
Orka Lotus Beach to hotel typu „resort” położony w Turcji pomiędzy miastami Marmaris i Içmeler. Obiekt ma tureckich 5*. Wciąż jest dość nowy, nastawiony głównie na klientów z Wielkiej Brytanii. Hotel leży w jednej z najpiękniejszych zatok Morza Egejskiego. Z jednej strony otoczony jest pięknymi, lazurowymi wodami, z drugiej śródziemnomorskim lasem piniowym. Został zbudowany w taki sposób, że wiele drzew „przebija” balkony czy „wchodzi” do środka budynku. Sprawia to duże wrażenie. Choć na zdjęciach wygląda pięknie (chyba jeszcze nigdy nie dostałam od Was tylu pytań o hotel podczas wyjazdu!), to ma też niestety kilka wad.


Słowem wstępu:
Na wstępie zaznaczę, bo po powrocie konsultowałam się ze znajomym, który prowadzi biuro podróży i u którego kupiłam ten wyjazd. Powiedział mi, że w tym sezonie wysłał do Orki już kilkoro klientów i wszyscy mieli podobne zastrzeżenia do moich. Nie było tego w latach poprzednich. Wszyscy wracali zachwyceni. Hotel po prostu z jakiegoś powodu w tym sezonie się popsuł. Czy na stałe? To się okaże. Jeśli więc byliście w tym obiekcie w poprzednich sezonach, to możecie mieć inny odbiór i wspomnienia.

Orka Lotus Beach – położenie:
Do centrum Içmeler jest stąd ok. 1,3 km, a do zamku w Marmaris ok. 6 km. Trasę w obu kierunkach można przejść na piechotę urokliwą promenadą. Widoki na Zatokę Marmaris są bajkowe. Nie byłam w hotelu, który byłby ładniej położony. Budzenie się z taką panoramą za oknem jest czymś niezwykłym.

Orka Lotus Beach – pokoje:
Mieliśmy pokój 2+2 z widokiem na morze, a rodzice minimalnie mniejszy, taki typowy 2+1 po drugiej stronie korytarza z widokiem na kolejny segment hotelu i willę VIP. Nie wybierajcie w tym hotelu pokoi ekonomicznych, bo nie mają balkonów i wchodzi się do nich z korytarza. Nie można otworzyć okna (bo jest tylko okno balkonowe, które jest jednocześnie wejściem), nie ma gdzie wywiesić mokrych ubrań. Uwierzcie mi: warto dopłacić do standardowego pokoju lub standardowego z widokiem na morze.

Łazienki są wyposażone w prysznice. Są częściowo wykończone drewnem, co wygląda dość ciekawie. Nie mieliśmy do nich uwag.


W pokoju codziennie jest uzupełniany mini bar, w którym znaleźć można dwa rodzaje bardzo smacznej wody mineralnej, a także doskonały sok brzoskwiniowy (obok klasycznych napoi w puszkach typu Fanta, Sprite, Cola czy piwa Efes).


Plaża
Jest piaszczysta, przy czym jest to taki nieco grubszy piasek. Należy do hotelu. Wystarczy przejść przez promenadę. Jest bardzo blisko. Na plaży są bezpłatne leżaki, materace i parasole, działa także bar z napojami. Dzieci bawiły się świetnie zabawkami w piasku, mogły budować zamki z piasku, bo woda w zatoce była bardzo spokojna, a zejście było bardzo łagodne. Za to duży plus.
Niestety plaża nie była za bardzo sprzątana – więcej o tym piszę pod koniec wpisu w „wadach i zaletach”.

Myślę, że to jedna z największych atrakcji tego hotelu, spędzaliśmy na niej całe dnie. Woda w morzu miała ok. 20 stopni C 22-go maja, ale wzrosła do 22 stopni C na początku czerwca, więc była bardzo przyjemna i cieplejsza niż w basenach!

Atrakcje w hotelu:
W hotelu działa restauracja główna, a także restauracja plażowa przy basenie. Są też restauracje tematyczne (przy czym jedna była nieczynna). Dodatkowo jest kawiarnio-cukiernia, bar w lobby, cztery bary przy różnych basenach (w tym jeden malutki – samoobsługowy) i bar na ostatnim piętrze z pięknym widokiem na zatokę. Jest z czego wybierać.
Na teranie hotelu działa aquapark z pięcioma zjeżdżalniami, w tym takimi z pontonami. Jest basen dla osób powyżej 16 r.ż. Najładniejszy jest basen przy restauracji plażowej. Pozostałe są mniejsze, ale dzięki temu nigdzie nie było tłumów. Jest też brodzik (45 cm głębokości) dla maluchów i fajne fontanny, w których każde dziecko może się bezpiecznie pluskać.



