fbpx

Barn Burger

22 sierpnia 2012

W piątkowe popołudnie postanowiłam wybrać się na osławione burgery w slow-food’owym Barn Burgerze na skrzyżowaniu Jasnej i Złotej. Przyznam, że lokal z zewnątrz nie zachwyca, wygląda trochę lepiej od lokalików z piwem, czy kebabem, które znajdują się po sąsiedzku. Gdybym nie wiedziała, że kryje się tu jeden z najmodniejszych burger-barów stolicy, to bym w życiu tu nie trafiła.

Pod czerwonym, parcianym zadaszeniem, w tzw. „ogródku”, w okresie letnim jest wystawionych kilka stolików. Nie wiem, co się z nimi stanie zimą, bo w środku jest w zasadzie tylko jeden stolik… w dodatku w momencie kiedy tam weszłam, odpoczywała przy nim obsługa, więc dla zwykłego klienta nie znalazłoby się miejsce.

Menu jest proste i obejmuje tylko kilka pozycji, do których zalicza się m.in. burger klasyczny (19 zł), z serem (21 zł), „muppet” z jalapeño i bekonem (23 zł) oraz największy „heart attack” (z bekonem i podwójnym serem za 26 zł). Klienci mogą wybierać także z oferty limitowanej wypisanej na szybie (widoczna na jedynym z poniższych zdjęć). Do picia jest piwo i napoje.

Wybieram „cheese burgera”, płacę i zajmuję miejsce na zewnątrz. O dziwo wszystkie stoliki są wolne, a jest przecież piątkowe popołudnie! Tyle się naczytałam, że trzeba stać w kolejce i że dopóki nie okupuje się stolika, to nie można złożyć zamówienia…

Z mojego doświadczenia wynika, że obecnie to lokal czeka na klienta, a nie klient na wolny stolik. Choć muszę przyznać, że po jakimś czasie przyszło kolejnych 6 osób. W większości zamówili „chees’a” lub „heart attack”.

Na podanie kanapki czekam około 15 minut w tym czasie bezskutecznie szukam na zewnątrz łazienki, która znajduje się z drugiej strony budnynku… zastanawiam się jak to możliwe w tak popularnym miejscu??? Żeby się do niej dostać trzeba wziąć od Pana za barem klucz na smyczy i pójść w poszukiwaniu umywalki, by przed posiłkiem umyć ręce.

Trochę mnie to dziwi i lekko niepokoi, bo, jak już stali Czytelnicy mogli nieraz zauważyć, bardzo ważna jest dla mnie higiena miejsc, w których jem. Tu jej trochę brakuje, bo ani „kuchnia” za barem, ani stoliki nie lśnią czystością.

Burger pojawia się po kwadransie wraz z porcją frytek, małą porcją surówki Colesław, sosem BBQ i salsą z kolendrą.

Dostaję do niego tylko plastikowy widelczyk, o nóż muszę poprosić, zresztą na nic on mi się zdaje, bo i tak nie kroi mięsa, ani bułki. Muszę jeść rękoma, co stanowi pewnego rodzaju utrudnienie przy kanapce tej wysokości.

Burger jest poprawny, ma dobrą konsystencję, bo się nie kruszy jak ten w Lokalu Bistro, ale ma zdecydowanie mniej wyrazisty smak i jest za suchy. Zdecydowanie brakuje mi w nim sosu majonezowego. Smaczny domowej roboty sos BBQ niestety nie jest w tym przypadku zbyt dobrym substytutem. Podobnie salsa z kolendrą, która jest w porządku, ale kanapki nie ratuje.

Frytki są jak domowe, grubo krojone. Choć osobiście za tym rodzajem ziemniaków nie przepadam, więc w zasadzie ten dodatek jest dla mnie zbędny. Ale do burgera dobrze, żeby był.

Niestety mam zastrzeżenia do bułki, która przypomina mi macdonaldową, jest „napompowana” i się kruszy. Za takimi nie przepadam. To psuje smak burgera za 21 zł i podejrzewam, że popsułoby smak także tego za 26 zł. Jedyny plus, jaki w niej dostrzegłam to fakt, że jest posypana otrębami, a nie sezamem.

Więcej tam nie wrócę ze względu na higienę i średniej jakości kanapki. Uważam, że są przereklamowane i wydaje mi się, że lokal przestał się starać, stąd średni w nim ruch.

Obsługa ma za to u mnie dużego plusa, bo wszyscy są bardzo, ale to bardzo mili.

Wolę jednak zapłacić kilka złotych więcej i pójść na Krakowskie Przedmieście do Lokalu Bistro, albo najlepiej … zrobić burgery w domu 🙂

Mój przepis zresztą pokazuję Wam we wpisie „Domowe burgery„.

