fbpx

Tokio na rowerze

25 sierpnia 2014

Mieć holenderski rower w Japonii to całkiem możliwa, a w dodatku wcale niedroga opcja. Za jedyne 800 JPY, czyli około 24 PLN możemy stać się użytkownikami jednośladu na cały dzień. W porównaniu z biletem dziennym za 21 PLN to znakomite rozwiązanie i choć nie dojedziemy nim na drugi kraniec miasta w tempie metra, to i tak warto zdecydować się na taką przyjemność. Zwłaszcza w weekendy, kiedy Tokio bierze głęboki oddech i na ulicach jest znacznie mniej samochodów, dzięki czemu ruch spowalnia.

Nasze rowery wypożyczyliśmy w hotelu, w którym mieszkaliśmy (o miejscach, w których spaliśmy napiszę osobny post, bo sporo z Was się mnie pytało o ceny, warunki, lokalizacje etc.), więc tuż po śniadaniu wsiedliśmy na nie, by objechać najbliższe okolice, w tym Park Cesarski. Hotel usytuowany był praktycznie w centrum miasta, tuż przy stacji metra i byliśmy z tej lokalizacji bardzo zadowoleni. Wokół znajdowało się mnóstwo wysokościowców z biurami, co skutkowało tym, że w bezpośrednim sąsiedztwie mogliśmy wybierać spośród rozmaitych lokali z jedzeniem otwartych do późnych godzin nocnych. Dzięki temu też mogliśmy poszaleć praktycznie po całym centrum Tokio na rowerze, co było absolutnie fantastycznym pomysłem! Zresztą obejrzyjcie to na krótkim filmie:

Rowery wyglądały jakby ktoś je dla nas przyprowadził wprost ze sklepu rowerowego. Były ultra czyste i bez najmniejszej rysy. Przyznam, że mieliśmy małe obawy z tym związane, bo jak się przekonaliśmy kilka dni wcześniej w Matsumoto (napiszę o tym fantastycznym mieście niebawem) jazda po japońskich, lewostronnych ulicach bywa chwilami dość trudna dla Europejczyka przyzwyczajonego, bądź co bądź, do ruchu prawostronnego.

Na szczęście w Tokio na znacznych odcinkach pomyślano o ścieżkach rowerowych, które ułatwiają jazdę. Jednym ich minusem jest to, że przechodnie nie specjalnie się nimi przejmują i niestety łatwiej często jechać chodnikiem, bo jest na nim mniej piechurów, niż przemieszczać się przepisowo ścieżką. Co za paradoks…

Jednak nie myślcie sobie, że jazda rowerem była prze to mało przyjemna, bo jak najbardziej dała nam dużo frajdy, którą odczuwaliśmy na naszych pośladkach jeszcze po tygodniu od powrotu do Polski 😉

Generalnie, duże odcinki w ścisłym centrum można było pokonać bez zatrzymania i przystanków. Trzeba było tylko niekiedy używać dzwonka jak ktoś wchodził na ścieżkę. Najgorszym fragmentem była Ginza (wielka dzielnica handlowa), która podczas weekendu zmienia się w gigantyczny deptak. Prawda jest taka, że tutaj na kilku odcinkach musieliśmy zejść z roweru i go przed sobą prowadzić.

W ciągu całego dnia przejechaliśmy okolice dworca Nihonbashi, zajrzeliśmy do Parku Cesarskiego, objechaliśmy Ginzę oraz Tsukiji. Oczywiście w między czasie robiliśmy długie postoje na jedzenie, zwiedzanie, czy nawet zakupy. Rowery w tym czasie zostawialiśmy jakby nigdy nic na ulicy z jedynie zaciśniętym zabezpieczeniem na koło. Nie były jednak przyczepione żadną stalową linką do jakiegoś stojaka, ławki itp.

Na początku nie mogliśmy w to uwierzyć, że można w taki sposób zostawić rower, ale w końcu to Japonia i to najbezpieczniejszy kraj na świecie. Przyznam, że było to dość zaskakujące doświadczenie. Podobnie jak fakt, że Japończycy jeżdżąc na rowerze często w tylnej kieszenie spodni mają np. smartfona, czy portfel i zupełnie nie obawiają się ktoś wyciągnie po to rękę. Niezwykły to kraj i aż żal, że podobne zwyczaje nie panują u nas.

Zapraszam Was na garść zdjęć z naszej przejażdżki,
E.

Follow Madame Edith on Instagram

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

3 odpowiedzi na “Tokio na rowerze”

  1. Rowerowy pisze:

    Piękne zdjęcia, Tokio robi wrażenie. Świetnie, że trafiliście na rowery w idealnym stanie.

  2. Kinga Łucja pisze:

    Świetny i ciekawy wpis! 🙂

    Pozdrawiam

    ____________
    truskawkowa-fiesta.blogspot.com

  3. Marta pisze:

    Po Tokio przemieszczałam się jedynie metrem i na własnych nogach, roweru nie próbowałam, ale widzę, że następnym razem warto się skusić na takie rozwiązanie 🙂 Odnośnie bezpieczeństwa to nigdzie nie czułam się tak bezpiecznie jak w Japonii. Jest to wspaniałe, gdyż można wyłączyć myślenie i skupić się w pełni na walorach estetycznych i poznawaniu kraju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Tokio na rowerze


Mieć holenderski rower w Japonii to całkiem możliwa, a w dodatku wcale niedroga opcja. Za jedyne 800 JPY, czyli około 24 PLN możemy stać się [...]
@MadameEdith on Instagram