Nasze podróże w czasach pandemii
Pandemia koronawirusa mocno ograniczyła nasze możliwości podróżowania. Od samego początku przeczuwałam, że w tym roku na wielki podróże nie ma co liczyć i odwoływałam zaplanowane wyjazdy jeden po drugim. W ich miejsce udało nam się jednak zorganizować kilka mniejszych wycieczek po Polsce, a na początku października, rzutem na taśmę, udało mi się jeszcze pojechać w pojedynkę do Szwajcarii.
Podróż samochodem
Aby uniknąć nadmiernego kontaktu z innymi osobami, zamiast wybierać publiczny transport, zdecydowaliśmy się w te wakacje na samochód. Taka forma podróży nie tylko pozwala zabrać wszystkie niezbędne rzeczy dla dzieci, ale w obecnej sytuacji także ogranicza ryzyko związane z zakażeniem. Nie ma też potrzeby odwiedzać bardziej lub mniej zatłoczonych miejsc jak dworce czy lotniska, co zwłaszcza z maluchami jest istotne. A nad nasze morze i tak najwygodniej jest pojechać własnym autem.
Podróż samolotem
Pierwszą rodzinną podróż samolotem na Kretę, już w powiększonym składzie, mieliśmy odbyć w maju. Nasz lot został oczywiście odwołany, ale niedługo potem samoloty znów zaczęły latać. Nie zdecydowaliśmy się jednak na inny wyjazd ze względu właśnie na maluchy. Dziecko jest trudno upilnować, by nic nie dotykało, nigdzie nie zaglądało, a na lotnisku przecież tak wiele się dzieje i wszystko jest super interesujące.
Sama za to podróż do Zurychu wspominam bardzo dobrze. I choć w jedną stronę samolot był wypełniony gdzieś w 90%, to w drodze powrotnej zajętych było może jakieś 60-70% miejsc. Na lotnisku wszystko było świetnie zorganizowane: pasażerowie byli zapraszani do samolotu według wyznaczonych stref (jedna strefa obejmowała kilka rzędów), aby nikt się nie tłoczył w przejściach. Tak samo było z wysiadaniem. Wszystko poszło sprawniej niż zwykle. Prawie nikt się nie przepychał, nikt nie wstawał przed sygnałem od załogi – ludzie jakby byli duże bardziej zdyscyplinowani niż zwykle.
Dodatkowo obsługa dawała chusteczki do dezynfekcji i wszyscy siedzieli w maseczkach. Nawet nie było poczęstunku oprócz napojów, przez o nie było pretekstu do zdejmowania osłony twarzy na dłużej.
Zdalna organizacja
Dziś wiele rzeczy, takich jak rezerwacja hotelu, zakup biletów na pociąg, samolot czy do muzeum można załatwić zdalnie. Obecna sytuacja sprawiła, że bez wychodzenia z domu możemy załatwić też wiele spraw w banku czy urzędzie. Jedynie po paszporty musieliśmy stawić się osobiście. Ale przelew za jego wydanie zrobiliśmy z domu, by spędzić w urzędzie minimalną ilość czasu.
Odpowiednio się przygotujcie
Odpowiednie zaplanowanie podróży zawsze jest kluczowe. Teraz kiedy podróż może nieść za sobą ryzyko zarażenia, jest to szczególnie ważne. Przed wyruszeniem w drogę sprawdźcie czy miejsce, do którego planujecie wyjechać, jest na pewno bezpieczne. Sprawdźcie rządowe informacje na temat obecnych stref zakażenia, czyli obszarów ze zwiększonymi zasadami bezpieczeństwa.
Podczas ostatniego wyjazdu nad morze z premedytacja ominęliśmy Sopot, który był wtedy w żółtej strefie. Dlatego też po raz kolejny wylądowaliśmy w bardzo spokojnych Dębkach. To miejsce zauroczyło nas już w maju, gdy byliśmy tam po raz pierwszy.
Jadąc do Szwajcarii, oprócz zabrania karty EKUZ, wykupiłam specjalne ubezpieczanie zdrowotne obejmujące koszty leczenia związane z koronawirusem. Kwota ubezpieczenia wynosiła aż 40 mln złotych, a za samo ubezpieczenie na 5 dni zapłaciłam niecałe 100 zł. Warto się zabezpieczyć zwłaszcza w takich czasach jak obecne. Oczywiście jadąc do Szwajcarii i tak zawsze wykupowałam ubezpieczenie, ale nigdy tak specyficzne. Nie wiem czy wiecie, ale obywatele Szwajcarii i tak ponoszą częściowe koszty swojego leczenia i płacą kilkadziesiąt franków za wizytę. Obcokrajowcy z EKUZ traktowani są na takich samych warunkach.
