
Sao Jorge to moim zdaniem najpiękniejsza azorska wyspa spośród pięciu, na których do tej pory byliśmy. Z lotu ptaka wygląda jak bardzo długi i wąski statek wycieczkowy, który zastygł na środku oceanu. Wyspa z tej perspektywy wydaje się być tak stroma i wąska, że aż trudno uwierzyć, że żyją na niej ludzie i że da się po niej jeździć samochodem. Spotkało nas tu wiele miłych chwil, ludzie byli niezwykle otwarci, więc Sao Jorge od pierwszej chwili podbiła nasze serca.

Powiem Wam, że na żadnej wyspie nie spotkaliśmy tylu przemiłych osób, jak właśnie tu. Wszyscy do nas zagadywali, pomagali nam, odpowiadali na pytania, opowiadali rozmaite historie. To było przesympatyczne. Dzięki tym licznym rozmowom czuliśmy, że naprawdę poznajemy wyspę od podszewki.
Największym zmartwieniem na Sao Jorge jest wulkan Urzelina. W 2022 roku odnotowano tam serię ponad dwudziestu tysięcy drobnych wstrząsów. Najsilniejszy miał 3,8 w skali Richtera. Obawiano się wręcz erupcji, która na szczęście nie nastąpiła. Jednak wyspa Sao Jorge uważana jest za najmniej bezpieczną pod kątem erupcji. To dlatego nie powstają tu nowe hotele, a baza turystyczna się nie rozrasta jak na innych wyspach.

Informacje podstawowe – jak się dostać?
Na Sao Jorge przypłynęliśmy promem z miejscowości Sao Roque na Pico. W tygodniu jest sześć przepraw na tej trasie. Rejs trwa ok. 50 minut. Więcej przepraw jest z Madaleny, bo około dziesięciu, ale nie każdego dnia popłyniecie z Madaleny na Sao Jorge, a podróż trwa ok. 1h 20 minut. My akurat trafiliśmy na dzień, gdy przeprawa była realizowana tylko z Sao Roque.

Ważna informacja od lokalsów: warto na bieżąco sprawdzać, czy przypadkiem rejs nie zmienił portu startowego. Ponoć tak się czasami zdarza przy niespokojnym morzu. Bywa, że rejsy pierwotnie realizowane z Madaleny odpływają z Sao Roque i odwrotnie. Mogą być też odwołane, jeśli pogoda nie jest sprzyjająca.
Mieszkając w Madalenie do Sao Roque mieliśmy ok. 30 minut taksówką. Ta podróż kosztowała nas niecałe 20 EUR. Sam prom na Sao Jorge kosztował 106 zł za dwie osoby, czyli po jakieś 12 EUR od osoby.
Z Sao Jorge natomiast lecieliśmy na Terceirę już samolotem, bo na tej trasie nie było promów. Lot trwał około 30 minut i kosztował po 45 EUR od osoby (z bagażem rejestrowanym).
Sao Jorge – jak się przemieszczać?
Po dotarciu do Velas od razu poszliśmy po wynajęty samochód. Wypożyczalnie znajdują się jakieś 100 metrów od przystani. Wypożyczenia auta na Sao Jorge było najdroższe spośród wszystkich wysp i kosztowało 60 EUR za dzień + 15 EUR za pełne ubezpieczenie. Byliśmy tam w kwietniu, więc jeszcze przed głównym sezonem. Podejrzewam, że w okresie wakacyjnym ta cena może znacznie wzrosnąć. Bez samochodu nie da się zwiedzić wyspy. Nie widzieliśmy tam żadnego autobusu miejskiego poza tymi rozwożącymi dzieci do szkoły. Na Sao Jorge mieszka zaledwie ok. 10,5 tys. mieszkańców, więc trudno się spodziewać rozbudowanej sieci autobusów miejskich.

