Takoyaki w Pizza Ball House
Takoyaki to japoński przysmak, który, podobnie jak okonomiyaki, wywodzi się z kulinarnej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, czyli Osaki. Zanim jednak opiszę Wam moją przygodę z tym daniem pozwólcie, że zrobię krótki wstęp.
Był rok 2006 kiedy z zapartym tchem zaczęłam oglądać epizod po epizodzie serialu kulinarnego „No Reservations”. W sezonie drugim prowadzący – Anthony Bourdain odwiedzał Osakę. Już wtedy wiedziałam, że kiedyś uda mi się pojechać niejako jego śladami do Japonii. Teraz mogę powiedzieć, że plany te zostały zrealizowane z sukcesem tym większym, że wraz z Monsieur odwiedziliśmy Pizza Ball House.
Jest to ten sam lokal, w którym nagrywana była część osakijskiego odcinka. To również pierwsze miejsce, jakie wymieniane jest w pierwszej kolejności w kontekście takoyaki. Pizza Ball House to po prostu klasyka, którą trzeba zaliczyć będąc w mieście, które nigdy nie śpi i które jest rodzinnym domem yakuzy.
Powiedzmy sobie szczerze, że niedrogie lokale z japońską gastronomią często nie wyglądają jak z żurnala. Są kiczowate i w złym guście. Pizza Ball House mieści się w podziemnej galerii handlowej z jedzeniem. Knajpka koło knajpki i wszystkie prezentują podobny styl – włączając w to plastikowe repliki serwowanych dań powykładane na wystawie.
W trend ten wpisuje się też Pizza Ball House, ale przy okazji jest bardzo śmiesznie. Już przy wejściu zainstalowano duże ośmiornice, które machają do wchodzących gości swoimi mackami i mieszają w rondlach. Niestety w okresie sakury wystawę zdobiły także sztuczne gałązki wiśni, które skutecznie ograniczały widoczność.
Na początku zajęliśmy miejsce przy dużym stoliku, przy którym siedział Anthony, ale po chwili kelner nas przeprosił i uprzejmie poprosił, byśmy jednak zajęli mniejszy stolik, bo akurat do lokalu weszła większa grupa.
Dostaliśmy menu, które ku naszemu zaskoczeniu było po angielsku! Hurra! Zdecydowaliśmy się na to, co polecał kelner, czyli specjalność zakładu: takoyaki z ośmiornicą i takoyaki z krewetkami.
Wszystko zaczęło się od przygotowania specjalnych narzędzi – talerzyka, pałeczek i ostrego szpikulco-widelczyka.
Monsieur został poproszony, by natłuścił obie formy.
Potem kelner przyniósł tackę z odmierzonymi porcjami sera i kawałkami ośmiornicy / krewetek.
Poprosił byśmy nasypali tyle dodatków na ile mamy ochotę. Do dyspozycji był imbir, chrupiące kawałki tempury oraz drobno posiekany szczypior z szalotki. Potem całość została zalana ciastem przypominającym konsystencją naleśnikowe.
I zaczęła się zabawa! Co chwila dłubaliśmy w naszych tackach usiłując stworzyć estetyczne kule.
Podczas przygotowywania takoyaki popijaliśmy swoje napoje i rozglądaliśmy się po sali. Kelner co chwila upominał nas, by „nie mieszać tak często, bo się nie zrobi dobre”. Ale co mogliśmy poradzić? Te fikuśne widelczyki mieliśmy przecież pierwszy raz w ręce i aż nas korciło, by poprzekładać nasze kulki to z lewej na prawą, to z prawej na lewą…
Do picia zamówiliśmy tutejszą lemoniadę o różnych smakach, która dobrze gasiła pragnienie po ostrych sosach i dużej ilości pikantnych dodatków.
Cały posiłek był wyśmienity i aż trudno mi stwierdzić które takoyaki – z ośmiornicą, czy z krewetkami, bardziej mi smakowało.
Za jedzenie wraz z piciem zapłaciliśmy 2020 JPY, czyli ok. 62 zł. Powiem Wam, że były to bardzo smakowicie wydane pieniądze i tuż po wyjściu od razu planowaliśmy kolejną wizytę. Niestety plan był tak napięty i liczna lokali tak długa, że skończyło się na tym, że już nie wróciliśmy na drugi obiad do Pizza Ball House mimo, że nasz hotel znajdował się tuż za rogiem…
Takoyaki to jeden z przykładów inspirującego jedzenia, które świetnie smakuje i ciekawie wygląda, zwłaszcza polane kolorowymi sosami i posypane sproszkowanymi zielonymi wodorostami (aonori).
Nie wiem nawet ile razy od 2006 roku oglądałam odcinek „No Reservations” z Osaki, ale teraz po raz kolejny możemy wspólnie obejrzeć jego fragment prosto z Pizza Ball House:
E.
Uwielbiam Tonyego!:)
Ostatnio chodzą za mną krewetki… Z chęcią bym je zjadła w takiej postaci 🙂
Zgłodniałam 🙂
W Polsce też jest zwyczaj/przesąd nie stawiania torebki na podłodze, bo rzekomo pieniądze uciekają. A jak spadnie, to trzeba przydepnąć, by przydusić pecha 😉
Pozdrawiam, OlaG
Ola,
Masz rację! Szkoda tylko, że polscy restauratorzy tak sporadycznie dbają o haczyki na torebkę, czy odpowiednie miejsca, by ją położyć. Sama często chodzę do lokali z dużymi torbami, które są otwarte i zawsze boję się o ich zawartość, bo wieszanie torby na oparciu jest bardzo niebezpieczne. Słyszałam o kradzieżach nawet w drogich lokalach. Myślę, że takie koszyki pod stołem rozwiązałyby problem 🙂
Serdecznie pozdrawiam,
E.
polecam kupić sobie haczyk do wieszania torebki na stole. zajmuje mało miejsca w torebce, a można powiesić naprawdę ciężką torebkę. nie koniecznie ten konkretny, ale chodzi mi o to: http://www.stoklasa.pl/haczyk-ozdobny-do-zawieszenia-torebki-z-szklanym-kamieniem-x131048?gclid=CjkKEQjw8YSdBRChhPXJvPvMztABEiQAkn893rdjuD2lRIVB46TCfaUXAWfX9Ji5p_csa4TxJF57Em7w_wcB