Jak gotować bób?
Z gotowaniem bobu jest podobnie jak z gotowaniem szparagów. Każdy ma własny sposób – jedni wolą w wodzie, inni na parze. Są też osoby, które w ogóle go nie gotują, a jedzą na surowo. Postanowiłam zatem podzielić się z Wami moim przepisem na to jak gotować bób.
Jeszcze kilka lat temu nie przepadałam za tym warzywem. To się zmieniło gdy zaczęłam z nim eksperymentować i robić sałatki. Od tamtej pory stał się nieodzownym elementem letnich obiadów. Często zabieram go także do pracy w pojemnikach, dzięki czemu smaczną i bardzo zdrową przekąskę na drugie śniadanie.
Jak gotować bób?
1. Można go w ogóle nie gotować i jeść na surowo – szczególnie młody można jeść bezpośrednio po wyjęciu ze strąków, ponieważ ich skórka nie jest jeszcze twarda. Trzeba pamiętać, że w skórce bobu znajduje się najwięcej witamin, ale oczywiście nie każdy ją lubi.
2. Gotując na parze jak brokuły, czy kalafiora.
3. Gotując w lekko osolonej wodzie – niestety tradycyjne gotowanie powoduje utratę części zawartych w bobie witamin i minerałów, szczególnie jeśli gotujemy go długo np. 20-25 minut.
Bób – gotowanie w wodzie:
Do gotowania bobu potrzebować będziemy:
- garnek z wodą
- łyżeczka cukru
- odrobina soli (używam pół łyżeczki na każde 0,5 kg bobu)
Po krótkiej chwili pierwsze fasolki zaczną wypływać na powierzchnię. Dodajemy wtedy sól.
Od razu przepłukujemy obficie zimną wodą, by nie stracił intensywnie zielonego koloru w środku.
Bób obieramy poprzez delikatne rozerwanie skórki z boku fasolki. Zielona zawartość wyskoczy po lekkim naciśnięciu łupiny.
Bób – podanie:
Bób – dla kogo?
Może być spożywany przez każdego kto lubi, ale trzeba pamiętać, że nie jest tak lekkostrawny jak większość warzyw. Ma też więcej kalorii – gotowany bób zawiera 110 kcal w 100 g, jednak dzięki odpowiednim proporcjom białka, tłuszczów i błonnika jest, wbrew pozorom, polecany w dietach odchudzających. W 100 g bobu znajduje się aż 7,60 g białka, 19,65 g węglowodanów, tylko 0,4 g tłuszczu i aż 5,4 g błonnika (za: USDA National Nutrient data base).
Dodatkowo bób obniża cholesterol i dzięki temu reguluje ciśnienie, spowalnia także proces trawienia i na długo daje uczucie sytości. Ponadto jest bogaty w kwas foliowy i witaminy z grupy B – substancje niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego. Krótko mówiąc: bób jest bardzo zdrowy.
Jestem ciekawa czy lubicie to warzywo i jak je najczęściej wykorzystujecie w swojej kuchni?
Podobne wpisy
Komentarze
45 odpowiedzi na “Jak gotować bób?”
Dodaj komentarz
Jak gotować bób?
Czas przygotwania:
Ach… I z tego wszystkiego zapomniałam dodać. 🫢
Bób, jak chyba wszystkie strączkowe powoduje pewne dolegliwości gastryczne. Niestety, nie da się całkowicie wyeliminować tego wietrznego problemu, ja jednak aby ulżyć trochę w tej kwestii dodaję do gotowania całe ziarna kminku – nie wpływa to w negatywny sposób na smak, natomiast trochę pomaga 😉
Pozdrawiam wszystkich zwolenników, a także przeciwników bobu. 🤗
Beato,
tylko podpowiem, że do bobu można się przyzwyczaić. Kminek to oczywiście znakomity pomysł!
Ale jeśli z biegiem czasu włączysz różne rośliny fasolowe do swojej diety, to nawet kminek nie będzie potrzebny. Można się do nich przyzwyczaić.
