Jak pewnie wiecie bardzo lubię Węgry. Lubię kilka dań tamtejszej kuchni, uwielbiam ich sierpniowe arbuzy i jasną, lekko wydłużoną paprykę, której na próżno szukać w Polsce. Bardzo lubię Budapeszt i budapeszteńskie (choć nie tylko) kąpieliska, które są po prosu wspaniałe. Kiedyś na Węgrzech bywałam średnio dwa razy w roku. W ostatnich latach kraj ten i jego stolicę odwiedzałam już nieco rzadziej, bo co dwa lata. Muszę przyznać, że to jedno z europejskich państw, do których jest mi najbliżej. I to nie tylko pod względem odległości. Węgrzy są bardzo mili i przyjacielscy. W popularnym powiedzeniu „Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki” jest bardzo dużo prawdy, a Polacy w tym kraju są zawsze mile widziani.
Nasz sierpniowo-wrześniowy wypad na Węgry połączony był także z wizytą w Wiedniu. Mieliśmy też plany, by zahaczyć o Bratysławę i czeskie Brno, ale skończyło się na małej zmianie trasy i ostatecznie tych dwóch miast nie odwiedziliśmy. Może uda się za rok? Zawitaliśmy za to do Szentendre i Györ.
Plan, jaki zrealizowaliśmy, był tyle ambitny, co jednocześnie dający wytchnienie. Nigdzie nie goniliśmy. Nie mieliśmy dni wypchanych bieganiem od miejsca A do punktu B. Po prostu chcieliśmy odpocząć i delektować się ostatnimi, pięknymi dniami lata. A trzeba przyznać, że gdzie jak gdzie, ale na Węgrzech przełom sierpnia i września jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Przeważnie dni są nadal upalne, ale za to wieczory stają się już bardzo przyjemne i nawet trzeba zarzucać na plecy cienki sweterek.
Naszą wyprawę zaczęliśmy od Tokajskiego Regionu Winiarskiego. To piękny i bardzo charakterystycznie ukształtowany teren. Widać go z daleka jeszcze przed przekroczeniem granicy między Słowacją a Węgrami w Sátoraljaújhely. Tyle razy przez niego przejeżdżałam. ba, nawet przejeżdżałam przez Tokaj w drodze do Debreczyna, ale nigdy się tam nie zatrzymaliśmy. Dopiero teraz tam dotarłam.
Największa winnica w regionie |
Królewska piwnica z winami |
Kościół w Tokaju |
W Tokaju spędziliśmy jeden dzień na degustowaniu tamtejszych win, po czym pojechaliśmy w kierunku Miszkolca. W mieście tym odwiedziliśmy zabytkowe centrum, zwiedziliśmy odrestaurowany w ubiegłym roku zamek, a także zażyliśmy kąpieli w zdrowotnych wodach na najsłynniejszym węgierskim kąpielisku termalnym – Miskolc Tapolca. Było cudownie, relaks razy milion!
Miskolc Tapolca |
Zamek w Miszkolcu |
Zamek w Miszkolcu |
Z Miskolca malowniczą drogą prowadzącą przez Góry Bukowe dotarliśmy do Egeru. Po drodze zatrzymaliśmy się na spacer po Lillafüred – okolicach zabytkowego pałacu, który w chwili obecnej jest luksusowym hotelem położonym nad górskim jeziorem i obok pięknych wodospadów.
Lillafüred |
W Egerze standardowo pochodziliśmy po starówce, wdrapaliśmy się na ruiny zamku, odwiedziliśmy muzeum marcepanu oraz moją najulubueńszą cukiernię Marjana (patrz wpis: Najlepsza cukiernia w Europie). Drugi dzień pobytu spędziliśmy w fantastycznym kąpielisku pod Egerem – w Egerszalók.
Eger – widok z zamku |
Winnica |
Zadaszone miejsce do degustacji wina |
Zachód słońca w winnicy |
Centrum Egeru |
Centrum Egeru |
Cukiernia Marjana |
Egerszalok |
Egerszalok |
Stamtąd mieliśmy już tylko półtorej godziny drogi do Budapesztu, w którym zatrzymaliśmy się na trzy dni.
