Odkąd pracuję po kilkanaście godzin na dobę, tak naprawdę odpoczywam tylko poza krajem, bo tam nie mam internetu… a przynajmniej jest on bardzo ograniczony 😉 Dzięki temu, że mieszkam w południowej części Warszawy na Okęcie mam przysłowiowy „rzut beretem” – taksówką 10 minut, a autobusem nieco ponad kwadrans, znacznie szybciej mogę dostać się na lotnisko, niż np. na dworzec w centrum.
Niestety w mojej pracy, zresztą Monsieur ma podobnie, nie jesteśmy w stanie zaplanować sobie urlopu z większym wyprzedzeniem niż 2 miesiące. Dlatego zwykle kupujemy bilety na samolot na 3-4 tygodnie przed podróżą lub korzystamy z ofert „last minute”. Innej opcji nie ma, bo nie mamy samochodu, który przy krótkich wypadach byłby przydatny.
Ostatnio byliśmy już tak zmęczeni i spragnieni wakacji, że zdecydowaliśmy się wybrać na kilkudniowy wypad. Wybór był całkiem prosty: pojechaliśmy do naszego przyjaciela do Wiednia. Miasto o tej porze roku nie jest tak przyjazne jak wiosną, czy latem, ale i tak temperatura była wyższa o kilka stopni niż w Polsce. Dzięki temu swobodnie dało się chodzić na wielogodzinne spacery po tej jakże wspaniałej metropolii.
|
W muzealnym sklepie z pamiątkami (MAK): zabawne gadżety do ustawiania wina w pozycji lewitującej |
Wiedeń ma tę znakomitą zaletę, że mieszka tam J., który zna jak własną kieszeń mnóstwo lokali i wie gdzie pójść, żeby było smacznie, z przytupem i po austriacku 😉 Oczywiście w jego towarzystwie jest także dużo raźniej i weselej. Fajnie jest zwiedzać miasto w towarzystwie „tubylca”.
|
„Black Beauty” – ciastko/torcik czekoladowy – popisowy deser w restauracji „Orlando di Castello„ |
W trakcie naszego pobytu odwiedziliśmy wiele nowych miejsc, do których nie zajrzeliśmy rok temu. I co najfajniejsze: trafiliśmy na sezon świątecznych jarnarków! A zawsze marzyłam o tym, by zobaczyć takie wydarzenie pod wiedeńskim ratuszem. W tym roku się to udało i jestem z tego powodu przeszczęśliwa 🙂
|
Jarmark pod Ratuszem o zmierzchu |
Wiedeń to piękne miasto, byłem nie raz i polecam, po prostu jak w bajce. Uwielbiam ich potrawy mmm… dużo mięska:) jak tęsknie sięgam po kiełbaski wiedeńskie, które często podczas pobytu jadałem tam na śniadania – najlepiej te Henryka Kani, bo jakoś ich smak wydaje mi się najbardziej podobny do oryginału:)
Dziękuję za odpowiedź 🙂 Poszukam czegoś dla nas pod tym kątem. Jarmarki są na pierwszym miejscu naszej listy odwiedzin.
Edith,
tak się składa, że będę podążać w ten weekend Twoimi szlakami. I chciałam się Ciebie spytać o sugestie, gdzie warto zajrzeć przy takiej aurze, która mało zwiedzaniu sprzyja ;)?
Dodam, że zaliczyliśmy kilka ważnych punktów (Naschmarkt, Schonbrunn, Prater, Stephansplatz, Volksgarten i rejony parlamentu) we wrześniu.
Z góry dziękuję za odpowiedź!
Kasiu,
przy takiej pogodzie polecam Wam kawiarnie (patrz tu: Wiedeńskie kawiarnie) lub muzea – byłam m.in. w MAK, Belwederze, Schonbrunn – Pałac już widziałaś, ale czy byłaś na pokazie robienia Apfelstrudel? 🙂
No i oczywiście jarmarki oraz wizyta w heurigen'ie – tradycyjnej restauracji ze sznyclami i innymi smakowitościami.
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Świetne zdjęcia z Wiednia 🙂
oh…. przedsmak tego co będę widzieć w sobotę. Jutro również jadę do Wiednia, niestety tylko na jeden dzień, więc pewnie zobaczę tylko ważne rzeczy + kilka godzin na Jarmarku Świątecznym a to lubię najbardziej, byłam już na takim w Dreźnie i Berlinie, było cudownie, a ten cały klimat tam… cudo!
