Gdynia Główna Osobowa – tu dobrze karmią i poją
Główna Osobowa to miejsce, które było na mojej liście do odwiedzenia od dawna. Będąc w Gdyni był to nasz główny punkt programu obok Serio oraz Krew i Wino, do którego ostatecznie z braku czasu nie dotarliśmy. Ten lokal polecało nam tak wielu znajomych, że po prostu nie wypadało nie skorzystać z ich rekomendacji. Poszliśmy i powiem krótko: było warto i to pomimo wpadki obsługi, która nie powinna była się zdarzyć.
Gdynia Główna Osobowa mieści się w ścisłym centrum miasta – przy ulicy Antoniego Abrahama 39. Lokal wystawia dwa stoliki przed wejściem, ale prawdziwy, kameralny ogródek skrywa dopiero patio. Mieliśmy jednak rezerwację i wybraliśmy stolik w środku.
Lokal jest przestronny, ale liczba stolików nie jest duża i nie przytłacza gości. Jest tu całkiem luźno i bardzo mi to odpowiada, bo nie czuć cudzego oddechu na plecach.
Najważniejszym miejscem – sercem Głównej Osobowej jest bar, za którym barmani przygotowują ponoć najlepsze w Gdyni drinki.
Jest trochę „oldschoolowych” mebli, które co prawda są po remoncie, ale dobrze pamiętają pewnie lata ’60-te.
Wystrój wnętrza opisałabym słowem: „eklektyczny”. Nowoczesność łączy się tu ze starościami. Są też dworcowe akcenty. Lubię takie miejsca z pomysłem i duszą jednocześnie. Do Głównej Osobowej wyszłam i czułam się jakbym wróciła do lubianego miejsca, a przecież byłam tu pierwszy raz!
Menu nie jest długie, ale jest w czym wybierać. Dania są zróżnicowane zarówno pod względem cenowym, jak i są dostosowane do mięso- i roslinożerców. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Na wstępie do picia bierzemy dwie lemoniady (po 9 zł): zielony groszek oraz pomarańczową. Pomarańczowa jest ok, jak to pomarańczowa. Interesująca jest za to groszkowa. Powinniście spróbować: mało słodka, orzeźwiająca, ma przyjemny kolor. W sam raz na lato.
Na przystawkę postanowiliśmy zamówić podpłomyka z indykiem w curry (16 zł). Danie okazało się mieć solidny rozmiar, podzielone było na 4 kawałki, więc bez problemu można się nim było podzielić i chwycić po kawałku w rękę. Duża ilość składników, przyjemny i wyrazisty smak. Bardzo udany starter. Prosty i bezpretensjonalny.
Na drugie danie zamówiliśmy makaron sojowy z kaczką i sosem orientalnym (25 zł) oraz pierogi z bobem, ziemniakami i koperkiem (21 zł).
Niestety obsługa pomyliła nasze zamówienie i zamiast makaronu z kaczką Monsieur dostał pierś z kaczki z rabarbarem, pieczonymi ziemniakami i sosem holenderskim (42 zł). Nie jesteśmy ludźmi problematycznymi, więc nie odesłaliśmy dania do kuchni zwłaszcza, że główny składnik się zgadzał 😉 Coś takiego jednak uważam za sporą wpadkę – zwłaszcza, że danie jest niemal dwa razy droższe.
Zacznę jednak od moich pierogów. Doskonałość – tak w skrócie mogę je opisać. Trudno spotkać tak letnie, smaczne i jednocześnie proste danie. Liczba składników nie przytłacza. Wszystko jest na miejscu. Pierogi, choć smażone, nie są tłuste, ani ciężkie. Zjadam je z prawdziwą przyjemnością.
Ciasto jest cieniutkie, a zielonego farszu jest dużo, co widać na załączonym zdjęciu.
Kaczka prezentowała się okazale. Porcja była solidna i ciekawie skomponowana. Mięso było zrobione bardzo poprawnie – było miękkie w środku, ale jednocześnie z chrupiącą skórką. Ciekawym dodatkiem był rabarbar – zupełnie zaskakujący i nadający daniu pazura. Fajne i bardzo kolorowe danie.
Mimo obfitych porcji zdecydowaliśmy się jeszcze na obowiązkową kawę i deser. Słodkości w Głównej Osobowej są tak ciekawe, że chciałabym spróbować wszystkich. Niestety mieliśmy miejsce w żołądkach na tylko jeden i za sprawą miłej kelnerki postanowiliśmy zamówić wegetariański sticky toffee pudding (16 zł) zrobiony z daktyli i skórki pomarańczowej. Deserowi podawanemu na ciepło towarzyszyło zimne mascarpone z natką pietruszki. Ta pozycja mnie totalnie zaskoczyła: rzadko bowiem spotyka się tego typu słodkie kąski w restauracjach i jest to coś nowego. Deser co prawda był słodki, ale bardzo interesujący. Kapitalnie sprawdziło się tu zimne mascarpone o smaku natki. Bomba! Ale ostrzegam: to propozycja w sam raz dla dwóch osób, dla jednej będzie to duże wyzwanie ze względu na wysoki poziom cukru.
Gdynia Główna Osobowa – podsumowanie:
Lokal jest przesympatyczny. Obsługa się stara jest bardzo pomocna i zorientowana. Warto się jednak upewnić jak pani kelnerka zapamiętała zamówienie, by nie doszło do nieporozumienia jak w naszym przypadku.
Barmani robią świetne lemoniady. Podejrzewam, że drinki również wychodzą im smakowite. Niedługo zawitamy ponownie do Trójmiasta, więc może się o tym przekonamy na własnej skórze.
Gdynia Główna Osobowa to miejsce, do którego wrócę z nieskrywaną przyjemnością. Jedzenie jest proste, ale jednak z pomysłem. Ceny przystępne. Po prostu warto.
Gdynia Główna Osobowa – jak trafić?
Podobne wpisy
Komentarze
5 odpowiedzi na “Gdynia Główna Osobowa – tu dobrze karmią i poją”
Dodaj komentarz
Przedział cenowy: Do 40 zł
Jako Gdynianka muszę”narobić” we własne gniazdo: mają OHYDNĄ kawę, tak kwaśnej nie piłam nigdzie i mówię tu o całym 30letnim (z okładem) życiu. Dałam im 2 szanse, obie zmarnowane. Deser a la eaton mess mało wyrazisty i na dodatek porcja jak na degustację. Dla mnie lokal broni się jedynie klimatycznym (albo hipsterskim) wystrojem, od strony kawiarnianej- leży. Pozdrawiam znad Bałtyku 🙂
uwielbiam ich tatar 🙂
Kojarzę ten lokal, bo przechodziłem obok niego. Jednak jakoś nie miałem okazji tam być. Myślę, że może przy następnej wizycie w Gdyni z chęcią tam zajrzę. A co do lokali w Gdyni to mogę Ci polecić pączkarnię „Pączuś” przy ul. Świętojańskiej. Mają tam naprawdę przepyszne pączki 🙂
Za miesiąc jadę do Gdyni i skrzętnie zapisuję nazwy polecanych przez Ciebie lokali:) Masz coś jeszcze w zanadrzu?;)
Krew i Wino – sama nie bylam, ale od kilku osób wiem, że jest tam bardzo dobrze 🙂