PAUL piekarnio-restauracja c.d.
Dziś chciałabym się z Wami podzielić ciekawą historią. Raczej niezwykłą w dzisiejszych czasach. Chodzi o PAUL’A, który pomimo całego mojego uwielbienia z innych krajów, w Warszawie początkowo lekko złamał mi serce (pisałam o tym we wpisie zatytułowanym „PAUL„). Otóż stała się rzecz, której się zupełnie nie spodziewałam…
Skontaktowała się ze mną Pani Monika – brand managerka tej sieci na rynku polskim i zaproponowała spotkanie. Bez wahania przyjęłam to zaproszenie i umówiłyśmy się w restauracjo-piekarni przy Emilii Plater. Przez ponad godzinę rozmawiałyśmy i zapytałam praktycznie o wszystko, o co chciałam i o czym Wy wspominaliście w komentarzach pod wpisem na blogu oraz na Facebooku.
Chciałam Wam napisać o kilku rzeczach, jakich udało mi się dowiedzieć.
1. Dzięki mojemu wpisowi i kilku uwagom, które w nim zawarłam, w lokalu od razu wprowadzono zmiany w stylu obsługi tak, by uniknąć podobnych niefortunnych sytuacji.
2. Pieczywo nabijane na kasie ma ceny zgodne z tymi podanymi w witrynie. Sprawdziłam to osobiście podczas wizyty kilka dni temu (próbowałam wspaniałej i wypiekanej na miejscu broszki, smacznego croissanta i dobrej, choć odrobinę za bardzo wyschniętej, bagietki – to pewnie dlatego, gdyż kupowałam ją niemal wieczorem, a generalnie pieczywo wypiekane jest do 12 w południe i dopiero kiedy go zabraknie, organizowany jest kolejny wypiek).
3. Na spotkaniu dowiedziałam się także tego, że:
- croissanty oraz ciastka na bazie ciasta francuskiego robione są na miejscu z gotowego ciasta, które przyjeżdża z Francji. W chłodniach transportuje się także do Polski specjalną mąkę, która we wszystkich placówkach sieci jest taka sama – od Paryża, przez Singapur aż po Tokio. Wszędzie pieczywo jest wypiekane na tej samej bazie, by zachować jak najbardziej zbliżony smak.
- pieczywo jak brioszki, chleby czy bułki wypiekane są na miejscu, a więc pracownia piekarnicza, którą widać z ulicy nie jest atrapą. Zapytałam też dlaczego popołudniu w piekarni nic się nie dzieje (pracuję bardzo blisko PAULa i przechodzę koło niego każdego dnia). Okazało się, że dopóki w Polsce działa jedna filia, to wypiek zaczyna się wczesnym rankiem, a kończy w południe. Gdy otworzą się kolejne lokalizacje, wówczas piekarnia będzie działała dłużej i zaopatrywała oddziały PAULA zlokalizowane w sąsiedztwie.
- makaroniki są produktem głęboko mrożonym i są rozmrażane przed sprzedażą, ale docelowo mają być pieczone w Polsce, przez polskich cukierników. Generalnie jednak zasada jest taka, że takie produkty mają krótszą przydatność do spożycia w Polsce, czy innych „niefrancuskich” krajach, niż w samej Francji. Ot, taka ciekawostka, bo przecież wszystkie pochodzą i tak z tego samego źródła i są przechowywane w identyczny sposób. Zanim jednak produkt krajowy wyprze ten rodem z Francji musi uzyskać akceptację francuskiej centrali.
- polska sieć PAULa (działająca na zasadzie franczyzy) różni się od francuskiej m.in. autorskimi obiadami, których nie ma w ogóle w karcie nad Loarą (niedługo ma ruszyć menu z daniami obiadowymi oraz zestawami w niższych cenach typu „kawa/herbata/napój + kanapka”). Dodatkowo polski PAUL stara się wykorzystywać jak najwięcej lokalnych produktów np. warzywa, owoce, a nawet sery są kupowane w Polsce!
- PAUL zatrudnia wielu bardzo dobrych piekarzy (np. Pan Artur pracował wcześniej w piekarni Vincent) oraz kucharzy, którzy swoje umiejętności szlifowali m.in. w Amber Room, restauracji Mamma Marietta czy gotując dla Elżbiety II.
- lokal przy Emilii Plater ma 370 metrów powierzchni, z czego dla gości przeznaczonych jest tylko 80 – resztę stanowi cukiernia, piekarnia oraz zaplecze sanitarne dla pracowników.
- kolejny punk zostanie otwarty w hali głównej Dworca Centralnego jeszcze w IV kwartale roku, ale będzie to mniejsza filia, z kilkoma stolikami oraz małą cukiernią, w której zza szyby będzie można obserwować pracę cukiernika (docelowo powstanie kilkanaście placówek w największych miastach Polski).