I wtedy sezon na bób nie stanowi żadnego problem 😉
Pozdrowienia
E.
Witaj droga Madame Edith. Bardzo cieszę się, że znalazłam ten wpis – przydatne wiadomości, piękna stronka, intereresujący blog, super przepisy no i te śliczne i często smakowite zdjęcia…
Popełniłam jednakże błąd odwiedzając Cię w trakcie gotowania bobu – zaczytałam się i niestety lekko go przegotowałam. Hmm… trochę skosztuję, z reszty zrobię „bobowy hummus”. Oczywiście z ogromną ciekawością i chęcią wypróbuję kolejne przepisy, a póki jeszcze coś zostało w miseczce, odrywam się od jedzenia (za chwilę nie będzie z czego udziergać hummusowej pasty… 😅)
Pozdrawiam cieplutko i baaardzo smacznie !😄🤗😋
Beato,
serdecznie dziękuję za przesympatyczny komentarz.
Moc pozdrowień!
E.
A ja jem z oliwa, startym parmezanem, szczyptą soli:)
Gotowany bób najlepszy jest ze świeżym koperkiem dodanym do gotowania. Idealnie nadaje się do sałatek, pasty i oczywiście do zjedzenia bezpośrednio po ugotowaniu 🙂
Ja zawsze robię go na parze. Tak samo wszystkie warzywa gotuję w garnku parowym. Bardziej intensywne smaki zostają w tym co się gotuje niż w wodzie. Mam wrażenie, że na parze też jest szybciej.
A czy zauważyliście, że np. nawet młody bób w upalny dzień ze straganiku po prostu jest gorszy niż ze sklepu, gdzie trzymano go w chłodni albo nawet na półce, ale nie na słońcu? Ilekroć kupię bób w ciepły dzień ze straganu, tyle razy mogę go od razu wyrzucić, bo jest suchy i niedobry.
Ja gotuję mniej niż 8 min, ostatnio też skracam do 5-6, bo lubię nieco twardszy.
Dzięki za cenne i dokładne informacje!
Fajnie, że wtrącasz wyjaśnienia dlaczego coś się robi. Np. tutaj, że dodajemy soli jak woda się zagotuje, bo dodanie do zimnej wydłuża czas potrzebny do zagotowania. Tego mi, osobie gotującej rzadko i z nikłą widzą, brakuje zawsze w przepisach.
3 minuty gotujesz ? To prawie na surowo. Bleh …
A po co jeść rozgotowany? Taki jest chrupiący i zdrowy!
Moim zdaniem te robaczki gotują się razem z bobem (ja lubie mięciutki, gotuje ok 20 minut) i raczej nie mają szkodliwego wplywu na nasz uklad trawienny/ organizm. Ale to moje zdanie tylko
Propozycja ?
Ugotowany bób obieram ze skórki na maśle podsmażam pomidor czosnek gdy zrobi się papka dodaję bób bazylię kopru nie daje bo zawsze do gotowania wrzucam lodyge i jeszcze chwilę ok2min trzymam na patelni danie traktuje jako zastępstwo ziemniaków lub jak mam parcie zjadam sam?pozdro
Robaczki w bobie to dodatkowa porcja białka za free , w czym problem ? . Jadacie owoce morza a brzydzicie się robaczkami ? .
Polecam spróbować bob w formie pasty na kanapki – zblendowany bez skórek z dojrzałym awokado, ugotowanym ziemniakiem, odrobina jogurtu naturalnego, czosnkiem, sola i pieprzem do smaku. Ja jeszcze dodaje starty parmezan. Niebo!!! Pozdrawiam 🙂
Dioska,
bardzo dziękuję za pomysł! Bardzo lubię hummus z bobem – to także znakomita opcja na zieloną pastę do kanapek 🙂
Moc pozdrowień!
E.
Właśnie gotuję bób. Po ugotowaniu przesmażę go na odrobinie oliwy z ząbkiem czosnku, aż skórka się zarumieni. Można posypać posiekaną pietruszką.
