Lokal Bistro
1 sierpnia 2012
W sobotę po wizycie w Centrum Nauki Kopernik postanowiliśmy się solidnie posilić, bo byliśmy z Monsieur głodni jak wilki. Na myśl przyszedł mi położony o 10-15 minut spacerem „Lokal Bistro” przy Krakowskim Przedmieściu, o którym czytałam już kilka razy w różnych miejscach (m.in. na gastronautach, Restaurantica.pl i Where’sTheFood).
Do wizyty w tym miejscu zachęcił mnie fakt, że można się tu napić świetnego, niepasteryzowanego piwa z konstańcińskiego browaru, o którym znawcy technologii warzelnictwa i produkcji złocistego napoju (m.in. moja Mama) wypowiadają się z uznaniem.
Lokal znajdziecie bez trudu. Parasolki, ustawione przed budynkiem Centralnej Biblioteki Rolniczej, z logo browaru widać z daleka. Rzucamy okiem na menu i wchodzimy do środka!
Wewnątrz trochę pusto. Przy jednym stoliku siedzi pięcioosobowa grupa. Czekają na zamówienie, więc nie ma możliwości „zajrzenia w talerz”, co z zażenowaniem przyznaję, zdarza mi się okazjonalnie czynić:)
Dalej kolejne dwie osoby składają zamówienie, więc znowu talerzy z jedzeniem brak…
No nic, zdajemy się na specjalność zakładu – burgery z wołowiny Black Angus z polskiej hodowli.
Cena (26 zł) trochę wysoka, ale z drugiej strony nie znowu taka straszna jak za hamburgera z prawdziwego mięsa. Rzucam jeszcze okiem na czystość kuchni i krzątającego się po niej kucharza: brak zastrzeżeń! Można zamawiać!
Do tego bierzemy piwo. Są w dwóch wielkościach i kilku smakach. Smakowe duże zawsze po 10 zł, a zwykłe po 9 zł. Małe (występują bodaj tylko w 2 lub 3 smakach) są zawsze po 6 zł. Bierzemy: Konstancin Lekki i Stary Dąb. Podoba mi się to, że dostaje się tu piwo w butelce, a nie z beczki.
Można także wziąć inne napoje, np. kawę. Kubki przypominają mi te z Café Monsieur z Wrocławia:
Na nasze kanapki czekamy około 20 minut, wszak to „slow fast food”. W między czasie obsługa uwija się i nosi pozostałym gościom deseczki z zawiniątkami.
„Jest dobrze!” – myślę sobie, bo to co niosą mi się podoba. Przynajmniej z daleka 🙂
Monsieur kończy swoje piwo przed tym zanim dostaje kanapkę. Dodam, że do piwoszy zupełnie nie należymy, pijemy piwo okazjonalnie, tylko latem i tylko w upały, a takie miały miejsce w ostatnią sobotę w Warszawie.
Dostajemy upragnione jedzenie. Rozpakowujemy paczuszki. Wow!
Bułka jest gorąca, grillowana. Smaczna. Mięso grube i soczyste, średnio wysmażone. W smaku idealne, choć może minimalnie zbyt suche, bo się delikatnie rozpada i kruszy. Kawałek pomidora solidny – na 1,5 cm. Do tego domowy majonez i … botwinka zamiast sałaty! Wow x 2!
W tym miejscu należy zaznaczyć, że wszystkie produkty są ekologiczne, pochodzą od sprawdzonych dostawców. W menu można przeczytać skąd jest ser, a skąd jajka na majonez. To ciekawe i nawet jeśli to tylko dobry marketingowy trik, to i tak mi się podoba 🙂
Burgera trudno jeść bez sztućców, jest po prostu zbyt wysoki. Ratujemy się widelcem i nożem. Smak bardzo dobry. Swoje kanapki wzięliśmy w wersji podstawowej, dla chętnych jest możliwość dołożenia sera i bekonu (po +7 zł), ale to podnosi cenę kanapki do 40 zł, co jest już ceną trochę zaporową jak za, mimo wszystko, tylko kanapkę.