Raz zdarzył mi się dość nieprzyjemny mail w stylu „co pani wie o jedzeniu, pani się nie zna!”. A od Moniki z Zomato (portal z ocenami restauracji) wiem, że bardzo często restauratorzy lub menedżerowie lokali żądają od nich usunięcia niewygodnych opinii. Ba! Grożą nawet pozwami!
Ja powiem Madame dziękuje za ten artykuł i zapraszam na wizyta jak będzie Madame w Gdynia czy Gdańsk w piekarni LE bonjour! Tam jest Mr Alain piekarz z Francji które codzienne o 4 rano wstaje i robi ciasto dla chleb i croissanty które sa naprawdę pyszne i prawdziwe zapraszamy
Dziękuję za informację. Będę pamiętać i jak tylko odwiedzę Trójmiasto zajrzę do Was na dobrego croissanta 🙂
Wychodzi na to, że pozostaje mi tylko jechać i porównać wypieki Paula z Champs-Élysées do tych z Warszawy ;D
Piekne zagranie marketingowe ze strony Paula, na ktore latwo nabrac naiwna blogerke. Sorry, czy u nas w Polsce nie ma dobrego masla, dobrej maki, dobrych piekarzy, zeby to slynne francuskie, przereklamowane i niezdrowe ciasto robic tu na miejscu ??? Czy naprawde trzeba je wozic z tak daleka? Przeciez to kompletnie nieekologiczne! Ze jak niby francuskie, to juz najlepsze na swiecie?
Ile musi byc w tym ciescie konserwantow, zeby przetrwalo podroz ?
Sorry, prosilabym o odrobine zdrowego rozsadku. Pozdrawiam Edith
Jeanne,
dziękuję za Twój komentarz i zapewniam, że nie jestem naiwna.To, że zostałam zaproszona i dostałam garść wyjaśnień nie wpłynęło na zmianę mojego zdania o początkowych wizytach w PAULu. Tamtego wpisu nie usunęłam, dopisałam do niego jedynie kilka spostrzeżeń z kolejnych wizyt.
A fakt, że zareagowali na moją opinię uważam za słuszne posunięcie – sama mając kawiarnię, po tak chłodnej ocenie, chciałabym się skontaktować z jej autorem/autorką. Niestety w Polsce dojrzałość restauratorów pod tym kątem jest często zerowa i wielu w ogóle nie reaguje na negatywne opinie udając, że one nie mają żadnego znaczenia. Niestety nie zdają sobie sprawy, że taki wpis na blogu trafia w krótkim czasie do kilku, a nawet kilkunastu tysięcy osób z samej tylko Warszawy. I są to osoby z tzw. "grupy docelowej", czyli jak najbardziej potencjalni klienci tej czy innej restauracji/kawiarni.
Z pozdrowieniami,
E.
P.S. A w kwestii ciasta francuskiego, to dla jednego lokalu pewnie nie opłaca się go robić na miejscu. Sama wiem ile czasu i wysiłku trzeba włożyć w dobre ciasto francuskie. Być może w momencie gdy to będzie większa sieć zaczną robić je na miejscu dla wszystkich polskich oddziałów (o ile centrala we Francji je zaakceptuje).
Ja byłam z mężem dwukrotnie w warszawskim Paulu – niestety mogę potwierdzić Pani złą opinię o tym miejscu i z przykrością stwierdzić, że jest to lokal w którym po prostu oszukują. Pierwszym razem, podobnie jak Pani policzono nam za 2 herbaty, choć zamówiliśmy tylko 1, zaś drugim razem 8 sierpnia przy okazji robienia zakupów na wynos policzono nam drożej za: chleb, bagietkę i ciastko. W sumie zostaliśmy oszukani 2 razy – za każdym razie po kilkanaście zł! O ile za pierwszym razem można to było uznać za pomyłkę mało doświadczonej obsługi, o tyle drugi raz świadczy po prostu o nagannej praktyce obsługi, tym bardzie że potwierdzają to inne osoby, w tym również i Pani (dodam że nasza 2. wizyta miała miejsce po Pani spotkaniu z menadżerka tej restauracji, która miała jakoby obiecać, że takie niecne praktyki się nie powtórzą… A więc proponuję trzymać się z dala od warszawskiego Paula
Droga Czytelniczko,
Bardzo dziękuję za Twój komentarz.
Serdecznie pozdrawiam
E.
Nigdy nie byłam w Paulu 🙂
Leszku,
przepraszam. Blogger nie opublikował Twojego komentarza mimo mojej akceptacji. Po prostu był chyba za długi. Pozwolisz, że dodam go ręcznie w dwóch częściach.
E.
Reasumując: Paul bez względu na Twoją opinię musi sam się starać a nie podpierać legendą francuskiej kuchni , która nad Wisłą nie jest ani powszechnie znana ani przez tych , którzy coś wiedzą o kuchni przyjmowana.