Do kolejnego przeczytania,
E.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

35 odpowiedzi na “Barn Burger”

  1. S.B. pisze:

    Szkoda – po raz kolejny miejsce z potencjałem i jeśli wierzyć, w to co można o nim przeczytać/ usłyszeć – cieszącym się wcześniej sporym zainteresowaniem… w głowie mi się nie mieści, że można to zmarnować…
    no i zgadzam się z kilkoma komentarzami powyżej – najlepsze burgery domowej roboty!

    • S.B. pisze:

      ps. coś chyba faktycznie nie działa. na gmail dostałam oba komentarze – i do churros i do ostatniego wpisu, ale na blogu się nie pojawiają :<

  2. Moim zdaniem najlepszy domowy burger. I wiesz z czego naprawdę składa się kotlet 🙂
    Moja przyjaciółka z Warszawy mówi, że na burgery chodzi tylko do Hard Rocka. Mówi, że lubi wydać więcej ale dostać idealnego hamburgera 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Miss Disorderly,

      w Hard Rocku już baaardzo dawno nie byłam, ale kiedyś mieli rzeczywiście bardzo smaczne burgery. Chyba powinnam się tam przejść, by przypomnieć sobie ich smak!

      Pozdrowienia!
      E.

  3. Karmel-itka. pisze:

    Edith,
    cieszę się, że tak szczerze wyrażasz swoją opinię.
    lubię czytać takie "ostrzegające" posty, aby świadomie móc nastepnie unikać takich lokali.
    Pozdrawiam,
    Karmel-itka.

  4. dybek pisze:

    Dawno nie jadłam porządnego burgera… I jak widzę Ty też nie 🙂 Najbardziej lubię takie domowej roboty z mnóstwem zieleniny, sosem jakim się chce, dobrze przyprawione i z samodzielnie wybraną bułką 😀 CZekam na Twój przepis!

    Serdeczne pozdrowienia

  5. Kasia S, pisze:

    Czy jest sens pisać o sieciach Fast Food, kiedy tak naprawdę, chyba najbardziej leży nam na sercu " slow food"?
    Recenzja potiwerdziła, ogólnie znany fakt, że lepiej omijać takie przybytki z daleka. Nooooo, dodatkowo, ździwiłabym się, gdybym kiedyś przeczytała zachwycającą recenzję fast foodu na blogu kulinarnym, zaczęłabym od razu podejrzewać, że coś kryje się " pod"
    W każdym razie, to subiektywana opinia.

    pozdrawiamy serdecznie
    Tapenda

    • Madame Edith pisze:

      Kasiu,

      ale to jest lokal niesieciowy, w dodatku tzw. "slow fast food".
      Niedawno napisałam bardzo pozytywną recenzję o podobnym, popularnym miejscu w Warszawie (o Lokalu Bistro), którą i w tym miejscu dwukrotnie przytaczałam.
      Myślę, że jest sens pisania o takich modnych i osławionych miejscówkach. Widać to choćby po powyższych komentarzach 🙂

      Pozdrowienia dla Ciebie i Eli,
      E.

  6. Basia pisze:

    Ja też zdecydowanie bardziej wolę takie domowe burgery, bo lubię wiedzieć, co jem! 🙂 A jak jestem na diecie, to mogę przygotować wersję light 🙂
    Ostatnio popełniłam coś burgero-podobnego, zapraszam:
    http://zyciewapetycie.blogspot.com/2012/08/chlebki-pita-z-orientalnie.html;

    Dzięki za recenzję, bo na pewno będę unikać tego miejsca!
    Pozdrawiam serdecznie!

  7. MartynCia ^^ pisze:

    Droga Edith, podziwiam Twój portfel, ja w zyciu nie dałabym 21zł za Hamburgera z mikroskopijną ilością frytek. Najlepszy jest domowy ;).

  8. Aleksandra K pisze:

    ostro!
    ja niestety nie jadam burgerów kupnych bo maz wlasnie ma pizzerie wiec dzwonie, ale bardzo mi sie podoba ze piszesz bez zachamowan. W ostatecznosci Warszawa to stolica i juz najwyzszy czas pokazac jak tam sie sprawy maja.
    pozdrawiam
    Ola

    • Madame Edith pisze:

      Eeee tam, Olu. To nie jest moja "najostrzejsza" opinia o odwiedzanym lokalu:)

      Staram się pisać co myślę i tak, jak czuję się będąc w danym miejscu. Recenzje "przemilczane" na zasadzie: "poszłam, zamówiłam, zjadłam, zapłaciłam, wyszłam" moim zdaniem nic nie wnoszą.

