Mercado Lonja del Barranco
Mercado Lonja del Barranco to niezwykłe miejsce na mapie Sevilli. To hala zaprojektowana przez Gustawa Eiffel’a w 1861 r., która niedawno została przekształcona w wielką restaurację składającą się tak naprawdę z 20 różnych lokali ze wspólną przestrzenią do konsumpcji. To miejsce z klasą, ale jednocześnie z przystępnymi cenami i bez zadęcia. Zachwyciło mnie i mam nadzieję, że Wam także się spodoba.
Mercado Lonja del Barranco było na mojej liście „miejsc do zobaczenia” na długo przed wyjazdem, a Wasze komentarze i sugestie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że koniecznie musimy tam pójść na jeden z obiadów lub kolacji. Traf chciał, że na początku czerwca w Andaluzji panowały bardzo wysokie temperatury. W Sewilli było 36-38 stopni w cieniu…(jednak widząc, że obecnie temperatura sięga 43 stopni dopiero robi mi się słabo!). Andaluzja jest najgorętszym z regionów Hiszpanii, dlatego zdecydowanie sugerowałabym Wam wycieczkę do Sewilli wiosną (do maja) lub jesienią.
Przy 36 stopniach C zwiedzaliśmy miasto powoli i raczej mozolnie. Po każdym zabytku musieliśmy chować się w tapas barach z klimatyzacją lub kawiarniach i robić przerwy „na ochłodzenie”. Przyznam, że wiedziałam, że będzie ciepło, ale sądziłam, że pierwsze dni czerwca będą dla nas w miarę łaskawe. Cóż, było nieco inaczej. Dlatego też taką przyjemność sprawił nam mały obiad w klimatyzowanym Mercado Lonja del Barranco.
Hala mieści się w centrum miasta, nad rzeką Gwaldakawir. Wystarczy przejść przez most, by znaleźć się w Trianie – dzielnicy artystów, a wcześniej … czarownic, które były tutaj palone na stosie. To fakt, Sewilla ma bardzo ciekawą historię, która widoczna jest niemalże na każdym kroku. W tak barwnej przestrzeni usytuowana jest nie mniej kolorowa hala, która tonie w zieleni, zarówno na zewnątrz, jak i w środku, a dania tu serwowane aż krzyczą kolorami i zachęcają do konsumpcji.
Można tu zjeść pyszne tapasy, jak i posiedzieć i popatrzeć się na przepływający przez miasto rzekę, po której kursują statki wycieczkowe. W upalne dni hala stanowi idealne schronienie przed gorącem, gdyż panuje w niej przyjemny chłód. Jednak nie tylko dlatego mieszkańcy tak tłumnie tu zaglądają.
Przez upał odczuwaliśmy głównie pragnienie. W rezultacie do hali przyszliśmy nie na zaplanowany obiad, a tylko na zimne piwo, zimny sok i jeszcze zimniejsze gazpacho.
Mimo, że jedzenie na wszystkich 20 stoiskach aż prosiło się o spróbowanie, my jeść w porze obiadowej po prostu nie mogliśmy. Głodni robiliśmy się dopiero koło 21, kiedy słońce powoli zmierzało w stronę horyzontu. Aż dziw bierze co upał może zrobić nawet z takimi łakomczuchami jak my! Teraz, siedząc w chłodnym mieszkaniu, zachodzę w głowę jak to możliwe, że na nic więcej się nie skusiliśmy, bo przecież wszystko inne wyglądało równie wspaniale…
Nie zmienia to faktu, że Mercado jest miejscem cudownym, bardzo świeżym i apetycznym. W każdym lokalu podawane są inne dania, a restauracje mają bardzo wąskie specjalizacje jak: szynki i wędliny, sery, gazpacho, kanapki, ciasta, owoce morza lub napoje. Nie ma bezsensownej rywalizacji. Każdy robi to, co umie najlepiej, a goście chodzą i wybierają swoje dania, po czym siadają przy wysokich stołkach i stołach lub wychodzą na zewnątrz, o ile pogoda pozwala.
![]() |
Hiszpańskie szynki jamón serrano i jamón iberico |
![]() |
Lodziarnia |
![]() |
Gigantyczne sery |
Taki model targu restauracyjnego uważam za coś kapitalnego! Marzyłoby mi się podobne miejsce w Warszawie. Zwłaszcza gdyby miało równie atrakcyjne ceny (np. piwo + tapas za 3,50 Euro, pojedyncze tapasy po 2,50 Euro, sok 1,5 Euro, piwo 1,5-2,5 Euro, zupy po 3-4 Euro) i oferowało tak szeroki zakres dań.
Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie, zamówi, a potem usiądzie przy wspólnym stole z przyjaciółmi. Nie widziałam bowiem, by ktoś przyszedł tu sam. Zwykle ludzie stawali w progu w wesołych grupach, każdy rozchodził się po restauracjach, by po chwili spotkać się i zasiąść do konsumpcji. Świetna sprawa!
Mam ogromną nadzieję, że jeszcze odwiedzę Mercado de Los Barrano chłodniejszą porą roku. Teraz bowiem jak patrzę na zdjęcia dostaję prawdziwego ślinotoku i żałuję, że daliśmy radę skosztować tylko jednego dania…
Spójrzcie na fotografie. Mam nadzieję, że to będzie pierwszy z powodów, dla których zapragniecie odwiedzić Sewillę. Kolejne opiszę na blogu niebawem 🙂
Podczas naszej wizyty organizowany był konkurs na najlepsze tapasy. Wszystkie konkursowe dania były do spróbowania za jedyne 2,50 Euro, a w zestawie z piwem za 3,50 Euro. Oto kilka przykładów:
Jezeli bedziesz miala kiedys okazje zwiedzac Madryt, polecam Mercado San Miguel, zaraz przy Plaza Mayor… taki sam koncept, świetne miejsce na spotkanie z przyjaciółmi.
Pozdrawiam
Magdo,
Bardzo dziękuję za informację! Podczas wizyty w Madrycie na 100% odwiedzę to miejsce 🙂
Pozdrawiam gorąco
E.
Tyle pyszności, że aż nie wiem na co miałabym się zdecydować! Chociaż słodycze rzadko jem to jednak jestem fanką lodów, te ze zdjęcia kuszą mnie niesamowicie… 🙂
Vela,
mnie tam kusiło wszystko, ale jednak przy takich temperaturach człowiekowi zupałnie odechciewa się jeść. Zadowoliłam się samymi widokami, ale z perspektywy czasu żałuję, że nie spróbowałam kilka tapasów.
Pozdrawiam ciepło,
E.
Świątynia jedzenia! Przepięknie 🙂
Magdaleno,
jak pięknie podsumowałaś to miejsce! Masz 100% racji to jest najprawdziwsza świątynia jedzenia 🙂
Serdeczne pozdrowienia,
E.