Santa Maria nas zachwyciła. Jest przepiękna, kompaktowa, różnorodna. Mówi się, że ma najbardziej przyjazny klimat spośród dziewięciu azorskich wysp. Jako jedyna może pochwalić się licznymi piaszczystymi plażami. Słynie z ciasteczek w kształcie uszu (Biscoitos de Orelha) oraz wielu innych słodkości. W lipcu i sierpniu zajada się tu lokalne melony, a przez cały rok krowie i owcze sery, choć ich produkcja nie jest tak duża jak na Sao Jorge.
Santa Maria na Azorach – jak się dostać?
W 2021 roku rząd Azorów zrezygnował z utrzymywania połączenia promowego miedzy Santa Marią i Sao Miguel. Od tamtej pory można tu dotrzeć tylko samolotem. Lot z Sao Miguel, która znajduje się ok. 100 km na północ, zajmuje około 20-25 minut.
Wieża kontroli lotów lotniska na Santa Marii kontruje za to cały obszar północnego Atlantyku. I choć samo lotnisko utraciło swój prestiż, to kiedyś przyjmowało wiele lotów transkontynentalnych, które kierowały się do Ameryki Środkowej i Południowej. Było bowiem idealnym miejscem do międzylądowania i tankowania paliwa.
Santa Maria – klimat
Ma najwięcej słonecznych dni i jednocześnie najmniej opadów spośród wysp azorskiego archipelagu. Roczna suma opadów na Santa Marii wynosi tylko 50% wartości, jaka pada na Flores – wyspie położonej najbardziej na zachód. Santa Maria jest najbardziej sucha i słoneczna, ale na szczęście nie można powiedzieć o niej, że jest mało zielona. Azory to, podobnie jak i Madera, wyspy wiecznej wiosny. Pogoda bywa tu jednak zmienna i trzeba o tym pamiętać. Temperatura zimą nie spada poniżej 11-12 stopni. Latem zaś nie przekracza 25 stopni. Podczas naszego pobytu było codziennie 15-16 stopni. A w słońcu, gdy nie wiał wiatr, bywało naprawdę ciepło. W takim klimacie czuję się najlepiej!
Santa Maria – co trzeba zobaczyć?
Na wyspie najfajniejsze jest to, że w wielu miejscach spotyka się te same osoby. Santa Maria jest bowiem naprawdę nieduża. Ludzie zatrzymują się i rozmawiają z Tobą na skrzyżowaniu lub wąskiej drodze, jeśli widzą, że masz problem lub czegoś szukasz. Każdy chce pomóc. Przez to mogą wręcz tworzyć się korki 🙂 Ale to najfajniejsze, co nas spotkało na Azorach: tu każdy macha, jak Cię mija samochodem. Ludzie są życzliwi i bardzo otwarci, chętnie rozmawiają, mają na to czas.
Jeżdżąc po wyspie szybko zorientujecie się, że z przejedziecie całą z jednego końca na drugi w około 25 minut. Dróg zresztą nie ma dużo. W trzy dni poznacie większość. A że główne atrakcje są łatwo dostępne, a widoki wspaniałe, to jazda jest czystą przyjemnością. Jakich miejsc nie można ominąć?
Poço da Pedreira – jedna z atrakcji, której nie znajdziecie w wielu przewodnikach. To uroczy staw przy dawnym kamieniołomie. Równa pomarańczowa ściana, która do niego wpada, lilie rosnące dookoła, a także niesamowity rechot żab – to coś, czego na długo nie zapomnę. Byliśmy tu zupełnie sami nie licząc czterech kaczek, które tu zamieszkują. Z parkingu, który tu prowadzi możecie jeszcze wejść na górę tej formacji – Pico Vermelho.
Praia do Sao Lourenco – plaża Św. Wawrzyńca to jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie. Dookoła zauważycie poletka po dawnych uprawach winorośli, które są pieczołowicie poosłaniane od wiatru kamiennymi murkami.
Ermida de Nossa Senhora de Fátima – najbardziej malowniczy kościół na wyspie.
ESA Galileo Sensor Station – stacja Europejskiej Agencji Kosmicznej otwarta w 2014 roku. Monitoruje jakość sygnału, taktowanie zegarów i położenie satelitów Galileo krążących wokół Ziemi. Dodatkowo jest to miejsce, które odbiera sygnały SOS od statków, samolotów czy osób prywatnych i dzięki temu może poinformować odpowiednie służby niosące pomoc. Jeden z większych pracodawców na Santa Marii. Być można znacznie wyspy się umocni, jeśli dodatkowo zostanie ona wybrana jako miejsce lądowania satelit (obecnie jest to jedna z potencjalnych lokalizacji).
Barreiro da Faneca – czerwona pustynia. Niesamowity obszar schowany niejako pośród lasów. Chodząc po tym miejscu aż trudno uwierzyć, że istnieje naprawdę. Krajobraz marsjański.
