Scuol – miasteczko, o którym pewnie nie słyszeliście, a zapiera dech!
Gdy jechałam do Scuol nie wiedziałam czego można się spodziewać po tym zamieszkałym przez niespełna 5 tys. osób miasteczku. Zdjęcia w internecie pokazywały głównie góry i dużo śniegu. Tymczasem we wrześniu w Scuol zastała nas cudna pogoda! Śnieg było widać tylko na szczytach otaczających okolicę, powietrze było rześkie (w końcu miasteczko znajduje się na wysokości 1290 m n.p.m.), ale gorące termalne źródła skutecznie rozgrzewały atmosferę.
Scuol to miejscowość nastawiona na sezon zimowy – stąd głównie zimowe pejzaże. Już z okiem mojego pokoju w hostelu widziałam kilka wyciągów. Myślę, że dla narciarzy taka baza to coś wspaniałego. Tylko kilka kroków do gondoli, więc człowiek niemalże prosto z hotelu ląduje na stoku i może od razu szusować po białych zboczach i „Engadyńskich Dolomitach”.
Do centrum miasteczka, w zależności od lokalizacji, w jakiej się znajdujecie, trzeba zejść w dół lub wejść do góry. Samo centrum oraz średniowieczna część znajduje się nad rzeką Inn płynącą w głębokiej dolinie – tę samą zresztą, której nazwę zawdzięcza austriacki Innsbruck.
Scuol – stara część miasta
Stara część Scuol jest przeurocza! I składa się nie tylko z licznych kamiennych zabudowań, które są charakterystyczne dla zabudowań z regionu Engadyny. Najpiękniejszy widok na miasteczko rozciąga się ze starego drewnianego mostu zawieszonego nad rzeką Inn. Stąd można podziwiać nie tylko zakole rzeki, cudnie położony kościół, ale także panoramę całego miasta na tle olbrzymich gór. Takich widoków się nie zapomina i na długo pozostają w pamięci.
Scuol – sklepy, restauracje, atrakcje
Centrum miasteczka mieści się nieco wyżej niż jego stara część. Większość sklepów i restauracji jest zlokalizowana przy głównej ulicy. I prawdę mówiąc byłam zaskoczona tyloma ciekawymi butikami. Począwszy na tych specjalizujących się w rękodziele, a skończywszy na sklepach z serem, wędlinami czy pamiątkami. Jest też kilka miejsc dedykowanych narciarzom i miłośnikom zimowych sportów. Z ciekawych miejsc warto odwiedzić Hatecke – sklep mięsny, w którym spróbujecie klasycznych suszonych wędlin.
W miasteczku znajdziecie kilka piekarni, spory supermarket Coop, a tekże liczne restauracje – od pizzerii po te serwujące typową engadyńską kuchnię.
Ciekawostką są też miejskie fontanny, które mają często dwa lub trzy ujęcia wody pitnej. Każda z nich smakuje inaczej i zawiera inne minerały. Warto zabrać więc pustą butelkę, by napełnić ją podczas spaceru.
Baseny termalne w Scuol
W okolicach Scuol bije ponad 20 źródeł wody mineralnej. Dziesięć z nich jest zagospodarowanych i wykorzystywanych do kuracji wodą, kąpieli leczniczych w basenach termalnych Engadin Bad Scuol. Można tu odwiedzić łaźnie rzymsko-irlandzkie. Taki rytuał polega na odwiedzaniu w odpowiedniej kolejności łaźni suchych i mokrych oraz kąpieli w różnych basenach. W sumie trasa spa obejmuje 10 przystanków, podczas których najpierw ciało stopniowo jest rozgrzewane, a potem ochładzane. Na wstępie ma miejsce poczęstunek złożony z herbaty, a po przejściu całej wellnessowej ścieżki otrzymuje się talerz engadyńskich specjałów. Osobiście nie testowałam sekcji z saunami, bo w ciąży takie atrakcje nie są wskazane. Jednak basen ze słoną wodą czy baseny zewnętrzne z widokiem na majestatyczne szczyty Dolomitów Dolnej Engadyny i Piz Pisoc (najwyższą górę w Szwajcarskim Parku Narodowym) zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Kompleks jest bardzo nowoczesny i zdecydowanie warto tu zajrzeć. Tym bardziej, że nie jest to droga sprawa – wstęp na 3h dla osoby dorosłej kosztuje 29 CHF (17 CHF dla młodzieży w wieku 11-15 oraz 11 CHF dla dzieci w wieku 6-10 lat, młodsze dzieci wchodzą bezpłatnie). Po godzinie 19:30 odpowiednio 20 CHF / 12 CHF / 8 CHF. Byłyśmy tu właśnie wieczorem i po 21:00 były może 4 inne osoby w basenach. Można było się poczuć jakby cały obiekt był dla nas.