Twoja taka czy inna opinia raczej im pomogła bo ja nawet z ciekawości bym tam zajrzał po Twojej recenzji a nie dlatego, że francuska…
Cieszę się, że Cię zachęciłam do odwiedzenia tego miejsca. Mam nadzieję, że wraz z rozwojem menu będzie im szło coraz lepiej i że w karcie obiadowej pojawią się dania niekoniecznie rodem z Francji.
Edytko, jak już wiesz jestem smakoszem i kultura kulinarna jest dla mnie istotną częścią moich zainteresowań.
Nie odbieram Francji jej oryginalności i osiągnięć w tej dziedzinie a nawet sądzę, że w produkcji serów jest to absolutny mistrz świata.
Długo nie doceniałem win francuskich ale to się zmieniło i odkrywam je coraz bardziej chociaż i tak raczej należę do kultury piwa…. 🙂
No i już.
Wędlin francuskich NIE cierpię. Są dla mnie wręcz ohydne i nie dorównują dobrym polskim wędlinom do pięt ( chociaż tego nie da się tak dosłownie porównać ).
Reasumując: z tą kuchnią francuską jest trochę przesady. Są dobrzy, to oczywiste, mają znakomitych kucharzy ale w tym wszystkim panuje swoisty snobizm.
Mnie powala Azja , Niemcy mają lepsze pieczywo, Nowy Świat ma wiele porównywalnych win a jako codzienną kuchnię wybiorę włoską bo jest po prostu łatwiejsza…
Jak powiedział klasyk "pycha kroczy przed upadkiem" i to własnie doprowadziło francuskich winiarzy do utraty polskiego rynku i z takim trudem dopiero przedzierają się tutaj.
Leszku,
także nie jestem fanką francuskich wędlin, za to sery kocham nad życie. Zwłaszcza wszelkie pleśniowe, nawet te bardzo śmierdzące 🙂
Bardzo lubię francuskie pieczywo (od czasu do czasu, bo wiadomo, że do lekkich nie należy), ale chleby to masz rację – zdecydowanie lepsze są w Niemczech czy Austrii.
Francuzi lubią się odrobinę zadzierać nos i uważają, że ich kuchnia jest najlepsza. Ja ją lubię, choć nie jest moją ulubioną. Doceniam jej wkład w gastronomię, ale w domu bardzo mało mam z nią do czynienia, bo podobnie jak Ciebie bardziej ciągnie mnie czy to na południe Europy czy właśnie do Azji.
Serdecznie Cię pozdrawiam i przepraszam za zamieszanie z komentarzem.
E.
Bardzo dobra reakcja ze strony restauracji – szkoda, że nie każdy potrafi odpowiednio zareagować na konstruktywną krytykę.
Czyli konstruktywna krytyka jest po to, żeby się rozwijać i poprawiać niedociągnięcia, aby dążyć do doskonałości. I brawo dla tych, którzy umieją z tego korzystać:-) Faktycznie to było miłe:-)
Marzenko,
dokładnie! Zawsze pisząc coś krytycznego mam nadzieję, że lokal weźmie to sobie do serca i gdy wrócę do niego kolejny raz, to będzie tylko lepiej. W PAULu poprawa jest widoczna gołym okiem. Obsługa nie jest tak przestraszana jak na początku i chyba przyzwyczaiła się do białych kitli. Nie odczuwa się spięcia jak w pierwszych dniach po otwarciu. Jest zdecydowanie na plus, co mnie bardzo raduje, bo od kiedy się dowiedziałam, że otwierają się koło mojej pracy bardzo się ucieszyłam, a po drugiej wizycie zmartwiłam tyloma wpadkami. Mam nadzieję, że teraz będzie już coraz lepiej 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
Croissanty, bagietki i magdalenki uwielbiam i mogłabym jeść je każdego poranka na śniadanie. Akurat za makaronikami przepadam średnio. Próbowałam raz – o smaku malinowym i kakaowym w piekarni ,,Francuska", która wszelkie wypieki robi właśnie w oparciu o prawdziwie francuskie przepisy i składniki. Jestem zakochana w tej piekarni i jestem tam stałą bywalczynią. Za każdym razem wychodząc z niej jeszcze bardziej marze o podróży do Francji. 🙂 Ta piekarnia, którą tu i w poprzednim wpisie opisałaś sprawia wrażenie idealnej dla mnie jako, że uwielbiam takie pieczywo i ciastka i to naprawdę fajnie, że odezwali się do Ciebie i odpowiedzieli na parę niejasności.
Vela,
właśnie to się liczy – kontakt i rozmowa. Przyznam, że dowiedziałam się dużo interesujących rzeczy i aż zapragnęłam porównać sobie polskiego PAULa (z wyśrubowanymi normami) z tym oryginalnym – francuskim. Kto wie, może skłoni mnie to nawet do wyjazdu do Paryża…?
Pozdrawiam gorąco,
E.