Podniebna kolacja
Projekt „Dinner In The Sky” został stworzony w 2007 r. przez belgijskiego szefa kuchni Quentin’a Jadoul. Jest dla ludzi, którzy oczekują czegoś więcej więcej, niż tylko wyśmienitego jedzenia, od swoich restauracji. Idea była prosta: biesiadnicy zasiadają wokół ogromnego stołu, który jest zawieszony w powietrzu na dźwigu na wysokości ok. 35-40 m.
Pomysł podczas swojego debiutu uważany był za zupełnie szalony, ale z czasem uzyskał miano obowiązkowej przygody wśród żądnych nowych doświadczeń bogaczy. Wszak ceny do niskich nie należą. Wynajęcie samego stołu i dźwigu na terenie Belgii kosztuje blisko 10 tys. Euro za 8h. Nie mówiąc o kosztach transportu, czy przygotowaniu jedzenia.
Chociaż restauracja stacjonuje w Belgii, to może być przeniesiona do dowolnego miejsca na świecie. Była już w Paryżu, Budapeszcie, Cape Town, Hadze, Brukseli, Nowym Jorku i wielu innych miejscach.
- w Zamku na Skale
- na Placu Konstytucji w Warszawie
- pod Wielką Krokwią w Zakopanem
- we Wrocławiu przy Hali Stulecia
- na warszawskim Targówku
- na Placu Zamkowym w Lublinie
- nad autostradą A2
- podczas Nocy Muzeów 2012 w Warszawie
Musieliby podawać naprawdę coś wyjątkowego, żebym się skusiła. Lubię mieć stały grunt pod nogami;)
wow! nie wiem na czym bardziej bym sie skupiała, jedzeniu, czy widokach i całej sytuacji. Ale pod wpływem adrenaliny jedzenie musi być jeszcze pyszniejsze.
ciekawy eksperyment 😉 na pewno niezapomniane przezycie 😉
Z przyjemnością wzięłabym udział w takiej kolacji! Martwił by mnie chyba jednak brak toalety i sama wizja kilku godzin (pisałaś nawet o 8h!) bez niej, by mnie powstrzymała 🙂 – w końcu dobre jedzenie trzeba czymś popić 🙂
Głodomorku,
wydaje mi się, że cała kolacja nie trwa aż 8h, tylko pewnie około 2. A na całe 8h wypożycza się dźwig z restauracją, wtedy można zorganizować np. 4 posiłki po 2h dla 4 grup po 22 osoby 🙂
Ale fakt jest faktem, jak już wiele Osób to o tym pisało, że problem z toaletą jest dosyć istotnym mankamentem całego przedsięwzięcia.
Pozdrawiam serdecznie,
Edith
pewnie, ze chciałabym wziąć w czymś takim udział! genialne!
Jedzenie w taki sposób musi przynosić dodatkowe doznania, tyle emocji!
Ale nie wiem czy bym się skusiła, bo mam lęk wysokości, a właściwie przestrzenny z wysokości, więc tak jak to pierwsze zdjęcie jeszcze mnie przekonuje to kolejne są przerażające, nie dałabym rady 🙂
o jej! widziałam to już kiedyś, teraz jednak dopiero widzę zdjęcia z bliska – myślałam, że jest to jakaś platforma, po której można chodzić – a tu tylko takie małe miejsce żeby nóżki podeprzeć. W życiu bym się na to nie odważyła 😀 jedyne co mnie zastanawiało i wtedy i teraz to to, że nie można się łatwo udać do toalety 😀
Chciałabym, ale pewnie pokonałby mnie strach 🙂
Ja bym się bała – nic bym nie przełknęła ze strachu :))
Widziałem to kiedyś chyba w programie o najdroższym jedzeniu świata 🙂 Szkoda, że nie wiedziałem, że było coś takiego na tegorocznej Nocy muzeów w Warszawie, bo chętnie bym to obejrzał. Ale tylko z dołu, kolacja na wysokości to zdecydowanie nie moja bajka, mam lęk wysokości 😉
Przyznam, że kiedyś lubiłam twój blog – było w nim sporo relacji z wypraw, twoich zdjęc, autentycznych opisów miejsc, które sama odwiedziłaś. Ostatnio niestety coraz częściej zapożyczone z sieci zdjęcia i nowinki.
