
Pico jest, jak do tej pory, trzecią wyspą, którą odwiedziliśmy na Azorach. Polecano nam ją bardzo, w związku z czym oczekiwania były wysokie. Pico bardzo nam się podobało, choć atmosfera nie była tak dobra jak na pozostałych wyspach. Wiele osób mówiło, że Sao Jorge czy Faial są mniej urokliwe od Pico, ale dla nas wydały się jednak ciekawsze, z fajniejszym klimatem. Niemniej na Pico jest co robić! I zaraz Wam pokażę, ile różnorodnych miejsc można odwiedzić.

Pico – jak się dostać?
Na Pico przypłynęliśmy promem z wyspy Faial prosto do Madaleny – stolicy Pico. Potem z miejscowości Sao Roque, która znajduje się na północnym wybrzeżu, odpłynęliśmy na Sao Jorge (czasami promy na Sao Jorge wypływają też z Madaleny).
Na Pico możecie też przylecieć z San Miguel, bo działa tu też lotnisko. Położone jest między Madaleną, a Sao Roque.
Pico – gdzie nocować?
Tak jak pisałam we wpisie dot. hoteli na Azorach, na Pico baza hotelowa jest dość słaba. Są albo prywatne pokoje, stary hotel z lat 70-tych lub kilka butikowych hoteli, w których pokoje są bardzo drogie. Wybór jest mocno ograniczony.
Wybraliśmy nowy hostel Porto Velho Boutique Hostel w porcie w Madalenie, który Wam bardzo polecamy. Można wybierać spośród pokojów współdzielonych, rodzinnych, ale są też „dwójki” i „jedynki”.

Pico – gdzie jeść?
Padaria Andrade
Jako że nasz hostel nie oferował śniadań, robiliśmy sobie sami jedzenie i jadaliśmy na mieście korzystając z oferty bardzo dobrej kawiarnio-cukierni Padaria Andrade. Możecie tam wypić kawę, zjeść kanapkę czy coś na słodko. Lokal znajduje się 3-4 minuty piechotą od portu w Madalenie i jest licznie odwiedzany przez lokalsów.
Na obrzeżach Madaleny znajduje się wielki sklep Continente – warto tam zrobić zakupy spożywcze. Ceny wielu produktów są niższe niż w Polsce i dostaniecie spory wybór azorskich produktów.


Kawiarnia w porcie w Sao Roque
Świetną kawę z babeczkami pasteis de nata jedliśmy także w porcie w Sao Roque.

Restaurante Azores Wine Company
To jedna z dwóch najlepszych restauracji, jakie odwiedziliśmy podczas całego wyjazdu. Byliśmy jedną z czterech par, która jadła kolację przy „chef’s table”, bo tylko w taki sposób są tu serwowane posiłki. Każdy siedzi przy długiej ladzie, która okala kuchnię. Dania przygotowuje dwóch kucharzy. Można wybrać różne sety dań. My wzięliśmy ten największy, złożony z 6 dań i przekąsek od chefa. Kosztował 45 EUR za osobę. To było wspaniałe doświadczenie!




Azorskie składniki i małe dania z kilku prostych ingrediencji dopracowane do perfekcji. Dla lepszego doświadczenia warto byłoby tu wynająć pokój na noc, by móc spróbować dań z doborem win. Piękne miejsce z niesamowitym widokiem!


Cella Bar
Miejsce wygrało prestiżową nagrodę „2016 ArchDaily Building of the Year”. Faktycznie, sam budynek zachwyca. Restauracja składa się z prostego kamiennego budynku – stodoły i drewnianej dobudowy w kształcie wieloryba. Wnętrze jest przepiękne i bardzo przemyślane. Gorzej z obsługą, która jest zblazowana i sprawia wrażenie, że pracuje tam za karę. Mówiąc szczerze: nigdzie na Azorach nie spotkaliśmy się z gorszym serwisem w restauracji. Bar podczas naszej wizyty był akurat zamknięty. Działał za to jeszcze sklep z winami i innymi trunkami.



Jedzenie w Cella Bar jest międzynarodowe: jest tajski ryż, sałatki, różne rodzaje curry. Spodziewałam się bardziej azorskich klimatów, ale było smacznie, choć bez szału. Chyba mieliśmy zbyt wygórowane oczekiwania odnośnie do tego miejsca.




Cooperativa Vitivinicola Da Ilha Do Pico
Miejsce, w którym można zapisać się na degustację win z Pico, jak i kupić wino na wynos. Fajny klimat. Azorskie wino kupicie już za ok. 10 EUR. Polecam przyjechać taksówką lub dojść na piechotę z Madaleny, bo nie jest daleko.


