Der Elefant – powrót po latach

O Der Elefant pisałam już w 2014 roku. Dacie wiarę, że to miejsce ma aż 9 lat! Wprost nie mogłam w to uwierzyć, gdy zajrzałam do artykułu na blogu. A tam jest nawet część menu sprzed 9 lat. Można porównać jak się zmieniało i…jak urosły ceny w warszawskich lokalach w międzyczasie. Wizyty w Der Elefant nie mieliśmy w planach, przyszliśmy tu spontanicznie z dziećmi na obiadokolację z okazji urodzin Małego Monsieur. Dzięki temu tym razem mogę Wam też powiedzieć, czy miejsce to sprawdzi się w przypadku wizyty z dziećmi.

Der Elefant – informacje ogólne
Nic się tutaj nie zmieniło. Wystrój jest ten sam, budynek także. Lokalizacja od początku wyśmienita, bo przy samym Placu Bankowym. Mam wielką słabość do tego miejsca, jak i do Otto Pompieri od frontu, do którego chodziłam wiele razy w ostatnich latach omijając trochę schowany w głębi Der Elefant. Ale to oczywiście inny rodzaj lokalu, inna kuchnia.

Od początku menu było to różnorodne. To się nie zmieniło. Mało jest takich lokali z kartą trochę „od Sasa do Lasa”. Ale jeśli robią to dobrze, to dlaczego nie? Na przestrzeni lat, menu nie zmieniło się za bardzo. Są steki, burgery, pierogi, mezze, jak i kilka azjatyckich pozycji. Może nie ma azjatyckich smaczków tak dużo jak wcześniej. Menu, mam wrażenie, skręciło nieco bardziej w kierunku Bliskiego Wschodu. Spory wybór jednak pozostał i to jest super.


Der Elefant – dla dzieci
W restauracji jest osobna karta dla dzieci. Nie dostaliśmy jej do ręki, bo akurat „się skończyła”. Kelner wyrecytował ją z pamięci. Były w niej m.in. naleśniki, rosół, makaron z sosem pomidorowym czy fish and chips. Najlepsza jest jednak sala zabaw, która składa się z części warsztatowej i sali ze zjeżdżalnią z kulkami. Jest tu też świetna toaleta dla małych gości. Ktoś to dobrze przemyślał, bo w niewielu miejscach znajduje się dostosowane do wzrostu dzieci toalety, pisuary czy umywalki. To niestety wciąż nie jest standard, nawet w „dzieciolubnych” miejscach.
Warsztaty organizowane są w weekendy między 14:00 i 18:00, choć akurat w niedzielę panie już wyszły o 17:00, więc chyba czasami trwają krócej. Widziałam, że dzieci podczas nich rozbiły ciasteczka. Jeśli chcecie mieć stolik w pobliżu, to warto to zaznaczyć podczas robienia rezerwacji.


Der Elefant – menu
O menu dziecięcym już wspominałam. Zamówiliśmy z niego fish and chips (19 zł), które chłopcom bardzo przypadło do gustu. Ryba była bardzo smaczna, wilgotna w środku, z chrupiącą panierką.
Drugi syn miał ochotę na burgera z serem (53 zł), więc jedliśmy go wspólnie, bo było to danie z klasycznego menu. Podanie uległo zmianie przez te lata. Teraz jest serwowany ze sriracha mayo, sałatką i mini sałatką z ogórka i pomidora. Do tego są farmerskie lub francuskie frytki i przepyszna, maślana bułka. Porcja jest solidnych rozmiarów, a mięso bardzo smakowite. Rzadko zamawiam burgery w ostatnich latach, ale spróbowanie tego było dużą przyjemnością. Syn też był usatysfakcjonowany 🙂


Na przystawkę zjedliśmy pierogi wileńskie, czyli po prostu ruskie. Były fenomenalne! Podane ze wspaniałą cebulką i masłem z listkami szałwii. Coś pysznego, warto na nie tu przyjść.

Monsieur za to skusił się na zupę tajską z kurczakiem. Jest podawana z porcją ryżu na boku. Jedliśmy ją też przed laty i nic a nic się nie zmieniła. Nadal smakuje tak samo dobrze i jest pełna wspaniałych dodatków. To także pozycja godna polecenia.

Na deser zamówiliśmy urodzinowe ciasto dla Małego Monsieur, bo szóste urodziny trzeba uczcić. I to jest super fajne, że muzycy grający na żywo intonując „Sto lat!”, a kelnerzy przychodzą grupą z ciastkiem z odpaloną racą. MM był wniebowzięty!

Uśmiech mu nie schodził z twarzy. Dodać należy, że urodzinowe ciasto jest gratisem od restauracji, co jest przemiłym zwyczajem. Pavlova od zawsze była tu świetna i taka pozostała. Standardowo kosztuje 33 zł.

Dodatkowo wzięliśmy mille feuille (33 zł), które polewane jest na stole gorącym, przepysznym sosem karmelowym. Nawet nie wiecie, jakie to było pyszne! Nawet Monsieur wyraził zachwyt, choć on jest antyfanem karmelu w każdej postaci. I choć to ciastko prezentowało się może nieco mniej okazale, to na krok jej nie ustępowało bezie smakiem. Pyszne, listkujące ciasto, rewelacyjny krem z mascarpone z dodatkiem wanilii i dużo owoców. Do każdego deseru z karty dodawane jest espresso, a na koniec goście (w zależności od wieku lub preferencji) dostają lizaka lub kieliszek wytrawnej wiśniówki.

Obecnie czekadełkiem jest kromka smacznego, bardzo świeżego chleba, serwowana z masłem. Podoba mi się to bardzo!

Der Elefant – podsumowanie:
Der Elefant to adres, w którym wciąż zdarzają się potknięcia jak nieco dłuższe czekanie na obsługę, ale i tak warto tu zajrzeć. Ceny jak na warszawskie standardy są przystępne. Jest fajny kącik dla dzieci, przesympatyczna obsługa. Chłopcy wyszli stąd przeszczęśliwi. A skoro dzieci były zadowolone, to i my także.

W dni powszednie mają tu ponoć super lunche za 39 zł – postaram się obadać ten temat.
Do przeczytania!
E.
P.S. Wybaczcie jakość zdjęć, ale wieczorem w lokalu jest bardzo ciemno, a punktowe światło nie pomaga w robieniu fotek.





Dodaj komentarz