Moje ulubione kąpielisko w Budapeszcie – Széchenyi Fürdő |
Modna restauracja Menza utrzymana w stylistyce lat 70-tych. |
DiMario – nasza ulubiona pizzeria |
Lavendula – tu można spróbować np. lodów o smaku piwa lub sera camembert. |
Nowa atrakcja miasta – diabelski młyn. |
New York Cafe została okrzyknięta „najpiękniejszą kawiarnią na świecie” |
New York Cafe mieści się w luksusowym hotelu Boscolo |
Baszta Rybacka |
Piękna, ale bardzo kosztowna, porcelana z Herend. |
Zupa gulaszowa |
Wielka Hala Targowa w Budapeszcie |
Hotel Gellert nocą |
Kąpielisko przy Hotelu Gellert |
Piknik na moście |
„Wieloryb” – centrum kultury i centrum handlowe w jednym |
Odwiedziliśmy także przepiękną miejscowość Szentendre, która zwana jest „węgierskim Kazimierzem Dolnym” oraz Györ.
Muzeum Marcepanu w Szentendre |
Genialny tort śliwkowo-marcepanowy w cukierni Szamos w Szentendre |
Gyor |
Gyor |
Ostatnie dni urlopu spędziliśmy w Wiedniu, u naszego przyjaciela. Tu jak zawsze było super! Objadaliśmy się Kaiserschmarrn oraz strudlem z jabłkami. Nie zabrakło wizyty w restauracji serwującej sznycle 🙂
Stopniowo opiszę wszystkie wspomniane wyżej miejsca i pokażę Wam więcej zdjęć. Póki co wrzucam jak zwykle migawki, które mam nadzieję, narobią Wam apetytu na więcej. Dołączam także trasę naszej podróży:
Podobne wpisy
Komentarze
21 odpowiedzi na “Węgry i Wiedeń”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Jak pewnie wiecie bardzo lubię Węgry. Lubię kilka dań tamtejszej kuchni, uwielbiam ich sierpniowe arbuzy i jasną, lekko wydłużoną paprykę, której [...]
Gdzie można wypić taką obłędną czekoladę ze zdjęcia?
W Café Landtmann 🙂
Czy smakuje tak samo dobrze jak wygląda czy lepiej np. w Cafe Central spróbować?
Tę czekoladę pił Monsieur, ja ją tylko spróbowałam. W Café Central nigdy jej nie piłam, więc nie mogę ich porównywać. W każdym razie ta z Café Landtmann była bardzo dobra.
Edytko ja wlasnie zastanwiam sie nad podroza do Budapesztu, chodzi mi glowie od dluzszego czasu.. rozwazlam opcje przejazdem koleja i zwiedzenia kraju na wlasna reka wraz z narzeczonym.. Czy tam byliscie, bylo bezpiecznie? Do mojej wyprawy mnostwo czasu (planuje ja na poczatek nowego roku) i tak sie zastanawiam… Wiem ze mnostwo moze sie zmienic, ale juz marze o wyprawie:) Ala
Alicjo,
Teraz można jechać bez obaw. Jest w 100% spokojnie. Media nie pokazują prawdziwego obrazu Węgier, a tylko jakiś marginalny wycinek i na nim się skupiają szukając sensacji.
Oczywiście co będzie pod koniec roku, czas pokaże.
Serdecznie pozdrawiam
E.
W pierwszej chwili pomyslalam, ze bedziesz pisala o uchodzcach wlasnie.
mnie rowniez Wegry po ostatnich wydarzeniach nie nastrajaja pozytywnie, chociaz jak to mawiaja Polak i Wegier dwa bratanki, wiec niewykluczone, ze i my Polacy nie zachowalibysmy sie lepiej …
Przygnebiajace ostatnio mamy czasy .
Minie rok (w listopadzie) a nadal pamietam jakie wrazenie zrobil na mnie Budapeszt. I to dzieki Tobie dotarlismy do niektorcyh miejsc :-). New York Cafe wyglada bardzo ciekawie, nastepnym razem wpadniemy tam. Piekne zdjecia Mme.
Bardzo dziękuję Aniu!
Byłoby wspaniale gdybyśmy następnym razem spotkali się właśnie w Budapeszcie. To idealne miasto na spotkania i chodzenie bez celu po przepięknym centrum. Można spacerować i rozmawiać cały dzień, a w między czasie zaglądać do stylowych kawiarni na pyszne ciasta i kawy…
Uściski!