Bardzo doceniam lokalne piwo i dodatki. To duży plus, takich lokali wciąż nie jest dużo.
Wystrój też jest fajny, dużo bieli i stoły oraz ławy wykonane ze sklejki. Na dworze wystawione leżaki i parasole. Ma to swój klimat.
Obsługa zna się na rzeczy, jest miło i sympatycznie. Będę wracać, choćby po to, by spróbować burgera z rybą.
Czy są to najlepsze hamburgery slow food’owe w mieście? Tego nie wiem. Wiem jednak, że są zdecydowanie lepsze od tych choćby z obu Jeff’s-ów i Hard Rock Café.
Kiedy w najbliższym czasie najdzie mnie ochota na kolejnego burgera swoje kroki skieruję do Barn Burgera, o którym huczy cała Warszawa, Burger Baru lub też poszukam obwoźnych: „Ma noże i może” lub „Bobby Burgera”. Wtedy dopiero będę miała porównanie 🙂
Cały czas niezrealizowany zostaje plan z odwiedzeniem Pink Flamingo, na Ochotę mi najwyraźniej nie po drodze.
A Wy, macie jakieś swoje „burgerowe” typy w stolicy i ine tylko? Jestem tego bardzo ciekawa.
Udanego dnia!
E.
Lokal wygląda bardzo przytulnie i przyjemnie. Chętnie bym się tam wybrała.
fajna miejscówka, ja jadłam burgera … wegetariańskiego 🙂
Wygląd miejsca – jak najbardziej na plus.
Ale ceny… przecież to skandal. To złodziejstwo ubrane w płaszczyk z metką "eko" "wyjątkowe" "własnej produkcji" itd.
Przepraszam, ale 40 zł za JEDNEGO hamburgera? Czy ideą tego miejsca jest aby przyjść, skosztować, a potem z głodu dopchać się w mcDonaldzie? Przeraża mnie, jak wielką przepaść celowo takie miejsca budują pomiędzy ZWYKŁYMI śmiertelnikami.
Drogi Czytelniku,
uwierz, po zjedzeniu burgera w Lokalu (za 26 zł) nie będziesz mieć siły, by pójść do McDo na kolejnego, bo te są po prostu znacznie większe. Wszystko jest w nich większe: jest wielki kawałek mięsa, duża, prawdziwa bułka i duża porcja warzyw.
Cena do niskich nie należy, ale z ciekawości zaszłam dziś do McDo i zobaczyłam, że w zasadzie za mniej niż 10 zł kanapki się tam nie zje, a "limitowane" są jeszcze droższe…a wiadomo jakiej jakości jest tam mięso, które powinno być głównym składnikiem burgera, a nie tylko dodatkiem…
Oczywiście wybór należy do konsumentów i to oni zweryfikują, czy Lokal się utrzyma i będzie się cieszył wzięciem, czy też nie.
Gdybym miała wybrać 2 limitowane (większe i droższe od zwykłych) kanapki w McDo, czy 1 "normalną" w Lokalu Bistro, bez wahania wolałabym tą jedną, a porządną i prawdziwą na Krakowskim, po której mój przewód pokarmowy nie daje o sobie znać w jednoznaczny sposób 🙂
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Twój głos w dyskusji,
Edith
Miejsce rzeczywiście fajne i klimatyczne. Niestety burger ani trochę m inie smakował. Mój był bez smaku, całe szczęście, że dają buraczki – była to jedyna przyprawiona rzecz. Ponadto sałatki podają w słoikach co też znacznie utrudnia ich jedzenie, o rozmiarze nie będę nawet wspominać. Ale aby posiedzieć, odpocząć wypić co nieco bardzo polecam. Jeśli chodzi o hamburgery o wiele bardziej podoba mi się i smakuje oferta Prostej historii na ul. Francuskiej.