Przy hotelu dostępne są też prywatne kabiny z jacuzzi. To jedna ze sztandarowych ofert hotelu. Wyglądały pięknie od strony morza, bo do nich podpłynęliśmy rowerem wodnym. Nawet nie wiem jaka jest cena za dzień, bo z maluchami taka opcja odpada (nie ma plaży i wejście do morza jest po drabince, od razu na głęboką wodę).


Orka Lotus Beach – jedzenie:
To największa bolączka tego hotelu, choć desery były wyjątkowo pyszne (wspaniałe serniki, baklawy i bezy, dużo deserów kuchni międzynarodowej). Wybór dań głównych był raczej niewielki. Do tego dochodziła ich spora powtarzalność. W zasadzie tylko kolacja turecka w tygodniu czymś się odróżniała i była warta zapamiętania: pyszny labraks i kebab Adana, a także świetne przystawki od hummusu, przez kluseczki, a skończywszy na chrupiących nadziewanych mięsnych kulkach.









Na tle innych hoteli w Turcji, zwłaszcza sieci Seven Seas, w których byliśmy w ubiegłym roku, ten hotel wypadł jednak blado. Przynajmniej w tym roku. Może rok temu bylibyśmy zachwyceni?

Ryby praktycznie zawsze były z dużą ilością ości, mięsa często przeciągnięte. Był grill zewnętrzny, ale nie działał. Otwarta była tylko jedna z dwóch części restauracji głównej, przez co z początkiem czerwca, gdy dojechało sporo gości, zaczęły tworzyć się duże kolejki.

Po dobrą kawę trzeba było iść do baru w lobby, bo tylko tam był ekspres na kawę mieloną oraz ekspresy na kawę turecką, a nie taką z proszku. Na szczęście turecka herbata do śniadania wynagradzała to niedociągnięcie.

Najlepiej wspominam śniadania, choć prawie codziennie trafić można było na przesuszone pieczywo (bułeczki, w tym obwarzanki simit, leżały bowiem na podgrzewaczach, które je bardzo szybko wysuszały). Wybór dodatków i dań z jajkami oraz warzywami był jednak spory i codziennie można było jeść takie smaczki jak turecki kaymak (coś podobnego do clotted cream), boyoz (rzadko spotykane bułeczki z Izmiru) czy pyszny miód piniowy podawany na plastrze. Z tego miodu słynie region Marmaris, bo miasto otaczają piniowe lasy.

Na szczęście do każdego posiłku był dobry wybór surówek, warzyw i oliwek. Za to należy się, dla odmiany, duży plus. Zawsze były też dostępne zupy: do śniadania jedna, a do obiadu i kolacji po dwie. To wielka zaleta tureckich hoteli, bo nasze dzieci bardzo często jadły zupy.
Orka Lotus – zalety:
- Piękne widoki na Zatokę Marmaris.
- Dobre położenie – jest blisko do Içmeler, jak i do Marmaris. Podróż taksówką do Marmaris kosztuje 7-8 USD, a do Iclemer 3-4 USD. Dość często jeżdżą też dolmuş – bilet kosztuje 1 USD lub 1 EUR, niektórzy kierowcy wydają jeszcze 7-10 lir do każdego biletu.
- Piękny teren hotelu. 650 metrów linii brzegowej robi swoje!
- Całkiem szeroka plaża z grubym piaskiem, w zasadzie bez kamieni – nie jest może bardzo szeroka, ale wejście jest bardzo łagodne, idealne dla dzieci i dorosłych. Sąsiednie hotele w ogóle nie mają plaży – do morza wchodzi się po drabinie z betonowego pomostu/nadbrzeża. Plaża to wielki plus tego obiektu. Ale ma też swoje wady…
- Fajny pomost i platforma do opalania.
- Dużo zajęć jak aerobik w wodzie czy joga o poranku.
- Zjeżdżalnie i baseny dla dzieci.
- Spokojny basen dla osób +16 lat.
- Dzieci mają swoje strefy, w tym nawet klubik z placem zabaw i opieką animatorek.
- Ładne, nowoczesne, bardzo przestronne pokoje, po których nie widać, że mają 8 lat (hotel został otwarty w 2015 roku). Wyglądały, jakby były niedawno odnawiane, ale nie wiem, czy tak było.
- 100 km od lotniska w Dalaman, podróż zajmuje ok. 1,5h, co jest dość dobrym wynikiem jak na tureckie warunki.


