Khao poon
Zupa laotańska khao poon – zwana też „Lao laksa” czyli laotańską laksą, „kapoon” lub „khao pun”. To propozycja na wspaniały obiad, która wywodzi się z Laosu. Można ją także spotkać w Malezji, Tajlandii, Indonezji i Singapurze. Najbardziej popularne jej wersje przygotowuje się na mleku kokosowym (khao poon nam phik) lub bez tego dodatku (khao poon nam jaew). Dziś zapraszam Was na tę pierwszą, która zabierze Was w podróż do upalnej i coraz bardziej wilgotnej o tej porze roku Azji Południowo-Wschodniej.
W dzisiejszym wpisie zaprezentuję Wam wersję z solidnym dodatkiem mleczka kokosowego. Przepis na ten przysmak poznałam poznałam na warsztatach z Pascalem Brodnickim w Kuchni Lidla. Podczas spotkania miałam okazję poznać trzy nowe azjatyckie dania. Wszystkie były ostre i rozgrzewające, ale to właśnie zupa, którą zresztą miałam okazję przygotowywać, podbiła moje serce. Jest sycąca, ma bardzo ciekawy, urozmaicony smak, jak i strukturę dzięki dodatkom w postaci makaronu, a także świeżych chrupiących warzyw. Smakuje obłędnie i co najważniejsze: zrobicie ją w pół godziny! Wszyscy miłośnicy azjatyckich smaków będą nią zachwyceni. Wiem to na 100%.
Khao poon – składniki:
/na ok. 8 porcji/
Na podstawie nieco zmienionego przepisu Pascala
- 3 łyżki oleju ryżowego
- 2 cebule posiekane
- 0,7 kg mięsa mielonego wieprzowego np. z łopatki
- 3 łyżki sosu rybnego
- 3 trawy cytrynowe
- 2 pomidory pokrojone w ósemki (użyłam malinowych)
- kawałek galangalu* pokrojonego w plasterki (opcjonalnie)
- 1,2 kg mleka kokosowego (3 puszki po 400 g)
- 10 liści kafiru
- 2-6 łyżeczek czerwonej pasty curry (w zależności od poziomu ostrości, jaki chcemy osiągnąć)
- ok. 250 ml wrzątku
- pół sałaty lodowej (pokrojonej w paseczki)
- 100 g kiełków fasoli mung
- 100 g makaronu ryżowego (np. vermicelli)
- 1 marchewka pokrojona w zapałkę
- 4 łyżki posiekanej świeżej kolendry lub tajskiej bazylii
Khao poun – przygotowanie:
W sporym garnku podgrzewamy olej ryżowy. Podsmażamy na nim cebulę aż się zeszkli, ale wiąż będzie jasna.
Dorzucamy mielone mięso. Smażymy do momentu aż nie będzie żadnych surowych kawałków.
Jeśli zajdzie taka potrzeba odlejcie nadmiar soku i tłuszczu z garnka, by mięso było w miarę suche (zostawcie tylko odrobinę).
Do tak przygotowanego mięsa dodajemy sos rybny, pomidory, drobno posiekaną trawę cytrynową i opcjonalnie galangal.
Dolewamy także wymieszane mleko kokosowe…
… i szklankę wody.
Dorzucamy także czerwoną pastę curry – na początek proponuję 2 łyżeczki. Jak zupa będzie ugotowana można dodać więcej do smaku (w moim garnku znalazło się w sumie ok. 6 łyżeczek).
Zupę doprowadzamy do wrzenia, potem zmniejszamy gaz i gotujemy 15 minut.
Po tym czasie dorzucamy umyte liście kafiru i gotujemy jeszcze przez 5 minut.
Khao poon – podanie:
Zupę laotańską podajemy z cienkim makaronem ryżowym (należy go włożyć na ok. 2 minuty do wrzątku lub postępować zgodnie z instrukcją z opakowania).
Dodatkową atrakcją są dodatki: chrupiąca marchewka posiekana w zapałkę, sałata lodowa, czy kiełki fasoli mung. Zupę koniecznie należy posypać świeżą kolendrą lub tajską bazylią.