Nat
Edith
Twoja recenzja baaarrdzo zachęcająca, a zdjęcia cuuuuudowne:). Mamy ochotę wsiąść do pociągu Poznań-Warszawa i delektować się tymi burgerami;)
Pozdrawiamy serdecznie:);)
Dziewczyny,
koniecznie dajcie mi znać jak będziecie w Wawie, to się wybierzemy tam razem!
Serdeczności,
E.
A ja uwielbiam burgery;)
Edith, jesteś niesamowita! Znaleźć tyle wspaniałych miejsc w naszych miastach:) Mistrzostwo:)
Dziękuję Ci Gula!
Staram się jak mogę, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem 😉
Pozdrowienia,
E.
Jeśli chodzi o Warszawę bywam często ale wciąż potrzebuję podpowiedzi gdzie jeść aby się nie sparzyć a na dodatek garściami czerpać inspirację. Mam wrażenie, że znalazłam miejsce do eksploracji podczas kolejnej warszawskiej eskapady. Nie mogę już się doczekać wyjazdu. Piękne zdjęcia i ciekawy wpis
pozdawiam kamila
Kamilo,
bardzo Ci dziękuję za komentarz!
Szczerze polecam to miejsce. W niedługim czasie postaram się odwiedzić kolejne i o nich także coś napisać 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Edith
Nie przepadam za burgerami, ale po tym poście nabrałam ochoty 🙂
super wpis, bardzo chetnie tam zajrze. Bede w Warszawie w przyszlym tygodniu. Poprosze wiecje takich wpisow 🙂
ps. dodaje do obserwowanych
Aneto,
bardzo się cieszę i dziękuję 🙂 W najbliższym czasie będą kolejne, obiecuję!
Serdeczności,
Edith
Czytałem ostatnio pozytywną opinię o Barn Burgerze. Sam nie jadam na mieście, więc ciężko mi oceniać, ale jeśli będę miał kiedyś okazję, to już wiem gdzie się można wybrać na przyzwoitego burgera 🙂
U mnie w mieście niestety najlepszym lokalem z kanapkami pozostaje Mcdonalds… No cóż, dobrze, że chociaż w stolicy można zjeść coś lepszego 🙂
O rany, a sądziliśmy że lepszych niż w Hard Rock Cafe nie będzie dane nam spróbować 🙂 Z uznaniem przeczytaliśmy recenzję, jest pełna, przemyślana i wyczerpująca – dostarcza całą gamę informacji i choć subiektywna, pozwala czytelnikowi na swobodną interpretację miejsca. Świetnie napisane, z chęcią tam zajrzymy.
Dziękują i pozdrawiają,
Mr. & Mrs. Sandman
P.S. Jako, że sami przymierzamy się do wyruszenia z aparatem w rajd po białostockich restauracjach, będziemy wdzięczni za kilka wskazówek. Jesteśmy ciekawi czy kiedykolwiek doświadczyłaś przejawów niechęci ze strony obsługi czy właścicieli lokalu? Czy zawsze uzgadniasz przeprowadzenie sesji i jak na to reagują wspomniani właściciele? W naszym mniemaniu zainteresowanie blogerów powinno być odbierane pozytywnie.
Moi Drodzy,
akurat w przypadku Lokalu Bistro od razu na wstępie zapytałam się o zgodę na robienie zdjęć i nie było problemu, choć często obsługa jest zaskoczona takim pytaniem i nie wie, co powiedzieć 🙂
Ale zdarzyło mi się niedawno, w innym mieście, że pomimo uprzedzenia obsługi, że będę robić zdjęcia, podszedł do mnie w pewnym momencie menedżer i zaczął wypytywać po co je robię i czy wszystko mi smakuje 🙂 Oczywiście powiedziałam, że prowadzę bloga i że może część materiału na nim wykorzystam [zawsze na takie okoliczności noszę ze sobą wizytówki, by móc przestawić moją stronę;-) ]. Na tym rozmowa się skończyła, a przy wejściu jeszcze raz zostałam zapytana czy wszystko mi się podobało.
