Jeśli można tak powiedzieć, to jestem „faworkoholiczką”. Uwielbiam faworki, szczególnie w okresie karnawału i w zasadzie nie ma takich ilości, jakich nie mogłabym zjeść. Serio! Kiedy kupuję paczkę w sklepie to ani się obejrzę i wszystkie znikają… jestem ciekawa na ile starczą mi te, zrobione w domu. Z poniższego przepisu uzyskałam 3 duże talerze wypełnione niemal po sufit leciutkimi faworkami. Są pyszne i biją na głowę wszelkie kupowane w cukierniach.
Faworki – składniki:
- 500 g mąki
- 250 g żółtek (u mnie dokładnie 12 żółtek, białka wykorzystujemy do zrobienia bezy lub zamrażamy)
- 80 g śmietany 12 lub 18% (ok. 4 łyżki)
- 50 g miękkiego masła
- 25 g cukru pudru
- 2 łyżki spirytusu (lub octu spożywczego)
- 1,5 litra oleju rzepakowego do smażenia (lub smalec)
- kilka łyżek cukru pudru do posypania chrustu
Faworki – przepis:
Ciasto trzeba rozwałkować na około 1-2 mm grubości. To bardzo istotne!
Wycinamy prostokąty lub romby. Na środku każdego robimy nacięcie i przekładamy jedną końcówkę faworka przez otwór.
W głębokim garnku nagrzewamy dobrze olej rzepakowy – tak ok. 0,5 litra. Na raz wrzucamy 2 lub 3 faworki i smażmy je kilka/kilkanaście sekund z jednej i potem jeszcze kilka sekund z drugiej strony. Powinny mieć jasnozłocisty kolor. Wyławiamy i pozostawiamy do odcieknięcia na talerzu wyłożonym papierowymi ręcznikami kuchennymi.
Moja uwaga:
Po usmażeniu części faworków trzeba wymienić tłuszcz, gdyż robi się brudny i faworki mogą zacząć się w nim palić. Swoje faworki smażyłam w 3 porcjach oleju.
Faworki – podanie:
Mam nadzieję, że skusicie się na moje faworki i skorzystacie z tego przepisu.
Do szybkiego przeczytania na fanpage’u!
Miłego dnia,
E.
Podobne wpisy
Komentarze
32 odpowiedzi na “Faworki – najlepszy przepis”
Dodaj komentarz
Faworki – najlepszy przepis
Czas przygotwania:
Wedlug przepisu robilam w piatek. Wyszly super. Polecam przepis. Pozdrawiam
Robiłam faworki według tego przepisu, rozpływają się w ustach, tylko dla podkreślenia smaku brakowało mi odrobiny soli. Niemniej jednak wreszcie znalazłam przypis, którego od dawna szukałam.
Dziękuję i pozdrawiam
Maju,
bardzo się cieszę, że Ci smakowały.
Serdecznie pozdrawiam
E.
No to dzisiaj wypróbuje faworki z Twojego przepisu 🙂 Zmykam do kuchni, mam nadzieję, że jak zawsze będzie pysznie!
Prześliczne wyszły 🙂 Osobiście obstawiam jednak olej rzepakowy do smażenia – smalec wydaje mi się na swój sposób obrzydliwy, że nie wspomnę o tym, że jest strasznie niezdrowy dla serca (w przeciwieństwie do oleju, który obniża cholesterol) 🙂 Schrupałabym na raz cały talerz 🙂
Też tak uważam, ale wiem, że faworki na smalcu mają swoich zwolenników, choć osobiście raczej tak bym ich nigdy nie usmażyła 🙂
Z pozdrowieniami,
E.
Mam pytanie,
co zrobić żeby olej podczas smażenia faworków sie nie pienił. Mam straszny z tym problem.
Beata
Beata,
z olejem rzepakowym nigdy nie miałam żadnych problemów. Nagrzany olej jest bardzo spokojny i tylko przy wrzucaniu faworków chwilę "buzuje", a potem się uspokaja. Ważne jest, by go co jakiś czas zmieniać, bo się brudzi i potem faworki mogą zacząć się przypalać.