Zupełnie nieskromnie napiszę, że zupa w domowych warunkach wyszła jeszcze lepiej niż podczas warsztatów. Ochom i achom Monsieur nie było końca. Mojej przyjaciółce, która wpadła z wizytą także bardzo posmakowała. Z całą pewnością jest to przepis, który na stałe wejdzie do naszego codziennego menu, gdyż „zastępuje dwudaniowy obiad. A kto nie chciałby mieć świeżego, pachnącego i aromatycznego posiłku, który jest gotowy w pół godziny? 🙂
P.S. Korzystając z okazji bardzo dziękuję Lidl Polska za zaproszenie na warsztaty i wystrzałowe drewniane pałeczki z wygrawerowanym adresem bloga.
Podobne wpisy
Komentarze
11 odpowiedzi na “Khao poon”
Dodaj komentarz

Khao poon
Czas przygotwania:
Właśnie zaczęłam gotować zupę. W składnikach zupy jest podsna kolendra, w dodatkach również. W opisie przygotowywania zupy nie ma jednak kolendry. Czy w takim razie jest ona tylko dodatkiem kończącym dzieło?
Ps. Dużo czasu spędziłam dzisiaj szukając dodatków
Wokół.mam dużo sklepów prowadzonych przez Wietnamczyków i Chińczyków. Ze zdziwieniem odkryłam, że oni w ogóle nie używają liści limonki. Galangal jest natomiast w każdym sklepie, ale nie jest im znany jako galangal. Od jednego ze sprzedawców, z którym mogłam się porozumieć, usłyszałam, że to "wietnamski imbir".
Tak, kolendra służy do wykończenia dania. Nie dodajemy jej w trakcie gotowania.
Smacznego!
E.
Mam pytanie, czy tego mleka kokosowego to musi być tak dużo ? Jakoś mnie przeraża ta ilość 🙂 Bo nie lubie jak za bardzo dominuje smak mleka kokosowego. Czy można połowe mleka dodać ? I czekam z niecierpliwością na wersje bez mleka kokosowego.
Pozdrawiam
Kasia
Kasiu,
tak, tyle musi być – to zupa na mleku, a nie na wodzie. Jak powiedział nam Pascal podczas warsztatów: "w Azji Południowo-Wschodniej zupy nie są zabielane, one są z natury białe, a woda jest tylko dodatkiem" 🙂
Z pozdrowieniami,
E.
Talerz wspaniałości: )
a gdzie można kupić galangal i kafir? (mieszkam w Lublinie), chętnie bym spróbowała… Ewa
Ewa,
galangal jest opcjonalny, większe znaczenie dla smaku zupy ma pasta curry oraz liście kafiru (kaffiru/limonki kaffir). Galangal można czasami kupić mrożony w Lidlu. Możesz go poszukać w sklepach z kuchnią azjatycką. Liście kafiru są zawsze dostępne w Makro (suszone, ale nie ma to wielkiego znaczenia, bo i tak mają ogromny aromat).
Serdeczności,
E.
Madame świeże liście limonki kaffir??:) Gdzie je znajdę w Warszawie widziałem tylko mrożone w kuchniach świata,mam nadzieję tylko że nie w pewnej budzie na Hali Mirowskiej bo tam jest akurat całkiem drogo ale różne perełki można dostać.
PS. W związku z tym iż nie mogę Ci wysłać wiadomoćci priv na FB, chciałbym Ci jeszcze raz podziękować że dałaś mi kupon do MR India, bo powiem Ci że pierwszy raz byłem traktowany z kuponem lepiej niż inny i obsługiwany przez samego właściciela:) Dodatkowo dostaliśmy pyszne Mango Lassi za darmo które nie było w kuponie, nie mówiąc że kwotę którą teoretycznie mieliśmy do wykorzystania( choć na kuponie nic o tym nie było napisane) przekroczyliśmy a mimo to nic nie zapłaciliśmy, a jedzenie naprawdę bardzo dobre;)
Mariuszu,
tak, w przepisie użyłam świeżych liści kafiru / limonki kaffir. Możesz je kupić w sklepie azjatyckim Asia Tasty w Hali Gwardii (koło Hali Mirowskiej). Tam też dostaniesz galangal. Liście w wersji suszonej można zawsze dostać w Makro – często z nich korzystam i różnica nie jest jakaś ogromna.
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
P.S. Bardzo się cieszę, że byłeś zadowolony z wizyty w Mr India 🙂
wygląda bardzo smakowicie – tym bardziej, że wczoraj serwowałam green curry z małżami i krewetkami – oj zjadłabym i Twojej zupki
Oj skuszę się na taką zupkę na bank. Szkoda, że nie dane mi było wziąć udziału w tych warsztatach, a byłam akurat w Warszawie na czekoladowych;-(