Gdzie się zatrzymać?
Na wyspie jest sporo apartamentów, które są w różnym stanie. Raczej są to mieszkania w domach Azorczyków, a nie pensjonaty. Turystyka nie jest tu bardzo rozbudowana i widać to wielu miejscach. W Velas działa jeden większy hotel – Hotel São Jorge Garden, który pamięta jeszcze lata 70-te, a może 80-te. Zatrzymaliśmy się właśnie w tym obiekcie, który choć do nowych nie należy, to oferuje smaczne i całkiem urozmaicone śniadania. Jest dużo lokalnych produktów – przede wszystkim serów oraz deserów.








Z plusów: wszystkie pokoje mają widok na ocean i Pico. Od maja otwarty jest duży basen w ogrodzie. W kwietniu było tu mało gości, dosłownie kilkanaście osób w całym obiekcie. Trwały też wtedy prace remontowe, ale nie były bardzo uciążliwe. Gdybym miała przyjechać tu raz jeszcze, to pewnie także zdecydowałabym się na ten obiekt. Z zalet należy wspomnieć o dużym parkingu przy hotelu, a także o bliskości miasta. Do portu jest zaledwie 500 metrów, a do centrum jeszcze bliżej.
O innych hotelach na Azorach, w których spaliśmy i które polecamy, pisałam we wpisie: „Hotele na Azorach”.

Sao Jorge – co zobaczyć?
Velas – stolica wyspy
W samym centrum znajduje się uroczy park i przyjemna uliczka ze sklepami. Warto zajrzeć do portu, wzdłuż którego ciągnie się nadmorska promenada, która prowadzi do wielkiej groty skalnej tuż obok Hotelu Garden. Można zrobić przyjemny spacer.

Samo miasteczko jest urocze, liczne kolorowe domki z charakterystycznymi fasadami i balkonami od pierwszego wejrzenia poprawiają humor. Widać, że miasto żyje swoim tempem. Sklepy są zamykane wcześnie. Największy ruch panuje w okolicach parku, w którym starsi panowie grają w gry. Jeśli lubicie biżuterię, polecam Wam wizytę w „A Minha Ourivesaria” – to nieduży sklep i zakład jubilerski. Mają w ofercie wyroby ze srebra, złota, jak i z 19K złota, które dostępne jest tylko w Portugalii. Każdy wyrób posiada specjalną próbę, która nadawana jest w Lizbonie. Kupiłam tu piękne kolczyki z motywem serca z miejscowości Viana. To tradycyjny portugalski wzór. Chodzę w nich prawie codziennie i przypominają mi wspaniały czas na Sao Jorge.







Sao Jorge – gdzie jeść?
W Horcie działa duży supermarket. Można tam zrobić zapasy na piknik czy jedzenie w trakcie drogi. Z restauracji natomiast bardzo polecam Wam dwa miejsca.
O Branquinho w miejscowości Rosais
To miejsce polecało nam kilku lokalsów. Każdy mówił: to najlepsza restauracja na wyspie. I bez dwóch zdań: jedzenie było fenomenalne! Za kolację z przystawką i deserem zapłaciliśmy 55 EUR.
Jedliśmy tu genialną azorską kaszankę z ananasem, ryby oraz sernik z azorskimi ciasteczkami, który zainspirował mnie do zrobienia tego sernika z Azorów.






O Caseiro w miasteczku Topo
To nieduża restauracjo-kawiarnia. Możecie zjeść obiad, ale też i deser. Lokalsi wpadają tu na piwo czy kawę. Zjedliśmy bardzo smaczne burgery z lokalnej wołowiny, z serem z Topo i w bułce bolo levedo, jak i sałatkę z tuńczykiem. Popiliśmy napojami Kima, które są tu bardzo popularne. Obsługa jest przesympatyczna! Właścicielka ma małego synka, który urodził się bez przedramion. W kwietniu miał może rok-półtora i nie miał jeszcze protez. Strasznie mi było szkoda tego małego szkraba o wielkich brązowych oczach i bujnych kręconych włosach.

