Babka Kresowa – białostocki hit!
Babka Kresowa to restauracja usytuowana przy białostockim Rynku Kościuszki. Z zewnątrz wygląda nieco jak nowoczesny bar mleczny, ale w środku sprawia dużo lepsze wrażenie. To lokal z pomysłem i taką kuchnią, że szczęka opada. Już studiując kartę dochodzę do wniosku, że chciałabym go mieć pod ręką, by spróbować po kolei wszystkich dań. W menu bowiem znajdują się klasyki kuchni podlaskiej, litewskiej czy białoruskiej, m.in. pielmieni, kartacze, solanka, czebureki i babka ziemniaczana. Naprawdę podjęcie decyzji w krótkim czasie graniczy z cudem, bo wybór jest dramatycznie trudny. Zwłaszcza, że z kuchni co rusz wyskakują takie porcje, że dech zapiera!
Babkę Kresową poleciła mi Magda z Crust and Dust, która pochodzi z Białegostoku i po znajomości przygotowała listę miejsc wartych uwagi. W samym mieście spędziliśmy pół soboty i niedzielę, bo sobotnie popołudnie i wieczór spędziliśmy na ślubie i zabawie weselnej przyjaciela Monsieur, która odbywała się na zamku w niedalekim Tykocinie. Mieliśmy jednak na tyle dużo czasu, by zajrzeć tu i tam i pozwiedzać miasto. O innych miejscówkach napiszę Wam zresztą we wpisie poświęconym Białemustokowi.
A wracając do Babki Kresowej, to miejsce jest w środku super sympatyczne i optymistyczne. Wnętrze utrzymane jest w biało-czerwonej kolorystyce i charakterystycznych wzorach. Krzesła stylizowane na stare sąsiadują z nowoczesnymi. Na lampach i przepierzeniach między stolikami powtarza się motyw sznurków i frędzli, a drzwi do toalety są stylizowane na drzwi wejściowe do starej chaty. Zabawne są też napisy na sanitariatach: dla „Babek” i „nieBabek”, czyli facetów. Od wejścia czuć tu pozytywny klimat, obsługa jest sprawna i sympatyczna i co najważniejsze: zna na wylot kartę i dokładnie opowiada o potrawach.
Jak wspomniałam na początku wybór dań nie jest łatwy. Zwłaszcza, że porcje są tu ogromne. Z jednej strony chciałoby się spróbować wszystkiego, a z drugiej zdrowy rozsądek podpowiada, by jednak nie zamawiać zbyt wiele.
Zaczęliśmy więc od domowego kompotu imbirem i wody (po 5 zł). Po 10 minutach na nasz stół wjechały czebureki (15 zł) podawane w formie standardowej wielkości pierogów, a nie wielkich pierogowych placków na pół olbrzymiego talerza, jakimi lata temu zajadałam się na Krymie w czasie wakacji. I to jest super sprawa, bo dzięki temu przystawka nas nie przerasta i łatwo można się niż podzielić. Ciasto jest chrupiące, a w środku nie brakuje nadzienia. Fajnym dodatkiem jest delikatny sos jogurtowy, który świetnie komponuje się z czeburekami. Miłym akcentem jest też domowa sałatka z lekko miodowym sosem. To danie jest doskonałe i jeśli nie dacie rady zjeść go na miejscu, to śmiało można zamówić je na wynos i odgrzać w domu. Jest tego warte.
Jako drugie dania wybraliśmy, jak się nam naiwnie zdawało, dość małe porcje: szpinakowe pierogi z jeleniem (25 zł) oraz barani gulasz na plackach ziemniaczanych (29 zł). Tym samym sami siebie pogrążyliśmy i już na wstępie stwierdziliśmy, że zjadamy po jednym pierogu, a resztę zabieramy na wynos. Porcja gulaszu była bowiem tak ogromna, że w zasadzie spokojnie starczyłaby dla naszej dwójki.
Trzy lata temu w Białowieży miałam okazję jeść pierogi z żubra (na Podlasiu co roku organizowany jest odstrzał określonej liczby żubrów, ich mięso trafia do nielicznych restauracji w regionie) i smakowały mi tak bardzo, że tu też chciałam je zamówić. I tylko za namową kelnerki wybraliśmy te z jelenia, bo stwierdziła, że są ciekawsze. Nie wiem czy miała rację, ale ten strzał był celny na miarę złotego medalu olimpijskiego. Ciasto szpinakowe było bardzo przyjemne, mięciutkie, wilgotne i bardzo dobrze trzymało w ryzach wilgotne nadzienie. Mięso z jelenia, jak i zresztą ogólnie dziczyzna, należy do moich ulubionych. Choć pewnie doceniam je bardziej, bo rzadko kiedy mam okazję je konsumować.