Piękne zdjęcia, piękne miasto! Dziękuję za tak miły spacer 😉
Wspaniałe fotki
Wiedeń to najpiękniejsze miasto ,moim skromnym zdaniem,zaciekawiły mnie czerwone oliwki ,ciekawe czym je zabarwiono?,pozdrawiam.
Wydaje mi się, że one nie są barwione. To po prostu taka odmiana.
Też jestem tego zdania. Szczególnie to widać po tych żółtych – trudno byłoby "zafarbować" np. zieloną oliwkę na taki kolor. Oliwki bordowe są łatwo dostępne w polskich sklepach, te czerwone są nieco od nich jaśniejsze i mają bardziej nasycony kolor.
E.
A truskawski jak smakowaly ? bo sezon chyba sie na nie juz skonczyl ?
Basiu,
Pewnie, że sezon na gruntowe się skończył, co nie zmienia faktu, że w Austrii w wielu deserach można było je spotkać. Nawet na jarmarku zalewane gorącą czekoladą. Były pyszne 🙂
Z pozdrowieniami,
E.
Zazdroszczę takiego przyjaciela. Czy przypadkiem nie szuka nowych przyjaciół? ;))))
W Wiedniu byłam w wieku kilkunastu lat, więc poza wesołym miasteczkiem Prater i tortem Sachera niewiele pamiętam.
Jak w ogóle cenowo wypada Wiedeń?
Super zdjęcia. Na widok torciku czekoladowego dostałam ślinotoku. Boska ściana z winami.
Świetnie wyglądałaby sałatka z takimi kolorowymi oliwkami.
Gratuluję wczorajszej wygranej!
Agnieszko,
Ogromnie dziękuję 🙂
Co do przyjaciela, to chyba trzeba byłoby się zapytać samego zainteresowanego – co powiesz J. na nową przyjaciółkę? 😉
Sama jestem zdania, że przyjaciół jak butów nigdy dość 😉
Serdeczne Cię pozdrawiam,
E.
J. dziekuje za liczne pochwaly w tekscie 🙂 Pozdrowienia z parabanku.
J.,
Pochwaliłabym Cię nawet bardziej, ale sam wiesz, że nikt by mi nie uwierzył, że taki ideał istnieje, no i wtedy tekst powinien być oznakowany jako "reklama", a za tą nie przepadam na blogu 😉
Buziaki!
E.
Wiedeń jest piękny! Mi się marzy zobaczyć to miasto pokryte puchowym śniegiem, musi to wyglądać cudownie:)
Joanno,
Mimo, że nie lubię śniegu, to nawet trochę żałowałam, że go nie było. Ratusz i jarmarki pokryte nim muszą wieczorem wyglądać zjawiskowo!
Serdeczności,
E.
Piękne zdjęcia jak to miasto z resztą:) Wiedeń znam ale dawno tam nie byłam, dziękuję za powrót do wspomnień. O tej porze roku jest tam równie ślicznie jak latem, głównie przez urok małych jarmarków. Polecam grzańce, kasztany no i koniecznie kiełbaski, które wypiera kebab. Pozdrawiam ciepło.
Małgorzato,
Wiedeńskie kiełbaski są najlepsze i to pniestety prawda, że coraz częściej w budkach zamiast nich spotyka się kebab 🙁 Za to grzańce oraz poncze są wszędzie! Dosłownie na każdym kroku i to mi się bardzo podoba, że co rusz natknąć się można na mniejszy, czy większy jarmark, na którym są sprzedawane. 🙂
Pozdrawiam ciepło,
E.
Dawniej też tak było to wspaniale, że to się nie zmieniło 🙂
Z niecierpliwością czekam na przegląd wiedeńskich kawiarni/restauracji! Za dwa tygodnie wybieramy się na jarmark do Wiednia, więc wskazówki co do tego, gdzie iść, byłyby wskazane. :))
Pozdrawiam! IS
IS,
Wpis o kawiarniach planuję w przyszłym tygodniu, a o jarmarkach jeszcze w kolejnym 🙂
Z serdecznymi pozdrowieniami,
E.