Pozdrawiam ciepło,
E.
Witam,
przepraszam za zaległości w zaglądaniu na Twojego bloga!
Ale już jestem, patrzę co u Ciebie…i widzę mój przysmak z dzieciństwa 🙂 u mnie pieczenie faworków było zawsze rodzinną tradycją w babcinym domu w Tlusty Czwartek. Szkoda, że zdrowie już babci nie dopisuje i faworków z babcią nie piekę. Niemniej jednak narobiłaś mi na nie ochoty! 😉
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za odwiedziny MartynCiu!
Pozdrawiam ciepło,
E.
Już wkrótce bardzo się przyda Twój przepis 🙂
Zapewne na długo nie starczyło;-)? Bardzo lubię okres karnawału, bo tylko wtedy jem faworki i pączki. Choć w tym roku tylko raz jadłam, na szczęście karnawał jeszcze trwa, a Tłusty czwartek przed nami:-)
Marzenko,
jeszcze kilka sztuk zostało, ale jutro już pewnie nic nie będzie na te paterze 😉
Dobrej nocy,
E.
kocham faworki ale nie robię bo przeraza mnie smażenie!
podziwiam więc i pozdrawiam cieplutko 🙂
pyszności 🙂 u nas robi je babcia 🙂 pozdrowienia!
Witaj Madame E.:) Bardzo lubię faworki ale jeszcze nigdy nie robiłam ich sama, zawsze kupowałam. Tyle jednak osób robi je na różnych blogach, które przeglądam, że zaczęłam myślec, żeby spróbowac zrobic je osobiście. "Pożyczę" zatem Twój przepis. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Ewa,
zrób koniecznie! Ciasto zagniata się piorunem, najdłużej czasu zajmuje wałkowanie, ale warto, bo są genialne 😀
Miłego wieczorku!
E.
I ja uwielbiam faworki, mam już swo∆ ulubiony przepis, ale z przyjemnością zrobię te Twoje Edith;)
p.s. gdyby nie to, że już dzi śupiekłam ciacho, to bym już je zaczęła robić;)
Pozdrawiam z mroźnego Trójmiasta!
Ewa,
Jestem bardzo ciekawa jak Ty robisz faworki – mam nadzieję, że znajdę ten przepis u Ciebie.
Pozdrawiam ciepło,
E.
P.S. Też dziś robiłam ciacho 🙂
Moja mama robi. Ja to bardziej pączkowa;) Ale jak ktoś by mi napiekł to pewnie też bym z talerz albo i dwa wciągnęła:)))
Karolina,
pączki dopiero przede mną w tym roku. Będę robiła za tydzień 🙂
Serdeczności,
E.
Uwielbiam! Piękne!
ojej wyglądają obłędnie 🙂 ale masz fajną paterę z kloszem :):) marzę o takiej a faworki za mną chodzą pewnie w tym tygodniu zrobię 🙂
Też się zabieram za ich zrobienie 🙂
Faworki to klasyka 🙂
świetne zdjęcia!uwielbiam chruściki, ale w tym roku robiłam drożdżowe.
pozdrawiam!
Dziękuję Karmel-itko!
E.
bardzo dawno ich nie jadłam i nie robiłam, a pamiętam jaka to była frajda z zawijaniem tego ciasta! mniam ;D
a ja mam teraz faworki i pycha z cukrem pudrem
Wspaniale. I ja uwielbiam faworki. Moglabym je jesc i jesc :)) Gdyby tylko ktos chcial je dla mnie usmazyc… :))
Pozdrowienia.
Witaj w klubie 😉 Ja też jestem uzależniona od faworków, ale zawsze sama robię w domu. A trzy talerze to mi starczą na jeden wieczór. Może dwa, jak się będę pilnować 😉
Kasiu,
dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam faworkową obsesję 🙂
Z pozdrowieniami,
E.