SAM Kameralny Kompleks Gastronomiczny
W sercu Powiśla, przy Lipowej jest małe zagęszczenie różnej maści lokali, wśród których pozytywnie wyróżnia się ten spod numeru siedem – SAM Kameralny Kompleks Gastronomiczny. Mieści się w najniższym, parterowym budynku i z zewnątrz zimą się zupełnie nie wyróżnia, ale sytuacja zmienia się latem gdy wszystkie drzwi są szeroko otwarte, a goście wychodzą na zewnątrz.
W tę część Warszawy zapuszczamy się wraz z Monsieur zimą sporadycznie, znacznie częściej bywamy tu latem. Jednak ostatnio nie mogliśmy omówić sobie spaceru po Powiślu i wpadliśmy na pomysł, by połączyć przyjemne (jedzenie) ze spacerem (pożytecznym). Na dokładkę dokonaliśmy zakupu pieczywa, które jest wypiekane na miejscu (w delikatesach w podziemiu).
Jak widzicie na powyższym zdjęciu są tu rzeczy dla mięsożerców, jak i dla wegetarian. Na ladzie można podziwiać świeże wypieki i jednocześnie obserwować jak na zapleczu uwija się obsługa.
W SAMie znajdziemy duży wybór sypanych herbat (6 zł za dzbanek), a także smaczne kawy.
Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na moment wyciągnięcia z pieca pysznych, drożdżowych bułeczek z malinami (całkiem spore i po 2 zł za sztukę). Były idealną przekąską do herbaty, ale do jedzenia zamówiliśmy jednak coś bardziej solidnego 🙂
Monsieur postawił na Koftę, czyli szaszłyki z mielonej jagnięciny z dwoma, bardzo smacznymi i aromatycznymi sosami (24 zł), a ja wybrałam kanapkę w maślanej bułce z kurczakiem tandoori, podaną z pieczonymi ziemniakami, sałatą, świetnym chutneyem oraz plastrami awokado (20 zł). Moje danie wyglądało na niezły rozgardiasz, ale uwierzcie w rzeczywistości prezentowało się lepiej.
Obie potrawy były bardzo smakowite, szczególnie burger, który miał w sobie mnóstwo indyjskich aromatów, choć i jagnięcina z sosami również była pyszna, ale osobiście musiałam uważać na dodatek czosnku w jednym z dressingów, jak i w mięsie. Na deser oczywiście wzięliśmy SAMową klasykę, czyli szarlotkę z sosem waniliowym (12 zł) – gdyby tylko była podana na ciepło stwierdziłabym, że jest niemal tak dobra jak domowa, a tak napiszę tylko tyle, że zniknęła w oka mgnieniu 🙂
Warto wspomnieć, że SAM jest miejscem otwartym dla zwierząt. Podczas naszej wizyty spotkaliśmy dwóch czteronożnych przyjaciół, którzy za darmo dostali miski z wodą i siedzieli, bardziej lub mniej grzecznie, koło swoich właścicieli pod stołem.
Było z nimi dużo śmiechu, bo widać było, że oba zwierzaki polubiły się od pierwszego wejrzenia. Wraz z Monsieur uwielbiamy zwierzęta, ale znamy osoby, którym ich obecność w bistro mogłaby przeszkadzać. Dlatego postanowiłam zwrócić na ten fakt uwagę.
A jeśli chodzi o wnętrze lokalu, to jest ono bardzo proste, minimalistyczne. W zasadzie urządzone dosyć surowo, w bieli, szarościach i czerni z dodatkami drewnianego dużego „common table”, kilku wysokich stolików i wielu niskich rozstawionych pod ścianą.
SAM jest lokalem obleganym, dlatego nie mogłam zrobić żadnego zdjęcia pokazującego lepiej całość wnętrza, by nie naruszyć prywatności innych gości.