W takich sytuacjach człowiek uzmysławia sobie, jak dużo znaczy łatwy dostęp do opieki medycznej, do lekarzy, którzy mogą pomóc. Na całych Azorach są tylko trzy szpitale. Najbliższy na Terceirze lub Faial. Chorych przewożą często helikoptery, ale poziom opieki medycznej jest generalnie słaby. Lekarze przylatują niekiedy raz w miesiącu z kontynentu i wtedy przyjmują pacjentów.
My narzekamy na nasz system opieki, a pomyślcie sobie, jakby tych lekarzy w ogóle na co dzień nie było! Ale to taka dygresja na boku, żebyście wiedzieli, że mieszkanie na rajskiej wyspie nie zawsze jest usłane różami. I że lepiej jechać na Azory, gdy się jest okazem zdrowia, bo pomoc może być daleko.




O Amílcar w Norte Grande
To miejsce polecam Wam relatywnie najmniej, ale jest to jeden z nielicznych lokali w tej części wyspy. A trudno jechać na drugi koniec tylko na jedzenie. Zjedliśmy tu smaczną rybę z sałatką. Obsługa była w miarę ok. Miejsce jest duże i przestronne. W sam raz na przerwę między odwiedzaniem Piscina Natural „Simão Dias” i innych atrakcji w okolicy.

Sao Jorge – co zobaczyć?
Plantacja kawy
O słynnej plantacji kawy na Sao Jorge pisałam już w oddzielnym wpisie. Odsyłam Was do niego: kawa na Azorach.




União de Cooperativas Agricolas de Lacticínios de São Jorge
To sklep przyfabryczny. Znajduje się obok fabryki serów, ale kupicie tu nie tylko wyroby mleczarskie, ale także przeróżne ciastka i wyroby z Sao Jorge. Można też napić się kawy i zjeść kawałek ciasta na miejscu. Warto wstąpić po zakupy.



Fajãs
Fajã to lawowy basen, którzy został utworzony na skutek działalności wulkanicznej. Spotkacie je tylko na Sao Jorge. Jest ich tu ponad 40. W niektórych można się kąpać. Przy wielu prowadzą ścieżki trekkingowe. Przyznam, że zabrakło nam jednego dnia, by przejść z jedną z kilku tras, które wiodą przez fajã. Jest ich wiele, ale chyba najciekawsze znajdują się po północnej stronie wyspy.



Niemniej zawitaliśmy do kilku „fadży”: Grande, Vimes, Cubres, Ouvidor…. Każda jedna coś w sobie ma!


Przylądek Rosais z latarnią morską
Warto udać się do parku z niezwykłymi roślinami w Sete Fontes. Dalej prowadzi już tylko droga na pastwiska, na punkt widokowy Miradouro Ferrã Afonso i do latarni morskiej na Przylądku Rosais.

Jeździ się tam na zachody słońca, ale miejsce jest dość straszne. Oboje czuliśmy się tam bardzo nieswojo i szybko chcieliśmy wracać do cywilizacji.

Sama latarnia morska stoi na krawędzi klifu wysokiego na ponad 200 metrów. Została poważnie uszkodzona podczas dwóch trzęsień ziemi (w 1964r. i 1980r.) wywołanych erupcją wulkanów podwodnych.

Natomiast jakieś dwieście metrów przed latarnią znajduje się wysoko usytuowana wieża do obserwowania wielorybów. Podejście jest strome, ale warto podjąć to wyzwanie. Wystarczy zabrać wygodne adidasy. Z góry widać przylądek, jak i opuszczone i zarośnięte zabudowania latarni. Magiczne miejsce na zachody słońca, ale lepiej nie zostawać tu do ciemnej nocy, bo nie ma żadnych świateł.

Droga prowadząca na przylądek jest pokryta pomarańczowym szutrem. Cały samochód jest do mycia, ale w wypożyczalni nie zwracali nam na to uwagi.