Tak przygotowany, dla mnie jest najlepszy! I ta chrupiąca skórka …
Przepis zapożyczony od Włochów.
Uwielbiam bób, szczególnie jako przekąskę, posypuję go świeżo pokrojoną natką pietruszki ? niebo w gębie ?
Edytko,
Dzięki wielkie za ten pomysł z bobem w sałatkach 🙂 Ostatnio odkryłam bób na nowo i eksperymentalnie dodałam go trochę do sosu…spaghetti bolognese…i wyszło smacznie 🙂 Bób jest też z wielu względów bardzo zdrowy, ostatnio dowiedziałam się też (z Wikipedii), że podobno właśnie z bobu wyizolowano aminokwas – lewodopę, pomocny w walce z opóźnianiem rozwoju choroby Parkinsona, więc podwójnie cenna jest ta roślina.
Współczuję Tobie Edytko takich ataków, jakiego dokonała pewna Magda w jednym z powyższych wpisów 🙁 Ja wyznaję zasadę, że takie ciekawe i inspirujące blogi, jak Twój, są do odwiedzania dla chętnych i nikt nikogo nie zmusza do ich czytania, więc po co te negatywne uwagi od tamtej czytelniczki?…
Pozdrawiam!
Też Magda, ale na szczęście nie tamta 😉 i podpiszę się dla odróżnienia moim nazwiskiem – Wilkowska 🙂
Magdo,
serdecznie dziękuję za Twój komentarz i dodatkowe, jakże ciekawe i cenne informacje!
Podzielam Twoją opinię i także uważam, że jak się komuś nie podoba mój blog, to po prostu nie powinien go czytać 🙂 Nie ma bloga, który pasowałby wszystkim, ale dzięki temu, że jest ich tak wiele, to sądzę, że w gąszczu internetu każdy może znaleźć jakiś odpowiedni dla siebie.
Pozdrawiam wakacyjnie,
E.
A pieczony bob, przeciez jest rewelacyjny ?! no i jest jeszcze suszony bob, szkoda ze o nim nie wspomniano. nie ma jednego slusznego sposobu, ale ty piszesz tak, jakby wlasnie twoj byl.
Aniu,
Nie, bynajmniej nie twierdzę, że mój sposób jest najlepszy. Po prostu na blogu przedstawiam swoje ulubione przepisy i dania w wersjach, w jakich mi smakują. Jak widać z powyższych konentarzy i wpisów na Facebooku każdy ma własny patent na to warzywo. Ja dzielę się tu swoim. Zresztą napisałam wyżej, że każdy sposób jest dobry, bo najważniejsze, by bób nam po prostu smakował 🙂
Z pozdrowieniami,
E.
a ja nie lubie bobu nie wiem czym ludzie sie zachwycaja ;p
u mnie w domu bób gotuje się dość długo, w osolonej wodzie, a potem jem bez łupinek. Moja mama zawsze tak gotuje, lubi, kiedy jest miękki 😉 Bardzo ciekawy wpis, pozdrawiam
Beato,
Bardzo dziękuję za Twój komentarz! To kolejny dowód na to, że nie ma jednego słusznego sposobu na przygotowanie bobu – każdy gotuje go inaczej i w inny sposób dokonuje konsumpcji. Najważniejsze jest, by smakowało 🙂
Pozdrawiam ciepło,
E.
W skórce jest najwięcej smaku… Nigdy nie zrozumiem tych, którzy odrzucają najsmaczniejszą część potrawy (a być może i najzdrowszą, jak to bywa w warzywach). Po co? Pozdro i elo Karola
Sorry, z jakiegoś powodu wyszło podwójnie. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam
Małgosiu,
Nic nie szkodzi. Bardzo dziękuję za miłe słowa 🙂
Z serdecznymi pozdrowieniami,
E.