Espaço Talassa – Exploração Turistica Maritima w Lajes
Chcieliśmy zjeść w bardzo ładnej Baleias Café, ale była zamknięta. Trafiliśmy więc na obiad do Espaço Talassa – to restauracja ze stolikami na zewnątrz, jest tu też hotelik i organizowane są wycieczki w poszukiwaniu wielorybów czy delfinów. Zjedliśmy sałatkę, tosta z tuńczykiem, lasangnę z tuńczykiem oraz domowe ciasto bananowe z kulką lodów. Wszystko było bardzo smaczne i świeże. Za te dania i dwie kawy zapłaciliśmy 24 EUR. Warto!



Pico – co zobaczyć?
Gruta das Torres
Jedną z największych atrakcji jest podziemna grota zlokalizowana kilka kilometrów od Madaleny. Jest to tak naprawdę fragment wulkanu, do którego można zejść. Niestety miejsce to nie jest czynne każdego dnia. Ba, nawet godziny podane na mapach google są nieprawdziwe. Podjechaliśmy na miejsce i razem z innymi turystami odbiliśmy się od drzwi. Kolejnego dnia też było zamknięta… Na szczęście udało nam się zobaczyć podobną, choć jeszcze większą grotę na Terceirze. Aktualne godziny otwarcia polecam sprawdzać na oficjalnej stronie groty, a nie w mapach google, bo zmieniają się w zależności od pory roku.

Moinho Do Frade i Moinho do Monte
Są to charakterystyczne dla wyspy czerwone wiatraki. Przycupnęły na południe od Madaleny wśród upraw winorośli. Nie ma żadnego konkretnego szlaku czy muzeum w tych okolicach. Po prostu zostawcie samochód i przespacerujcie się wśród charakterystycznych niskich murków, pomiędzy którymi rosną nieduże krzaki winorośli. Te tereny są bardzo malownicze.





Miradouro da Pontinha
To jeden z tarasów widokowych. Robi kolosalne wrażenie, gdyż ocean od zachodniej stronie wyspy jest bardzo niespokojny, a ogromne fale rozbijają się tu o porwany, wulkaniczny brzeg. Stojąc wysoko na klifie doskonale czuć malutkie kropelki wody, które powstają na skutek ogromnych siły przyrody. Po minucie człowiek jest mokry, ale ten spektakl można oglądać długo!


Centro de Artes e de Ciências do Mar (na przedmieściach Lajes) i Museu dos Baleeiros (w Lajes)
Dwa muzea poświęcone przemysłowi wielorybniczemu. Każde pokazuje temat z innej perspektywy. To nie są łatwe w odbiorze miejsca. Przynajmniej dla nas nie były. Wychodzi się z nich z przeświadczeniem, że Azorczykom trochę jest smutno, że przemysł ten został zakazany i że w ostatnich latach, gdy był praktykowany, był już na skraju opłacalności. Taki trochę „łabędzi śpiew”. Mieliśmy mieszane odczucia, bo choć oba te miejsca warto odwiedzić, są interaktywne, a wystawy dobrze zrobione, to jednak pozostawiają duży niesmak w odniesieniu do ludzkiej działalności. W Museu dos Baleeiros w jedej z sal kinowych wyświetlany jest krótki film o wielorybnikach. Polecam go tylko osobom o mocnych nerwach.


Trzecie muzeum związane z tematem wielorybnictwa znajduje się w Sao Roque, tuż przy przystani.

Lajes
Lajes to bardzo urocze miasteczko z kolorowymi domkami. Wybrzeże jest tu płaskie i można pospacerować w kierunku samotnego wiatraka. W kwietniu port był odbudowywany, bo został zniszczony po silnych sztormach. Lajes jest świetnym i bardzo urokliwym miejscem, w którym można spędzić całe popołudnie.








Farol da Ponta da Iha
Piękna latarnia morska na wschodnim przyczółku wyspy. Można zostawić samochód obok ogrodzenia i minąć ją bokiem idąc po wulkanicznych kamieniach w kierunku oceanu. Stąd jest najlepszy widok.

Pico da Urze
Kaldera to całkiem zielony wulkan, na który można wjechać samochodem. Droga jest słabej jakości, miejscami jest sporo kamieni i pokruszony asfalt. Jest to jednak świetne miejsce, które gwarantuje też piękne widoki na Pico.


Trzeba tu przejechać kilka kilometrów z głównej trasy. Na trasie towarzystwa odwiedzającym dotrzymują liczne stada azorskich krów.