Pico da Esperança
To najwyższy szczyt wyspy 1067 m n.p.m. Można zrobić trekking wokół wierzchołków i wulkanicznych kalder. Polecamy! Jest pięknie, soczyście zielono, choć trochę mokro. Przydadzą się buty wodoodporne, bo wierzchołki często skrywają chmury i jest tu dość duża wilgotność.

11 grudnia 1999 roku tuż pod szczytem rozbił się samolot linii Sata. Leciał z Ponta Delgada na Flores z postojem w Horcie na Faial. W wypadku spowodowanym nieznaczną zmianą trasy lotu przez załogę, jak i złą widocznością zginęło 35 osób.

Dziś w tym miejscu stoi pamiątkowa tablica z nazwiskami wszystkich ofiar wypadku. Jadąc tą drogą momentami w ogromnej mgle uzmysłowiliśmy sobie, że trudne warunki pogodowe nie są tu rzadkością. Gdy się przejaśnia, widać wszystko, ale gdy nachodzą gęste chmury, nie widać nic. Tak pewnie był feralnego grudniowego dnia 24 lata temu, gdy załoga byłą pewna, że znajduje się daleko od wyspy i tym samym od góry, z którą się zderzyła.


Serra do Topo
Jeden z punktów widokowych w kierunku Topo. Pięknie widać z niego wybrzeże.

Miradouro das Pedras Brancas
Punkt widokowy przy drodze w kierunku Topo. Wokół pasie się mnóstwo krów. Warto się tu zatrzymać na zdjęcia. I choć nie jest to typowy punkt widokowy na Azorach z panoramą malowniczego wybrzeża, to miejsce robi wrażenie.
Cascata do Cruzal
Genialny wodospad. Wystarczy zejść jakieś 5 minut w dół od miejsca, w którym można zostawić samochód. Można tu zrobić piknik, można się kąpać. Przepiękne miejsce! Nieco ukryte, trzeba trochę odbić w bok, by się tu dostać, ale trzeba to zrobić. To miejsce polecali nam lokalsi i opisywali je jako najpiękniejszy wodospad na Sao Jorge.


Topo
W miasteczku znajduje się dla odmiany działająca latarnia morska. Przebudowywane są naturalne baseny i to będzie super miejsce na morskie kąpiele, bo inwestycja robi wrażenie! Topo to bardzo spokojna miejscowość na krótki postój. Można podziwiać wysepkę Topo, na której kilkadziesiąt lat temu były wypasane owce, które były związywane i pokonywały wąski kanał między Sao Jorge, a wysepką.

Rozmawialiśmy z panem koło sześćdziesiątki, który mieszka w Topo. Powiedział nam, że gdy był małym chłopcem, to faktycznie te owce były tam transportowane na kilka długich letnich miesięcy. Potem ściągano je na Sao Jorge, gdy nadchodziła jesień i zima. Od dawna jednak zwyczaj ten nie jest praktykowany. Owce wypasane są nadal, a w okolicach Topo produkuje się słynne sery.



Piscina Natural „Simão Dias”
Majestatyczne baseny morskie, zbudowane jakby ze skalnych bloków poukładanych jeden obok drugiego. Coś niesamowitego! W lecie można się tu kąpać. W kwietniu nie było żywej duszy, a fale były tak ogromne, że stojąc na brzegu się ich bałam. Niesamowite wrażenie!



Fajã dos Cubres
Jedna z piękniejszych „fadży”. Jest ogromna i skrywa mnóstwo ciekawej roślinności, jak i zwierząt. Stąd prowadzi malowniczy szlak do Fajã da Caldeira Santo Cristo. Zrobiliśmy tylko jego kawałek, bo robiło się późno. Niestety na Sao Jorge dużo czasu zajmują dojazdy, bo drogi są bardzo strome i jest mnóstwo serpentyn.