Anjos – miejscowość, w której odbywa się trzydniowy festiwal bluesowy latem, a przez cały rok doświadcza największych fal. Można tu siedzieć godzinami i patrzeć się w morze. Na wjeździe zauważycie pomnik Krzysztofa Kolumba. Stoi tu dlatego, że to właśnie ta mieścina gościła go, gdy wracał po okryciu Ameryki.
Cascata Cai-Agua – jedna z atrkacji, na której się nacięliśmy. Zapytaliśmy lokalsów o szlak. Wskazali nam go bez problemu. NA miejscu okazało się jednak, że wejście to jakby zburzona brama przez kogoś wybudowana. Dalej jedna kamera, sad bananowców, kolejna kamera i jeszcze jedna… Jakby to było czyjeś pole i nie chciał, byśmy na nie wchodzili. Wycofaliśmy się po krótkim kawałku. Próbowaliśmy iść jeszcze z drugiej strony strumienia, ale doszliśmy do miejsca, w którym ścieżka się urywała i jedyną drogą było przejście przez rwącą rzekę. Sprawa jest o tyle dziwna, że jest to niby część oficjalnej trasy dookoła wyspy. Oznaczeń brak. A wielka szkoda, bo wodospad jest ponoć urokliwy. Słyszeliśmy go po podjechaniu od strony zachodniej. Ale nie do się do niego podejść, gdyż jest tam urwisko.
Pico Alto – najwyższy szczyt wyspy i bardzo ładny punkt widokowy z panoramą 360 stopni. Pod szczytem biegnie szlak. Niestety nie dało się go przejść ze względu na powalone drzewa. Zrobiliśmy tylko kawałek, w tym odcinek, który jest miejscem najtragiczniejszego wypadku lotniczego w dziejach Portugalii. Obecnie stoją tam cztery pomniki poświęcone ofiarom lotu „1851” z 1989 roku. Większy pomnik zlokalizowany jest przy samym parkingu.
Ribeira de Maloás – żeby tu dojść trzeba iść jakieś pół godziny od głównej drogi. Jeśli jest sucho, można nawet podjechać bliżej. My zostawiliśmy auto kawałek od wejścia na szlak, bo było straszne błoto i baliśmy się, że nie wyjedziemy. Końcowy odcinek trasy wiedzie po klifie. Jest stromo i mocno wieje. Ni9by są barierki, ale się chwieją i nie można im ufać. Nie czułam się zbyt komfortowo, ale widok to wynagrodził. Warto mieć kilki lub pożyczyć kijek bambusowy na początku trasy. Dochodzi się do ukrytej nadmorskiej zatoki z prostopadłościennymi formacjami skalnymi, które powstały na skutek zetknięcia się lawy z wodą morską. Podobny rodzaj wybrzeża widzieliśmy wcześniej na Terceirze. Widok jest piękny, bo ze skał wypływa w dodatku wodospad.
Praia Formosa – kolejna z najszerszych plaż na Santa Marii.
Vila do Porto – stolica wyspy. Znajdziecie tu sporo sklepów i restauracje. Warto zobaczyć widok na port z ruin twierdzy i przejść się po miasteczku, które składa się de facto z trzech ulic.
Ponta do Castelo – pięknie usytuowana latarnia morska. Wiedzie do niej szlak. Poniżej znajdują się pozostałości dawnej fabryki oleju z wielorybów.
Moinho da Carreira – chyba najlepiej zachowany wiatrak na wyspie. Można do niego dojść przez małą furtkę z napisem „please always close the gate”. Nie trzeba przeskakiwać przez płot z drutem kolczastym 😉
Miradouro da Pedreira da Tia Raulinha – jeden z najładniejszych punktów widokowych na wybrzeże przy miejscowości Maia.
Cascata do Aveiro – piękny wodospad, do którego można dojść nową kładką. Jest tu bardzo sielsko, wszak mały staw przed wodospadem zamieszkuje rodzina kaczek.
Na ile przyjechać?
Na Santa Marii mieliśmy zostać 5 dni, ale przez odwołany lot bezpośredni z Lizbony, dotarliśmy tu dzień później i jeden dzień nam uciekł. Jednak 4 dni wystarczyły, by trochę pochodzić po wyspie i zobaczyć wszystkie atrakcje. Planowaliśmy zrobić jeszcze dwa szlaki (do Maia oraz wokół Santa Barbara), ale okazało się, że są zamknięte. Z kolei tego wokół Pico Alto nie dało się do końca przejść, bo byliśmy tuż po wielkiej wichurze i ogromnym deszczu, a szlak był usłany połamanymi drzewami i gałęziami. Było też bardzo dużo błota.