Gulaszowi z plackami ziemniaczanymi też nic a nic nie można zarzucić. Placki były przepyszne, usmażone na chrupko. Ilość gulaszu przykryła je jednak doszczętnie i niemal nie widać ich na zdjęciu. Baranina była mięciutka, a sos doprawiony w punkt. Do tego sałatka – ta sama jak przy okazji czebureków. Po prostu proste i jakże pyszne danie.
Babka Kresowa – podsumowanie:
Żałuję, że Babka Kresowa jest tak daleko, a droga do Białegostoku z Warszawy obecnie nie należy do najlepszych ze względu na trwającą budowę trasy S8. Gdybym tylko mieszkała bliżej byłabym tu prawdopodobnie stałym bywalcem. Jeśli w wakacje wybierzecie się na Podlasie, to koniecznie zróbcie sobie przystanek w Białymstoku. To piękne miasto, a Babka nakarmi Was jak trzeba. I nie ogołoci portfela, bo ceny w stosunku do jakości i objętości porcji są bardziej niż tylko uczciwe.
I tylko żal, że nie mają w ofercie deski czy półmiska z największymi specjałami, by na jednym talerzu znaleźć po łyżce wszystkich smakołyków razem z kawałkiem babki ziemniaczanej, małym kartaczem i jednym czeburekiem. Myślę, że to byłby hit nad hity tutejszego menu!
P.S. W menu znajduje się informacja, że przy pełnym obłożeniu na dania można czekać nawet 60 minut, albo i więcej. Osobiście wizyta w tym miejscu, razem z jedzeniem zajęła nam ok. 50 minut, a dania były podawane w idealnym tempie. Jednak przy napiętym grafiku myślę, że warto wziąć tę informację pod uwagę.
Babka Kresowa – jak dojechać?
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
13 odpowiedzi na “Babka Kresowa – białostocki hit!”
Dodaj komentarz
Przedział cenowy: 15-30 zł
Kocham Bialystok tu studiowałam poznałam męża urodziłam Syna.bylismy w kresowej na obiedzie.Bardzo miła obsługa,solianka smaczna czebureki i kartacze niestety niesmaczne.moze po prostu mam w pamięci kartecze cioci Niny i babci Marysi z podlaskiej wsi A niestety te nie dorastają im do pięt;(
Mnie też Babka nie zachwyciła, spodziewałam się więcej po restauracji polecanej w żółtym przewodniku. Z całą pewnością dla wielbicieli tłustej kuchni, choć trzeba zauważyć, że kuchnia wschodniej Polski do najlżejszych nie należy, więc należało się w sumie tego spodziewać. W restauracji byliśmy pod koniec sierpnia, były tłumy. Obsługa bardzo dobra, dziewczyny świetnie sobie radziły mimo ilości gości na sali. I przyznaję- ceny przystępne
Madame Edith,podróż wygodnym pociągiem Dart,trwająca nieco ponad półtorej godzinki,znacznie przybliża Białystok do Warszawy.Proszę wpadać częściej do Babki.Pozdrawiam słonecznie z Podlasia 🙂
Ja jestem mieszkanka Białegostoku i bardzo czesto jadam w Babce,więc nie wiem skad ten komentarz na poczatku.Każdy mam prawo jadać tam gdzie chce, ja Babkę bardzo lubię za dania,ktòrych nie uraczy się w innych miejsach.Jeśli będzie jeszcze kiedyś Pani w Białymstoku z chęcia też pokaże moje małe perełki ukryte w tym mieście, jak i poza obrębem miasta, w małych miejscowościach jest wiele urokliwych miejsc , tylko proszę rezerwować więcej czasu!!!
Bardzo dziękuję 🙂 Białystok ogromnie mi się spodobał, więc chętnie będę wracać.
