Marokańska herbata zwana jest także „Berber whisky” lub „Berber whiskey”, choć nie zawiera ani grama alkoholu. Berberowie uważają jednak, że ten gorący napój najlepiej łagodzi odczuwanie wysokiej temperatury na pustyni.
Miętowa herbata z Maroka – składniki:
- 3 łyżeczki zielonej herbaty Gunpowder
- 3 łyżeczki cukru*
- kilka gałązek mięty pieprzowej**
- 750 ml + 100 ml wody o temperaturze 80-85 st. C
- wrzątek do wyparzenia czajnika
Herbata marokańska – przygotowanie:
Dzbanek zalewamy wrzątkiem, by się ogrzał, po czym wylewamy całą wodę.
Wsypujemy do niego zieloną herbatę. Wlewamy ok. 100 ml gorącej, ale nie wrzącej wody (o temperaturze ok. 80-85 stopni C). Zostawiamy przez 1 minutę, aż listki herbaty się rozwiną i pozbędą goryczki.
Wylewamy wodę, listki herbaty zostawiamy w dzbanku. Dodajemy miętę i cukier.
Napełniamy dzbanek wodą (ponownie o temperaturze ok. 80-85 stopni C).
Zaparzamy przez 3-4 minut. Herbaty nie mieszamy, a rozlewamy ją do szklanek (to taki marokański rytuał).
Wlewamy z powrotem do dzbanka z wąskim dzióbkiem (dopiero wtedy herbata się wymiesza, a wszystkie smaki się wyrównają). Z dużej wysokości nalewamy z powrotem herbatę do szklanek. Powinna się pojawić charakterystyczna pianka.
Herbata marokańska – podanie:
Do szklanek możemy dodatkowo dołożyć listki mięty.
Bardzo polecam Wam ten napój, bo smakuje niesamowicie i wbrew pozorom (spora ilość cukru) jest niezwykle odświeżający. Byłam zaskoczona, ale nawet zwykle podchodzący sceptycznie do wszelkich nowinek Monsieur wypił duszkiem trzy duże szklanki i powiedział, że herbata jest bardzo dobra i że mogę ją robić częściej 🙂
Smacznego!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
3 odpowiedzi na “Miętowa herbata z Maroka”
Dodaj komentarz

Miętowa herbata z Maroka
Czas przygotwania:
Uwielbiam takie wpisy, aż chce się wejść na wujka google i poczytać. Piękne zdjęcia.
Powiem tak: za herbatą miętową, w żadnej postaci nie przepadam. Samą miętę lubię, samą herbatę lubię. Połączenia już nie! Ale ta brzmi tak ciekawie! Jeśli mnie nie zasmakuje, to na pewno zachwyci mojego męża, bo on uwielbia miętowe napary 🙂
Cudne zdjecia – to raz. Dwa – mietowa herbata faktycznie kojarzy mi sie marokansko 🙂