      Jak mi się coś podoba, to o tym krzyczę, a jak mi się coś nie podoba, wtedy to podkreślam. Jestem wymagającym klientem i takiego restauratorzy powinni zadowolić. Być może dlatego, że już tyle lat gotuję, mam wyczulony smak i umiem rozróżnić to co dobre, od tego co marne i przeciętne. Mam nadzieję, że jak odwiedzisz W-wę to się spotkamy i będę mógł zabrać Cię do lokalu, który się nam spodoba 🙂

      Pozdrawiam serdecznie,
      E.

  9. czekam na przepis na domowe burgery!

  10. Oooo, też czytałam ostatnio recenzję tego miejsca i wypadła jeszcze gorzej niż Twoja 😉 Znajoma dostała burgera chłodnego, ponieważ mieli mnóstwo zamówień czekała grubo ponad 35minut. Chociaż podany na drewnianej tacy,z domowymi frytkami wygląda dość smakowicie.
    Ja niestety nie mieszkam w stolicy, ale bardzo lubię czytać Twoje opisy miejsc, przynajmniej gdy ją odwiedzę będę wiedziała gdzie się udać.
    Raz byłam w Belvedere, wrażenie niekorzystne, snobistyczne.
    Natomiast mogę swobodnie polecić "Bułkę przez bibułkę", ostatnio gdy jechałam pociągiem miałam 5godzin oczekiwania na Centralnym i koleżanka mnie tam zabrała. Zasiedziałyśmy się tak, że spóźniłabym się na pociąg 😉 i "Opasły Tom", ale nie wiem czy jeszcze istnieje?

    • Madame Edith pisze:

      Chyba czytałam recenzję, o której mówisz. Być może się popsuli od czasu otwarcia? Nie wiem, bo nie byłam tam tuż po otwarciu, więc nie mam porównania.

      "Opasły" istnieje, ale ceny tam mnie trochę zniechęcają…np. pierwsze lepsze danie z bieżącego menu: "Pieczony bakłażan w sosie jogurtowym z czosnkiem, sezamem i miętą 38 zł"
      38 zł za bakłażana z sosem? Jakoś sobie tego nie wyobrażam i dlatego jeszcze tam nie zaszłam 🙂

      Do Belvedere chciałabym kiedyś pójść z ciekawości, głównie ze względu na wspaniałe wnętrza. Chciałabym zobaczyć jak wystrój tej restauracji prezentuje się "na żywo" 🙂

      Bardzo dziękuję za Twój komentarz!

      Udanego popołudnia,
      E.

    • W "Opasłym" nie jadłam nic, tylko żłopałam kawę (przeciętna). Cen potraw nie przeglądałam, umówiłam się na spotkanie z forum i po prostu tam czekałam na towarzysza. Później przemaszerowaliśmy gdzieś tam 😉
      Jeśli taka cena za bakłażana to faktycznie, masakra.
      W Belvedere wnętrza owszem, wspaniałe, ale jednak jak się nie jest w smokingu i sukni baletowej to człowiek zaczyna czuć się głupio (byłam na obiedzie z okazji rocznicy ślubu znajomych więc starałam się być elegancka,ale chyba mam odmienne pojęcie na temat elegancji :D). Może w tygodniu jest mniej snobistyczna atmosfera?:)
      Mimo wszystko jedzenie oceniam na piątkę 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Dobrze, że jedzenie jest bardzo dobre, bo w zasadzie, to nie spodziewałabym się niczego innego. W końcu miejsce i renoma do czegoś zobowiązują 🙂

  11. Tomek gotuje pisze:

    Kluczyk do toalety na sznureczku jakoś od razu skojarzył mi się ze stacjami benzynowymi, a te raczej nie kojarzą mi się z dobrym jedzeniem.

  12. aleglodomorek pisze:

    Z góry wygląda atrakcyjnie, ale pierwsze na co zwróciłam uwagę to fryty – wyglądają przepysznie! Tylko chyba nie o to chodzi kiedy chce się zjeść burgera :). A poszukiwania toalet w lokalach to koszmar…

  13. Maggie pisze:

    Czekam na twoje domowe burgery – jednak co wlasne, to wlasne 😉
    (Chociaz… Czasem zachodze do GBK. I nieodmiennie wychodze najedzona i zadowolona.)

  14. Beatrice pisze:

    Droga Edith,
    zgadzam się całkowicie, domowe burgery są najlepsze. Przynajmniej wiesz co jesz 🙂 i komponujesz w taki sposób, na jaki masz ochotę 🙂

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  15. Cóż,
    pozostaje polecić burgery (m.in. teriyaki z kurczakiem) w Bagno Food&Wine, gdzie sami pieką bułki na miejscu,
    lub Nabo, też serwujące burgery ostatnio.
    W obu przypadkach wystrój/toaleta myślę, że będą na stosownym poziomie;)

    • Madame Edith pisze:

      Dzięki za Wasze typy! 😉
      Wierzę Wam na słowo, bo już raz mi baaardzo dobrze doradziliście, więc sądzę, że mamy podobne oczekiwania.
      Koniecznie odwiedzę oba miejsca.

