Żelazowa Wola – to tu, w małym dworku (prawdopodobnie) 1-go marca 1810 r, urodził się Fryderyk Chopin. Muzeum i park poświęcony jego pamięci przywitał nas bujną roślinnością i zaskakującym wyglądem. Miejsce zupełnie nie przypomina tego, które pamiętałam z dzieciństwa. W ciągu kilku ostatnich lat zmieniło się tu bardzo dużo. Oczywiście na lepsze.
Przede wszystkim do parku wchodzi się przez nowoczesny budynek, w którym ukryte są kasy, przestronny hall, sale konferencyjne oraz sklepik z pamiątkami.
![]() |
Plan parku |
![]() |
Budynek ochrony przy wejściu do parku |
Tak jak wspomniałam park tonie w zieleni. Jednak nie jest to zieleń byle jaka. Jest mnóstwo kwitnących kwiatów, ciekawe krzewy i rozmaite drzewa. Jak można przeczytać na tablicy przy wejściu: „w rocznicę 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina, w kwietniu 2010 r., Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zakończył pracę przy rewaloryzacji parku w Żelazowej Woli wraz z budową obiektów obsługi turystów i zaplecza gospodarczo-administracyjnego i przekazał go do użytkowania publiczności”. Przez kilka lat rośliny z pewnością się bardzo rozrosły i w niektórych miejscach przypominają tajemniczy, nieco dziki ogród.
![]() |
Nowożeńcy – spotkaliśmy aż trzy pary, które w tym samym czasie robiły sobie zdjęcia w różnych częściach parku |
Przechadzając się parkiem w wielu miejscach słychać muzykę. Dochodzi z poukrywanych w zieleni głośników. Sprawia to fantastyczne wrażenie!
![]() |
Głośnik ukryty między roślinami |
Sam dom Chopinów wygląda jakby dopiero przed chwilą skończył się w nim remont. Jest idealnie biały, a dookoła rosną rozmaite kwitnące rośliny.
Zwiedzanie w środku zajmuje do 30 minut. Jest tu 5 sal, w których poustawiane są meble z epoki oraz te bardziej współczesne. W pokoju, w którym według przekazów, urodził się Fryderyk, stoją kwiaty i jego popiersie, a na drugim końcu fortepian przykryty pokrowcem. To właśnie na tym instrumencie, o 12:00 oraz 15:00 w weekendy, grane są ok. półgodzinne koncerty. Aktualnie często można spotkać Polaków, którzy dostali się do Finału Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Podczas naszej wizyty koncert grał Rafał Błaszczyk z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.
![]() |
Drugi fortepian |
Najpiękniej jest jednak na zewnątrz, w ogrodzie. Przyznam, że to jeden z najbardziej urokliwych jaki widziałam ostatnimi latami. Robi ogromne wrażenie i nie chce się z niego wychodzić.
![]() |
W oczekiwaniu na koncert |
![]() |
Drzwi i okna dworku są otwierane tylko przed koncertami. |
![]() |
Pomnik Chopina znajduje się kilkadziesiąt metrów od domu |
![]() |
Przez park przepływa rzeka Utrata. Przypomina odrobinę Szumy, które pokazywałam Wam we wpisie „Zamość i Roztocze„. |
![]() |
Pierwszy pomnik Chopina wyglądał jak nagrobek, gdyż władze carskie nie zgadzały się na inny |
Kiedy pospacerujemy po ogrodzie, wysłuchamy koncertu i zwiedzimy wnętrze domu możemy jeszcze skorzystać i zajść do kina. Nowoczesne budynki ustawione wzdłuż ulicy skrywają właśnie m.in. dużą, nowoczesną salę kinową, w której można obejrzeć (w cenie biletu do parku) film opowiadający o całym życiu Chopina. Tutaj też znajduje się restauracja.
W sezonie letnim można usiąść zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Karta nie jest przesadnie długa i znajdziemy tu głównie klasyki kuchni polskiej: rosół, gołąbki czy pierogi.