Nie jedźcie za daleko
Mieszkając w Polsce mamy o tyle dobrą sytuację, że z każdego miejsca w kraju do innego możemy dostać się w ciągu kilku lub kilkunastu godzin. OK, może podróż z Przemyśla do Świnoujścia zajmie ponad 10h godzin samochodem (i znacznie dłużej pociągiem). Jednak w końcu nie jest to dystans nie do pokonania. Jeśli nawet morze jest za daleko, może góry mamy bliżej lub jakieś pojezierze? Nasz kraj jest na tyle różnorodny, że wybór „nieogranych” miejsc jest naprawdę szeroki. Nie trzeba jechać na zatłoczone Mazury, w Tatry czy do Władysławowa w szczycie letniego sezonu.
Nasze tegoroczne wyjazdy do Łodzi, na Lubelszczyznę – czy to do Lublina czy do Cieleśnicy, jak i do Prastarej zajmowały nam nie więcej niż 3 godziny drogi. Jedynie nad morze jechaliśmy 5h, więc nawet z dwójką dzieci był to dystans do pokonania. Wiem, że samolotem w tym czasie, nawet z transferem i czasem spędzonym na lotnisku przed odlotem, bylibyśmy w Grecji. Jednak z małymi dziećmi to dla nas było zbyt ryzykowne.
Moja podróż do Szwajcarii (niecałe 2h lotu) była jedną ekstrawagancją i odstępstwem od tej reguły. Był to też jednak wyjazd niejako służbowy, bo zbierałam materiały do drugiej książki oraz na bloga.
Pamiętajcie o zasadach bezpieczeństwa
Wakacje wakacjami, ale oczywiście nic nie zwalnia nas z obowiązku przestrzegania odpowiednich zasad. Nosimy maseczki, dbamy o higienę, unikamy tłumów i zachowujemy odpowiednią odległość od innych osób. I przede wszystkim zachowujemy zdrowy rozsądek.
Niestety w tym roku, i być może nawet w kolejnych, nasze podejście do podróżowania będzie musiało ulec zmianie. Być może będziemy musieli na dłużej przyzwyczaić się do podróży o ograniczonym zasięgu. Dlatego już teraz szukamy miejsca na wakacje w przyszłym roku i robimy rezerwacje w kraju.
Napiszcie jak u Was przez COVID-19 zmieniło się podejście do podróżowania. Czy udało Wam się pojechać zagranicę w tym roku?
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
4 odpowiedzi na “Nasze podróże w czasach pandemii”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Pandemia koronawirusa mocno ograniczyła nasze możliwości podróżowania. Od samego początku przeczuwałam, że w tym roku na wielki podróże nie ma co [...]
Właśnie dzięki wrześniowym zdjęciom Wenecji wrzuconym na FB przez kumpla i po analizie zachorowań we Włoszech (przydał się na coś lektorat na studiach) zdecydowałam się na ten kierunek. A do dwóch tygodni przed wyjazdem nie wiedzieliśmy dokąd pojedziemy. Sytuacja jest zbyt dynamiczna by planować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
To prawda. Zwłaszcza w przypadku podróży zagranicznych. My rezerwujemy pobyt w kraju w ustronnym miejscu. Pod koniec roku (jak nie wcześniej) i tak większość fajnych miejsc będzie wyprzedana, jak to ma miejsce co roku, a teraz w ogóle może być jeszcze większy popyt na Polskę.
Spędziliśmy kilka dni w regionie tokajskim, uzupełniając zapasy węgrzyna, a niecałe dwa tygodnie temu wróciliśmy z Włoch (Toskania i Veneto). W życiu nie sądziłam, że dożyję widoku pustego placu św. Marka w Wenecji, i to bynajmniej nie w porze acqua alta.
W tym roku chyba wszędzie było pusto. Tak samo na Santorini. Jak widziałam zdjęcia w internecie aż nie mogłam uwierzyć! A sama dwa lata temu też niby byłam poza sezonem, bo na początku maja ?