Zwykle staram się pytać jak robię zdjęcia, ale niekiedy zdarza się, że nie ma kogo się zapytać i wtedy po prostu robię zdjęcia, albo informuję po czasie, że takowe zrobiłam.
Nie zdarzyła mi się sytuacja, że ktoś mi zabraniał, albo był nieprzyjemny.
Pozdrawiam Was gorąco i bardzo dziękuję za Wasz komentarz!
Powodzenia na białostockim restauracyjnym szlaku 😉
E.
P.S. Mam nadzieję, że uda mi się przyjechać do Waszego miasta w niedługim czasie. Bardzo bym chciała je odwiedzić 🙂
burgerowych miejsc nie mam, ale zachęciłaś mnie tym dodatkiem botwinki, może kiedyś się wybiorę (póki sezon na świeżą:)
życie & podróże
gotowanie
Olu,
mszę przyznać, że z botwinką to zupełnie inaczej smakuje taka "buła". Ciekawe i smaczne doświadczenie dla podniebienia.
Z pozdrowieniami,
Edith
Oj, zjadałabym takiego burgera, ale do Warszawy mi daleko. Ale jeśli tylko będę to na pewno spróbuję. Ponoć w Krakowie też jest świetna knajpa z burgerami i nazywa się Love Krowe 🙂 jeszcze tam nie byłam, ale z opowiadań znajomych wynika, że burgery są pyszne 🙂 A tak w ogóle to najlepsze są takie domowe, nie sądzisz, Edith? 🙂
Beatrice,
burgerów w domu w ogóle nie robię, bo … nie mam z czego. Bardzo trudno o dobrej jakości wołowinę na burgery z zaufanego miejsca. Przynajmniej ja takiego jeszcze nie znalazłam.
Najczęściej z mięsa wołowego kupuję polędwicę, ale ta jak wiadomo na burgery się nie nadaje, bo jest zbyt delikatna i ma zbyt mało tłuszczu. Podobno do domowego użytku dobrze sprawdza się antrykot, ale powinno się kupić w kawałku i zmielić, a ja nie mam maszynki… więc jak mam ochotę na prawdziwego burgera, jadę do miasta 🙂
A może Ty, Beatrice, masz jakieś sposoby na domowe burgery? Może choć w Krakowie są dobre miejsca, w których można kupić dobrej jakości mięso na domowe hamburgery? Używasz maszynki, czy kupujesz już zmielone?
Jestem bardzo ciekawa jak sobie z tym problemem radzisz Ty i inni, bo to fascynujący temat 🙂
Miłego dnia,
E.
Edith,
ja podobnie jak Ty nie mam maszynki… ale w Krakowie jest tak, że w wielu sklepach mięsnych wybierasz sobie kawałeczek i prosisz panią, żeby właśnie ten Ci zmieliła 🙂 i problem z głowy 🙂 Ja domowe robię dosyć często, ale muszę w niedługim czasie zrobić i wrzucić na bloga. Kupowałam zazwyczaj mięso wołowe, ale nie antrykot, takie jakie miałam możliwość dostać. Ale tym razem spróbuję z antrykotu. Prawda jest taka, że jak miałam ogromną ochotę na burgera, to już się nawet nie oglądałam na rodzaj mięsa wołowego (oczywiście musiało być dobre), tylko kupowałam 🙂
Pozdrawiam,
Beata
Ooo, widzę Moja Droga, że mamy podobne braki w kuchennym sprzęcie 😀
Kiedyś, jak chciałam kupić mięso mielone, to też prosiłam o zmielenie jakiegoś kawałka w sklepie. Niedaleko domu miałam jeden ulubiony sklep mięsny, ale raz się nacięłam i jakoś straciłam do niego serce.