      Raz jeszcze dziękuję!
      E.

  16. sarahfashion pisze:

    Bardzo mi się podoba Twój blog, praktyczne porady i przepisy:) Sama uwielbiam gotować, choć blog założyłam z zamysłem tematyki "mody" bardziej rozumianej jako styl:) Chętnie tu zaglądam i cieszę się, że na niego natrafiłam:)
    Nie znam jeszcze dobrze Warszawy od strony kulinarnej, a dzięki Tobie mam nadzieję poznać;)

    Pozdrawiam:)

    • Madame Edith pisze:

      Saro,

      bardzo dziękuję! Otrzymywanie tak miłych komentarzy jest bardzo motywujące 🙂 Cieszę się, że od czasu do czasu pisane przeze mnie relacje/subiektywne recenzje różnych miejsc spotykają się z tak pozytywnym odzewem. Mam nadzieję, że takie wpisy są choć trochę pomocne.

      Serdecznie Cię pozdrawiam,
      E.

  17. Jag pisze:

    Dzięki za tę recenzję, bo ja bezskutecznie poszukuję burgera tak dobrego jak ten który jadłam w KRK przy rynku. Jak na razie nic go nie przebije (no, może oprócz burgerów mojego chłopaka:))

    • Madame Edith pisze:

      Jag,

      w Krakowie burgerów nie jadłam, więc nie mogę ich porównać z warszawskimi, ale polecam Ci zdecydowanie bardziej Lokal Bistro. Ceny mają wyższe, ale można raz na jakiś czas "zaszaleć", bo smak jest tego wart.

      Z pozdrowieniami,
      E.

    • Anonimowy pisze:

      moje krakowskie kulinaria sa raczej mniej niz srednio-przyjemne…."u wierzynka" zamowilismy sledzia i piwo…w cebuli-dodatku do sledzia byl ROBAK!!! po reklamacji kelner wijacy sie w przeprosinach przyniosl "od szefa" w ramach rekompensaty za doznany odruch wymiotny ochydny slodki alkohol i w jednym z trzech kieliszkow plywal wlos…!!! nastepna wpadka byla *pod aniolami*…pierogi w ciescie grubym jak zelowka zimny barszcz…*brrrr* a w restauracji hotelu "palac bonerowski" byl co prawda wspanialy chlodnik ALE kelner usilowal mi wmowic ze nie znam sie na temperaturze wina i ze biale wino cieple jak siuski!? ma odpowiednia temperature…w restauracji "wenzl" arogancki kelner po mojej prozbie o sol podajac mi solniczke powiedzial ze zblazowanym wyrazem twarzy *ketchup-u nie mamy*…???! dobrze mozna zjesc na kazimierzu i w hotelu "copernicus" niestety baaardzo drogo!!!
      suma sumarum…krakow nie jest moim kulinarnym niebem….

      pozdrowienia i milego dnia
      magdalena

    • Madame Edith pisze:

      Nieźle! Pomyśleć, że takie rzeczy przytrafiły Ci się w "niezłych" restauracjach. Po prostu szok! Szczególnie ta historia u Wierzynka…brrrr

      Zresztą tekst kelnera z "Wenzl'a" też niczego sobie 🙂 Nie wiem jak tacy ludzie mogą pracować w gastronomii. Pewnie się dziwił, że nie dostał napiwku, bo jak sądzę mu go nie zostawiłaś.

      A tak w ogóle to bardzo dawno nie byłam w Krakowie…

      Bardzo dziękuję Magdaleno za ten komentarz. Ludzie powinni wiedzieć takie rzeczy zanim przestąpią krok wymienionych przez Ciebie lokali.

      Miłego dnia!
      E.

  18. whiness pisze:

    21 złotych za hamburgera? Nigdy w życiu…

  19. Hania-Kasia pisze:

    Ostatnio szukałam miejsca do zjedzenia czegoś w tamtej okolicy, zatrzymałam się koło Barn Burgera, ale nie weszłam do środka – odstraszył mnie wygląd tego miejsca i brak klientów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to miejsce jest modne, poza tym nie uległam jeszcze modzie na jedzenie burgerów.

    Frytki za 9 zł? Drogo. Mam nadzieję, że te, które widać na zdjęciu były wliczone w cenę burgera.

    • Madame Edith pisze:

      Tak, były Haniu.
      Tu się zawsze dostaje do każdej kanapki fryty + 2 sosy. Ale haj napisałam powyżej według mnie są lepsze miejsca na zjedzenie burgera "na mieście".

      Serdecznie Cię pozdrawiam,
      E.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza


Moja ocena [1]:
Rodzaj kuchni:
Przedział‚ cenowy:
, Warszawa
Zobacz na Mapach Google
@MadameEdith on Instagram