Brixen (po włosku Bressanone) to niewielkie miasto w Południowym Tyrolu, we Włoszech. Położone jest kilkadziesiąt kilometrów od stolicy regionu Bolzano, o którym pisałam już przy innej okazji (patrz wpis: „Bolzano”). Mimo, że jesteśmy we Włoszech częściej usłyszymy tu niemiecki (blisko ¾ mieszkanców mówi w tym języku), a duża część ludności w ogóle nie mówi po włosku! Bressanone otoczone jest górami, na których stokach widać sady z jabłoniami oraz duże połacie winorośli, z których robi się tu znakomite wina. Samo miasto położone jest w szerokiej kotlinie i szczyci się tym, że to właśnie tu przyszedł na świat wielki włoski himalaista Reinhold Messner. Brixen jest niezwykle malownicze i utkane siecią malutkich uliczek, krużganków i placów, przy których mieszczą się kafejki, restauracje i sklepy. A najlepsze jest to, że tuż za rogiem czają się niesamowite Dolomity. Sami zobaczcie!
Bressanone od stuleci było centrum kultury i duchowieństwa. W chwili obecnej jest trzecim co do wielkości i jednym z najstarszych miast Południowego Tyrolu (liczy ponad 1100 kat). To także ważny ośrodek akademicki w regionie – mieści się tu filia uniwersytetu w Padwie, oddział Wolnego Uniwersytetu Bolzano i Wyższa Szkoła Teologiczna. Zabudowania uniwersyteckie widać na każdym kroku, wystarczy przespacerować się przez miasteczko, które zamieszkuje niewiele ponad 20 tys. mieszkańców, ale które skradnie serce każdemu. Jest małe, kameralne i bardzo kolorowe nawet w środku zimy. Pomimo ujemnych temperatur wszystkie kawiarnie miały wystawione stoliki na zewnątrz i ku mojemu zdziwieniu często klienci wybierali właśnie miejsca na mrozie! W Polsce to byłoby chyba nie do pomyślenia. Na szczęście na gości czekają ogrzewacze oraz grube koce, więc można pić kawę i jednocześnie podziwiać życie miasteczka. Największym zabytkiem jest tu barokowa katedra. Jej wieże królują nad miastem, a wnętrze robi piorunujące wrażenie: jest po prostu ogromne.
Warto je odwiedzić także wieczorem, bo choć sklepy są pozamykane, to działają jeszcze kawiarnie i restauracje. Co ciekawe: zarówno w dzień, jak po zmroku po Brixen jeździ mnóstwo rowerzystów. Tu się praktycznie nie da zrobić zdjęcia bez roweru 🙂
Ceny są tu przystępne: za kawałek genialnej pizzy zapłacimy (w zależności od wagi i dodatków) od 1,5-2,5 EUR. Kawa z ciastkiem (oczywiście południowotyrolskim strudlem z jabłkami lub tortem tiramisu) w tutejszej najlepszej kawiarni PUPP to koszt ok. 5-6 EUR.
Warto też chwilę pochodzić i pozaglądać do pięknych sklepów z akcesoriami kuchennymi. We Włoszech takie sklepy to istny raj! To właśnie tu dostałam bez problemu kawiarkę na moją kuchnię indukcyjną, której wcześniej w Polsce nie mogłam dostać w rozsądnej cenie.
Miejscowa góra Plose jest ulubionym regionem zarówno wędrownym jak i narciarskim z widokiem na Dolomity. Plose jest znane z trasy „Trametsch” – najdłuższej w całym Południowym Tyrolu (9 km długości i 1400 metrów różnicy wysokości). W okolicy można do woli korzystać z 40 km tras narciarskich, na które można dojechać jednym z dziewięciu nowoczesnych wyciągów. Jako, że miałam okazję mieszkać ok. 40 minut spacerem od dolnej stacji kolejki gondolowej na Plose, to dokładnie przyjrzałam się wszystkiemu z bliska.
Gdybym tylko jeździła na nartach, to z pewnością nie odpuściłabym takiej okazji, bo na początku stycznia trasy wyglądały na puste i warunki do jazdy były znakomite. Jednocześnie dopisywała słoneczna pogoda. Zadowoliłam się jednak bombardino z bitą śmietaną i cynamonem wypitym na wysokości 2050 m n.p.m. czyli przy stacji kolejki. Jest tam duża restauracja i bar dla narciarzy. Z tarasu widokowego można podziwiać Dolomity oraz całą kotlinę, w której leży ponad kilometr w dole Brixen. Przy dobrej pogodzie, a taka panuje tu ponad 300 dni w roku, widoczność jest wprost bajkowa.