E.
Hmm szkoda że dla uchodźców nie byli tacy gościnni, a powiedziałabym nie byli nawet ludzcy, więc nie mam ochoty odwiedzać Budapesztu na jakiś czas,
Myślę, że krzywdzące jest utożsamianie polityki i zachowań rządu, czyli wyjątkowo małej grupy ludzi, z ogółem mieszkańców danego kraju.
Polacy są tam zawsze mile widziani.
Jestem żona Węgra od ponad trzech lat:) i myślę, że zdążyłam poznać trochę ten kraj i jego mieszkańców i potwierdzam za Madame Edith, że Polacy są tam zawsze mile widziani. Zawsze na informację, że jestem Polką na twarzach pojawiał się szeroki uśmiech.
W Budapeszcie spotkałem się z miłą sytuacją gdy szedłem ulica z walizkami. Jeden z samochodów zatrzymał się a kierowca przez otwarte okno zaczął mnie pytać o drogę w języku węgierskim. Uprzejmie odparłem że nie mówię w tym języku. Kierowca zapytał "skąd jestem?". Po udzielonej informacji "Poland" usłyszałem znajome "dzień dobry" 🙂 Facet zaczął mówić łamanym angielskim i węgierskim że robił dużo interesów z Polakami i że cieszy się ze spotkania. Wstrzymał ruch na drodze jednokierunkowej i dalej bym z nim mile gawędził gdyby nie uwaga że się spieszę. W miłej atmosferze i z uśmiechem pożegnaliśmy się życząc zdrowia. 🙂
Nie wiedziałam, że Węgry i sam Wiedeń to tak malownicze miejsca! Ta winiarnia mnie absolutnie zachwyca… chciałabym zobaczyć coś takiego na żywo. Ze wszystkich zdjęć niezwykle spodobał mi się ten kościółek i powiem Ci, że pomyślałam na jego widok, proszę nie śmiej się ale… że chciałabym wziąć w takim ślub w przyszłości. 😀 Architektura tych miejsc jest zachwycająca, a relaksujących kąpieli i pyszności na talerzu tylko pozazdrościć!
Zupa gulaszowa z Hungarikum Bisztró? 😉
Taaak! W końcu udało mi się tam dotrzeć 🙂
Piękne zdjęcia. Dzięki nim powróciłam myślami do własnego urlopu, który też częściowo spędziłam na Węgrzech. Podzielam zachwyt nad porcelaną z Herend. Polecam wizytę w manufakturze porcelany a potem koniecznie obiad w restauracji obok manufaktury podany oczywiście na przepięknej porcelanie. Natomiast przy okazji ponownej wizyty w Gyor warto zwiedzić benedyktyńskie opactwo w Pannonhalma, w którym jest biblioteka rodem z powieści "Imię róży". Pozdrawiam serdecznie.
Mario,
Bardzo dziękuję! W Györ.p byliśmy tylko przejazdem. Dosłownie 2-3 godziny. Chcielibyśmy tam wrócić i dokładnie zwiedzić tomiasto, bo zrobiło na nas duże wrażenie.
Moc pozdrowień
E.
Bardzo fajna wycieczka, super zdjęcia, piękne miasta!
Witaj Madame Edith:)
Dwa piekne miasta – Budapeszt, gdzie jeszcze za czasow ciezkiej komuny kupowalam soki pomaranczowe i Wieden, gdzie mieszkalam dwa lata, przed obaleniem komuny.
Oczywiscie,ze moje spojrzenie na te miasta sa tak rozne, jak epoki, kiedy tam bylam.W Budapeszcie – mloda i wolna. W Wiedniu- na satusie uchodzcy.
I moze dlatego nie odczuwam sentymentu – pierwsze tak dawno,ze az juz nie pamietam, a drugie – za bardzo pamietam..:)
Pozdrowienie z wiosennego Sydney
Wiesia
Wiesiu,
Nawet nie wiesz jak Co zazdroszczę nadchodzącej wiosny! Na wyjeździe pogoda była cudna, a po powrocie do kraju czekał na nas deszcz i tylko ok. 10 stopni C. Z niecierpliwością czekam na marzec i kwiecień, a Tobie życzę cudownej wiosny i nadchodzącego lata 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam
E.