Oliva
W ostatni weekend 2013 wraz moim przyjacielem wybraliśmy się na obiad. Traf chciał, że po odbiciu się od drzwi dwóch lokali zupełnym przypadkiem przechodziliśmy ulicą Ordynacką i wpadliśmy na restaurację śródziemnomorską Oliva. Postanowiliśmy zajrzeć i sprawdzić co dostaniemy smacznego do zjedzenia.
Oliva została otwarta na wiosnę 2013 roku. Mieści się zaledwie kilkadziesiąt metrów od Nowego Światu, ale pod drzwiami nie ma gwaru i tłumów przechodniów, jakie spotkamy raptem kilka kroków obok.
Wnętrze jest bardzo jasne i widne. Jest tu dużo drewna i ozdobnych elementów. Jako, że byliśmy tu w okresie świąteczno-noworocznym zastaliśmy znaczną liczbę gwiazd betlejemskich, światełek, a także dużą choinkę, która stała przy samym wejściu.
Niewątpliwą zaletą restauracji jest fakt, że posiada antresolę, która jest bardziej przytulna, niż dolny poziom. Są tu regały wypełnione książkami, a także wygodne fotele, na których można przysiąść i delektować się jednym z szerokiej gamy win.
Zająwszy miejsca właśnie w owych fotelach zamówiliśmy karafkę domowego wina (0,5 l za 30 zł). Było lekkie, świeże i owocowe. Tego właśnie oczekiwaliśmy po takim trunku do obiadu.
Jako „czekadełko” podano nam kilka kawałków bagietki oraz miseczkę z oliwą. Dało się wyczuć, że bagietka niestety była odgrzewana, za to oliwa była bardzo smaczna.
Na pierwsze danie zamówiłam rosół z perliczki z domowym tortellini (14 zł). Zupa była ładnie podana, sycąca, a pierożki dobrze doprawione. Bardzo dawno nie jadłam perliczki, która nie jest często spotykanym mięsem w warszawskich lokalach. Tu Oliva ma u mnie plusa za oryginalność.
Mój towarzysz na obiad zamówił pizzę, którą polecał kelner określając ją jako „specjalność zakładu”. Wybrał Carbonarę (24 zł), która była smaczna, ale podano ją już nieco przestudzoną. Ciasto było poprawne, ale do doskonałości jeszcze trochę mu brakowało. Do pizzy kelner nie zaproponował żadnej oliwy, a że zniknął zaraz po jej podaniu, to trudno było o nią poprosić (byliśmy jedynymi gośćmi w tej części sali, więc obsługa nie przechodziła koło nas wielokrotnie).
Sama natomiast po zupie zdecydowałam się na coś w miarę lekkiego. Na mały głód wybrałam sałatkę z marynowanymi na ostro płatkami polędwicy wołowej (32 zł). Porcja zaskoczyła mnie swoją wielkością, bo była naprawdę pokaźnych rozmiarów. Mięso było świetnie zrobione, bardzo mięciutkie i lekko ostre (danie było oznaczone w karcie papryczką chili).
Restauracja Oliva – podsumowanie:
Oliva to bardzo miłe miejsce. Wystrój jest subtelny i przytulny, a jedzenie smaczne.
Jednak duże zastrzeżenie mam do obsługi, która owszem była miła, ale nie do końca opiekowała się gośćmi, których i tak w tym czasie nie było zbyt dużo. Po skończonym posiłku nikt nie zaproponował nam deseru, ani kawy. Nikt nawet nie zabrał naszych talerzy, ani nie zapytał czy chcielibyśmy już zapłacić.
Kelner, który nas obsługiwał zapadł się pod ziemię (być może skończył zmianę, ale nie pożegnał się z nami i nie zakomunikował nam tego, co zwykle ma miejsce nawet w tańszych restauracjach). Potem, z racji tego, że siedzieliśmy na antresoli i byliśmy tam jedynymi gośćmi, musieliśmy bardzo długo czekać aż pojawi się ktoś z obsługi, kogo moglibyśmy poprosić o rachunek.
Reasumując: chętnie pójdę tam znowu, ale mam nadzieję, że tym razem obsługa stanie na wysokości zadania.
E.
Mam kilka dziwnych doświadczeń z obsługą no i faktycznie warto dać drugą szansę, przynajmniej w moich przypadkach 🙂
Obsługa ma duże znaczenie. Z racji tego, że ja muszę o wiele rzeczy zapytać, kiedy ona szwankuje nie korzystam z usług. Teraz wiadomo dlaczego nie ma tłoku:(
Mnie to przypomina bar mleczny lepszej jakości.Zimne wnętrze,brak duszy.
Christopher,
Wnętrze jest faktycznie zupełnie nowoczesne, co mi osobiście nie przeszkadza, ale wiem, że nie każdy lubi tego typu styl. Szkoda, że ceny nie przypominają niestety tych z, wspomnianego przez Ciebie, baru mlecznego 😉
Serdecznie pozdrawiam,
E.
A ja miałam napisać, że właśnie podoba mi się to proste wnętrze