Montreux – bajkowe miasto nad Jeziorem Genewskim
Montreux leży w centrum Riwiery Szwajcarskiej, miasto jest niezwykle malownicze – wszystkie osiedla są niejako przytulone górskiego zbocza, a większość uliczek prowadzi na łeb, na szyję – wprost na promenadę, która ciągnie się nad brzegiem Jeziora Genewskiego.
Miasto od pierwszego momentu zachwyca przyjezdnych wysiadający na dworcu wspaniałą architekturą, śródziemnomorską roślinnością, kolorowymi fasadami domów oraz widokami.
Budynek tuż przy dworcu kolejowym |
Montreux jest znanym kurortem, a największe oblężenie przeżywa podczas jednego z najsłynniejszych festiwali jazzowych na świecie – Festival de Jazz de Montreux (odbywa się latem już od 1967 r., a co ciekawe w 2012 r. Leszek Możdżer jako pierwszy Polak został przewodniczącym jury konkursu pianistycznego, który odbywa się w ramach tego festiwalu).
Fontanna i czerwona ławka przy Hotelu Tralala |
Po przyjeździe zatrzymaliśmy się w uroczym hotelu o jakże muzykalnej nazwie Tralala. Jak się okazało obok numerów pokoje mają też swoje inne oznaczenia – każdy jest inspirowany inną znaną muzyczną gwiazdą. U mnie nad łóżkiem wisiało wielkie zdjęcie koncertowe Alicii Keys.
Mój pokój |
W mieście nie da się nie zauważyć różnicy poziomów. Poniższe zdjęcie przedstawia widok z mojego okna i dwie sąsiadujące se sobą ulice – zobaczcie, że dzieli je wysokość połowy sporego drzewa!
Po rozpakowaniu walizek zebraliśmy się w nowoczesnej recepcji, której ściany zdobią, jak przystało na charakter hotelu, zdjęcia wielu światowej sławy muzyków.
Na popołudnie i wieczór mieliśmy zaplanowanych sporo atrakcji. Pierwszą z nich była wycieczka za miasto – do winnicy.
Podjechaliśmy kilka stacji kolejką podmiejską i przy okazji krótkiego spaceru podziwialiśmy wspaniałe widoki na Jezioro Lemańskie. Z jednej strony widzieliśmy winnice, a z drugiej wysokie Alpy, które odbijały się w wodzie. Coś niebywałego!
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Vinorama, choć w trakcie przebudowy, przywitała nas bardzo miło. Od razu weszliśmy do sali kinowej, w której obejrzeliśmy półgodzinny film o pracy winiarza z Montreux.
Obraz ten był znakomicie nakręcony i bardzo ciekawy. Dowiedzieliśmy się z niego czym różni się uprawa winorośli w tej części Europy od innych miejsc i jak skomplikowane jest sadzenie, doglądanie, a także zbiór owoców z krzewów, które rosną tarasowo na zboczach Alp. Wychodząc z seansu każdy myślał tylko o tym ile pracy właściciel winnicy musi włożyć w każdy rocznik wyprodukowanego trunku. Od razu też zaczęliśmy uważać, że ceny tutejszych win jak na włożoną pracę i wysiłek wcale nie są wysokie.
Po seansie przyszedł czas na degustację i małe zakupy. W sklepie, w którym półki uginały się od lokalnych win naprawdę trudno było zdecydować się na jedną, czy dwie butelki!
Z winnicy udaliśmy się kolejką podmiejską z powrotem do centrum Montreux na kolację. Próbowaliśmy tu oryginalnego raclette oraz mięsnego fondue.
Po wielkiej uczcie wróciliśmy do hotelu, by rankiem zjeść śniadanie i zobaczyć co nieco miasta przez odjazdem w kierunku Lozanny.
A świt był wręcz bajkowy! Wyobraźcie sobie ciepły październikowy dzień. Wstaje słońce. W mieście nie ma praktycznie żywej duszy. Droga spod hotelu zaprowadziła nas szybko wprost nad spowite delikatną mgłą jezioro.
Kiedy wraz z Kasią i Magdą dotarłyśmy na promenadę powiedziałyśmy tylko: „Wow!” Widok był wprost nieziemski. Niebo, jak i całe jezioro wyglądało jak namalowane farbami. I towarzyszył mu niesamowity spokój i cisza.
Na pomoście spotkałyśmy rybaka, który niczego nieświadomy pozował do zdjęć.
Ruszyłyśmy dalej i idąc dalej główną aleją podziwiałyśmy jezioro oraz fantastyczne, okazałe budynki, które na nie wyglądają.
Po przejściu kilkuset metrów trafiłyśmy na główny plac miasta.
To tu właśnie znajduje się statua lidera zespołu Queen – Freddiego Mercury przedstawiająca go w pozie znanej w koncertów. Została ona wykorzystana na okładce płyty zespołu Queen „Made in Heaven”.
I pozwolicie na mały wtręt i przemycenie kilku ciekawych informacji. Otóż Freddie spędził tu ostatnie lata i dni swojego życia. W październiku 1991 roku nagrał i skomponował tu swoje ostatnie utwory. Zauroczony miejscowym klimatem świąt i widokiem na Jezioro Genewskie skomponował tu ostatnią piosenkę „A Winter’s Tale”. Mówi się, że jego prochy zostały rozsypane nad jeziorem…
W Montreux znajduje się także studio nagraniowe Mountain Studios, w którym nagrywały albumy takie sławy muzyki rozrywkowej jak Queen, Deep Purple, The Rolling Stones czy David Bowie.