Sao Jorge – na ile przyjechać?
My na Sao Jorge spędziliśmy równo 48h. Myślę, że lepiej przyjechać tu na trzy dni. Zabrakło nam bowiem czasu, by przejść malownicze trasy wzdłuż „fadży” i wybrzeża. Osobiście bardzo chciałabym wrócić na Sao Jorge. To przecudne miejsce, trochę tajemnicze, trochę magiczne. Ziemia zatrzęsła się nam pod nogami kilka razy, choć bardzo delikatnie.
O pozostałych wyspach przeczytacie we wpisach w sekcji AZORY.
Do przeczytania!
E.







Podobne wpisy
Komentarze
2 odpowiedzi na “Sao Jorge – co zobaczyć na najpiękniejszej wyspie na Azorach?”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Sao Jorge to moim zdaniem najpiękniejsza azorska wyspa spośród pięciu, na których do tej pory byliśmy. Z lotu ptaka wygląda jak bardzo długi i [...]

Dziękuję za ten post z dużą ilością informacji i pięknymi zdjęciami.
Chciałbym jednak odnieść się do dwoch punktów, może komuś się to przyda w przyszłości.
Wyspę można zwiedzić bez samochodu, zwłaszcza jeśli planuje się trekking. Większość szlaków na Sao Jorge jest liniowa, z różnymi punktami startu i zakończenia. Na wyspie są dwa autobusy – jeden jeździ na trasie Velas-Calheta (dwa razy dziennie, wioząc głownie pracowników do/z fabryki Santa Catarina) oraz Velas-Rosais; drugi kursuje między Topo i Velas przez Calheta. Te autobusy można idealnie wykorzystać do dojazdu/powrotu ze szlaku, czasem posiłkując się jeszcze taksówka w bardziej odległe punkty. Wszystkie taksówki na wyspie mają wspólny taryfikator na wszystkie typowe odcinki. Połączenie autobus+taxi wychodzi zdecydowanie korzystniej niż wynajem auta (który zwłaszcza w sezonie jest bardzo drogi) i rozwiązuje problem dotarcia/powrotu ze szlaku. Oczywiście nie do wszystkich punktów się w ten sposób dotrze, wtedy przyda się auto, żeby nadrobić braki, ale na krótszy okres niż cały pobyt. Informacja turystyczna Sao Jorge jest bardzo pomocna i udostępnia dużo przydatnych informacji (rozkład autobusów, ceny taxi i duzo więcej) – wystarczy napisać na pt.sjo@azores.gov.pt.
Jeśli ktoś planuje wyjazd na Azory, to polecam również robić to w niespiesznym tempie, zgodnym z duchem wysp i turystyka jaka one promuja. Lepiej skupić się na jednej wyspie niż skakać z jednej na drugą. 2 czy 3 dni na Sao Jorge to zdecydowanie za mało.
Pozdrawiam!
Micgale, dzięki za Twoje porady! Jeszcze inną opcją, o której zapomniałam wspomnieć, jest też wynajem auta z przewodnikiem na cały dzień. Spotykaliśmy turystów, którzy bali się jazdy samochodem i wybrali taką formę zwiedzania. Byli zadowoleni.
Są też szlaki, na które najlepiej dotrzeć taksówką, bo prowadzą ze szczytu klifu na sam dół. Wtedy najlepiej umówić się z taksówkarzem, że nas rano zawiezie, a potem odbierze nas z dołu. Przy kolejnej wizycie mamy w planach skorzystanie z takiej możliwości.
I jednak naprawdę osobiście polecam wynajęcie auta, bo bez niego nie dojedzie się w wiele pięknych miejsc jak do latarni Rosais, na plantację kawy, wiele fajãs czy na Pico da Esperanca. Autobusy na Azorach, nawet na São Miguel, nie są często zbyt punktualne, a zwiedzanie transportem publicznym rodzi wiele ograniczeń. Ale oczywiście wszystko zależy od czasu, jaki mamy na daną wyspę i naszych umiejętności jazdy samochodem, bo na Azorach trzeba czuć się pewnie za kółkiem. Więc nikogo nie namawiam na siłę 😉