Południowy Tyrol – sezon narciarski:
Narciarski sezon zaczyna się tutaj już na początku grudnia i trwa aż do kwietnia. Każdy miłośnik sportów zimowych doceni to miejsce, bo nawet jeśli dookoła nie ma śniegu, to stoki są doskonale przygotowane i dośnieżone sztucznym puchem. W ubiegłym roku śnieg zaczął padać koło 20-go stycznia w dzień naszego wyjazdu z Południowego Tyrolu. Widać było, że mieszkańcy bardzo się cieszyli z tej okazji. Brak śniegu to potencjalnie brak narciarzy i turystów w sezonie zimowym, choć na szczęście sezon trwa tu cały rok. Latem można przyjechać na piesze wędrówki po wielu szlakach prowadzących przez Dolomity. Widoki z pieszych wycieczek są niesamowite i chciałabym je zobaczyć kiedyś nie tylko na zdjęciach w turystycznych albumach.
Południowy Tyrol i Brixen – podsumowanie:
Nie napisałam najważniejszego: w placówkach partnerskich (hotele, pensjonaty lub apartamenty) goście na czas pobytu otrzymują BrixenCard, która upoważnia do bezpłatnego transportu miejskiego oraz wstępu na Aquaarenę czy do muzeów. Karta ta upoważnia do bezpłatnego korzystania raz dziennie z przejazdu w obie strony kolejką gondolową na Plose oraz do wszelkich przejazdów komunikacją miejską w miasteczku, jak i całej okolicy. Dzięki temu można zaoszczędzić kilkadziesiąt euro dziennie (sam przejazd kolejką na Plose w dwie strony to standardowo wydatek 15 Eur). Na szczęście miejsca w pensjonatach nie kosztują dużo i, w zależności od sezonu, można odpocząć za bardzo rozsądne pieniądze. Południowy Tyrol to wspaniały region i bardzo Wam polecam wypoczynek w tym miejscu. Jest tu pięknie, jedzenie jest przepyszne, a widoki i pogoda gwarantowane. Czy można chcieć więcej?
Do przeczytania!
E.
P.S. Więcej o wyjeździe do Południowego Tyrolu przeczytacie we wpisach na stronie: Południowy Tyrol.
Podobne wpisy
Komentarze
6 odpowiedzi na “Południowy Tyrol: Brixen i Dolomity”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Brixen (po włosku Bressanone) to niewielkie miasto w Południowym Tyrolu, we Włoszech. Położone jest kilkadziesiąt kilometrów od stolicy regionu [...]
Och Madame, jakże pięknie czas spędzasz. Powolutku robi się tutaj mały blog podróżniczy 🙂 i wcale mi to nie przeszkadza. Twój styl opisywania miejsc oraz łączenia tego wszystkiego ze zwyczajami, kulinariami jest wprost zachwycający no i do tego doskonałe fotki sprawiają, że doskonale się czyta, ogląda i wczuwa w klimat miejsca. Brawo! I Dziękuję, zwłaszcza za Maderę <3 to już postanowione – kolejne marzenie dodane do mapy miejsc, które chciałabym odwiedzić w życiu. Zauroczyłam się tym miejscem oglądając tylko twoje zdjęcia na Instagramie 🙂
Dziękuję Szkatułko! Bardzo dobrze się składa, bo jutro na blogu pojawi się nowy wpis z Madery 🙂 Samą wyspę ogromnie Ci polecam. To raj na ziemi!
Szczerze uwielbiam takie miejsca. Urokliwe, zabytkowe, mające swój klimat. Poza tym kocham narty więc sama rozumiesz jak bardzo marzę, aby zjechać po tamtejszych stokach. 🙂 Zazdroszczę z całego serca!
GVela,
gdybym tylko jeździła na nartach, to z pewnością pojechałabym do Południowego Tyrolu. Tak pozostało mi zwiedzanie miasteczek, podziwianie widoków i delektowanie się tamtejszą kuchnią, co także oczywiście było przemiłym doświadczeniem 🙂
Moc pozdrowień!
E.
W Południowym Tyrolu czyli Alto Adige nigdy nie byłam ale za to parę razy gościłam w przylegającej prowincji Trentino w przepięknej miejscowości Riva del Garda położonego jak nazwa wskazuje nad jeziorem Garda i przyznam że jest jedno z moich ulubionych miejsc w Italii. Przepiękne zdjęcia i bardzo ciekawy zimowy wpis. Pozdrawiam ciepło.
Mario,
to faktycznie tylko „rzut beretem” do Bolzano. Jadąc z lotniska w Bergamo w kierunku Południowego Tyrolu żałowałam, że tylko przejeżdżam obok Gardy, bo na autostradzie co rusz były zjazdy w tamtym kierunku. Wizyta nad jeziorem Garda, podobnie jak Como i Lugano, to jedno z moich podróżniczych marzeń. Tam jest przepięknie i czytałam, że klimat jest bardzo przyjemny, a do tego rosnące palmy nad jeziorem sprawiają pewnie, że można się poczuć trochę jak w tropikach 😉
Serdeczne pozdrowienia
E.