Obecnie kupuję mięso w dużych delikatesach, ale tam nie mielą, więc mogę co najwyżej kupić ładną polędwicę wołową i tyle. Z mięsem mielonym już dano nic nie robiłam. Chyba czas najwyższy kupić maszynkę i pokusić się o burgery własnej roboty. Poszukam antrykota 🙂
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Niestety, braki w wyposażeniu są, póki co jestem panią kuchni na dorobku 🙂 Ale staram się w miarę upływu czasu to zmieniać 🙂 Aktualnie poszukuję robota wielofunkcyjnego, może mogłabyś coś polecić?:)
A co do mięska – fakt, jak się raz człowiek natnie, to potem już go nie zaciągną w to miejsce…
Miłego popołudnia 🙂
Beatrice,
polecam Ci gorąco KitchenAid – może nie do końca to robot wielofunkcyjny, ale jeśli ma się do niego kilka przystawek, to może nim być.
Pisałam o nim już dawno w poście: KitchenAid Artisan czyli Pan Kiciuś Niestety jest drogi, ale na szczęście można go kupić dużo, dużo taniej. Mam go już ponad 4 lata i jest niezawodny, ale końcówek się jeszcze nie dorobiłam 🙁
Tobie również życzę bardzo udanego popołudnia!
E.
Bardzo fajny lokal, teraz żałuję, że go nie odwiedziłam, będąc niedawno w Warszawie! Ja uwielbiam dobrze przyrządzone burgery, a idea miejsca do mnie bardzo przemawia 🙂
Wierzę, że następnym razem uda Wam się przyjechać na dłużej i będziecie mogły pobuszować po wielu podobnych miejscach 🙂
ja akurat hamburgerów nie jadam, a jeżeli czasem mi się zdarzy to proszę o wersję bez mięsa 😉 Ale to już takie moje małe dziwactwo. Miłego dnia 🙂
super;) dobrze ze w polsce coraz wiecej takich miejsc!!
pozdrawiam
Cena rzeczywiście dość wysoka. Za 40zł można spokojnie naszykować burgerów własnej roboty. Może nie będą aż tak ekologiczne, no alee ;). Niemniej jednak ładne miejsce 😉
Nie mam się co wypowiadać, bo hamburgerów nie jadam, a jeśli jadłam to dość dawno temu i bodajże w jakiejś amerykańskiej restauracji w Niemczech, ale już nawet zapomniałam ich smak…
Ale myślę, że może zrobię domowe hamburgery i je sfotografuję 🙂 Może staną się inspiracją dla Panów, którzy lubią dobrze pojeść 🙂
Pamięć jednak jest ulotna Edith 🙂 Nagle przypomniało mi się, że i owszem burgery jadłam i to nawet w Wawie, było to jakieś 2 lata temu gdzieś blisko hotelu WESTIN, gdzie miałam szkolenie…coś "hamerykańskiego", ale nie pamiętam nazwy już. Pewnie Ty kojarzysz 🙂
Zapewne to było w T.G.I. Friday's w Atrium Plaza. Byłam tam raz, jedzenie było w miarę ok, ale jakoś szczególnie nie zapadło mi w pamięć. Za to drinki były fajne 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
E.
Świetne miejsce! Nie wiedziałam o nim, na bank kiedyś tam pójdziemy ( mój Mężczyzna uwieeeelbia hamburgery ).
Ja lubię pink flamingo i na przystawkę panierowane jalapenos, i we Friday's na Jana Pawła mają dobre hamburgerki, sos jack daniels i świetny coleslaw.
Za naszą zachodnią granicą za to polecam Extrablatt – niemiecka sieciówka ze świetnymi hamburgerami i przystawkami pick & dip. No i drinki mają genialne ;)))
Łał 🙂 Taki miejsc ze świeca szukać