Fanny,
po Twoim komentarzu postanowiłam prześledzić wpisy z ostatnich 14 dni.
Z mojej analizy wynika, że w ciągu tych 2 tygodni na blogu pojawiło się:
– 6 przepisów
– 1 relacja z wyjazdowych warsztatów kulinarnych
– 2 wpisy z mojej niedawnej podróży do Wrocławia: o hali targowej oraz o tym gdzie jeść
– 1 wpis z pobytu w Budapeszcie – również o hali targowej
– 1 wpis z wyjazdu na Wyspy Kanaryjskie
– 1 wpis o paryskich targach czekolady i lava cake
– 1 porada – jak otworzyć kokos
– 1 wpis o paryskiej cukierni, którą wyszukałam w internecie
Nie wydaje mi się, żeby wpisów podróżniczych było za mało. Było ich aż 5 z 14. Na blogu poruszam różne kwestie, które opisuje hasło przewodnie strony: "Food * Travel * Decor * Life".
Nie skupiam się tylko na podróżach, czy tylko na gotowaniu. Staram się łączyć te tematy z innymi, które są mi bliskie i mnie interesują lub ciekawią jak np. dzisiejszy wpis.
Z pozdrowieniami,
Edith
P.S. A wpisy z zapożyczonymi zdjęciami zdarzały się już dużo wcześniej jak np. cała seria wpisów dotyczących doniczek na zioła. Wszak wciąż szukam tej jedynej, najlepszej dla siebie i nadal nie mogę znaleźć, a dzięki tym wpisom wymieniam spostrzeżenia z Czytelnikami oraz Osobami zainteresowanymi tym tematem.
cóż, na takiej wysokości chyba nic bym nie przełknęła… zdecydowanie nie dla mnie takie podniebne knajpki, choć sam pomysł uważam za genialny 🙂
Coś niesamowitego, nie mam lęku wysokości, ale mimo wszystko chyba bym się trochę bała jeść w takiej restauracji, szczególnie, jak zobaczyłam co mają pod stopami. Ale pewnie w jakiś trampkach bym się zdecydowało. Skojarzyło mi się to z eksperymentem prowadzonym na dwóch mostach, chybotliwym i kamiennym i myślę, że ludzie spędzający pierwszą randkę w takim miejscu po prostu muszą się w sobie zakochać, choć na chwilę 😉
Hmm…ciekawe, nawet bardzo ciekawe…Czy to wpłynęłoby na smak posiłku? 😉
Lubie takie ciekawostki, ale sama chyba raczej bym się nie zdecydowała na taki eksperyment. Najwyżej położonym miejscem, gdzie jadłam znakomity lunch była restauracja z tarasem widokowym w Burj Al Arab, skąd rozciągał się przepiękny widok na calą sztuczną wyspę=palmę. Do chmur mu daleko, ale przeżycie nietuzinkowe…
Tapenda
Wygląda niesamowicie..:)
Edith jedno jest pewne nikt przed czasem z imprezy podniebnej nie ucieknie….hihihi;)
…a i pęcherze muszą być puste…;P Ale co tam jaaaaaakie wrażenia.
Jesteśmy na tak:):) To kiedy ;)?????
Pozdrawiamy gorąco!!!!
Ja bym mogła choćby dziś, gdyby tylko dali mi taki bilet wstępu w prezencie.
Byłoby fajnie, gdyby jeszcze na tych 22 miejscach zasiedli sami blogerzy kulinarni. Przynajmniej byłoby o czy rozmawiać przy stole!
Udanej soboty!
E.
Widziałam ten eksperyment w Łodzi, przy Manufakturze, już jakiś czas temu, podziwiałam śmiałków. Doświadczenie bardzo nieziemskie… nie wiem czy udałoby mi się przełknąć cokolwiek, ale kolacja w chmurach??? czemu nie ! Pozdrawiam 🙂
Chyba ze 2 lata temu było na parkingu warszawskiego torwaru, a sam stół wisiał nad Wisłą 🙂