Lagoa do Capitão
Nieduże jezioro powulkaniczne. Dojedziecie tu w kilka minut z Pico da Urze. Przy dobrej pogodzie, jeśli obejdziecie jezioro, to będziecie mogli zrobić piękne zdjęcia z odbijającym się wulkanem Pico w tafli wody. Nam się nie udało, bo Pico całe było w chmurach. Przy jeziorku znajduje się parking i jest to bardzo dobre miejsce na piknik.

Furna do Frei Matias
To była kolejna nieudana próba zdobycia, dla odmiany zupełnie dzikiej, jaskini/groty wulkanicznej. Na mapach google miejsce ma wysoką ocenę, bo aż 4,6 gwiazdki. Ale po dojechaniu do wskazanego na mapach punktu okazuje się, że dalszą trasę trzeba pokonać przez prywatną posesję położoną za zamkniętą bramą. Grota bowiem leży na polu, które do kogoś należy. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na wejście na prywatny teren. Pewnie gdybyśmy nie byli sami i inni by tam szli, to byśmy poszli w ciemno, a tak trochę się baliśmy, że nas ktoś pogoni z widłami 😉 Zdecydowanie nie jest to atrakcja turystyczna, którą ktoś się opiekuje. To zupełnie dzikie miejsce. Nie ma niestety żadnych oznaczeń ani wskazówek (przynajmniej nie było ich w kwietniu). W sezonie pewnie jest więcej ludzi i można pójść w większej grupie.
Wulkan Pico
Wiele osób, które przyjeżdżają na Pico chcą zdobyć najwyższy szczyt Portugalii. Cała trasa mierzy ok. 3,8 km długości w jedną stronę. Na tym odcinku pokonuje się przewyższenie równe 1150 metrów, jest więc uważana za bardzo stromą. Wejście zajmuje średnio ok. 3-3,5h, a zejście 4-4,5h. Ponoć najlepsi piechurzy są w stanie pokonać ją w 6-7h.
My nie mieliśmy ambicji, by zdobywać Pico i początkowo przyjechaliśmy na parking, by tylko się rozejrzeć. Po rozmowie ze strażnikiem zdecydowaliśmy się jednak na krótszą trasę do drugiego znacznika (spośród 47). To ok. 45-60 minut na piechotę, przewyższenie na tym odcinku wynosi ok. 300 metrów, więc jest to dobry sprawdzian czy da się radę wejść na szczyt. Wstęp kupuje się w schronisku zaraz nad parkingiem i kosztuje 10 EUR od osoby. Każdy dostaje GPS, dzięki któremu strażnicy dokładnie wiedzą, gdzie jesteśmy i w razie potrzeby można do nich zadzwonić z prośbą o pomoc. Urządzenie jest warte 300 EUR, więc warto go pilnować i nie zgubić.


Trasa na Pico jest o tyle trudna, że jest bardzo nierówna, idzie się po kamieniach i z punktu startu nie widać nawet pierwszego słupka. Trzeba iść po mniej lub bardziej wydeptanej ścieżce i uważać na oznaczenia na trasie. W jednym momencie poszliśmy nie tam, gdzie potrzeba i… musieliśmy się kawałek wspinać.
Buty trekkingowe i kijki, odpowiednie ubranie, jak i prowiant to obowiązkowe elementy ekwipunku.


Jeśli chcielibyście zdobyć Pico, to najważniejsze jest zarezerwowanie miejsc na wspinaczkę z wyprzedzeniem, bo np. na najbliższe dni nie ma ani jednego wolnego miejsca. W kwietniu można je było dostać w zasadzie od ręki, ale gdyby przyjechała jakaś większa wycieczka, to też nie byłyby dostępne.
Jeśli wrócimy na Pico, to być może rozważymy zrobienie całej trasy, choć powiem szczerze, że już ten krótki odcinek, był dość wymagający. Pico to wulkan i na trasie jest mnóstwo ostrych skał wulkanicznych, a podejście od samego początku jest dość strome. Widoki za to były piękne, gdy nie przysłaniały ich chmury. Lokalsi mówią o Pico, że to wstydliwa góra i często otaczają ją chmury, więc z widocznością bywa różnie.


Parkingi i małe parki
Podczas pokonywania trasy dookoła wyspy natknęliśmy się na urocze parki i mini rezerwaty przyrody. Są oznaczone na mapach jako zwykłe parkingi, ale warto się w niektórych zatrzymać. W jednym były daniele, mnóstwo miejsc do grillowania, boisko do koszykówki i wielki plac zabaw dla dzieci.


Poza tym na drodze okalającej wyspę jest mnóstwo punktów widokowych. Zatrzymywaliśmy się przy każdym.


Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
Pico jest, jak do tej pory, trzecią wyspą, którą odwiedziliśmy na Azorach. Polecano nam ją bardzo, w związku z czym oczekiwania były wysokie. [...]

Dodaj komentarz