Serdecznie pozdrawiam, jestem trochę zaskoczona tonem anonimowej Magdy. Wszystkie uwagi jakie sie ma , można przekazać w sposób, który nie rani innego człowieka. Może jest to brak kultury a może własne frustracje. Blog jest fajny, zdjęcia przepisów bardzo pomocne a inne 'bzdury' bardzo interesujące. Co mnie w innych blogach kulinarnych złości, korzystanie z przepisów innych bez podania źródła. Czego uciebie nie zauważyłam. Nie jest zbrodnią ugotować coś co jest świetneSerdecznie pozdrawiam, jestem trochę zaskoczona tonem anonimowej Magdy. Wszystkie uwagi jakie sie ma , można przekazać w sposób, który nie rani innego człowieka. Może jest to brak kultury a może własne frustracje. Blog jest fajny, zdjęcia przepisów bardzo pomocne a inne 'bzdury' bardzo interesujące. Co mnie w innych blogach kulinarnych złości, korzystanie z przepisów innych bez podania źródła. Czego uciebie nie zauważyłam. Nie jest zbrodnią ugotować coś co jest świetne ale nie należy się ubierać w cudze piórka, co jest dość nagminnym zjawiskiem na polskich blogach. Po prostu plagiat. Twój blog jest bardzo dobrze zrobiony- tak dalej! Tylko czasami płytkie komentarze twoich czytelniczek(czasami)
bardzo lubię bób i zazwyczaj jem go ugotowany (nie obrany ze skórki) polany roztopionym masłem, kiedyś robiłam go z zasmażką śmietanową ale na dzień dzisiejszy wolę z masełkiem (lepiej wygląda 🙂 )
Ja bardzo lubię bób! Chociaż kiedyś również nie byłam do niego przekonana. Zaskoczył mnie pierwszy komentarz, bo też nie miałam pojęcia, że te kroki, które niekiedy występują to larwy. Teraz wszystko będę dokładniej sprawdzała, chociaż takie "defekty" staram się omijać i po prostu sięgam po inne ziarenko. Zawsze bób gotuję w wodzie, nigdy na parze i nigdy też nie jadłam surowego. Nawet nie wiedziałam, że tak też go jedzą. Dla mnie chyba byłby wtedy za ciężki.
Pozdrawiam 🙂
Bardzo lubię bób, ale ciężko go toleruję niestety, więc jadam sporadycznie 🙁
Agnieszko,
Sama jem go w dość małych ilościach. Np. nie odważyłabym się zjeść pół kilo na raz. Lubię go bardzo w sałatkach, gdzie jest jednym z dodatków – tak jedzony mi nie szkodzi i nie mam żadnych przykrych suktów ubocznych. Ale to oczywiście kwestia indywidualna – znam osoby, które zjadają na raz wielką miskę i na nic się nie skarżą 😉
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Edytko! Bardzo fajny wpis o bobie 🙂 Nie rozumiem dlaczego ludzie wypisują takie głupoty (nie czytając wpisu, chyba mają kompleksy) Ja też gotuję krótko bób 🙂 bardzo go lubię i tez nie wiedziałam o tych robaczkach 🙂 Pozdrawiam Cię Serdecznie 🙂
Dziękuję Asiu!
Pozdrawiam ciepło,
E.
Edyta, znów same bzdury! Naucz się wreszcie gotować i wrzucaj przepisy, a nie wpisy o niczym. Bób ma max. 70 kcal w 100 g, jest lekkostrawny, a gotowanie go przez 15-20 minut nie sprawi, że stanie się twardszy, a co najwyżej przeobrazi się w niejadalną breję. Na stary bób jest natomiast tylko jedna metoda – kosz na śmieci. Podawanie bobu z masłem i tartą bułą to masakra, ale skoro tak lubisz… Ręce opadają. Najśmieszniejsze jest to, że jak zwykle zblokujesz ten komentarz, ale może zyskasz chociaż materiał do przemyśleń. Pozdr. Magda
Magdo,
Bardzo dziękuję za troskę, ale gotować umiem 🙂 Na blogu pojawiają się także takie wpisy "o niczym" jak to określiłaś. Blog nigdy nie był i nie jest blogiem stricte kulinarnym – pojawiają się na nim także inne posty, o jakie proszą Czytelnicy.