Jako, że po spacerze nieco zgłodnieliśmy, skusiliśmy się na małe co nieco. Monsieur zaczął od rosołu podanego w filiżance (8 zł). Zanim wróciłam z toalety na dnie filiżanki została tylko kropelka. Można się zatem domyślać, że zupa była dobra.
Na danie główne wybraliśmy pierogi. M. zamówił te z mięsem, a ja wybrałam ruskie (po 15 zł za porcję 5 solidnych sztuk). Pierogi były świeże i smaczne. Trzeba było na nie trochę poczekać, co tylko dobrze świadczy o restauracji.
Zachęceni pierogami skusiliśmy się także na desery. Wybrałam bezę kawową (13 zł), a M. skusił się na domową szarlotkę (12 zł). Oba smakowały jak domowe. Beza była sucha, tak jak lubię, a w środku miała pyszny, delikatnie kawowy krem. Rozbawiły mnie draże mleczne rozrzucone na talerzyku posmarowanym sosem czekoladowym.
A szarlotka to już klasyka nad klasykami – podana na ciepło z lodami waniliowymi. Można by powiedzieć, że temat stary jak świat, ale od czasu do czasu chętnie się do niego wraca. Zwłaszcza jeśli jest tak bogata w nadzienie i szczodrze posypana chrupiącą kruszonką.
Do ciasta zamówiłam „kawę Chopin” (12 zł), czyli latte macchiato z dodatkiem likieru Bailey’s – jestem ciekawa czy posmakowałaby Fryderykowi tak jak mi…? M. wybrał zaś herbatę podawaną w dzbanku (8 zł).
Powiem Wam zupełnie szczerze, że jedzenie może nie było najwyższych lotów, wyszukane i podane w fantazyjny sposób, ale było po prostu smaczne i świeże. Jak w domu. Tego oczekiwałabym po restauracji mieszczącej się kilkadziesiąt metrów od miejsca narodzin Chopina.
Naprawdę z chęcią przyprowadziłabym tu obcokrajowców, by spróbowali polskiej kuchni w takim wydaniu. Do tego ceny bardzo przystępne, niewiele wyższe niż w stołecznych barach mlecznych.
Siedzący niedaleko Japończycy, którzy dość licznie tego dnia zjechali do Żelazowej Woli, także zajadali się polską kuchnią i widać było, że im smakuje.
Ogromnie polecam Wam wycieczkę do Żelazowej Woli. Latem to wprost wymarzone miejsce na spacer. Dojazd z Warszawy jest bardzo prosty i nawet z najdalej położnych dzielnic nie powinien zająć więcej niż godzinę. A jeśli mieszkacie dalej, wówczas odwiedźcie Dom Chopina przy okazji, przejeżdżając w okolicach Sochaczewa. Jestem przekonana, że nie będziecie żałować. Byłam zaskoczona jak wiele dobrego się tu zadziało.
Dla osób, które nie były tu naście lat miejsce jest nie do poznania i zaskakuje na każdym kroku!
Podobne wpisy
Komentarze
14 odpowiedzi na “Żelazowa Wola”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Żelazowa Wola – to tu, w małym dworku (prawdopodobnie) 1-go marca 1810 r, urodził się Fryderyk Chopin. Muzeum i park poświęcony jego [...]

Zapraszam do dworu w Strzyżewie – 2 km od Żelazowej Woli. Dwór odbudowany z całkowitej ruiny ( wojnę w miarę przetrwał, czasy nieco pózniejsze – nie). Ewidentne świadectwo ,że chcieć to móc – powstał jak Feniks z popiołów i jest – odbudowany piękny, typowy mazowiecki dwór, nad brzegiem Utraty ( tak, tak, tej samej). W budynku przydworskiej wagi – karczma ze świetną kuchnią. Obok sad ( można się poczęstować czereśniami i śliwkami prosto z drzewa ).