Orka Lotus – wady:
- Baseny nie są ogrzewane, woda w nich jest znacznie zimniejsza niż w morzu (przynajmniej tak było podczas naszego pobytu pod koniec maja i na początku czerwca).
- Plaża niestety nie była sprzątana. Raz znaleźliśmy na niej dwa kawałki szkła koło naszych leżaków, a innym razem 6-centrymetrową zardzewiałą śrubę… uważam, że coś takiego nie powinno mieć miejsca.
- Brak ratownika na plaży czy przy basenach – wydało mi się to co najmniej dziwne, bo nigdy z czymś takim się nie spotkałam. Miejsca dla ratowników są, ale nie są obsadzone. Chyba hotel oszczędza na załodze.
- Bardzo ograniczony wybór owoców – brak truskawek, melonów czy arbuzów, które w sklepach kosztują grosze i jest ich zatrzęsienie. Z owoców tylko banany, pomarańcze, gruszki, małe śliwki. Raz w ciągu 2 tygodni pojawiły się truskawki oblane czekoladą jako deser… Na początku czerwca pojawiły się nektarynki i morele, ale tylko w czasie kolacji.
- Po 1 czerwca ruch w hotelu, zwłaszcza w porze kolacji, bardzo się zwiększył. Niestety mimo dużego wzrostu liczby gości, zewnętrzna część restauracji nie została otworzona, przez co tworzyły się gigantyczne kolejki. Trzeba było przychodzić punkt 19:00, by nie stać nie wiadomo ile w kolejce i zająć stolik, bo potem nie było już żadnych wolnych.
- Brudne podłogi w pokojach – nie widać tego na pierwszy rzut oka. Dopiero, gdy dzieci pobiegały chwilę w skarpetkach, można było zauważyć, w jakim była stanie.
- Tylko jedna otwarta restauracja tematyczna – turecka.

Podsumowanie:
Jak widzicie hotel Orka Lotus Beach ma dużo zalet, ale ma też i wady. Obiekt jest bardzo ładny, malowniczo położony na wzgórzu. Byliśmy bardzo zadowoleni z pobytu, ale jednocześnie wiedzieliśmy, że mogłoby być nieco lepiej. Wielką zaletą jest bliskość dwóch miast, w których są sklepy, supermarkety i przystanie promowe, z których można popłynąć na morskie wycieczki.
Największym plusem są jednak niezapomniane widoki i roślinność. Ta część tureckiego wybrzeża to, jak do tej pory, mój osobisty numer 1. Warto się tu wybrać, bo jest przepięknie!
Do przeczytania
E.













Podobne wpisy
Komentarze
4 odpowiedzi na “Orka Lotus Beach – hotel w bajkowej Zatoce Marmaris”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Orka Lotus Beach to hotel typu „resort” położony w Turcji pomiędzy miastami Marmaris i Içmeler. Obiekt ma tureckich 5*. Wciąż jest [...]

W Turcji różnie się trafia 🙂 Byliśmy w tym roku, na początku czerwca, w Kusadasi. Hotel przy plaży, a w zasadzie na nabrzeżu, bo plaża miała może 50m długości i mieściła nie więcej niż 20 leżaków. Widać było, że turyści wola spędzać czas przy jednym z basenów. Widok z pokoju na morze i greckie Samos cudowny, szczególnie o zachodzie słońca. Jedzenie nie było złe, ale nic mnie nie porywało.
Byliśmy w Kuçadasi we wrześniu 2022 i byliśmy zadowoleni, choć faktycznie plaża była wąska i spędzaliśmy czas nad basenami, których było dużo. Na plażę chodziliśmy tylko po to, by się wykąpać w morzu.
Pani Edyto, czy były w tym czasie tam pszczoły? Podobno jest ich wtedy całe mnóstwo, to prawda?
Tylko jednego dnia dokuczały nam przy śniadaniu, a byliśmy dwa tygodnie. Także nie było źle. Z pewnością nie było ich więcej niż w innych obiektach podczas posiłków. Myślę, że gdyby były bardziej natarczywe, to siadalibyśmy pod dachem na powietrzu lub we wnętrzu, bo akurat możliwości jest tam sporo.
Podejrzewam, że chodzi Pani/Panu o uczulenie? Przyznaję, że faktycznie pszczoły mogą być w okolicy, bo dookoła są lasy piniowe. W centrum Marmaris jest nawet pomnik pszczoły, więc może faktycznie bywa ich więcej, a my ich po prostu nie doświadczyliśmy? Być może to przez pogodę, bo była zmienna i przez kilka dni lekko padało popołudniami.