Scuol to też bardzo ciche i spokojne miejsce. Nie na darmo to właśnie te rejony na swoją bazę wybrała Grażyna Kulczyk. Szwajcarzy jednak są na tyle dyskretni, że nie zdradzają w której dokładnie miejscowości czy wiosce ma rezydencję jedna z najbogatszych Polek. Wiadomo tyle, że kilkanaście kilometrów od Scuol, w Susch, otworzyła na początku tego roku swoje muzeum sztuki współczesnej.
Susch i muzeum Grażyny Kulczyk
Powiem Wam jedno: to miejsce trzeba zobaczyć, bo nie dość, że jest zjawiskowo położone (choć z zewnątrz bardzo niepozorne – zlokalizowane w starym benedyktyńskim browarze), to jeszcze wystawia dzieła znanych artystów z całego świata. Co ciekawe: większość prac wcale nie należy do fundatorki, a są wypożyczane z najlepszych muzeów na świecie, gdyż to z założenia nie miała być muzeum pokazujące prace będące własnością Grażyny Kulczyk.
Miłym akcentem jest fakt, że nazwa muzeum jest faktycznie pisana po polsku: „Muzeum Susch”, a przecież mogło nosić nazwę z niemieckiego czy angielskiego: „Museum Susch”.
Obszar muzeum jest obecnie rozbudowywany o kolejne obiekty, w tym dom dla artystów różnych dziedzin, którzy będą mogli tu tworzyć i mieszkać w ramach przyznawanych przez fundację Grażyny Kulczyk stypendiów. Sama historia tego miejsca jest super interesująca, nie mówiąc o planach na przyszłość. A zaskoczeniem niech będzie fakt, że lokalna społeczność w Susch liczy jedynie ok. 200 osób. Każdy mieszkaniec ma dożywotni, bezpłatny bilet wstępu do obiektu, bo też lokalna społeczność musiała wyrazić zgodę na powstanie tego obiektu.
Scuol – gdzie się zatrzymać?
Ze swojej strony mogę polecić Wam hostel znajdujący się tuż przy dworcu i wyciągach – Scuol Youth Hostel. Oferuje on zróżnicowane pokoje – od jedno- i dwuosobowych z indywidualnych łazienką, po zbiorowe ze wspólną łazienką. Bardzo fajna jest przestrzeń ogólna na parterze z kominkiem i dużą salą jadalną, w której podawane są śniadania i obiadokolacje. Przyznam, że śniadania i wybór składników bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Nigdy nie spałam w hostelu, więc sądziłam, że podawane tu śniadania będą składały się z pieczywa i konfitur. A tu taka niespodzianka! Było naprawdę smacznie.
Hostel ma fajny, surowy i bardzo nowoczesny design. Choć mieści się w nowoczesnym budynku, to został zaprojektowany zgodnie z zasadami engadyńskiej architektury. Znaczy to m.in., że ma charakterystyczne kwadratowe okna usytuowane w zagłębieniach budynku.
Jeśli będziecie mieli w planach wizytę w Gryzonii, to zdecydowanie Scuol i Susch uwzględnicie na swojej liście. To piękne rejony i cieszę się, że mogłam je poznać.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
2 odpowiedzi na “Scuol – miasteczko, o którym pewnie nie słyszeliście, a zapiera dech!”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Gdy jechałam do Scuol nie wiedziałam czego można się spodziewać po tym zamieszkałym przez niespełna 5 tys. osób miasteczku. Zdjęcia w internecie [...]
Super opis i fotki pięknego miasteczka.Bardzo zachęcająca oferta.A jaki transport najlepiej wybrać (latem lub zimą) ?pozdrawiam ?
Z Polski jest tu relatywnie blisko samochodem. Druga opcja to lot do Zurychu – Swiss lata z Warszawy, Krakowa, Gdańska i Wrocławia wiele razy w ciągu tygodnia. Do tego LOT też ma sporo połączeń. Z lotniska jest bardzo dobre połączenie pociągiem do samego Scuol.