Polecam gorąco
I ja tam byłam w VI i faktycznie jest pięknie, ale nie "pod sznurek", klimatycznie. Do dworku nie wchodziłam, ponoć pustawo, bo większość eksponatów wyjechała do Wawy. Ale i tak warto – rodzinnie, z przyjaciółmi, z dziećmi. Obiad jedliśmy w Przepisie na kompot – smacznie, miło, muzyka na żywo. Trochę za głośna jak dla mnie, bo siedzieliśmy tuż przy fortepianie;) ale ogólnie bardzo OK:)
Widząc wpis o Ż.W. myślałam, ze będzie recenzja również z restauracji Przepis na kompot.
A tu dowiaduje się, że już ta knajpa nie funkcjonuje pod tą nazwą? Bylam tam trzy razy,za każdym razem było pysznie, ostatni raz jesienią ubiegłego roku.Szkoda ze już nieaktualne, bo miałam chęć wybrać się tam latem 🙁 dorota.
Doroto,
Restauracja "Przepis na kompot" funkcjonuje nadal. Powyższa dyskusja dotyczyła poprzedniej restauracji działającej w tym miejscu – "Polki", którą firmowa M. Gessler.
Serdeczności
E.
Nigdy tam nie byłam. Może kiedyś uda mi się tam zajrzeć. Piękne zdjęcia 🙂
Ojej, pięknie tam, albo tak cudnie zrobiłaś zdjęcia? Jeszcze nigdy nie byłam w Żelazowej Woli i jak przed laty ktoś pokazał mi zdjęcia to nie byłam jakoś szczególnie zachwycona. Tym razem zauroczyły mnie te zdjęcia, na których widać,że to magiczne miejsce. Twoja relacja jest wspaniała, a miejsce, jak zaczarowane. Serdecznie pozdrawiam:)
Kamila,
bardzo dziękuję, jest mi bardzo miło.
A wszystkie zdjęcia robiłam telefonem, bo zupełnie nie pomyślałam, by zabrać ze sobą aparat 😉
Serdeczności,
E.
Zostałam tak zachęcona, że chyba się wybiorę!
I to przy pierwszej nadarzającej się okazji:)
Cudowna fotorelacja i przyznam, że jestem pod wrażeniem, bo okolica jest piękna! 🙂
Nie miałam jeszcze okazji zwiedzić tamtych stron, ale jeśli tylko będzie taka możliwość – koniecznie muszę tam zaglądnąć. Uwielbiam Twoje zdjęcia – są bardzo realistyczne, a przy tym oddają urok wszystkiemu, co fotografujesz 🙂 pozdrawiam cieplutko 🙂
Marta,
Bardzo dziękuję i gorąco polecam Ci odwiedzenie Żelazowej Woli latem / wczesną jesienią. I koniecznie w weekend, bo wtedy są grane piękne koncerty.
Moc pozdrowień!
E.
Witaj.
Pięknie tam rzeczywiście. A ja nigdy nie byłam w Żelazowej Woli. Z Wrocławia trochę daleko i jakoś nie po drodze mi było. Twoje zdjęcia zachęcają do tego by się tam wybrać. Może kiedyś się uda;-)
Pozdrawiam cieplutko.
Byłem w Żelazowej Woli kilka ładnych lat temu. Z tego co pamiętam to średnio podobało mi się w tamtym miejscu. Choć domyślam się, że po latach mogło się tam wiele zmienić, a także moje odczucia mogłyby być inne. W oko wpadła mi całkiem przyjemna okolica. Co do gastronomii, to pamiętam, że gdzieś obok była kawiarnia lub restauracja M. Gessler. Postanowiliśmy coś zjeść, ale niestety nie było nam to dane. Czekaliśmy na podejście obsługi ok. 30 minut. Po tym czasie zdecydowałem się opuścić lokal, bo tak długi czas oczekiwania na kartę zakrawa o śmieszność.
T.,
Restauracji formowane przez M. Gessler już dawno nie ma. Ktoś przejął tę knajp i zmienił nazwę pozostawiając wnętrze bez większych zmian.
Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie restauracja w parku 😉
Serdecznie pozdrawiam,
E.