Osobiście (jak napisałam wcześniej, ale jak widzę tego nie dotyczytałaś) bób gotuję 3 minuty. Niektórzy gotują dłużej – vide inne blogi, czy choćby powyższy komentarz Inspirowane Smakiem.
"Stary bób" nie oznacza, że jest zleżały, a taki z końca sezonu, o grubszej skórce.
Nie napisałam też, że jem go z masłem i tartą bułką, ale że można go tak podawać, bo wiele osób tak właśnie lubi. Podobnie jak niektórzy sypią go obficie koperkiem. To kwestia gustu – sama najbardziej go lubię w sałatkach.
Życzę Ci dobrego dnia,
E.
Właśnie Madame!
Ja na przykład, śledzę Twojego bloga tylko po to, żeby udowodnić Ci, że nie potrafisz gotować; raz na jakiś czas przygotowuje przepisy wg Twoich wskazówek i tylko czekam aż coś mi nie wyjdzie, a wtedy cała blogosfera dowie się jakie wierutne kłamstwa tu opisujesz! Niestety, do tej pory wszystko udaje się doskonale, o zgrozo jest przepyszne, a blog szalenie ciekawy. Co więcej, z kubkiem kawy przeglądam go już od godziny zajadając się idealnie ugotowanym, według Twoich wskazówek, bobem!
P.S
A do tego Madame bezczelnie bierzesz udział w konkursach wystawiając fenomenalne ciasta, które zapewne będę musiała później jeść w kawiarniach ze znajomymi!
😉
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie
Andzinko,
Haha, uśmiałam się 🙂
Wielkie dzięki za Twój komentarz!
Pozdrawiam bardzo ciepło
E.
Bardzo ciekawy wpis. :)))
Pozdrawiam
nutkaciszy.blogspot.com
truskawkowa-fiesta.blogspot.com
Uwielbiam bób, jestem w stanie jeść go w sezonie codziennie. Mój sposób to zalewanie bobu wrzącą wodą i następnie gotowanie przez około 20-25 minut (lubię, gdy bób jest miękki). Ale na co chciałam zwrócić uwagę – im późniejszy sezon, tym więcej bób zawiera w sobie robaczków. Nie każdy o tym wie, niektórzy to celowo ignorują bo nie zważają na takie "drobiazgi" ale ja nie byłabym w stanie zjeść bobu z robakami dlatego każdy przed gotowaniem przeglądam i odkrawam te kawałki fasolek, na których widzę kropki (tak jak kropki na dwóch fasolkach na Twoim pierwszym zdjęciu odcedzonego bobu). Co prawda wydłuża to czas przygotowania bobu, ale nie umiałabym go zjeść wiedząc, że mogę trafić na larwę.
Inspirowane Smakiem,
bardzo dziękuję za Twój komentarz – o larwach w późniejszym sezonie nie miałam pojęcia!
I powiem szczerze, że tę kropkę na moim bobie zignorowałam, bo uznałam, że to taki defekt na powierzchni łupiny – nawet nie podejrzewałam, że to może być larwa…
Zawsze obieram bób przed zjedzeniem, więc na szczęście wiem co czai się w środku 🙂
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Następnym razem gotując będę się miała na baczności i przejrzę fasolki.
Moc pozdrowień,
E.
Smakują jak kurczak!
im wiecej dziurek (robaczkow) tym zdrowszy 🙂 jak ktos stosuje opryski to tych dzirek nie ma w ogole 😛 Wiem co mowie mialam kiedys dostep do dzialki gdzie byl sadzony bob:D bez oprysow prawie kazdy mial robaki…ale duzo osob wolalo kupic taki wlasnie (bo jest ekologiczny) niz naszpikowany chemia 😀 dziwne ze ludzi nie brzydzi mieso a brzydza robaczki….przeciez rozpruta krowa z podcietym gardlem w ubojni jakos nie napawa mnie wiekszym apetytem od robactwa 😛