W 1971 r., gdy Deep Purple nagrywało w Montreux album „Machine Head”, spłonęło miejscowe kasyno stojące przy promenadzie, podpalone przez racę wystrzeloną przez fana Franka Zappy. Wydarzenie to dało początek powstaniu jednej z najsłynniejszych piosenek w historii muzyki rock’owej „Smoke on the Water” (za Wikipedią).
Po porannym spacerze nad jeziorem postanowiłyśmy pójść na kawę. Jako, że pora była wczesna nie liczyłyśmy zbytnio, że jakaś kawiarnia będzie otwarta. Na szczęście czekała nas niespodzianka i pierwsza, która wpadła nam w oko okazała się być czynna.
Weszłyśmy zatem do środka kawiarnio-czekoladziarni C’CHocolat.
Wnętrze było utrzymane w przyjemnym, jasnym i jednocześnie nowoczesnym stylu. Zamówiłyśmy sobie ciepłe napoje i posiedziałyśmy chwilę, bo na szczęście miałyśmy jeszcze parę minut do odjazdu pociągu do Lozanny.
Obsługa była bardzo miła, kawa smaczna, a towarzystwo pierwszorzędne. Sympatycznie było w ten sposób rozpoczynać dzień.
Choć, może to śmieszne, to i tak jedną z rzeczy, które bardzo dobrze zapamiętam z Montreux będzie wykonana z lian, trawy i liści Smerfetka stojąca w odległości kilkudziesięciu metrów od posągu Freddiego.
Zabawne, że takie nieco szkaradne rzeczy przyciągają uwagę i dają się zapamiętać. Choć naturalnie najbardziej i tak wrył mi się w pamięci obraz Montreux z tego nieprawdopodobnego wręcz wschodu słońca nad Jeziorem Lemańskim. W pamięci zostaną również widoki tarasowych winnic i potężnych Alp w oddali. Piękne miejsce warte odwiedzenia i powrotu na trochę dłużej niż 1 dzień. Zdecydowanie!
Udanego dnia!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
13 odpowiedzi na “Montreux – bajkowe miasto nad Jeziorem Genewskim”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Naszą wycieczkę po Szwajcarii i Les Diablerets zakończyliśmy dojeżdżając do Aigle, skąd można było dostrzec zarówno wysokie i ośnieżone alpejskie [...]
Byłam wczoraj w Montreux na jarmarku bożonarodzeniowym. Połączenie świątecznego klimatu z palmami, jeziorem i widokiem Alp było przecudowne. To magiczne miejsce! 🙂
Jak pięknie! Jarmark pod palmami to jest dopiero coś. Miałam okazję raz przeżyć coś podobnego na Maderze – niezapomniane przeżycia. Bardzo dziękuję za zdjęcie.
Widzę, że dane nam było odwiedzić te same, urzekające miejsca 🙂
Pozdrawiam.
Jak zawsze zachwycasz pięknymi widokami. 🙂 Do tego kawa – u mnie odwiedzenie kawiarni w nowo poznawanym mieście to punkt obowiązkowy. 🙂
świetna relacja, te winnice przypominają swoim wyglądem tarasy ryżowe, nie wiedziałam że Freddie tak bardzo upodobał sobie to miejsce, wcale się nie dziwię – jest przepiękne i te smerfne stworki – SUPER!
Zazdroszczę tej degustacji wina – w takim klimacie i ta czekolada – mniam.
z pozdrowieniami, El
Winnice Lavaux oraz promenady nad brzegiem jeziora, to jedne z naszych ulubionych miejsc; nie liczac samych Alp rzecz jasna 😉 I choc po tylu latach patrze na te widoki moze z odrobine mniejszym etuzjazmem co za pierwszym razem, to i tak zawsze stwierdzam, ze chyba mam szczescie, ze tu mieszkam… Bardo by mi teraz tych krajobrazow brakowalo (choc Toskania mogla by chyba pomoc w osuszeniu lez ;)).
Pozdrawiam serdecznie ze slonecznej dzis (i prawie wiosennej! ;)) Lozanny 🙂
Ten wschód faktycznie przepiękny!
Edith,następnym razem zapraszam w moje okolice całkiem niedaleko od Montreux do malowniczego Broc ,gdzie jest Fabryka czekolady Cailler 🙂
Sylvio,
To dopiero byłoby coś odwiedzić tak słynną szwajcarską fabrykę. Ona musi być extra! 🙂
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Miejsce urzekajace, piekna relacja, czuje sie jakbym tam byla razem z Toba! Pozdrawiam serdecznie. Monika
niesamowicie malownicze miejsce!
Urzekło mnie to miejsce, a zdjęcie z rybakiem to mistrzostwo świata! Mam słabość do takich widoków 🙂
Edith, jak zwykle świetna relacja i piękne zdjęcia. A ten świt, cudowny! Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę go na żywo:-) udanego dnia, pozdrawiam!