Ale fajne miejsce
Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie te punkty gastronomiczne w Polsce, które opisałaś na swoim blogu, to czy Twoim zdaniem Babka Kresowa zasługuje na Nr 1 (a przynajmniej na pierwszą trójkę)? Oczywiście te punkty gastronomiczne charakteryzują się różnymi kuchniami, ale przecież np. najlepszy Polski sportowiec wybierany jest nie spośród sportowców jednej dyscypliny, a różnych :).
Wydaje mi się, że z restauracjami jest trudniej ze względu na rozmaite kuchnie i progi cenowe. Tutaj mamy do czynienia z bardzo dobrym stosunkiem cena do jakości, o co nie jest łatwo. Świetną kuchnię kresową na Podlasiu serwuje też Restauracja Carska w Białowieży Towarowej. Jedzenie tam jest znakomite, ale ceny wyższe. Myślę, że jednym spodoba się Babka, a innym – Carska, która jest ogromnie klimatycznym miejscem. Niby kuchnię mają podobną, ale koncepty gastronomiczne zupełnie inne i trudno je porównać i przyznać któremuś palmę pierwszeństwa.
Czyli pomijając ceny nie zwyciąża restauracja w jednej z dużych czy bardzo dużych miejscowości, a ta w przypadku której dochodzi element jej zewnętrza w postaci wręcz niczym nie skażonej natury.
Nawet jeśli nie na wesele, to niewątpliwie ciekawym i atrakcyjnym jest pojechać również tylko na weekend w odległy rejon Polski, tym bardziej że szybki wygodny samochód nie jest czymś szczególnym. Na kartacze ślinka leci, ale gdybyś miała wybrać jedną jedyną restaurację w Warszawie oraz tylko w swojej dzielnicy, której warto by być stałym bywalcem (śniadania, obiady, kolacje, desery), to jaki byłby Twój wybór? Co prawda wymieniłem śniadania, ale jeśli chodzi o gości hotelowych są one chyba domeną głównie hotelowych restauracji.
WL,
trudno byłoby mi podać tylko jeden adres. W mojej dzielnicy chodzę zwykle na sushi, czasami wstępuję do baru mlecznego, ale na spotkania ze znajomymi umawiam się raczej w centrum. Lubię tak wiele miejsc z zupełnie różną kuchnią, że nie umiałabym postawić na jeden adres. Zwłaszcza, że w Warszawie non-stop otwierają się (i też zamykają) restauracje i wszystko jest płynne. Poziom obsługi, menu itd. Raz jeden szef kuchni jest w jednym lokalu, a za kilka miesięcy w zupełnie innym. Nasza gastronomia jest jeszcze zbyt mało dojrzała, by w długim okresie czasu można było postawić na sprawdzone adresy. No może poza Cafe Bristol, bo tam chodzę od lat i jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się wpadka. Ale wiadomo: to nie jest lokal, do którego zaglądam co tydzień, a raczej 3-4 razy w roku.
Przepraszam, że tak wprost, ale czy to jest artykuł sponsorowany?
Ponieważ w Białymstoku ludzie stołują się zdecydowanie w innych miejscach, za rogiem są kartacze od Jadwigi plus kilka innych miejsc, gdzie jedzenie jest znacznie bardziej kresowe. To jest restauracja nastawiona na turystów, smaki sztuczne, a kuchnia tak tłusta, że odbiera rozum.
Recenzje na blogu nie są nigdy sponsorowane. Zresztą po to załączam zdjęcie rachunku, by nie było co do tego wątpliwości. Kuchnia kresowa nie należy do najlżejszych, ale nie przesadzałabym z nadmierną ilością tłuszczu. Choć fakt, dla wegan czy wegetarian w menu nie znajdzie się zbyt wiele, bo praktycznie wszystkie dania są z mięsem.
Lokal ten polecała mi zresztą oprócz Magdy, którą wspomniałam w artykule i do której mam zaufanie, także inna osoba pochodząca z Białegostoku. Poza tym wystarczy poczytać opinie na Fb, googlu czy TripAdvisorze, by wiedzieć, że do tego miejsca po prostu warto pójść – mają wszędzie świetne recenzje, więc raczej ich sobie nie kupili, co sugerujesz w swoim komentarzu. Jedzenie jest smaczne, świeże, a smaki bardzo trafione. Dodatkowo ceny są zdecydowanie nieturystyczne, więc nie przesadzałabym, że to knajpa nastawiona stricte na turystów. Przechodziłam obok bardziej turystycznych lokali na Rynku.