Ale gdybyśmy chcieli przejść całą trasę trekkingową dookoła wyspy (80 km – na stronie ilhaape.com można zarezerwować odremontowane domy, które są zlokalizowane na trasie – można nawet zamówić transport bagaży z miejsca na miejsce, śniadania i kolacje dostarczane do domów), to potrzebowalibyśmy jeszcze 5 dodatkowych dni. Myślę, że na pierwszy raz te 4-5 dni to taka dość optymalna liczba. Z pewnością tu wrócimy, bo mamy niedosyt tras i widoków oraz tej spokojnej atmosfery.
Santa Maria – gdzie spać?
Na wyspie działają trzy hotele: Santa Maria, Colombo i Charming Blue. Ten ostatni jest najnowszy, liczy jednak tylko 15 pokoi, przez to często ma wyższe ceny.
My zatrzymaliśmy się w hotelu Colombo. To największy obiekt na wyspie. Pokoje mają świetny widok na jedną czwartą wyspy, hotel bowiem znajduje się na wzniesieniu nad stolicą Vila do Porto. Wystrój jest starszy, ale łazienki bardzo czyste, a pokoje duże. Nie jest to obiekt pierwszej świeżości, ale jak na bazę noclegową w zupełności wystarcza. Ma też super ceny! Śniadania były dość podstawowe jak na obiekt 4*, ale była świetna kawa przelewowa, smaczne ciasto, wędlina, żółty i biały ser, jajecznica (z normalnych jajek a nie z proszku!), dobrze doprawione duszone pieczarki czy parówki. Plus oczywiście kilka rodzajów pieczywa, jogurty czy świeże owoce. Hotel posiada duży basen, więc latem można korzystać z kąpieli nie tylko słonecznych.
Z innych ciekawszych i nowoczesnych obiektów na żywo fajnie też wyglądał pensjonat Quinta do Falcão. W tym przypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznie wyższymi cenami.
U nas bardzo dobrze sprawdziło się mieszkanie w stolicy, czyli Vila do Porto. Są tu supermarkety, restauracje, nieduży port z punktem widokowym i rybną tawerną. Można zawsze coś dokupić na całodniowe wędrówki czy jeżdżenie po wyspie. Do lotniska jest stąd 5 minut drogi, co też jest wygodne. Przy gorszej pogodzie wschodnia część wyspy może być nieprzejezdna. My tego poniekąd doświadczyliśmy: po wichurze na wschodzie było mnóstwo pourywanych gałęzi i drogi były momentami trudno przejezdne. Recepcjonistka w naszym hotelu nawet powiedziała nam, że drogi mogą być zupełnie pozamykane z tego powodu.
Gdzie jeść?
Jedliśmy dwa razy w Bar dos Blues, bo bardzo nam się tam podobało, jak i w restauracji w hotelu Charming Blue. Oba miejsca są godne polecenia, ceny mają bardzo podobne (danie główne max. 22 EUR, zupy po 3-5 EUR). Bar dos Blues jest jednak bardziej swojski. Trzeba tam spróbować tuńczyka w sosie musztardowym, zupy rybnej podawanej w chlebie, jak i ośmiornicy. Desery, steki czy przystawki jak chlebek czosnkowy też mają znakomite.
Restauracja w hotelu Charming blue też dobrze karmi, choć porcje są mniejsze, za to bardziej dopieszczone.
Trzecim lokalem jest pięknie usytuowany na plaży w zatoce Sao Lourenco Ponta Negra Restaurante e Bar de Praia. To lokal tuż przy plaży z dobrą kawą, jedzeniem, są sałatki i domowe desery. Wszystko bardzo smaczne i świeże. Właściciele obsługują gości, zupełnie się przy tym nie spieszą. Na Santa Marii lepiej nie iść do restauracji na ostatni dzwonek, jak się jest bardzo głodnym, bo na jedzenie trzeba często trochę poczekać. To wszystko ma swoje tempo nawet, jak sala nie pęka w szwach.
Poza tym fajnym miejscem po przekąski jest kawiarnia w Continente oraz w Pingo Doce – kupicie tam różne ciasteczka, bułeczki oraz wypijecie kawę czy kanapki. Na śniadanie lub przekąski dobrym miejscem jest też A CAGARRITA – Padaria & Doçaria Tradicional – tu robią wszystkie tradycyjne ciasteczka z Santa Marii, pieką też wyśmienite bolos levedos – tradycyjne pieczywo z Azorów. Kupicie tam też „bolo de Colombo”, czyli ciasto przygotowywane na cześć Kolumba, który zawitał na wyspę podczas podróży powrotnej z Ameryki. Ich wypieki są także dostępne w Continente.
Tych adresów nie ma dużo, bo też i sporo lokali otwiera się później, a nie na samym początku sezonu letniego, który zaczyna się na Azorach 1 kwietnia.
po więcej azorskich wpisów zapraszam Was do zakładki AZORY.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
Santa Maria nas zachwyciła. Jest przepiękna, kompaktowa, różnorodna. Mówi się, że ma najbardziej przyjazny klimat spośród dziewięciu azorskich [...]
Dodaj komentarz