było koszmarem, rzucało nami we wszystkie strony, raz wpadliśmy w dziurę powietrzną i spadliśmy kilka (naście?, dziesiąt? pojęcia nie mam) metrów. Ludzie płakali, krzyczeli, wymiotowali. Ja trzęsłam się jak w febrze i absolutnie nie mogłam tego kontrolować (mój monsieur powiedział potem, że te turbulencje to moja wina, bo tak się trzęsłam 😉 Po 3 nieudanych próbach polecieliśmy do Punta Cana. Pewnie dlatego, że ot był czarter i paliwo mu się kończyło. Myślę, że również dla obsługi był oto stresujące, bo jak wylądowaliśmy w PC i ludzie zaczęli udawać się do toalet, mimo zapalonej sygnalizacji zapiąć pasy, stewardessa wydarła się niczym kapo w więzieniu! Teraz czytam, że lotnisko na Maderze dostarcza wrażeń bez względu na pogodę. Oj, chyba będę musiała wziąć jakieś silne środki uspokajające. I na prawdę nie żartuje.
Edyto,
tylko spokojnie. Tam lądują tylko doświadczeni piloci i poza widokami, które nieco mrożą krew w żyłach, przy dobrej i bezwietrznej pogodzie, jest to lądowanie jak na każdym innym lotnisku. Dla mnie osobiście gorsze były starty, bo samolot po uniesieniu od razu robi ostry zwrot i trochę to czuć, ale tylko przez moment. Lądowanie i start w styczniu był znacznie bardziej komfortowy, niż na przełomie sierpnia i września, więc nic się nie martw – jedziesz przecież w styczniu 🙂
Masz rację, Edith 🙂 Poza tym chyba lepiej wiedzieć, że te przeciążenia, o których piszesz, są tam normalną sprawą, więc odczuwając je będę teraz miała świadomość, że tak już jest. Gdybym nie wiedziała, pewnie zaczęłabym panikować wzbudzając sensację wśród pasażerów 😉
Moi rodzice właśnie mnie uświadomili że jest to jedno z najniebezpieczniejszych lotnisk. Póki tego nie wiedziałam żyło mi się lepiej. ☺ Coś czuję że mój, Lot na Madere będzie bardzo emocjonujący
Piękna Madera – mam nadzieję, że to marzenie spełni się w najbliższe wakacje. Wtedy będę podpytywał o szczegóły interesujących miejsc na wyspie 🙂
Madera jest cudowna, byliśmy tam w zeszłym roku:) Lądowanie było… ciekawe;) Ale żyjemy i tęsknię niezmiernie za tą jedyną słuszną rybą z bananem jaką można tam zjeść;) Robiłam nawet u siebie na blogu relację stamtąd. Miejsce zdecydowanie niezwykłe!:)
Madera jest w moich planach,więc dziękuję za Twoje wpisy. na pewno do nich wrócę,gdy przyjdzie „ten dzień” 🙂 póki co pakujemy się na podbój Azji! 🙂
Madam, pięknie dziękuję za całą serie wpisów o Maderze. Od jakiegoś czasu wyspa była w naszych planach, a teraz już poważnie pochylamy się z mężem na tematem. Planujemy tam lecieć w pierwszym tygodniu kwietnia i rozważamy hotel Golden Residence. Miałabyś może jakieś inne sugestie? Może ten, w którym Wy się zatrzymaliście?
Pozdrawiam serdecznie
Jolu,
hotelu Golden Residence nie znam. My tym razem zatrzymaliśmy się w Vidamar i bardzo go polecam – wygląda dokładnie jak na zdjęciach w internecie. Poprzednim razem byłam w Regency Palace i był bardzo dobry, ale teraz i tak jest nieczynny. Wrzucę jakieś zdjęcia z Vidamar w kolejnych wpisach 😉
Serdecznie pozdrawiam
E.
Dziękuję pięknie! 🙂 Już biegnę oglądać Vidamar w internecie…
Lądowałam na Maderze w grudniu 2015. Samo lotnisko rzeczywiście nie jest zbyt straszne, a widoki z okna samolotu przepiękne. Niestety miałam okazję doświadczyć przeciążeń o których piszesz. Mój żołądek trzymał się świetnie, ale niestety zatoki nie dawały rady. Ciśnienie tak szybko się zmieniało, że myślałam że w pewnym momencie za chwilę rozsadzi mi czaszkę. Nad Lizboną nie zauważyłam podobnych dolegliwości, więc lądowanie chyba było nieco łagodniejsze.
O widzisz! Więc to nie tylko mi coś dolegało podczas lądowania na Maderze. Choć ja właśnie nad Lizboną miałam najgorsze lądowanie w swojej historii. Pogoda była idealna (był luty), ale przeciążenia były tak straszne, że myślałam, że pęknie mi bębenek w uchu. Wysiałam na wpół przytomna. Chciałabym wrócić do Lizbony, ale właśnie tamto lądowanie mnie nieco zniechęca 😉
To lotnisko jest niebezpieczne nie ze wzgledu na polozenie czy dlugosc pasa, ale ze wzgledu na czeste i bardzo silne wiatry tam wystepujace, przez ktore czesto wiele lotow jest odwolanych, poniewaz piloci nie decyduja sie tam ladowac.
Obecnie przy wydłużonym pasie wiatr nie stanowi takiego problemu jak wcześniej i nie jest to prawdą, że loty są często odwoływane. Nasze Okęcie ma zdecydowanie więcej odwołanych i opóźnionych lotów niż lotnisko na Maderze (dokładne dane są dostępne na stronach poświęconych statystykom lotniczym), a przecież nie jest uważane za niebezpieczne.
Wiatry wieją jak wszędzie nad oceanem. Dużo gorzej wspominam lądowania właśnie z przygodami z wiatrem np. w Lizbonie (tam samoloty robi wielki zakręt nad wodą i podchodzi do lądowania właśnie od strony oceanu) i na Wyspach Kanaryjskich (lądowaliśmy przy bardzo dużym wietrze i deszczu na Teneryfie). Lotnisko na Maderze niestety uważane jest za niebezpieczne właśnie ze względu na wypadek z ’77 i ówczesny krótki pas. Teraz nie ma się czego bać, zwłaszcza że w takim miejscu trzeba mieć wielkiego pecha by nie trafić na piękne niebo i dobrą pogodę podczas lądowania, jak i całego pobytu. Nawet w środku zimy 😉
A mi się coś wydaje, że to Martynosia ma rację, która pisząc o wiatrach raczej nie miała na myśli 'takich samych’ wiejące nad całym oceanem. Lotnisko na Maderze ma niestety tą specyfikę, że nie dość że jest narażone na wiatry to jeszcze przyklejone jest do góry i potrafi tutaj wiatrem niespodziewanie zakręcić. Wiatr odbija się od góry i gwałtownie zmienia kierunek tak, że samolot w końcowej fazie lądowania, tuż przed przyziemieniem może wpaść np. w niespodziewaną turbulencję.
Piloci, którzy lądują na tym lotnisku muszą przechodzić specjalne szkolenie i jest ich naprawdę niewielu . Nie każdy może na nim lądować (w takim British Airways uprawnienia ma może ok 20 pilotów). Obowiązują tam specjalne procedury i nie bierze się to z niczego (a już na pewno nie dlatego, że pas jest/był) za krótki.
Absolutnie się zgadzam. Tak samo potrafi zawiać po samym starcie, bo z boku jest wielka góra.