Jednak jedno udało mi się zrobić. Na pierwszym planie załapał się Monsieur, ale jako, że śmiesznie wyszedł, nie chciał się Wam pokazać, dlatego dorobiłam mu nową twarz 🙂 Za to w tle widać kawałek wnętrza lokalu.
och ależ przezabawny wpis 🙂
twarz Monsieur oraz gif z mopsikiem… uśmiałam się 🙂
a knajpka jak zawsze klimatyczna… menu adekwatne do cen, jak dla mnie bomba 🙂
PS No właśnie… a Monsieur się jednak nie ujawnił;(
Ewa,
Pokazywał swoją twarz już nie jeden raz na blogu (zobacz odpowiedź na komentarz Agnieszki)
, ale tu faktycznie słabo wyszedł, dlatego poprosił o zakrycie twarzy 😉
Miłego dnia,
E.
A więc to tak wygląda SAM:) Polubiłam ich fanpage na FB jakiś czas temu ze względu na ich fajne propozycje kulinarne, Twoja relacja bardzo "rozświetla me mroki":)
No nie… po wczorajszym wpisie na fb myślałam, że Monsieur się wreszcie ujawni 😉 W kronikach kryminalnych mogliby stosować Twój sposób na "utajnianie" twarzy 😉
Agnieszko,
Monsieur ujawnił się już dawno, choć mało kto o tym pamięta – pojawia się na zdjęciach z Fuerteventury 🙂
Serdeczne pozdrowienia,
E.
Na Twojego bloga trafiłam jakoś w listopadzie, a widzę, że ten wpis był wcześniej, pewnie dlatego nie kojarzyłam tego faktu 😉
świetna recenzja, też jestem ciekawa tego sosu:) fajny klimat miejsce to ma;)
Jak następnym razem zawitam do Warszawy, to wypróbuje te wszystkie twoje recenzje.
Jestem zawsze głodna po przeczytaniu 🙂
Kalejdoskop Renaty:)
Pozdrawiam serdecznie!
Sam jest fajny. Lubię ich mini drożdżówki, z tym, że od tych z malinami, wolę z czekoladą lub z różą.
Haniu,
tych jeszcze nie próbowałam, ale skoro polecasz, to przy następnej okazji je przetestuję 🙂
Pozdrawiam ciepło,
E.
Czy ja już wspominałam, że UWIELBIAM Twoje recenzje?
Masz dziewczyno dar do zdjęć, no bez dwóch zdań 🙂
Mammifero Ervivoro,
strasznie Ci dziękuję!!!
Cały czas się uczę, ale już zaczynam dostrzegać jaki postęp zrobiłam w robieniu zdjęć w ciągu ostatniego roku. Mam nadzieję, że za kolejny rok fotki będą jeszcze lepsze 😉
Z serdecznymi pozdrowieniami,
E.
kolejne miejsce do odwiedzenia 🙂
Bardzo lubię Twoje recenzje 🙂
Edith,
świetny gif z psiakiem! 🙂
SAM uwielbiam, dobre ceny, świetna jakość, pyszna zielona herbata 🙂
Lubię lokale dog friendly. Jak nasz psiak trochę zmądrzeje, to chcielibyśmy brać go ze sobą na obiadki.
Kolejny raz napiszę, że uwielbiam czytać Twoje recenzje 🙂
Pozdrawiam
K.
Alez przystojniak z tego Monsieur!
Miejsce mijalam kilkakrotnie, nastepnym razem wpadne i przetestuje 🙂
Miejsce bardzo przytulne mimo surowego wystroju, ale to pewnie ta atmosfera…;-)
Edith, jest szansa na blizsze info o zielonym sosie do kebaba?? pozdrawiam!!
Karolino,
Pytałam się obsługi co w nim było, ale nie umieli mi odpowiedzieć. Oba sosy były bardzo smaczne i świetnie pasowały do jagnięciny z quinoa. Sama też chciałabym poznać przepis. Może ktoś z SAMu przeczyta Twój komentarz i odpowie bardziej szczegółowo…? 🙂
Serdeczniści,
E.
Ciekawe miejsce! 🙂 Chętnie je odwiedzę, jak zawitam do Warszawy.